...taka jedna dolinka...

Orkiestra św.Mikołaja

Niektórzy twierdzą, że istniejąca od 1988 roku Orkiestra św. Mikołaja nadała oblicze folkowi lat dziewięćdziesiątych. W nowe tysiąclecie zespół wszedł wydając piąty już album zatytułowany „Z dawna dawnego”, który zdobył uznanie słuchaczy i krytyków. Zawiera 17 utworów inspirowanych polską muzyką ludową, wśród których znalazły się pieśni przede wszystkim z Lubelszczyzny i Kurpi, a także Śląska i Beskidów. Tuż po zakończeniu nagrań z muzykami tworzącymi Orkiestrę: Sylwią Berezą, Urszulą Kalitą, Anną Kiełbusiewicz, Agnieszką Kołczewską, Bogdanem Brachą, Grzegorzem Lesiakeim i Marcinem Skrzypkiem spotkała się Małgorzata Jędruch z Radiowego Centrum Kultury Ludowej.


Z czym kojarzy ci się słowo "orkiestra"?


Bogdan: Z Orkiestrą św. Mikołaja, oczywiście, dla mnie nie ma innych orkiestr, z tą jestem związany już tyle lat, właściwie całe moje życie to jest Orkiestra św. Mikołaja.

Czym więc jest Orkiestra św. Mikołaja?


Bogdan: Staramy się, żeby Orkiestra była przede wszystkim grupą, która gra muzykę folkową... Natomiast czym jest w istocie, mi, człowiekowi, który to jakoś stara się ogarnąć i animować, trudno określić. Były różne etapy działalności i różne starania, ale najistotniejsze okazało się granie i przekazywanie muzyki - odkrywanie dla innych tego, co wcześniej odkryliśmy dla siebie, w czym się zakochaliśmy i co nas zainspirowało, co stało się naszym życiem.
Marcin: Orkiestra ma oczywiście sformalizowane ramy - działamy przecież w Akademickim Centrum Kultury Uniwersytetu Marii Curie - Skłodowskiej w Lublinie, ale najchętniej przyrównałbym ją do dolinki zagłębienia, w której zbierają się ludzie, żeby przeżyć przygodę z folklorem. Każdy robi to na własne konto, na swój sposób korzystając z tego wszystkiego, co ma Orkiestra - z nagrań, instrumentów, wypraw, z pewnego potencjału intelektualnego i wrażliwości ludzi znajdujących się w danej chwili w Orkiestrze - bo trzeba pamiętać, że tylko trzon grupy jest tu stały, inne osoby zatrzymują się czasem na chwilę, czasem na kilka lat. Jest to struktura żywa i otwarta.
Urszula: Z pewnością jest to także struktura formalna, ale najważniejsi są ludzie gromadzący się wokół Orkiestry mający, wspólne zainteresowania i to niekoniecznie muzyczne. Mogą to być wędrówki, fotografika, dziennikarstwo, potrzeba zrobienia samemu ozdób na choinkę, pisanek, a nawet kiełbasy. Ludzie, których łączy pewien styl bycia.
Agnieszka: Na pewno jest bardzo ciekawym zjawiskiem Jest miejscem, w którym mogę doskonalić swoje umiejętności. Dzięki Orkiestrze dowiedziałam się dużo o folku, o różnych ciekawych instrumentach, o których istnieniu wcześniej nie miałam pojęcia.
Ania: Jest zespołem, z którym spędzam większość czasu - w tej chwili bardzo dużą częścią mojego życia. Jest dla mnie i radością, i dynamiką.
Sylwia: Przede wszystkim zespołem muzycznym. Najbardziej w Orkiestrze cenię muzykę, którą razem tworzymy.

A Święty Mikołaj?


Urszula: Święty Mikołaj, to postać związana z górami, z Bieszczadami, z Beskidem Niskim, które są ważne dla wielu osób związanych z Orkiestrą. Podczas wędrówek cały czas towarzyszył nam św. Mikołaj, na ikonach, w przydrożnych kapliczkach, cmentarzach. Jest on patronem tych terenów, które stały się dla nas inspiracją muzyczną.
Bogdan: To taki święty, o którym z zasadzie wiemy mało, który kojarzy się nam z mistyką, z górami. To jest święty, który nie wymaga od nas zbyt wiele, a czujemy jego obecność.
Ania: Orkiestra dostaje od św. Mikołaja prezenty w postaci piosenek. Może je grać, może cieszyć się tym, że św. Mikołaj nad nią zawsze czuwa.

W jaki sposób góry stały się motywem przewodnim w życiu niektórych z Was?


Sylwia: Jeszcze zanim zaczęłam grać w Orkiestrze urządzałam sobie wyprawy w Bieszczady. Te góry mogą zauroczyć wszystkim: dróżkami, drzewami, zwierzętami i roślinami.
Urszula: Góry są miejscem, do którego zawsze wracam. Mimo że jestem z Lublina, gdzie Orkiestra ma swoją siedzibę. W górach, w Łupkowie poznałam Orkiestrę. Razem wysiedliśmy z pociągu i tak już zostało. Bieszczady, a zwłaszcza Beskid Niski kryją w sobie jakąś tajemnicę. Tam można szukać, odkrywać dla siebie tak wiele rzeczy, próbować znaleźć to, co już zapomniane i próbować stwarzać na nowo niegdyś tętniące tam życie. Z pewnością nie jest ono zgodne z historyczną rzeczywistością, ale jest to bardzo ważna inspiracja.

Jak określilibyście cel działania zespołu?


Bogdan: Celem działania Orkiestry jest próba podniesienia do rangi sztuki ludowych manier wykonawczych i motywów melodycznych. Ale klimat w jakim tworzy Orkiestra to atmosfera nieskrępowanej twórczości. Muzycy w pewnym sensie traktują utwory jako swoje dzieła, przejmują tematy ludowe dla siebie i poprzez nie się wypowiadają. Zawsze wyraźnie podkreślamy związek z folklorem, ale nie zapominamy o swobodnych interpretacjach, dzięki którym nasze wykonania stają się indywidualne.

Jak powstają wasze utwory?


Marcin: Różnie to bywa. Czasami utwór istnieje w "drugim", towarzyskim obiegu kilka lat zanim ujrzy światło dzienne. Staramy się wtedy odkryć ducha piosenki, wydobyć jej charakter i dostosować do naszych możliwości. Najczęściej ktoś przynosi pomysł na piosenkę, słowa które chce skojarzyć z melodią i zazwyczaj ma jakieś wyobrażenie o utworze. Najczęściej jest to jednak tylko propozycja obrastająca ideami innych członków zespołu. Z pewnością nie udałoby się przynieść gotowej partytury i zrealizować ją w stu procentach. W momencie, kiedy piosenka jest jako tako opracowana, zaczynamy ją grać na koncertach i tam otrzymuje ostateczną formę.

Czy Orkiestra jako zespół muzyczny jest tworem demokratycznym?


Marcin: Na pewno nie mamy ustroju demokratycznego, bo w sztuce demokracja jest niemożliwa. Dużo wysiłku wkładamy w osiąganie wspólnego mianownika emocjonalno - estetycznego. Na początku pracy nad utworem jest "młyn", zawiązują się koalicje estetyczne na korzyść jednej czy drugiej koncepcji, decydujący głos ma Bogdan, który często daje się jednak przekonać, mimo że powiedział już swoje ostateczne zdanie. Nie ukrywam, że sprawdzanie wszystkich pomysłów zabiera nam dużo czasu i niekiedy odnosimy wrażenie, że nic na próbie nie osiągnęliśmy. Myślę jednak, że ten sposób pracy daje szansę znalezienia nowych, zaskakujących rozwiązań.
Bogdan: Ja też odbieram próby przede wszystkim jako rodzaj dyskusji, przy czym ta dyskusja w miarę upływu czasu, dojrzewania i wzajemnego docierania się coraz mniej przypomina kłótnię, a coraz bardziej rzeczową wymianę zdań. Muzycy uczą się szanować zadanie innych i tak postępować ze swoim pomysłem ,żeby zyskał on akceptację. Najwięcej czasu zajmuje nam opracowywanie nowych utworów. Dużą rolę odgrywa też "ogranie" ustalonej już formy. Zauważyłem, że gdy utwór istnieje już w repertuarze koncertowym, to jego warstwa wykonawcza krzepnie i troszeczkę zmienia się w porównaniu z pierwotnymi założeniami.

Aniu, od niedawna jesteś na stałe w zespole, czy masz wpływ na repertuar?


Ania: Na razie niewielki, bo gdy zaczęłam śpiewać z Orkiestrą, większa część materiału była już zaaranżowana. Teraz w repertuarze zespołu znajduje się piosenka przyniesiona przeze mnie - jest to "Przepióreczka", którą zaśpiewałam na jednej z prób. Nowa aranżacja tej piosenki należała do Orkiestry, która znalazła dla niej bardzo skomplikowane rytmy.

Czy jesteście kompozytorami czy raczej odtwórcami, w dobrym tego słowa znaczeniu, a może improwizatorami?


Bogdan: Nie zastanawiałem się nigdy nad tym. Na pewno nie kompozytorami, uważam, że muzyk nazywający swoją twórczość muzyką folkową - rubrykę zatytułowaną kompozytor ma już wypełnioną. Do tej pory czułem się głównie animatorem różnych działań, nawet nie aranżerem, czy muzykiem. W naszej działalności coraz większą jednak rolę zaczęła odgrywać muzyka, powoli przyzwyczajam się do określenia "muzyk" w stosunku do siebie. Nie jestem też do końca aranżerem. Opracowania zespołu są wypadkową pomysłów wszystkich ludzi. Staram się tylko je porządkować i wprowadzać dyscyplinę w muzyczną dyskusję.
Agnieszka: Myślę, że pół na pół. Bardzo lubię improwizację, a czasami, gdy ktoś mi powie jak trzeba zagrać dany utwór to się podporządkuję.
Sylwia: Raczej jestem improwizatorem. Nie lubię grać z nut. Ciekawiej jest grać ze słuchu.

Co jest dla was, jako muzyków najważniejsze - inspiracja, którą otrzymujecie od publiczności na koncertach, czy nagrywanie, kiedy liczy się wyłącznie wewnętrzna inspiracja?


Sylwia: Myślę, że najciekawsze są dla mnie koncerty, chociaż dużym doświadczeniem było nagrywanie płyty, nauczyłam się wtedy wielu ciekawych rzeczy. Zupełnie inaczej słyszy się instrument, można wydobyć inne brzmienia, dzięki znakomitym mikrofonom słychać każdy niuans. Największą satysfakcję sprawiają mi jednak koncerty, kiedy widzę reakcję rozbawionej publiczności.
Marcin: Kontakt z publicznością jest mi generalnie potrzebny, ale nie odgrywa decydującej roli. W czasie koncertu najważniejsze są dobrze ustawione odsłuchy i to potwierdza moje introwertyczny stosunek do muzyki. Może z powodu nienajlepszego wzroku nie jestem nastawiony na odczytywanie reakcji słuchaczy. Wolę być sam przekonany, że coś jest dobrze, niż znajdować potwierdzenie u innych.
Grzegorz: Ja też lubię grać koncerty. Mają one inną atmosferę, inną energię niż praca w studiu. Te dwie rzeczy uzupełniają się. Nagrania były dla mnie ogromnym przeżyciem, tym bardziej, że pierwszy raz byłem w studiu. Szczególnie dużo dała mi praca z Tadeuszem Mieczkowskim. I chociaż czasami byłem bliski załamania, warto grać!

Jakie jest wasze najważniejsze doświadczenie artystyczne w okresie grania w Orkiestrze św. Mikołaja?


Ania: Najciekawsze i zarazem najtrudniejsze było przyzwyczajenie się do wielkiej ilości instrumentów, które "chcą" tak głośno grać. Do tej pory występowałam tylko z gitarą i ten hałas był dla mnie szokiem. Starałam się je przekrzyczeć, śpiewałam coraz głośniej a one coraz głośniej grały. Teraz osiągnęliśmy już kompromis.
Agnieszka: Na pewno ciekawe było powstawanie naszej nowej płyty, bo każdy stał się przez to bardziej doświadczony i dojrzały. Na tym krążku kompozycje są bardziej złożone, bardziej przestrzenne. Zauważyłam też, że nagrywanie tej płyty było dla nas wielką przyjemnością, dobrze się przy tym bawiliśmy.

Czy najnowsza płyta ma silny związek z folklorem, a może dąży w kierunku produkcji autorskich?


Urszula: Tendencja dodawania od siebie coraz większej ilości pomysłów jest bardziej obecna, ale w moim odczuciu ta płyta jest mocno osadzona w kulturze ludowej, pomimo tego, że dużo jest tu naszych aranżacji. Odtwarzanie, przywracanie życiu zapomnianych melodii jest w Orkiestrze równie ważne jak możliwość improwizacji. Dzięki poznawanie melodii i manier wykonawczych można naprawdę dużo odkryć, przyswoić sobie całkiem sporą wiedzę, którą wykorzystujemy w nowych aranżacjach, we własnym stylu grania.

Najciekawszy utwór, który znajduje się na płycie.


Ania: Wszystkie są ciekawe, a teraz świeżo po nagraniach, to wszystkie przychodzą do głowy. Najbliższa mi piosenka to nastrojowa ballada "Trzy Rusy", która najbardziej odpowiada moim zainteresowaniom.
Agnieszka: Myślę, że "Ptaszek". Na początku jest liryczny, a potem przechodzi w bardzo szybki numer, dobry do tańca. Powstał na próbie w momencie totalnego luzu, zagraliśmy go bardzo spontanicznie i okazało się, że ta wersja wymaga niewielkich poprawek.
Sylwia: Dla mnie najpiękniejszy jest utwór "Bydło". To wręcz psychodeliczna piosenka!
Grzegorz: Podoba mi się dużo piosnek, a najbardziej właśnie "Bydło" - długi transowy utwór, w ciekawym rytmie, połamany walczyk. Najbardziej emocjonalnie jestem związany ze "Pieśniami śratalnymi", balladą "Trzy Rusy" i "Z Wieniawskiego".
Urszula: Też stawiam na "Pieśni śratalne". Pozwalają na dużą swobodę aranżacji, a jednocześnie zachowują pierwotną surowość.
Bogdan: Jest wiele utworów, z którymi jestem związany i cieszę się, że zostały zarejestrowane, bo jest kawałek mojego życia... Może "Pieśni śratalne" pochodzące z Sobieskiej Woli, wsi sąsiadującej z moją rodzinną. O moich Pilaszkowicach niestety Kolberg nic nie napisał, za to z Sobieskiej Woli pozostawiał takie właśnie pieśni obrzędowe. Cieszę się też, że kilka piosenek na tej płycie zaśpiewała Ania Kiełbusiewicz - postać, która może coś ważnego wnieść do zespołu.
Marcin: Najbardziej jestem zadowolony z dwóch utworów, które nie były nigdy zagrane wcześniej w całości przed nagraniami. Ich ramy powstały na próbach, natomiast w studiu dopiero obrosły w konkretne dźwięki - "Śratalne" i seria przyśpiewek "Bydło" weszliśmy tam w dość archaiczne, tradycyjne brzmienie, w pewien trans, kołysanie.

Czy Orkiestra to zespół profesjonalny czy amatorski?


Urszula: Trudno powiedzieć. Nauczyłam się grać właśnie w Orkiestrze, ale myślę że czasy stricte amatorskiego muzykowania mamy już za sobą.
Bogdan: Myślę, że ci , którzy lubią formy pośrednie będą usatysfakcjonowani. Orkiestra w swojej historii dużo miała z muzykowania amatorskiego i na szczęście dalej ma. W zależności od okoliczności jest to jej zaleta albo wada. Być może nigdy nie powstałaby taka muzyka, takie spojrzenie na świat, gdyby nie fakt, że wzięli się za nią ludzie, którzy w momencie startu nie mieli o niej zielonego pojęcia. W tworzeniu muzyki kieruję się zasadą, że nigdy nie tak dobrze, żeby nie mogło być lepiej.

Dziękuję za rozmowę.



Orkiestra św. Mikołaja. (...) Nadała ton folkowi lat 90. Można rzec, że mamy do czynienia z okresem Osjana, Kwartetu Jorgi i Mikołajów. Wielu naśladowców. Część z nich przyznaje się do fascynacji grupą (Pole Chońka czy Chudoba), część nie.
Wojciech Ossowski, Czas Kultury 1/1999



["Z dawna dawnego" (Nicolaus 2000) - red.] to już piąty album w dyskografii. Rewelacyjnie nagrana muzyka zaskakuje subtelnością brzmienia i melancholijnymi kompozycjami. Bogate instrumentarium, "białogłosowy śpiew", wachlarz melodii i wielowątkowość motywów z dawnych kultur Europy nadają swoiste kontinuum polskiej muzyce tradycyjnej. I magia - jedyna, niepowtarzalna, która urzeka już od pierwszych dźwięków, czyni z artystów ludycznych alchemików, muzyką przywołujących sielski czas.
Maciej Szajkowski Machina, luty 2001 r



Orkiestra św. Mikołaja to takie spojrzenie z Krzemieńca, które dodając coś "od siebie" do starych melodii tych okolic, niczego nie traci z ich pierwotnej, naturalnej siły wyrazu.
Jacek Podsiadło



[...] znamy walory Mikołajów i możemy co najwyżej się zastanawiać, dlaczego fala gorączki folkowej minionego roku nie zagarnęła do końca zespołu z ACK UMCS Chatka Żaka i dlaczego jego najnowsza płyta nie dostała żadnej nominacji do nagrody Fryderyka
(tam), Kurier Lubelski, 23 lutego 2001 r.


Skrót artykułu: 

Niektórzy twierdzą, że istniejąca od 1988 roku Orkiestra św. Mikołaja nadała oblicze folkowi lat dziewięćdziesiątych. W nowe tysiąclecie zespół wszedł wydając piąty już album zatytułowany „Z dawna dawnego”, który zdobył uznanie słuchaczy i krytyków. Zawiera 17 utworów inspirowanych polską muzyką ludową, wśród których znalazły się pieśni przede wszystkim z Lubelszczyzny i Kurpi, a także Śląska i Beskidów. Tuż po zakończeniu nagrań z muzykami tworzącymi Orkiestrę: Sylwią Berezą, Urszulą Kalitą, Anną Kiełbusiewicz, Agnieszką Kołczewską, Bogdanem Brachą, Grzegorzem Lesiakeim i Marcinem Skrzypkiem spotkała się Małgorzata Jędruch z Radiowego Centrum Kultury Ludowej.

Dział: 

Dodaj komentarz!