Ruszyła Muzyka w Muzeum

Na pierwszej w tym roku edycji warszawskiej „Muzyki w Muzeum” wystąpiły zapowiadane wcześniej gwiazdy, nie obyło się też bez niespodzianki na koniec. Zacznijmy od początku. Jako pierwsi weszli na scenę Justyna Grabska i Maciej Cierliński. Wprowadzili bardzo przyjemny, spokojny nastrój dając ludziom znak, że należy zakończyć rozmowy. Kilka kolęd szwedzkich szybko minęło, a chyba każdej z nich towarzyszyło inne instrumentarium! Potem na scenie pojawiła się Orkiestra p.w. św. Mikołaja. Rozpoczęła dosyć niestandardowo, bo kawałkiem, który zwykle grywała na końcu. Początkowo publika wydawała się trochę drętwa, ale Mikołaje szybko się z nią uporali i już po chwili z przodu tańczyła spora grupa ludzi. Bogdan Bracha nie był zbyt gadatliwy, a nawet przez kilka pierwszych utworów milczący (nadrobił jednak straty pod koniec). Zespół zagrał trzy nowe piosenki – „Baranki”, „Łado” i „Oleś” – tę ostatnią zaprezentował po raz pierwszy 6 stycznia w Teatrze Małym. Było też kilka bardziej znanych kawałków, których jednak na płytach nie ma. Oprócz tego oczywiście evergreeny. Trochę żałuję, że jakoś nikt nie podłapał reszeta – przecież jest karnawał, mogliśmy sobie razem potańczyć. Wszelkie opinie jakie słyszałam po koncercie były jak najbardziej pochlebne. I słusznie.

Na koniec wspomniana niespodzianka, czyli Yerba Mater. Zapodali króciutkiego seta – chyba cztery czy pięć utworów, ale uspokoili nieco atmosferę po Mikołajach. To był dobry pomysł tak na zakończenie. Aha! Yerba Mater szuka podobno bębniarza. W lutym, jak zapowiedział gospodarz Maciej Szajkowski ma wystąpić Lautari Folk Band. Już się cieszę!

Skrót artykułu: 

Na pierwszej w tym roku edycji warszawskiej „Muzyki w Muzeum” wystąpiły zapowiadane wcześniej gwiazdy, nie obyło się też bez niespodzianki na koniec.

Dział: 

Dodaj komentarz!