Tradycje wielkanocne na świecie

Prababcia Wesełka, zanim zatańczyła radosne wielkanocne horo, przez czterdzieści dni pościła – jadła chleb z czubrycą, gotowaną fasolę, poparę, czyli cebulę i chleb rozmoczone we wrzątku, czyściła naczynia popiołem. Tydzień przed Wielkanocą, w tzw. Łazarską Sedmicę miały swój czas wiosennego kolędowania dziewczęta, przystrojone w kwietne kotyliony na głowach. Babcia Sława tuż przed niedzielą Zmartwychwstania w furnie, czyli piecu, który znajdował się w ogrodzie, piekła pogaczę – obrzędowy chleb, małe kołacze, do których wkładało się jaja, drożdżowy, lekko słodki kozunak oraz przygotowywała sarmi, czyli bałkańską wersję gołąbków – gotowany ryż zawijany w kiszone liście winogron. Barwiono jaja w łupinach cebuli, na których odciśnięte były listki pietruszki, a bramę do domostwa przyozdabiano kwitnącymi gałązkami wierzby. Najważniejszy był jednak baranek. Z małego, hodowanego przez dziadka Grozde stada owiec wybierano najładniejsze białe roczne jagnię, przyozdabiano jego główkę wiankiem z wierzbowych witek i niesiono do cerkwi. Tam było święcone przez popa razem z przygotowanymi na święta potrawami. Po powrocie do domu jagniątko zabijano i pieczono w całości. Jak wspomina mój tata, był to dla dzieci moment rozpaczliwy, ponieważ zwierzęta były niejako członkami rodziny, miały swoje imiona, nadawane im zaraz po urodzeniu. Tradycja zabijania baranka skończyła się wraz z nastaniem tzw. stopanstwa, czyli kołchozów. W Welikden babcie szły na liturgię do, wkopanej na półtora metra w ziemię, XVII-wiecznej małej, bielonej cerkiewki św. Jerzego, usadowionej na wzgórzu nad wsią i otoczonej starym cmentarzem. Po południu, po rodzinnym uroczystym posiłku, cała wieś zbierała się na megdana, czyli na centralnym placu, aby zatańczyć welikdensko oro. Przy dźwiękach tupana i klarnetu igraorec, młody, nieżonaty mężczyzna, prowadził radosny taniec, do którego spontanicznie dołączali wszyscy zebrani, bez względu na wiek i płeć. Wielkie horo wiło się do zmroku, aż ostatni tancerze skończyli wielkanocne świętowanie.

Weronika Grozdew-Kołacińska
Etnomuzykolożka, pieśniarka o bułgarskich korzeniach, kierowniczka Pracowni Etnomuzykologii Instytutu Sztuki PAN, koordynatorka Pracowni Muzyki Tradycyjnej IMiT (2015–2017) oraz współzałożycielka i prezeska Polskiego Seminarium Etnomuzykologicznego (2016–2021).

 

Po dziś dzień Wielkanoc pozostaje najważniejszym chrześcijańskim świętem w Rosji. Do świątyni przychodzą nawet ci, którzy pojawiają się tam tylko raz w roku. Kiedy o 11.00 w nocy już zamykają kraty, przed bramą zbierają się – wraz z policjantami – gapie, żeby obejrzeć procesję. Dla mnie to przede wszystkim święto rodzinne, które w pewnym sensie się skończyło, kiedy my, dzieci, wyrośliśmy i cała nasza rodzina rozjechała się po całym świecie. To także świąteczne potrawy, które gotowała nam mama – najpierw sama, a później zaczęliśmy jej pomagać: siostra robiła paschę z twarogu, a ja przyrządzałem ciasto według przedrewolucyjnego przepisu Heleny Mołochowiec i piekłem kulicze. Pamiętam, jak po raz pierwszy przeczytałem przepis – ja, dziecko ze Związku Radzieckiego – i nie mogłem uwierzyć, że muszę dodać aż tyle masła! Zmniejszyłem proporcje i w rezultacie kulicze wyschły w ciągu doby i zamieniły się w sucharki. Ale jeszcze zanim nauczyłem się gotować, miałem możliwość uczestniczenia w corocznym rytuale – raz w roku idziesz do sklepu i kupujesz bardzo dużo zepsutego mleka, skisłego albo takiego, które niedługo skiśnie. Następnie podgrzewasz je na małym ogniu w dużej misce, aż uzyskasz twaróg, a ten zawijasz w gazę.
Ale oczywiście największą radość sprawiało mi zawsze całonocne nabożeństwo. Przychodziliśmy na nie z całą rodziną późnym wieczorem i czekaliśmy do północy, żeby obejść dookoła świątynię razem z procesją, usłyszeć „Chrystus zmartwychwstał!” i krzyknąć w odpowiedzi „Naprawdę zmartwychwstał!”. Nie ma mszy bardziej radosnej niż Nabożeństwo Wielkanocne! Szczególnie wyróżnia się jeden ze śpiewów chóru – irmos „Dzień zmartwychwstania, bądźmy oświeceni: Wielkanoc, Wielkanoc Pańska! Od śmierci do życia i od ziemi do nieba poprowadzi nas Chrystus Bóg, śpiewając zwycięsko” (http://www.pravoslavie.ru/podcasta/04_Pashalnyiy_kanon._Pesn_1-f389eb.mp3). Na jeden takt przypada tyle słów, oni tak się śpieszą, żeby przekazać radosną wieść! Po dziś dzień podczas nabożeństwa wielkanocnego zawsze czekam na ten irmos, jak gdyby to była najlepsza nagroda czy prezent. Jest w nim tyle radości, że przypomina on bardziej pieśń ludową niż autorską kompozycję.
Raz w życiu obchodziłem Wielkanoc w Ameryce, w cerkwi prawosławnej na Cape Cod. Tam wszystko było bardzo swojskie, zadziwiający chór – we wspólnocie byli ludzie różnych narodowości, kapłan był np. Syryjczykiem. I wszystko niby było dobrze, ale wtedy zrozumiałem, że jestem jednak mocno przywiązany do naszych domowych tradycji i radosnego irmosu.

Tłum. z j. rosyjskiego Daria Łozowskaja

Ilja Sajtanow
Jest matematykiem, pedagogiem i muzykiem. Mieszka w Moskwie, a w swojej twórczości inspiruje się folklorem różnych państw Europy i Kaukazu. Studiował muzykę klezmerską u Stasa Rajki, Merlina Shepherda, Marylin Lerner i Joshuy Horowitza. Fascynuje go muzyczne pogranicze jako zjawisko kulturowe, muzyka ze skrajów byłego Imperium Osmańskiego (macedońska, ormiańska, grecka itd.), kompozycje żydowskie oraz improwizacja muzyczna.

 

Słowacja jest naszym bliskim sąsiadem, jednak Wielkanoc świętuje się tam trochę inaczej niż u nas. Co więcej, w obecnych czasach zwyczaje i tradycje powoli odchodzą w niepamięć i można się spotkać z tym, że w niektórych miastach (głównie na zachodzie kraju) w żadnym kościele nie święci się już pokarmów.
W Niedzielę Palmową, zwaną Kwietną, młodzież zwykła chodzić po wsiach z gałązkami wierzby ozdobionymi wstążkami i składać gospodyniom życzenia udanych plonów. Przynosi się je również do kościoła zamiast znanych nam palm z suszu lub bibuły. Te bazie, wetknięte za belki nośne domów lub za obrazki świętych, mają chronić domostwo przed złem przez najbliższy rok.
Czwartek przed Wielkanocą zwany jest Zielonym Czwartkiem, bo według tradycji należy zjeść wtedy coś zielonego. Na stołach w ten dzień króluje szpinak, czosnek niedźwiedzi i kapusta. Potrawa w tym kolorze ma zagwarantować zdrowie na cały rok. Często można się spotkać z zapożyczonym od Czechów zwyczajem picia zielonego piwa. Ścisły post z kolei utrzymuje się w Wielki Piątek, w który powinno się odpoczywać i poświęcić czas na duchowy rozwój, dlatego nie należy słuchać muzyki czy oglądać telewizji.
W Wielką Sobotę po zachodzie słońca rozpoczyna się radosne celebrowanie zmartwychwstania poprzez poświęcenie ognia. Na polach, chcąc zapewnić sobie udane zbiory, układano krzyże ze spalonego drewna lub rozsypywano popiół ze świętego ognia. W odróżnieniu od Polski, na Słowacji pokarmy święci się w sobotę w godzinach popołudniowych lub w niedzielę rano. Dziś jest to jednak zwyczaj spotykany głównie na wschodzie kraju. Ze względu na porę święcenia pokarmów najważniejszym daniem w Niedzielę Wielkanocną nie jest śniadanie, ale obiad, który zaczyna się od tego, że gospodarz dzieli się jajkiem ze zgromadzonymi przy stole.
Poniedziałek Wielkanocny, niegdyś zwany Czerwonym Poniedziałkiem, to święto wszystkich młodzieńców, którzy muszą wysmagać rózgą i oblać wodą panny. Rózgi, czyli korbáče są wyplecione ze świeżych gałązek wierzby, często także przyozdobione wstążkami. Kiedyś wierzono, że dziewczyna, która nie została wysmagana lub oblana, szybko straci swoje piękno i nie wyjdzie za mąż. Ciekawostką jest to, że w niektórych regionach Słowacji we wtorek panie rewanżują się panom za poniedziałkowe zwyczaje.

Aleksandra Pyka
Słowacystka z wykształcenia i zamiłowania. Absolwentka filologii słowackiej Uniwersytetu Śląskiego, tłumaczka języka słowackiego, autorka bloga slowacystka.pl, na którym przybliża Polakom ich bliskiego, a jednocześnie dalekiego sąsiada.

 

Wielkanoc u Łemków jest poprzedzona Wielkim Postem. W mojej rodzinie staraliśmy się wszystko uporządkować w domu do Werbnej Nedili („wierzbnej”, bo święcimy tzw. bazie). Ostatnie dni przed Wielkanocą (od czwartku do soboty) to czas bezwzględnego postu – spożywane pokarmy ograniczaliśmy do chleba i wody. Wielki Czwartek od najmłodszych lat kojarzy mi się z długim i przejmującym nabożeństwem. W Wielki Piątek przeżywamy prawdziwą żałobę, którą urealnia grób Pański. Ozdabiamy go świeżym barwinkiem, którego na Łemkowszczyźnie nie brakuje. To, co najbardziej do mnie przemawia, to śpiew chóru, który wykonuje strasne pieśni (pieśni męki). Melodie i teksty są przejmujące, a w dzieciństwie miałam wrażenie, że uczestniczę w prawdziwym pogrzebie. W ten dzień nie są używane dzwony, a drewniane klepaczki i rapczała. W piątek i sobotę z siostrami malujemy pisanki i kraszanki. Mama piecze paskę – bułkę z mąki, mleka i jajek. Część pasek i pisanek, po poświęceniu, darujemy bliskim osobom. Ponoć kiedyś wody po gotowaniu jajek, przeznaczonych do poświęcenia, kobiety i dziewczęta używały do mycia twarzy. W Wielką Sobotę przygotowujemy święconkę, gdzie oprócz pisanek wkładamy masło, ser, kiełbasę, chleb i chrzan. Na tzw. Jutrznię Paschalną, która odprawiana jest zawsze o północy, przychodzimy wszyscy. Zanim się rozpocznie, wszyscy wierni, w zupełnej ciemności, trzymając w ręku tylko małą, zapaloną woskową świeczkę, uczestniczą w procesji wokół cerkwi. Po trzykrotnym okrążeniu zatrzymują się przed głównym wejściem. To najpiękniejsze uczucie, kiedy ogarnięci ciemnością stoimy przed drzwiami, one otwierają się i nagle oświetla nas jasność z wnętrza cerkwi, a wokół unosi się dym kadzidła. Wszyscy wówczas oczekujemy, aż kapłan doniosłym głosem oznajmi: Chrystos Woskres. Jako dzieci zawsze staraliśmy się jak najgłośniej odpowiedzieć: Woistynu Woskres. Modlitwy trwają bardzo długo, więc często przesypialiśmy większą część Jutrzni. Całe szczęście, że w łemkowskich cerkwiach znajdują się ławki, dlatego zawsze mieliśmy dobre warunki do modlitwy w półśnie. Po powrocie z cerkwi gospodarz ze święconką powinien trzy razy okrążyć dom. Kiedyś dzieci obchodziły z kawałkiem paski pola należące do rodziny. Wszystko podczas tych Świąt smakuje inaczej.

Ewelina Graban
Kierownik referatu programów i projektów międzynarodowych UM Lublin, w latach 1997–2004 solistka Kapeli Drewutnia.

 

Jednym z najważniejszych świąt chrześcijańskich na Białorusi jest Wielkanoc. Wiążą się z nim tradycje, z których wiele jest kontynuowanych do dziś.
Zwyczaje są podobne u prawosławnych i katolików. Przygotowania zaczynają się z dużym wyprzedzeniem. W poniedziałek i wtorek maluje się jajka, w środę i czwartek wypieka ciasta wielkanocne, a w sobotę święci się pokarmy w kościele.
Pierwsza Msza Wielkanocna – Wigilia – to najważniejsze wydarzenie katolickiej Wielkanocy. Nabożeństwa trwają przez całą noc. Msza kończy się procesją, poświęceniem wody i ognia. Ten ogień jest następnie przynoszony do domu, żeby zapalić świece, których wosk uważa się za leczniczy. Po niedzielnej mszy wierni zbierają się przy domowym stole, gdzie najpierw jedzą kawałek gotowanego jajka, a potem resztę smakołyków. Obowiązkowo podaje się mięso. Najbardziej znanym deserem wielkanocnym jest kulicz, czyli drożdżowa baba z bakaliami.
W tym dniu rodzice chrzestni przychodzą do chrześniaków i przynoszą im prezenty. Dzieci i młodzież chodzą po domu ze śpiewami i gratulacjami. Po uroczystej kolacji czas na zabawę. Najpopularniejsze są gry z kolorowymi jajkami, czyli „gry w bitki”, inaczej zbijanie jajek. Dzieci rozbijają jedno o drugie, rozsypując skorupki. Ten, kto wygra, otrzymuje czapkę wypełnioną czerwonymi jajkami. Krewni i przyjaciele wymieniają pisanki, rodzice chrzestni dają je swoim chrześniakom, a dziewczęta swoim ukochanym w zamian za gałązki palmowe. Dawniej czerwonymi jajkami pocierano policzki dzieci, by te były zdrowe.
Swego czasu osobliwością Świąt Wielkanocnych na Białorusi były spacery kolędników – chłopaków i młodych mężczyzn, którzy w swoich piosenkach gloryfikowali rolnika, jego rodzinę i ciężką pracę. Te rodziny, które odwiedzili kolędnicy, dawały im chleb, jajka, ser itp. Krążyli przez całą noc, a rano zbierali się w czyjejś chacie i częstowali się.
Najważniejszą tradycją wielkanocną jest obchodzenie święta w gronie rodziny, przyjaciół i bliskich.

Agata Szadrejko
Studentka filologii polskiej UMCS.

 

Sugerowane cytowanie: W. Grozdew-Kołacińska, I. Sajtanow, A. Pyka, E. Graban, A. Szadrejko, Tradycje wielkanocne na świecie, "Pismo Folkowe" 2021, nr 152-153 (1-2), s. 4-5.

 

Skrót artykułu: 

Prababcia Wesełka, zanim zatańczyła radosne wielkanocne horo, przez czterdzieści dni pościła – jadła chleb z czubrycą, gotowaną fasolę, poparę, czyli cebulę i chleb rozmoczone we wrzątku, czyściła naczynia popiołem. Tydzień przed Wielkanocą, w tzw. Łazarską Sedmicę miały swój czas wiosennego kolędowania dziewczęta, przystrojone w kwietne kotyliony na głowach.

(Weronika Grozdew-Kołacińska)

Dział: 

Dodaj komentarz!