Tytułem wstępu

Autentyczność. Autentyk. Czyż na poszukiwaniu tego tchnienia nie polega nasza fascynacja? A że do tematu skradać się można na wiele oszałamiających sposobów, z zastosowaniem równie oszałamiającej terminologii, przekonuje lektura „Falsyfikatów i fałszerstw”, gdzie pewien znany facet wywraca na nice nasze (może tylko moje?) przyzwyczajenia. Myśl jest następująca: czy problem prawdziwości rozstrzygnąć da się poprzez dokładne określenie jej zaprzeczenia: fałszerstwa-nieautentyczności?

Chociaż rozważania pana E. odnoszą się do „przedmiotów fizycznych” i sprawy podobieństwa ich do innych „przedmiotów fizycznych”, to w wywód wplecione są przykłady przedmiotów – dzieł sztuki z najróżniejszych dziedzin. Co – przyznam – ośmiela do pewnej swobody... Wspólnym mianownikiem uogólnienia jest sytuacja „pretendowania” falsyfikatu, kopii do identyczności. W toku wywodu pojawiają się też abstrakcyjne postaci uczestników procesu poszukiwania autentyczności: autorzy oryginału i kopii oraz – persony nieco tajemnicze – Sędzia i Pretendent: Warunkiem wystarczającym, by mówić o falsyfikacie, jest to, aby jakiś Pretendent stwierdził, że jest on nierozróżnialnie identyczny z [oryginałem]. [...] O falsyfikacie mówić można wyłącznie z punktu widzenia obserwatora zewnętrznego – Sędziego – który wiedząc że [są] to dwa różne przedmioty, bądź świadomie, bądź w dobrej wierze dopuszcza się Fałszywej Identyfikacji.

W tym momencie, dla moich własnych, analityczno-folkowych interesów, wyjmę z całej gamy rozważanych w eseju możliwości, typ zwany „falsyfikatem umiarkowanym”. W tym szczególnym przypadku wiemy, że oryginał istniał w przeszłości, lecz nie mamy o nim „jasnego pojęcia”, poprzez brak do niego dostępu. Czy nie jest to znana przypadłość fascynatów kultur tradycyjnych? Jak wiadomo, kwestia wspólnego, wielopokoleniowego autorstwa ludowych dzieł sztuki (i ogólnie – wytworów kultury) znacząco zmienia pojęcie oryginału. Autentyczne, specyficzne, różne od innych są raczej wspólne cechy wytworów, odrębny ich styl. Wobec takiego autentyku tradycji współczesność stoi z konieczno-ści „na zewnątrz”, skazana na „odbiór”, wybierając odpowiednie do swoich możliwości percepcyjnych cechy i sensy. Chciałoby się jednak uczestniczyć, być „wewnątrz”, bo przecież sensem tej kultury także, a może przede wszystkim, jest dziś właśnie współdziałanie, od-tworzenie wartości. Cóż, jest to już autentyzm dla siebie, właśnie dla dziś, na współczesny użytek. Wydaje mi się, że istnieje wewnętrzna sprzeczność tego „nowego autentyku” – powołanego w ucieczce od falsyfikatu. W inspirującym kontakcie z tradycją my, „folkowi koneserzy”, ceniący ponad wszystko autentyczność w dostępnych nam dziełach, jesteśmy (zgodnie z terminologią pana E., ezoteryczną i kontrowersyjną) Pretendentem, a nasze twory – „falsyfikatem umiarkowanym”. Pretendent wie że [oryginał i kopia] różnią się, lecz decyduje, że w określonych okolicznościach i dla specyficznych celów mają one identyczną wartość [...], deklaruje, że nie są identyczne, lecz wymienne. Powstaje pytanie o kryteria, podstawy uprawomocnienia tej identyczności. To właśnie rola Sędziego, który ma zdecydować, czy dana kopia jest zaledwie kopią, czy „brakującym dowodem na istnienie” oryginału. Jednak z powodu niedostępności tegoż oryginału, nie istnieje „niepodważalny parametr”, gwarant autentyczności. Sędzia jest bezradny, skazany na intuicję. To w duszy każdego z nas walkę prowadzą Pretendent, domagający się, w imię wartości wyższych, uznania kopii za oryginał – i Sędzia, weryfikujący co poważniejsze wpadki, w imię osobistych kryteriów, własnej definicji, rozumienia zjawiska. Co przemnożone jest i przez różnice przekonań, i pokoleń.


Umberto Eco, „Falsyfikaty i fałszerstwa”, [w:] Umberto Eco, „Czytanie świata”, przekł. Monika Woźniak, Kraków 1999.

Skrót artykułu: 

Autentyczność. Autentyk. Czyż na poszukiwaniu tego tchnienia nie polega nasza fascynacja? A że do tematu skradać się można na wiele oszałamiających sposobów, z zastosowaniem równie oszałamiającej terminologii, przekonuje lektura „Falsyfikatów i fałszerstw”, gdzie pewien znany facet wywraca na nice nasze (może tylko moje?) przyzwyczajenia. Myśl jest następująca: czy problem prawdziwości rozstrzygnąć da się poprzez dokładne określenie jej zaprzeczenia: fałszerstwa-nieautentyczności?




Miejsca sprzedaży

Dział: 

Dodaj komentarz!