Trzy główne zasady

Folk a sprawa polska

W swych "Opowieściach Chasydów" Martin Buber przywołuje między innymi taką oto przypowieść: Rabbi Pinchas powiedział: "Kiedy ktoś śpiewa, ale nie może sprawić, aby jego głos stał się donioślejszy, a przychodzi ktoś inny i zaczyna śpiewać z nim razem głosem donośnym, wtedy i tamten głośniej śpiewa. Oto tajemnica, która sprawia, że duchy lgną do siebie".

Przypomniały mi się te słowa kilka dni temu, po koncercie Kwartetu Jorgi w poznańskim klubie "Pod Lipami". Maciej Rychły i jego partnerzy z zespołu nie mają kłopotów z ekspresją, z tym, by dźwięk ich muzyki był słyszalny. A jednak chyba dopiero wobec publiczności - może właśnie szczególnie publiczności zgromadzonej w niewielkim klubie - ich głos rozkwita naprawdę.

A oni jak zawsze - łączą elementy ludyczne ze wzniosłymi. Bawią się, tworząc rzeczy ważne. Ot, choćby przemarsze przez salę, którymi zaczęli i zakończyli koncert: burzą, a jednocześnie dopełniają formułę scenicznej prezentacji. Nie przestają one bowiem dzielić uczestników na tych, którzy grają i tych którzy słuchają, a jednak "przełamują rampę" powodując rzeczywiście bezpośredni kontakt między nimi. Gdy do tego na scenie pojawia się dwoje młodych ludzi zaproszonych spośród publiczności do wsparcia "sekcji" rytmicznej, to owa jedność zostaje jeszcze bardziej uobecniona. W składzie Kwartetu pojawia się zaś Tomasz Kiciński z Bukówca Górnego na dudach. Zespół wykonuje więc krok w kierunku swego podstawowego źródła - muzyki wielkopolskiej, zarazem wprowadzając ją w kontekst własnego stylu, własnych poszukiwań, własnych improwizacji. A wszystko to sprawia, że "duchy lgną do siebie".

Ten sposób muzykowania wprowadza nową - choć przecież starą jak świat - rzeczywistość bycia ludzi ze sobą. Z muzyką i dzięki muzyce - nie jednak dla czczego popisu technicznego, dla oczarowania wirtuozowskimi umiejętnościami etc., ale dla potrzeby rzeczywistego spotkania.

Jak mówi inna chasydzka przypowieść: Pewnego razu rabbi Uri ze Strzelisk przysłuchiwał się grającym przed nim muzykantom. Następnie rzekł do swoich chasydów: "Powiadają, że muzyka jednoczy w sobie trzy główne zasady: życie, ducha i duszę. Ale grą dzisiejszych muzykantów rządzi jedynie życie". I po chwili powiedział: "Pośród niebiańskich sal najniższa i najmniejsza jest sala muzyki; ale jeśli ktoś chce zbliżyć się do Boga, wystarczy by do niej wszedł [...]". Grą wielu dziś muzykantów rządzi jedynie życie, przyziemne bardzo. Są jednak wciąż tacy, którzy angażują wszystkie aspekty ludzkiego odczuwania. Nie tylko folkowi zresztą. Którzy odwołują się do tej kwintesencji, ideału muzycznej działalności, którą bodaj Arystoteles - podobnie jak później Uri ze Strzelisk - określił jako "poruszającą jednocześnie ciało, ducha i duszę".

Piszę to mając przed sobą pakiet płyt zgłoszonych do konkursu na Folkowy Fonogram Roku 2004. Z całą pewnością przynajmniej część z nich spełnia powyższy postulat. Jest czymś więcej niż muzyką, którą rządzi "jedynie życie". Wykracza ponad to. Łączy ludzi, integruje. I to nie w imię przyziemnych, tanich emocji. Oczywiście dotyczyć to może (i dotyczy) nie tylko folkowych wykonawców. Patrząc jednak na tych kilkanaście fonogramów, owoc tego, co wydarzyło się w fonograficznej przestrzeni 2004, można dostrzec, że tak młodzi, jak "starzy" folkowi artyści potrafią poruszyć w słuchaczu i ciało, i ducha, i duszę.

Potrafią na przykład podążyć w kierunku, o którym mówi jeszcze jedna refleksja z "Opowieści chasydów". Myślę, że nawet ludzie niezaangażowani religijnie czy duchowo mogą - metaforycznie przynajmniej - ją przyjąć: Psalm powiada: "Dobrze bowiem jest śpiewać naszemu Bogu". Rabbi Elimelech tak to wykładał: "Dobrze jest, kiedy człowiek sprawia, że Bóg w nim śpiewa".

Skrót artykułu: 

W swych "Opowieściach Chasydów" Martin Buber przywołuje między innymi taką oto przypowieść: Rabbi Pinchas powiedział: "Kiedy ktoś śpiewa, ale nie może sprawić, aby jego głos stał się donioślejszy, a przychodzi ktoś inny i zaczyna śpiewać z nim razem głosem donośnym, wtedy i tamten głośniej śpiewa. Oto tajemnica, która sprawia, że duchy lgną do siebie".

Autor: 
Dział: 

Dodaj komentarz!