Symbole Lubelszczyzny

Jakie są symbole regionu lubelskiego?

Jako przewodnik, regularnie oprowadzający wycieczki po Lublinie i regionie, często staję przed pytaniem, zadawanym mi przez turystów: „Co tu jest najważniejsze?”. Oczywiście, w tym przypadku nie chodzi jedynie o atrakcje do zwiedzenia. Przeważnie odpowiadam, że najważniejsza jest wielokulturowość, która nadała naszemu regionowi specyficzne oblicze. To dzięki niej mamy i drewniane cerkiewki Roztocza, i lubelskie cebularze, sztukmistrza z Lublina i doroczny festiwal Karnawał Sztukmistrzów. Nasza regionalna różnorodność to jednak coś znacznie więcej. To również lokalny styl w architekturze, renesans lubelski, będący połączeniem wpływów włoskich, polskich i niderlandzkich. To pamiątka po czasach największej potęgi i bogactwa w historii naszego kraju, kiedy Rzeczpospolita Obojga Narodów przyciągała obcokrajowców, szukających tu bezpiecznego miejsca do życia. Nie brakowało wśród nich znakomitych artystów. Spragnione zachodniej sztuki społeczeństwo miało dla nich niezliczoną liczbę zamówień. Ich realizacja wymagała zatrudniania do pomocy rodzimych twórców i czeladników. Z połączenia dwóch różnych estetyk: sztuki Niderlandów, Rzymu i Florencji oraz rzemiosła polskich miast i wsi narodził się renesans lubelski.
Do naszych czasów zachowało się kilkadziesiąt obiektów, reprezentujących ten styl. Są to głównie kościoły. Można się spierać o ich jakość artystyczną. Sam termin renesans lubelski wzbudza kontrowersje, a w przeszłości bywał nieraz wykorzystywany do celów politycznych, kiedy widziano w nim polski styl narodowy. Pomimo tego wszystkiego renesans lubelski jest tym, co kształtuje odrębność i wyrazistość naszego regionu. Śmiało może być uznany za jeden z jego symboli.

Agata Witkowska
Absolwentka historii sztuki KUL i ochrony dóbr kultury UMK, jest przewodniczką lubelską z prawie dziesięcioletnim stażem. Od czasów studiów zaangażowana w działalność kulturalną. Wielbicielka fotografii i podróży.

 

Dawno, dawno temu, kiedy mieszkałam daleko stąd, usłyszałam w radiu opowieść. Nie pamiętam ani jej fabuły, ani tego, kim był opowiadający. To, co zapamiętałam, to wrażenie intymnego spotkania, niemal spowiedzi, której byłam świadkiem; prawdy uczuć niesionej przez krystalicznie czysty dźwięk. Po kilkunastu minutach głos lektora poinformował, że właśnie wysłuchaliśmy reportażu z Lublina. Nie upłynęło wiele czasu, a lubiący przedziwne sploty okoliczności los kazał mi zamieszkać właśnie w tym mieście. W mieście zielonym, raczej nieśpiesznym. Trochę bajkowym jak „kogucik na wieży” i trochę smutnym jak pustka Podzamcza. Przede wszystkim jednak Lublin to miasto, w którym ludzie mówią do siebie i wzajemnie się słuchają. Nie najszybsze tempo życia, obecność enklaw, do których cywilizacja wkracza nieśmiało, oraz emocjonalność i otwartość mieszkańców wschodniego pogranicza – być może te cechy sprawiły, że to właśnie w Lublinie narodziła się wyjątkowa w skali kraju szkoła reportażu radiowego.
„Szkoła”, czyli pewna stylistyka opowiadania o świecie za pomocą głosu ludzkiego, muzyki i wszelkich dźwięków przynależnych audiosferze. Już w latach 60. XX wieku podwaliny pod tzw. Lubelską Szkołę Reportażu kładli dwaj radiowcy – Januszowie: Danielak i Weroniczak. Autorzy ci rangę nagrywanych w terenie ludzkich dramatów zrównali z twórczością pisarską. Uczyli cenić słowo, przyglądać się jego odcieniom znaczeniowym i emocjonalnym. Reportaż w ich wydaniu – co stanowi do dziś cechę charakterystyczną szkoły lubelskiej – nie był jedynie relacją. Miał wiele wspólnego z literaturą piękną – poprzez misternie budowaną dramaturgię wydobywał głębsze sensy z pozornie błahych zdarzeń. Ale również kojarzył się z kompozycją muzyczną – dzięki rytmowi opowieści, budowaniu dodatkowych warstw znaczeniowych tylko za pomocą świadomie użytego dźwięku i ciszy.
Dzisiaj przedstawiciele Lubelskiej Szkoły Reportażu (pracujący w Redakcji Reportażu Polskiego Radia Lublin) mają na koncie najważniejsze laury krajowe i europejskie. Ale przede wszystkim mają wierne grono słuchaczy, którzy dzięki opowieściom audialnym przeżywają wiele wzruszeń i wzmacniają swoją łączność z tym zakątkiem wszechświata. Bez słuchania nie ma bowiem zrozumienia. Bez zrozumienia – nie ma budowania więzi. To właśnie zrozumiałam w Lublinie.

Katarzyna Michalak
Łodzianka, z wykształcenia polonistka. Od 2001 roku pracuje w Redakcji Reportażu Polskiego Radia Lublin, którą kierowała w latach 2011–2018. Laureatka znaczących nagród, m.in. Prix Europa, Prix Italia, Złotego Mikrofonu. Zajmuje się popularyzowaniem sztuki świadomego słuchania. Od 2012 roku (z dwuletnią przerwą) prowadzi comiesięczne spotkania słuchaczy z reportażem „Na własne uszy” na Starym Mieście w Lublinie.

 

Na Lubelszczyźnie nie wykształciła się tradycja kulturowa odrębna od innych regionów Polski. Tożsamość kulturowa tego regionu składa się z elementów podstawowych dla tożsamości społeczeństwa polskiego, niemniej tutejsi mieszkańcy wskazują na elementy kultury, z którymi są emocjonalnie związani i przypisują im szczególne znaczenie. Elementy te ściśle wiążą się z przestrzenią, którą zamieszkują i z całym środowiskiem naturalnym. Z badań, jakie przeprowadziłam w 2006 roku wśród mieszkańców Lubelszczyzny, wynika, że za najbardziej charakterystyczną cechę regionu uważają oni piękno przyrody, piękne krajobrazy i czyste środowisko naturalne. Częścią tego krajobrazu jest również rolnictwo, jako dominująca forma aktywności gospodarczej. Jednocześnie należy podkreślić, że w rozumieniu mieszkańców, pojęcie Lubelszczyzny i regionu jest odnoszone do najbliższego miejsca zamieszkania, do swoistej ojczyzny prywatnej. Dlatego mieszkańcy Lublina i okolic za symbol regionu uważają Koziołka, który widnieje w herbie jego stolicy, Zamek Lubelski czy też Stare Miasto w Lublinie, a mieszkańcy Zamojszczyzny – Zamość, Roztocze i zamojskie Stare Miasto. Ludzie z mniejszych ośrodków wskazują na lokalne obiekty sakralne, budowle zabytkowe czy pomniki. Wydaje się jednak, że mieszkańcy regionu w jakimś stopniu odczuwają potrzebę spójnej, jednolitej identyfikacji i czasami w pewien sposób ją kreują, wskazując, że Lubelszczyzna ma swoistą gwarę, co niekoniecznie zgadza się z ustaleniami znawców tematu. Wskazują również na specyficzne cechy mieszkańców regionu, do których zaliczają: gościnność, otwartość, silne tradycje kulturowe, patriotyzm i religijność. Niestety symbolika regionu ma również swoją ciemniejszą stronę. Badani mieszkańcy Lubelszczyzny wskazywali na złą sytuację gospodarczą, biedę, zacofanie i bezrobocie większe niż gdzie indziej.

Małgorzata Dziekanowska
Socjolog, adiunkt w Zakładzie Socjologii Zmiany Społecznej UMCS. Badaczka zagadnień związanych z regionem. Autorka badań nad poczuciem tożsamości regionalnej mieszkańców Lubelszczyzny. W polu jej zainteresowań badawczych znajduje się również socjologia rozwoju oraz zagadnienia związane z przekształceniami społeczności wiejskich. Ostatnio odkryte fascynacje naukowe to antropologia przestrzeni i relacje człowiek-przestrzeń.

 

Symbole Lubelszczyzny. Rzeczywiście, nie można mówić o jednym symbolu, ale o kilku, kilkunastu albo może i kilkudziesięciu. I nie mówię o tym, by się wymigać od odpowiedzi, ale chcę zwrócić uwagę, że chyba Lubelszczyzna nie doczekała się jeszcze swojego symbolu, nie został on też wypracowany. Slogan „Lubelskie – smakuj życie”, ikona kampanii promującej nasz region, wpisuje się w trendy, jakie panowały przed laty w Polsce, ale jest zbyt ogólna i na symbol się nie nadaje. Zastanówmy się zatem nad problemem, jak szukać lubelskich emblematów? I tu znów przychodzi w sukurs pytanie Redakcji sformułowane w liczbie mnogiej. Będą to bowiem symbole wyznaczane z różnych perspektyw. Może mieszkaniec Lubelszczyzny widziałby ich zestaw inaczej niż przygodny gość czy osoba, która nigdy w naszych stronach nie była. Na takie dwie perspektywy nałożą się co najmniej dwa rejestry znaków i treści, odpowiadające dwuczęściowemu pytaniu: czy chcemy szukać symboli, za klucz przyjmując system wartości, czy interesują nas oznaki identyfikacji i wyróżniki. Słowo „wyróżniki” zostawiłam bez żadnych dookreśleń, co stylistycznie może jest usterką, ale wynika z tego, że nie sposób wymienić płaszczyzn, na których te atrybuty funkcjonują. To, co obiektywne i wspólne dla potocznego doświadczenia, przecina się z odbiorem subiektywnym, jednostkowym. I wszystkie perspektywy są równoprawne. Dla kogoś zatem symbolem Lubelszczyzny będzie może Lublin – niezaprzeczalne centrum i stolica regionu, stanowiąca odniesienie dla wielu działań mieszkańców województwa (tak napisałam, choć wiem, że Lubelszczyzna to nie to samo, co województwo lubelskie). Ta teza pociąga za sobą bardzo ważne implikacje – czyżby symbolami Lubelszczyzny miały stać się symbole Lublina? Wielokulturowość, unia lubelska, miasteczko akademickie z uczelniami lubelskimi (notabene lubelskie to zarówno związane z Lublinem, jak i z Lubelszczyzną), cebularz, Wieniawski? Chyba to nie ta droga. Poszukajmy. Poszukajmy czegoś pozytywnego, co pokaże siłę ducha mieszkańców tej niebogatej, ale przepięknie różnorodnej – kulturowo, społecznie, religijnie, krajobrazowo – ziemi.

Katarzyna Smyk
Doktor habilitowany, prof. nadzwyczajny UMCS, pracownik Instytutu Nauk o Kulturze na Wydziale Humanistycznym Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej; badaczka kultury tradycyjnej i współczesnej, obrzędów i zwyczajów, systemu wartości w relacji do języka. Nagrodzona m.in. przez Marszałka Województwa Lubelskiego Nagrodą Kulturalną Województwa Lubelskiego za pielęgnowanie tradycji regionu (2014).

 

Pytani o symbole Lubelszczyzny zapewne najczęściej wskazują Lublin i kojarzone z nim zabytki, miejsca czy artefakty. Tymczasem zarówno sam Lublin, jak i Lubelszczyznę charakteryzuje mozaikowa wielokulturowość, którą warto eksponować, a przede wszystkim poznawać. Poznawać, gdyż ta wielobarwność w czasie II wojny światowej i po niej była systematycznie wygaszana. Lubelszczyzna, lubelskie małe miasteczka i wioski wokół nich – niegdyś zamieszkiwane przez ludność polską, żydowską, niemiecką, tatarską, ormiańską, a na terenach pogranicznych także ukraińską, białoruską – dziś są w zasadzie monoetniczne i monowyznaniowe. Wielokulturowa przeszłość takich miejsc jest obecnie przez niektóre środowiska odsłaniana i pielęgnowana właśnie jako wartość kulturowa, która kształtowała regionalną mentalność i tożsamość. Bardzo dobrze, że na lubelskich kresach możemy poznać historię nadbużańskiego monasteru św. Onufrego w Jabłecznej, najważniejszego po Świętej Górze Grabarce miejsca polskiego prawosławia, wejść do cerkwi św. Nikity Męczennika w Kostomłotach – jedynej na świecie parafii neounickiej. Martwi, że giną ślady obecności tatarskiego osadnictwa na Lubelszczyźnie. Wieś Studzianki – jedno z najważniejszych miejsc, gdzie żyli Tatarzy, swój osobliwy charakter utraciła już po I wojnie światowej. Ale cieszy, że pamięć o nich jest tam nadal pielęgnowana. Cieszy również, że z szacunkiem dokumentowana jest przeszłość żydowskiej Lubelszczyzny. Czy można ją zrozumieć, nie wiedząc, dlaczego Lublin stał się „polskim Jeruzalem” i „żydowskim Oksfordem”, nie wiedząc nic o Widzącym z Lublina, bezrefleksyjnie uznając za swoje takie specjały kuchni żydowskiej jak cebularze i chałki? Trudno jednak oprzeć się refleksji, że ta sfera kulturowych tradycji Lubelszczyzny jest jak ślad po mezuzie na futrynie drzwi starego domu.

Joanna Szadura
Doktor habilitowany nauk humanistycznych w zakresie językoznawstwa, pracownik Instytutu Filologii Polskiej UMCS w Lublinie. Autorka publikacji z zakresu etnolingwistyki, współczesnej polszczyzny i historii mówionej.

Skrót artykułu: 

Jako przewodnik, regularnie oprowadzający wycieczki po Lublinie i regionie, często staję przed pytaniem, zadawanym mi przez turystów: „Co tu jest najważniejsze?”. Oczywiście, w tym przypadku nie chodzi jedynie o atrakcje do zwiedzenia. Przeważnie odpowiadam, że najważniejsza jest wielokulturowość, która nadała naszemu regionowi specyficzne oblicze. To dzięki niej mamy i drewniane cerkiewki Roztocza, i lubelskie cebularze, sztukmistrza z Lublina i doroczny festiwal Karnawał Sztukmistrzów. Nasza regionalna różnorodność to jednak coś znacznie więcej.

(Agata Witkowska)

Dział: 

Dodaj komentarz!