Słuchać, tylko słuchać!

[folk a sprawa polska]

Rok 2024 będzie bardzo dobry dla polskiej muzyki folkowej albo – jakże ją inaczej nazwać? – etno, interpretującej tradycję. Skąd ta pewność? Nie, to nie pewność, to nawet nie przekonanie, ledwie żywa nadzieja. Uzasadniona jednak liczbą – i przede wszystkim jakością – nowych fonograficznych wydawnictw, jakie ukazały się na rynku w pierwszych tygodniach bieżącego roku.

Koniecznie trzeba tu wspomnieć na przykład „Polonez” – drugą płytę zespołu Lumpeks, laureata Grand Prix Nowej Tradycji sprzed pięciu lat. Nie mniej ekscytujący jest zespół/projekt SenJawaZabawa, czyli swoista folkowa kobieca supergrupa, którą tworzą: Katarzyna Szurman, Agata Harz, Marta Maślanka i Paula Kinaszewska. Słuchałem już tych świetnych, kołysankowych nagrań, które w postaci fizycznego krążka CD mają się ukazać bodaj w kwietniu. Znakomitą drugą płytę, moim zdaniem jeszcze lepszą niż debiutancka, wydała na przełomie roku  grupa Daj Ognia – pliki cyfrowe ukazały się pod koniec ubiegłego roku, CD na początku 2024. Dla wielbicieli bardziej dynamicznych, bezpretensjonalnych dźwięków swój, również drugi, album (jeśli dobrze liczę) wydała grupa Fifidroki. Wiele braw i ciepłych recenzji zebrały tuż po wydaniu kolejnego świetnego materiału dziewczyny z tria Sutari. One także na płycie „Kołysanki dla świata” zmierzyły się, zgodnie z tytułem, z kołysankowym repertuarem, potwierdzając, jak fascynująco różnorodne mogą być na pozór zbieżne artystyczne pomysły. Bo przecież nie tylko one i SenJawaZabawa, ale przed rokiem także Bastarda wraz z Katariną Aleksić oraz Branislavą Podrumac nagrała kołysankową płytę. I każda z nich jest godna największej uwagi. Swoją drogą, ciekawe, co decyduje o fakcie, że w krótkim czasie taki repertuar stał się inspirujący dla tylu wspaniałych artystów. A to jeszcze nie koniec tegorocznych folkowych objawień. Wybitną płytę nagrali przecież także Weronika Grozdew & Musos z utworami odwołującymi się do tradycji bułgarskiej, greckiej i oczywiście polskiej. Kolejny fantastyczny krążek opublikowało też prowadzone przez Macieja Rychłego trio Released Sounds. Tym razem artysta ten, jego syn Mateusz Rychły oraz Elisabeth Seitz powędrowali, zgodnie z tytułem, „Łużyckim traktem”, a towarzyszył im znawca tamtejszej kultury Tomasz Nawka. I mam świadomość, że w tym pospiesznym przeglądzie nie wymieniłem wszystkich tytułów.

A jeśli zauważymy, że w samej końcówce poprzedniego roku ukazały się – ledwie wspomniane przeze mnie poprzednim razem – krążki Marcina Pospieszalskiego, Michała Żaka i TRANSatlantyku, duetu Wspak, by, znów, wymienić tylko niektóre… Nie będziemy chyba tak małostkowi, by odmawiać sobie słuchania albo odmawiać uznawania za „nowe” (a tym bardziej za interesujące!) świetnych płyt tylko dlatego, że mają w notce na okładce cyferki 2023 zamiast 2024, prawda?

A przecież wiemy, że „w kolejce” są już nowe krążki. I po raz kolejny na myśl przychodzą tylko niektóre przykłady. Maria Pomianowska ledwie opublikowała płytę z zespołem wokalnym Simultaneo (w projekcie, w którym chodziło o „ukazanie suki biłgorajskiej w otoczeniu chóralnego środowiska dźwiękowego, stworzonego przez twórców z Polski, Serbii i Łotwy”), a już – w chwili, gdy piszę te słowa – zapowiada kolejny album „Dance of suka”. I choć sama deklaruje w mediach społecznościowych, że nie gra już muzyki folk, to pół żartem, pół prowokacyjnie zapytać można, czy po tylu latach można z tego (to znaczy z rzeczonego folku) wyrosnąć? Oczywiście, szanując artystyczne wybory tak cenionych twórców, wolno sądzić, że folkową publiczność z pewnością interesują jej kolejne projekty.

Idźmy dalej: podobno na maj (czyżby na Nową Tradycję?) nowe płyty/projekty przygotowują Łukasz Ojdana – zdaje się, że z członkami świetnie znanego skądinąd zespołu Drewo – oraz Piotr Damasiewicz – z grupą
Into The Roots, a więc składem złożonym m.in. z ludowych muzyków z Suchej Beskidzkiej. Tak, wiem, że są na świecie wielbiciele muzyki ludowej/tradycyjnej, którzy z lekkim oburzeniem wzdrygną się na myśl, że znów domniemani jazzmani zabierają się za (albo, żeby było zabawniej, „zabierają im”) ich muzykę. Szczerze mówiąc: ani mnie ciekawią, ani wzruszają takie manifesty czy protesty. Zawsze bardziej od wpasowywania się w przewidywalne schematy interesowała mnie autorska wizja, będąca efektem prawdziwego osobistego przeżycia. Nową muzykę Damasiewicza miałem szczęście już słyszeć, nowej propozycji
Ojdany mogę się tylko spodziewać, ale jestem przekonany (albo: mam nadzieję), że będą to artystyczne przedsięwzięcia godne największej uwagi i wielkiego szacunku. Oczywiście, przyjmuję do wiadomości, że nie wszystkim takie poszukiwania będą się podobać. Ot, życie. Do mnie też nie wszystkie, również okołofolkowe, poszukiwania (albo „odkrycia”) trafiają.

Oczywiście, osobnym pytaniem pozostaje kwestia, ilu słuchaczy interesuje dziś taka forma rejestrowania i odtwarzania muzyki, jak płyta (np. płyta CD), ale to temat na zupełnie inne rozważania.

Tomasz Janas

Skrót artykułu: 

Rok 2024 będzie bardzo dobry dla polskiej muzyki folkowej albo – jakże ją inaczej nazwać? – etno, interpretującej tradycję. Skąd ta pewność? Nie, to nie pewność, to nawet nie przekonanie, ledwie żywa nadzieja. Uzasadniona jednak liczbą – i przede wszystkim jakością – nowych fonograficznych wydawnictw, jakie ukazały się na rynku w pierwszych tygodniach bieżącego roku.

Autor: 
Dział: 

Dodaj komentarz!