Się Gra w Domu Sztuki

W stołecznym Domu Sztuki mieszczącym się na Ursynowie 3 marca wystąpiła kapela Się Gra. Zaczęli starym, instrumentalnym tańcem żydowskim "może z Lublina a może z Warszawy" - jak stwierdził akordeonista - klimacik wolny i charakterystycznie pulsujący przeszedł w nieco szybszy z klawo zaciągającym klarnetem. Następnie zapodali utwór, również instrumentalny, będący trasową obróbką starego oberka lubelskiego. Trzeci kawałek był już wokalny - "Pieśń Dziadowska" - a to z okazji Wielkiego Postu - trans wolny i nastrojowy "A w niedzielę, po obiedzie, chodził Pan Bóg po kolędzie..." - tak właśnie Się Gra śpiewało chóralnie i z lekkim patosem. Po tych chorałach zagrali "Urodzonego w Lublinie" - zlepek różnych tematów, będący swoistą uwerturą o skocznym, żydowskim początku i mieszanką polsko-bałkańską - generalny tygiel, a potem "Pieśń Pasterską", czyli krótką historię miłości hodowcy do ryczącego dobytku. Następnie zabrzmiał niezbyt szybki taniec żydowski o istambulskim rodowodzie, kojarzący się, całkiem słusznie, z tarantelą, początkowo pulsujący niczym reggae, ja dopatrzyłem się w nim (jak zwykle, elementów trashowych...).

Kontynuując, zespół zagrał utwór rodem z Mołdawii, z klarnetowym wstępem i bardzo nastrojowym, rzewnym wręcz, klimatem, który niebawem przerodził się w skoczną melodyjkę. Bogdan Bracha zapodał solo na flecie, a potem prowadził dialog z klarnetem. I przyszedł czas na pieśń z Vojvodiny o przehulaniu majątku, czyli na bardzo ciekawą i szybko graną wersję "Ajde Jano", chociaż Sandy Lopicic Orkestar nie przebili, mimo że klarnecista grał na ...krześle. Następnie zagrali temat trochę żydowski, ale o syberyjskich wtrętach i tematyce niezbyt mroźnej - raczej ciepło brzmiącej i skocznej. A propos ciepła - kolejny kawałek pochodził z Macedonii i muzycznie płynął kierowany nastrojowym akordeonem i wspomagany fletem, z czasem role się odwróciły i to flet z klarnetem po przyspieszeniu zadawały szyku... Kontynuując rejs po Bałkanach - zagrali bośniacki kawałek z powtarzanym motywem i połamanym rytmem oraz bułgarski, również instrumentalny, szybki, lecz płynący, gdzie każdy instrument prowadzący miał swoją część, po której następował wspólny refren, a potem wszyscy muzycy wspólnie grali aż do wyciszenia.

I nastąpił powrót do kraju, na Podlasie, "Sad zielony, wiśniowy" z lekko góralsko brzmiącymi skrzypcami i folk - rapem oraz długimi partiami instrumentalnymi. Po czym zapodali krwawą nieco balladę góralską "Śtyry mile" oraz kolejny, niezmordowany klasyk folkowy "Ketri, Ketri" (chyba jednak wersja Dikandy bardziej mi się podobała) połączony z prezentacja zespołu, zagrany z lekko jazzową nutą...

Na bis, po mocnych brawach zagrali szybki trash oraz rzewną "Devojkę." i "Krakowiaka", według słów Bogdana - rzecz dla koneserów tradycyjnej nuty ludowej, z dracznym tekstem.

Koncert uważam za udany. Zespół wypracował swoje własne brzmienie oraz dość nietypowo podszedł do kwestii instrumentów perkusyjnych, rzekomo przez kapele nie używanych - akordeonista miał przymocowany do kolana klocek drewniany z wbitymi gwoździami na które nadziane były blaszki z kapsli od butelek (tzw. kapsluwa krzszczonowska), natomiast klarnecista od "Ajde Jano" nieprzerwanie grał na zwykłym krześle...

Skrót artykułu: 

W stołecznym Domu Sztuki mieszczącym się na Ursynowie 3 marca wystąpiła kapela Się Gra.

Autor: 
Dział: 

Dodaj komentarz!