"Z kim nagrać płytę?"- po głowie krążyło jej pytanie. Nawiązało z nią kontakt kilku producentów, którzy dowiedzieli się, że zebrała pieniądze na nagranie płyty na portalu sellaband.com, ale żaden z nich nie potrafił oddać jej muzyki tak, jak ona sobie to wyobrażała. Była na spacerze, miała przy sobie discmana, kiedy pomyślała: "Posłucham tej albo tamtej płyty". Miała wziąć już tą pierwszą, ale sięgnęła po drugą. Szła przez las, słuchając Orkiestry Św. Mikołaja. "O to właśnie mi chodzi - połączyć moją muzykę z brzmieniem Orkiestry" - podjęła decyzję.
Od cymbałków i fletu po gitarę
Agnieszka Holm, czyli Catself od dziesięciu lat mieszka w Finlandii, ale pochodzi z Lublina, do którego często powraca, najczęściej swoim starym volvo. Jest muzykiem. I z tego próbuje żyć. Nie zawsze tak było.
Kiedy była dzieckiem, śniła o grze na pianinie i gitarze. Potem grała na cymbałkach i flecie. Miała 13 lat kiedy zarobiła pieniądze na pierwszy poważny instrument. Ojciec Catself, na co dzień fizyk na UMCS, pisze książki science fiction i opowiadania wędkarskie. Po napisaniu jednego z nich poprosił córkę, ortograficznego geniusza, o sprawdzenie tekstu, by potem zaproponować nagrodę za pomoc: gitara, walkmen albo pieniądze.
Wybrała gitarę. Po latach Catself wspomina z uśmiechem: - Gitara, którą dostałam była drugą najtańszą w sklepie. Dlatego nie ta najtańsza, bo tamta miała nylonowe struny, a ta już metalowe. Miała struny oddalone od szyjki jakieś 2 centymetry, więc granie na niej było męką. Ale wówczas nie wiedziałam jeszcze, że to taka kiepska gitara - dodaje.
Agnieszka grała to co usłyszała w radiu. Pamięta, że lubiła grać Scorpionsów. Poza tym poezję śpiewaną. Z czasem zaczęła komponować własne piosenki. Ale zawsze grała dla siebie, po cichu. Nie chciała, aby ktoś ją słyszał. Już wtedy marzyła o tym, że kupi dobry instrument, sprzęt do nagrywania i nagra płytę dla siebie. O karierze nie myślała.
Studia mnie ukształtowały
Marzyła także o wyjeździe. Ale wiedziała, że najpierw musi skończyć studia. Kiedy trafiła na anglistykę na UMCS w Lublinie, skorzystała z programu Erasmus dającego szansę wyjazdu na zagraniczną uczelnię. Tak trafiła do Finlandii.
Same studia na UMCS wspomina bardzo miło: - Na pewno bardzo dużo mi dały.
Ukształtowały mnie i miały ogromny wpływ na tworzone przeze mnie piosenki. Mile wspominam zarówno wymagających wykładowców, jak i kolorowe zajęcia. Otworzyły mi głowę. Myślę, że studia pomogły mi kojarzyć ze sobą słowa piosenek - dodaje.
Po roku studiowania zagranicą dostała stypendium na kolejny rok nauki. Wówczas studiowała jednocześnie w Polsce i w Finlandii, gdzie rozpoczęła drugi kierunek - folklorystykę. Jednak będąc studentką z Polski, nie miała stypendium przyznawanego przez tamtejszy rząd. Podjęła pracę. I tak m.in. uczyła języka angielskiego. - Byłam też asystentką niedowidzącej studentki - dodaje. - Dzięki temu nauczyłam się języka fińskiego.
Było ciężko, bo w Finlandii jest problem ze znalezieniem pracy. Kilka lat temu Gazeta Wyborcza przeprowadziła taką akcję. Wysłano siedmiu dziennikarzy do różnych krajów Europy. Każdy z nich miał znaleźć pracę. I do Finlandii przyleciała Ola Pezda, energiczna dziennikarka. I jak się okazało - jej jako jedynej z siódemki nie udało się znaleźć pracy. - To trudny kraj, ale jest dużo pozytywnych rzeczy np. ludzie - konkretni i szczerzy. Przez lata szukania pracy zrobiłam też kurs przewodnika przyrody.
Miała dużo zajęć praktycznych na dworze przy przygotowywaniu wycieczek. - Zorientowałam się, że chociaż to lubię, to nie jest praca dla mnie. Podobnie mimo że lubię uczyć, to nie chciałam robić kariery w tym kierunku - wyjaśnia.
Psie zaprzęgi, zesztywniałe ręce i koncerty w pubie
Przez cały czas grywała, na przykład w pubach. Przez rok nawet śpiewała w fińskimfolkowym zespole. Ale tak na poważnie do młodzieńczych fascynacji muzyką, wróciła trzy lata temu. Kończyła wtedy kurs na przewodnika wycieczek i miała ciężkie zastępstwo w szkole zawodowej. Pamięta, że decyzję o tym, że na poważnie zajmie się muzyką, podjęła podczas praktyk na przewodnika przyrodniczego na Spitsbergen. Pracowała przy wycieczkach z psami: dziesięć godzin pracy dziennie, w grubych rękawicach, które od czasu do czasu ściągała, żeby na przykład założyć uprząż lub nakarmić psa. Zapamiętała na przykład to, że miała zesztywniałe ręce. Ale i to, że po ciężkim dniu pracy wracała, brała gitarę i furgonetką mknęła do pubu, by przez kolejne cztery godzinny grać dla bywalców lokalu. Któregoś dnia pracująca z nią Francuzka, która zdenerwowała się, kiedy ta nie odróżniała podobnych do siebie psów, myliła ich imiona, zapytała: "Dlaczego ty nie grasz na gitarze? Powinnaś być muzykiem, a nie przewodnikiem psów." To był moment zwrotny w karierze Catself.
Niedługo potem założyła konto na MySpace i Sellaband.com - Sellaband to strona internetowa, gdzie muzycy mogą zbierać pieniądze na wydanie płyty - tłumaczy Catself. - Kiedy ja zakładałam konto, sprawa była prosta: zakładam profil, umieszczam kilka piosenek i ludzie, którym się podobają moje utwory, mogą mnie wspierać, wpłacając na mnie co najmniej 10$. W przyszłości mieli dostać za to płytę. Mogli wpłacać też wielokrotność tej sumy. Na początku nie było łatwo. Ale w ciągu miesiąca byłam najszybciej zarabiającym nowym muzykiem na stronie - podkreśla Catself. - Niestety, z czasem zaczęły zmieniać się warunki. Najpierw zmieniła się strona, a potem Sellaband zbankrutował i przejął ją ktoś inny. Miałam pecha, bo to spowolniło zbieranie pieniędzy. Ale nie poddałam się. I w lutym dozbierałam wymaganą sumę 40 000 euro - cieszy się.
Połączyć moją muzykę z brzmieniem Orkiestry
"Z kim nagrać płytę?" - po głowie krążyło jej pytanie. Nawiązało z nią kontakt kilkuproducentów, którzy dowiedzieli się, że zebrała pieniądze na nagranie płyty na portaluSellaband.com. Ale żaden z nich nie potrafił oddać jej muzyki tak, jak ona sobie towyobrażała. Była na spacerze, miała przy sobie discmana, kiedy pomyślała: "Posłuchamtej albo tamtej płyty". Miała wziąć już tą pierwszą, ale sięgnęła po drugą. Szła przez lassłuchając Orkiestry Św. Mikołaja. "O to właśnie mi chodzi - połączyć mojąmuzykę z brzmieniem Orkiestry"- podjęła decyzję.
Niedługo potem przyjechała do rodzinnego Lublina. Skontaktowała się z Orkiestrą.Posłuchali jej muzyki, obejrzeli video. Zespołowo podjęli decyzję: nagramy wspólnie płytę.Spotkali się też w czerwcu w Helsinkach, kiedy Orkiestra pojechała tam z koncertem. WFinlandii mieli pierwsze wspólne próby. - Byłam pod wrażeniem, jak nasza muzyka współgra z moim wyobrażeniem - podkreśla artystka.
O Orkiestrze pisze na swojej stronie: "Orkiestra Św. Mikołaja jest czołowym polskim zespołem folkowym, ponadto mają ogromny udział w popularyzacji muzyki folkowej w Polsce. Tak się składa, że zespół pochodzi z miasta, w którym się wychowałam - z Lublina. Kiedy tam jeszcze mieszkałam, a także później, kiedy wyjechałam, wielokrotnie uczęszczałam na festiwal folkowy (Mikołajki Folkowe - przyp. red.), który organizują tam w pierwszej połowie grudnia. Orkiestra Św. Mikołaja jest jednym z moich ulubionych zespołów, ale zaprosiłam ich do współpracy nad moją płytą dlatego, że ich styl i moje piosenki tworzą niesamowite, niepowtarzalne zestawienie."
We wrześniu 2011 regularnie ćwiczyli w Lublinie w "Chatce Żaka", by pod koniec miesiąca wyjechać do Niepołomic i w Preisner Studio nagrywać płytę. Muzycy spędzili tam sześć pracowitych dni. Pod czujnym okiem Tadeusza Mieczkowskiego, który pilnował, aby cała skoncentrowana magia i kosmiczna energia na pewno stała się muzyką, nagrali osiem piosenek. - Nie mam pomysłu jeszcze na tytuł i okładkę - przyznaje Catself. - Ale mam już drugą płytę napisaną, razem z tytułem i okładką - uśmiecha się, by po chwili dodać: - Mam nadzieję, że już w przyszłym roku będzie można posłuchać naszej wspólnej płyty z Orkiestrą.
"Z kim nagrać płytę?"- po głowie krążyło jej pytanie. Nawiązało z nią kontakt kilku producentów, którzy dowiedzieli się, że zebrała pieniądze na nagranie płyty na portalu sellaband.com, ale żaden z nich nie potrafił oddać jej muzyki tak, jak ona sobie to wyobrażała. Była na spacerze, miała przy sobie discmana, kiedy pomyślała: "Posłucham tej albo tamtej płyty". Miała wziąć już tą pierwszą, ale sięgnęła po drugą. Szła przez las, słuchając Orkiestry Św. Mikołaja. "O to właśnie mi chodzi - połączyć moją muzykę z brzmieniem Orkiestry" - podjęła decyzję.