Werdykt jury to też jest pewne twórcze dzieło. Może nawet sztuki. Oczywiście, czasem (przeważnie?) formułowane jest i odczytywane jako wartościująca selekcja ex cathedra stwierdzająca, co jest ładne i dobre, a co nie i koniec. W rzeczywistości jest to zawsze coś w rodzaju domku z kart, który ledwie udaje się ustawić po paru czasem godzinach obrad. Pod koniec dyskusji jurorzy są już tak zmęczeni, że zawierają coś w rodzaju milczącego paktu o nieprzedłużaniu sporu. I gdyby wtedy, któryś z nich rzucił nawet z czystej złośliwości, że w sumie nie wie, dlaczego zdobywca trzeciego miejsca nie dostał pierwszego... to reszta jury by go zlinczowała. Bo miałby trochę racji i musieliby zaczynać od nowa. Z podobnym skutkiem. Są jurorzy tak pewni siebie i górowania gustów swoich nad cudzymi, że uznają wynik obrad za ostateczny. Ja wolę je traktować jako dzieło samo w sobie – aczkolwiek dane do wykonania też swego rodzaju fachowcom i artystom, bo osobom, które wiedzą, dlaczego coś im się podoba i potrafią to uzasadnić z pożytkiem dla uczestników i publiczności. Przynajmniej powinni to umieć. Kto wie, może nawet dałoby się na tej podstawie organizować konkurs na najciekawszy werdykt. W każdym razie w tym duchu zapraszamy do zapoznania się z wynikami konkursu „Tradycja w obiektywie 2015”. I jeśli Wam spodoba się – łapka w górę. Polubcie nas na Facebooku. A jak nie, napiszcie lepszy.
Werdykt
Prace nadesłane na tegoroczny konkurs były znacznie bardziej zróżnicowane tematycznie niż rok temu, co trzeba odnotować z satysfakcją. Jednak te, które zwracały na siebie uwagę, wyróżniał nie temat czy jego potraktowanie, lecz forma i warsztat; sytuacja fotograficzna, a więc aspekt tytułowego „obiektywu”. Wybierając prace nagrodzone, wyróżnione i wystawowe, jury kierowało się kryterium „dobrego, ciekawego zdjęcia” – w sensie kompozycji kadru, ujęcia, światłocienia itd., choć oczywiście nie był to jedyny sposób oceny. Mamy nadzieję, że będzie to stanowiło zachętę dla uczestników kolejnego konkursu, aby – nie zapominając o tradycji – rozwijać się również w tym kierunku.
I miejsce
Zdjęcie wyróżnia specyficzna cecha, którą można nazwać „pracowitą przypadkowością kadru”. Spiętrzenie przypadków jest tak duże, że aż sztuczne, co sprawia magnetyzujące wrażenie. Spotykające się ze sobą na płaszczyźnie zdjęcia (choć faktycznie odległe) głowa dziecka i krowy, linie ciała chłopca, zwierzęcia i dziewczynki, łańcuszek spojrzeń postaci obiegający kadr i inne elementy zdają się sugerować, że mamy przed sobą jakąś decydującą, charakterystyczną, pełną napięcia scenę – a jest to tylko chwila zabawy w pracę „na gospodarstwie”. Jednak atmosfera fotografii dobrze wyraża zaabsorbowanie dzieci tym zajęciem, a tym samym – wagę pracy, będącej matką wszystkich wiejskich tradycji. I miejsce za wyjątkowy efekt.
Fot. Agnieszka Gontarska: Najlepsze wakacje
II miejsce
Klasyczny, wręcz gazetowy portret „człowieka pracy”, będącego przedstawicielem żywej wciąż tradycji wypalania węgla drzewnego w mieleszach. Rozmyte tło, ilustrujące „w akcji” życie codzienne bohatera, jego niewymuszona poza, układ światłocieni całego kadru podkreślający postać i wreszcie sama twarz bohatera – ciemna na tle białego dymu, o niejednoznacznym wyrazie, odbiegająca od stereotypu „bieszczadnika”, w której najważniejsze są oczy. Wszystko to warte jest dobrze pojętego naśladownictwa. II miejsce za solidny warsztat.
Fot. Paweł Malarczyk: Karol węglarz
III miejsce
Zdjęcie w stylu pięknego, ekspresyjnego krajobrazu, można by rzec – landszaftu, który uwzniośla tę banalną w sumie scenkę. Chyba każdy zna takie doświadczenia: magiczna chwila, dzięki której czujemy, że życie jest piękne, choć nic specjalnego się nie zdarza. Tę sferę doznań też można uznać za element konstrukcyjny tradycji. To on może stać za ludową sztuką – afirmującą ptaszki, strumienie, zioła i dobrą pogodę. To zdjęcie przypomina nam, że ta afirmacja nie bierze się z naiwnej umysłowości ludu, lecz z jego zdolności odnajdywania magii w codzienności. III miejsce za podanie treści w konwencji landszaftu.
Fot. Karolina Kacperek: Wypas
I wyróżnienie
Zdjęcie nie jest wyjątkowe w sensie fotograficznym, ale przez swoją prostą, plakatową kompozycję ukazuje satyryczną wręcz sytuację – zwykłe młócenie cepami staje się widowiskiem, przez co głównymi bohaterami zdjęcia nie są młócący, lecz publiczność, dla której ta tradycyjna, ale też zwyczajna czynność staje się świąteczną atrakcją. Wyróżnienie za przenikliwość spojrzenia osiągniętą dobrą, odpowiednią kompozycją.
Fot. Diana Pisarczyk: Cepy
II wyróżnienie
W hołdzie babci lepiącej pierogi. Każdy z nas taką miał lub ma. Już nie mówiąc o samych babciach, śpieszmy się doceniać ręcznie lepione pierogi. Kuchenne, naturalne światło i jagody, odsyłające naszą wyobraźnię do lasu, dopełniają i poszerzają zawarty w obrazie przekaz.
Fot. Joanna Śliwińska: Lepienie pierogów
III wyróżnienie
Przez analogię, w hołdzie babci wyszywającej można by powiedzieć, ale to zdjęcie dodatkowo ma niebanalną kompozycję (nadbudowanie szczegółów na piramidce szpulek, wyznaczającej oś symetrii horyzontalnej perspektywy zbieżnej) i banalną tematykę. Wyszywanie to niby klasyka tematu, ale rzadko się pojawia na zdjęciach, bo trudno je sfotografować. Tu, dzięki szpulkom, to się udało.
Fot. Michał Zabokrzecki: Razem przez życie
Pozostałe zdjęcia zakwalifikowane na wystawę to prace, które zdaniem jurorów – nierzadko rozbieżnym – zasłużyły na prezentację. Bo kolory, bo rytmy, bo dynamika, bo symbolika, bo sytuacja itd. Do pogadania w kuluarach.
Marcin Skrzypek
Już po raz drugi podczas Mikołajków Folkowych została zorganizowana wystawa prac fotograficznych, które nagrodzono w konkursie „Tradycja w obiektywie”. Celem wydarzenia było pokazanie zdjęć popularyzujących folklor lub przedstawiających zjawiska współczesne, inspirowane kulturą tradycyjną. Konkurs cieszył się dużym zainteresowaniem, a zdjęcia cieszyły oko fanów folku przez cały czas trwania festiwalu. Spostrzeżeniami z przebiegu prac jurorskich, i nie tylko, podzielił się z „Pismem Folkowym” Marcin Skrzypek.