Julia Doszna jest łemkowską śpiewaczką ze wsi Łosie w Beskidzie Niskim obdarzoną ciepłym i przejmującym głosem. Uczyła się śpiewać jeszcze w dzieciństwie.Techniki wokalne i umiejętność operowania głosem opanowała się w czasie pracy w „Łemkowynie”. Jednak po kilku latach postanowiła odejść z zespołu, gdyż miała wrażenie, że w grupie nie jest w stanie przekazać pieśni tak, jakby chciała. Stara się zachować i uwypuklić wszystkie charakterystyczne dla łemkowskiej melodyki cechy - czardaszowe rytmy, przeciągania, a nawet zawodzenia. Dlatego zrezygnowała ze śpiewania z akompaniamentem. Płyta Julii Doszny „Tam na Łemkowynie” wzięła udział w odbywającym się podczas ostatnich Mikołajków Folkowych konkursie na Folkowy Fonogram Roku 2000 i zajęła na nim III miejsce. Zawiera ona bliskie tradycji dawnego śpiewania interpretacje lirycznych pieśni łemkowskich a capella.
Śpiewa pani tylko po łemkowsku?
Śpiewam wszystko to, co jest piękne, co mi się podoba. Są to piosenki i polskie, i łemkowskie, ale też cygańskie, rumuńskie czy chorwackie. Śpiewanie jest dla mnie czymś naturalnym, poprzez śpiew wyrażam samą siebie, tak jak poprzez modlitwę. W moim przekonaniu to najlepszy sposób, aby dotrzeć do drugiego człowieka, nawiązać z nim duchowy kontakt. Pieśni, które śpiewam są dosyć spokojne. Czasami obawiam się nawet, abym pieśni ludowych, które przeze mnie przechodzą, nie obciążyła za bardzo swoimi przeżyciami, żebym za bardzo nie zmieniła ich natury swoją naturą - spokojną i wyciszoną.
Jak wspomina pani występy dla publiczności za wielką wodą?
Jeszcze za czasów, gdy należałam do "Łemkowyny", wyjeżdżałam razem z nią na koncerty do Ameryki Północnej. Później już zupełnie prywatnie byłam w Kanadzie, gdzie miałam okazję śpiewać w kameralnych gronach. Spotkanie z ludźmi tam mieszkającymi było dla mnie ciekawym doświadczeniem. Wydaje mi się, że są oni za bardzo zmanierowani, za mało spontaniczni. Widziałam wyraźnie ich zaskoczenie, gdy zaczynałam śpiewać, zaskoczenie zwłaszcza żywiołowością i emocjonalnością, którą można w śpiewie zawrzeć. Jednak polubili to, cieszyłam się widząc, że mój śpiew sprawia im radość. Ludzie wyraźnie zaczęli do mnie lgnąć, to było bardzo miłe.
Będąc w Kanadzie przez pewien czas śpiewałam w tamtejszym chórze cerkiewnym. Tam poznałam Lecha Konopnickiego (autora kultowych, odbijanych na ksero tzw. "śpiewników Konopy" - Ag.K.). Szybko zaprzyjaźniliśmy się, znaleźliśmy wspólny język - język śpiewu. Konopnicki na stałe mieszka w Toronto, jest Polakiem, ale świetnie mówi po ukraińsku i łemkowsku. Przez dłuższy czas należał do zespołu "Żurawie" Jarosława Polańskiego, skąd wyniósł bardzo dobrą szkołę muzyczną, poznał mnóstwo pieśni z całych Karpat. Pewnego razu, chcąc "sprawdzić się" podawaliśmy sobie nawzajem jakąś melodię, oczekując na jej rozwinięcie. Jeśli okazywało się, że druga strona danej melodii nie znała - płaciła ćwierć dolara. Skończyło się remisem.
Dawna i obecna wieś łemkowska - bardzo się różnią?
Dzisiaj we wsi Łosie, w której mieszkam, około jedna piąta wszystkich mieszkańców jest Łemkami, reszta to Polacy. Nie ma między nami konfliktów, niestety nie ma też otwartości. Dawniej młodzież zbierała się razem i śpiewała tak, że aż głośno było w całej wsi. A teraz jest cicho. Szkoda, że zanika tradycja wspólnego bycia poprzez muzykę i śpiew, bo razem z nią odchodzi wiele dobrego.
Bardzo piękna płyta monograficzna pieśni łemkowskich w wykonaniu artystki obdarzonej „źródlanym” głosem. Płyta o charakterze tradycyjnym, może być źródłem wiedzy o muzyce łemkowskiej.Maria Baliszewska Julia Doszna miała trudne zadanie. Własnym głosem pokonała tyle instrumentów. Z jej pięknego głosu płynie prawda. Nie tylko o niej samej. Prawda o sąsiadach, o ojcach, całej tradycji ludu łemkowskiego.Korneliusz Pacuda |
Julia Doszna jest łemkowską śpiewaczką ze wsi Łosie w Beskidzie Niskim obdarzoną ciepłym i przejmującym głosem. Uczyła się śpiewać jeszcze w dzieciństwie.Techniki wokalne i umiejętność operowania głosem opanowała się w czasie pracy w „Łemkowynie”. Jednak po kilku latach postanowiła odejść z zespołu, gdyż miała wrażenie, że w grupie nie jest w stanie przekazać pieśni tak, jakby chciała. Stara się zachować i uwypuklić wszystkie charakterystyczne dla łemkowskiej melodyki cechy - czardaszowe rytmy, przeciągania, a nawet zawodzenia.