Ryczące Dwudziestki

Po koncercie piosenki żeglarskiej dla dzieci "Szancik" w ramach "Silesian Shanties 2000" z Wojciechem Dudzińskim z zespołu "Ryczące Dwudziestki" spotkali się Anna Dzikowska i Andrzej "Kaźmierz" Wandrasz


Jak się gra szanty i piosenki żeglarskie dla tak młodej publiczności?


Wspaniale się bawiliśmy; pytanie jednak skierowane jest bardziej do dzieci niż do nas. Mam nadzieję, że one bawiły się równie dobrze jak my na scenie. Nie ukrywam że jest to nasz debiut śpiewania piosenek żeglarskich (poza domem oczywiście) dla dzieci. To doskonały pomysł, żeby uczyć dzieci śpiewania piosenek żeglarskich, a przecież chodzi nam o wychowanie nowych pokoleń śpiewających żeglarzy.


Zauważyliście pewnie, że część z tych dzieci była niepełnosprawna, jak według was, trafia do nich tego rodzaju muzyka?


Muszę powiedzieć, że akurat mam doświadczenie w pracy z takimi dziećmi, ponieważ przez osiem lat pracowałem w szkole specjalnej. To jest naprawdę bardzo wdzięczna publiczność, dlatego że reaguje na każdą rzecz, którą się im zaproponuje. Jeżeli zachęcisz ich w jakikolwiek sposób do zabawy, fantastycznie podejmują temat.


Śpiewacie też dla dorosłych, dla młodzieży. Czy możesz przedstawić swój zespół?


Złośliwi mówią, że zaczęliśmy grać sto lat temu, ale prawda jest taka że jesteśmy już na scenie 17, 18 lat. Na początku była drużyna żeglarska, było śpiewanie na żaglach, śpiewanie w górach - grupa przyjaciół, która miała wolny czas (jeszcze bez zobowiązań rodzinnych i innych). Oczywiście scena i mikrofony pojawiły się później w naszym życiu, bo na żaglach i na jachtach nigdy tego nie było, i mamy nadzieję że nie będzie, mimo wszystko pozostaną żagle, wiatr, sznurki i woda.

Jedną z najważniejszych osób dla "Ryczących Dwudziestek" jest Damian Gaweł, potem doszedł Janusz Olszówka - nasz bas. Skład zmieniał się, odszedł Damian, odszedł "Szkot", który śpiewał z nami przez jakieś dwanaście lat, doszedł kolega Marciniec, doszedł Bodziu Kuśka, który miał doświadczenie w takim młodym zespole "Tonam and Synowie". Jednak ten skład, który teraz widać na scenie, czy to śpiewający dla dzieci, czy dla starszych, jest obecnie właściwym składem. Śpiewamy razem już 17 lat i jest tak, jak w dobrym klubie sportowym - klub istnieje, załoga (załoganci) się zmienia, a mimo wszystko trzon drużyny trzyma się nadal.

Lata temu dostałem od znajomego pierwszą kasetę z Krakowskich Szant, taką składankową. To wtedy poznałem "Ryczące Dwudziestki", później były różne koncerty w Gliwicach w kinoteatrze X. Wielu piosenek już nie śpiewacie, bardzo podobała mi się na przykład "Timeraire", niektórzy nazwali ją "Balladą o Liniowcu" Czy jest to podyktowane zmianą repertuaru, czy też czasami do tych starszych utworów wracacie?

To zależy, dla kogo się śpiewa. Z doświadczenia wiemy, że wykonywanie na przykład "Timerera" dla publiczności, która liczy kilka tysięcy jest trudne. Jeśli połowa z tych ludzi chce słuchać, to druga część zajęta jest rozmowami. Na koncerty żeglarskie przyjeżdża się nie tylko żeby posłuchać i pośpiewać, ale też by spotkać przyjaciół z rejsu i porozmawiać. W takim szumie trudno jest przebić się z balladą. Dlatego takie utwory jak "Timeraire" czy wiele innych, bardziej stonowanych, śpiewamy na naszych koncertach indywidualnych, w pubach, w klubach, w miejscach gdzie grywamy dla kameralnej publiczności.


W pewnym momencie zauważyłem, że nieco pożeglowaliście w kierunku gospel. Będzie to nurt utrzymujący się cały czas?


Faktycznie, zrobiliśmy jeden program z muzyką spiritual i gospel, przy czym założenie było takie, żeby tę muzykę pokazać również na rynku żeglarskim. Jednak rynek żeglarski rządzi się swoimi prawami i jest na tyle hermetyczny, że muzyki która jest zupełnie z "innej bajki" się nie przyjmuje. Program, który zrealizowaliśmy z muzyką gospel jest nadal aktualny, przy czym łączymy go z piosenką żeglarską. Na marginesie dodam, że jesteśmy na etapie przygotowywania repertuaru z muzyką klasyczną na kwintet męski, mamy też przygotowane do opracowania standardy jazzowe.


Nowa płyta ukaże się w najbliższym czasie, czy trzeba będzie trochę na nią poczekać?


Trzeba trochę poczekać. Aranżacja na pięć głosów a'capella muzyki klasycznej jest dużo bardziej złożona niż zaśpiewanie piosenki tak ad'hoc.


Czy "Ryczące Dwudziestki" występują na imprezach typowo folkowych?


Tak, na wielu imprezach folkowych, bo taka jest formuła większości letnich festiwali. Zmieniła się ona od czasu kiedy szanty pojawiły się w Polsce. Nie są to już festiwale stricte szantowe czy żeglarskie, a większość zespołów, które na początku wykonywały szanty i muzykę żeglarską, teraz gra folk (na przykład Carrantouhili czy Krewni i Znajomi Królika). Ostatnio byliśmy na dobrym festiwalu folkowym w Czechach, odnieśliśmy tam malutki sukces, prezentując to, do czego nasza polska publiczność jest już przyzwyczajona. Czeski folk jest trochę inny, nieco w stylu country.


Kiedyś założylliście pub "Ryczące Dwudziestki". Czy jeszcze istnieje?


Zostało po nim wspomnienie. Był to jeden z pierwszych pubów na Śląsku. Pomysły na życie nie zawsze się zgadzają z rzeczywistością. Pub nie istnieje już od pięciu czy sześciu lat.


Zostawmy sprawę pubu - skąd nazwa Ryczące Dwudziestki?


Zakładając zespół mieliśmy średnio po siedemnaście lat i bardzo nam się spieszyło, aby mieć po dwadzieścia. Jeśli chodzi o ten drugi człon nazwy: Skoro jest to zespół żeglarski (a chodziło nam o to by, nazwa kojarzyła się żeglarzom, żeby brzmiała żeglarsko), więc drugi człon ukradliśmy bezczelnie z nazwy szerokości geograficznej Ryczące Czterdziestki. Ryczące właśnie stąd, a Dwudziestki z racji wieku.


W Radiu Katowice, któryś z Was zdradził, co jest między Ryczącą Dwudziestką, a tą Czterdziestką.


Nie ukrywam, chodziło o Ryczące Trzydziestki. Ten etap mamy już za sobą.


Dziękujemy za rozmowę. Do zobaczenia na koncercie.

Skrót artykułu: 

Po koncercie piosenki żeglarskiej dla dzieci "Szancik" w ramach "Silesian Shanties 2000" z Wojciechem Dudzińskim z zespołu "Ryczące Dwudziestki" spotkali się Anna Dzikowska i Andrzej "Kaźmierz" Wandrasz

Dział: 

Dodaj komentarz!