11 listopada w warszawskim NOK-u wystąpiła Transkapela. Grupa młoda, choć grają w niej „starzy wyjadacze” między innymi muzycy Sielskiej Kapeli Weselnej i Lautari. To właśnie nazwiska wykonawców zachęciły mnie do wysłuchania ich nowego projektu. I przyznam, że Transkapela nie zawiodła. Zespół pisze o sobie: „Transkapela to muzyka inspirowana żydowską kulturą muzyczną obszaru Karpat z przełomu XIX i XX wieku, wiążąca różnorodne wątki muzyczne kształtowane przez wiele grup etnicznych (Żydzi, Polacy, Rumuni, Ukraińcy, Słowacy, Cyganie, Niemcy, Węgrzy) na przestrzeni wieków... Transkapela to muzyka kapel klezmerskich Transkarpatii... Transkapela to muzyka wiejska i małomiasteczkowa... [...]”. Nie dziwi więc co rusz powracające podczas koncertu poczucie „déjá entendu” (słuchowy odpowiednik déjá vu) wrażenie dość uciążliwe, jeśli nie jest się w stanie po pierwszej frazie odgadnąć, skąd pochodzi ta znajoma melodia. Najbardziej wzruszającym akcentem był motyw „Warszawo ma” („Zakazane piosenki”).
„Trans” w nazwie zespołu odnosi się zapewne do Transkarpatii, ale równie trafnie oddaje nastrój samej muzyki. Transowej, refleksyjnej atmosferze koncertu niezwykle sprzyjała kameralna scena, a tańcząca przed nią mała dziewczynka potrafiła doskonale naśladować „ruch” słyszanych (jakby układających się w kształt koła) dźwięków.
11 listopada w warszawskim NOK-u wystąpiła Transkapela. Grupa młoda, choć grają w niej „starzy wyjadacze” między innymi muzycy Sielskiej Kapeli Weselnej i Lautari.