Rozniecamy żar w ludzkich sercach

Festiwal Csángó

Festiwal Csángó w Polsce jest dobrym przykładem rozkwitu ruchu domów tańca, a przy tym kultury tradycyjnej: wspólnie tańczymy, muzykujemy, śpiewamy. Tworzą się relacje, przyjaźnie, wspólnota. Bardzo entuzjastyczne doświadczenia uczestników spotkań festiwalowych pozwalają nam wierzyć, że spotkamy się ponownie już niebawem. O owocach II Festiwalu Csángó w Polsce opowiadają współorganizatorzy – Farkas Guylai, Joanna Mieszkowicz i Gergely Samsondi Kiss.

 

Festiwal rozrasta się szybko niczym młode drzewko

Joanna Mieszkowicz: Od 3 do 7 listopada 2021 roku odbyła się druga edycja Festiwalu Csángó (czyt. czango) w Polsce z udziałem artystów z Węgier, Ukrainy i Polski. Początkowo wydarzenie miało trwać trzy dni, ale rozrosło się do pięciu! W planach były tylko warsztaty tańców, ale nasza partnerska organizacja w Toruniu, Grupa n-obrotów poprosiła o warsztaty istrumentalne i śpiewacze.

Gergely Samsondi Kiss: Dzięki temu, że w Gdańsku i Toruniu były dwa dni spotkań, osoby, które przyszły pierwszego dnia, mogły wzbogacić swoją wiedzę i doświadczyć kultury starej węgierskiej grupy etnicznej Csángó.

J.M.: Czangowie zamieszkują obie strony Karpat Wschodnich na terenie obecnej Rumunii, a kiedyś Królestwa Węgierskiego. Położenie geograficzne i bogata historia sprawiły, że w ich muzyce słychać melodie bałkańskie, cygańskie, żydowskie, a nawet polskie. Artyści z Szépszerével nauczyli się ich, jeżdżąc przez wiele lat do mieszkających w tych regionach wiejskich muzykantów. Niestety, większość z tych artystów już nie żyje, więc jeszcze ważniejsza jest możliwość dotknięcia żywej historii.

Farkas Guylai: Fuzja temperamentów i eksplozja radości ze wspólnego muzykowania i tańczenia spontanicznie wykreowały kapelę Żar złożoną z artystów z Polski i Węgier.

 

Kreujemy klimat dawnej dobrej wiejskiej zabawy, dbając o każdy detal

G.S.K.: Dzisiejsze sale do zabaw często są nudne, męczące i odpychające. Staramy się stworzyć ciepłą i przyjazną atmosferę – ustawiamy wokół krzesła, przyciemniamy oświetlenie, wymieniamy LED-y na żarówki starego typu, stawiamy świeczki na stołach, a czasem także w środku tańczącego kręgu. W dwóch salach mieliśmy kominek z prawdziwym ogniem.

J.M.: Podejście Szépszerével jest bliskie mojej idei zielonego wydarzenia. Od wielu lat zajmuję się edukacją ekologiczną i staram się pomagać organizatorom wydarzeń, aby ich spotkania były przyjazne środowisku. W czasie naszego festiwalu wdrażamy wiele praktycznych i prostych, choć nieoczywistych, rozwiązań. Reakcje uczestników są zaskakująco pozytywne i nowe praktyki stają się standardem.

F.G.: Elektryczne nagłośnienie powoduje, że alienujemy się od siebie, nie tworzymy wspólnoty, trudniej razem tańczyć, nie sposób także śpiewać przy donośnej muzyce. Kiedyś na wsiach organizowano przyjęcia na kilkaset osób i kapela złożona z kilku muzykantów mogła bez problemu je prowadzić.

G.S.K.: Nieodłącznym elementem kultury tradycyjnej jest też śpiew do tańca. Sami śpiewamy, a także uczymy utworów, w tym przyśpiewek. Co ciekawe, podczas jednej z potańcówek uczestniczka stworzyła swój tekst do tańczonej właśnie melodii, co wywołało ogromną radość. Cały krąg zaczął śpiewać!

 

Minimalizm to wyzwanie

G.S.K.: Wiejskie kapele składały się często tylko z jednego muzykanta – flecisty, skrzypka, dudziarza lub lirnika. W regionie Gyimes tradycyjny skład to skrzypce i gordon – rodzaj basów, w których trzy struny uderza się pałką, a jedną się szarpie. Ze względów ekonomicznych zazwyczaj zespoły były rodzinne: skrzypkiem był mąż, a żona grała na gordonie. W Mołdawii tradycyjne instrumentarium to skrzypce i koboz (rodzaj lutni, ma głównie funkcje rytmiczne). Wbrew pozorom taki mały skład wymaga specjalnych umiejętności, a także sporej „nudnej” wiedzy.

 

Bliskość i głębia

G.S.K.: Aby doświadczyć głębokich doznań i zbudować relacje, ważne jest, aby muzycy byli blisko osób, które tańczą. Muzyka i śpiewy wibrują podobnie jak energia tancerzy, tworzą jeden organizm i tak właśnie funkcjonowała kiedyś kultura na wsi w najlepszym według nas wydaniu.

Tańczący powinni być blisko siebie, dlatego wybieraliśmy lub tworzyliśmy przestrzenie na tyle niewielkie, by energia się nie rozpraszała, a ludzie mogli się swobodnie poruszać.

 

Tańce w kręgu – rozniecamy miłość do tańca

F.G.: Mało kto tańczy dziś tańce w kręgu, a do tego czango wymaga siły, utrzymania napięcia, szczególnie w rękach, aby krąg mógł wirować, dlatego osoby, które przychodzą po raz pierwszy, mogą być zaskoczone dość szorstkim traktowaniem przez bardziej doświadczonych.

G.S.K.: Żałujemy, że nasze warsztaty są zazwyczaj bardzo krótkie. Staramy się zmieścić jak największą liczbę tańców, aby pokazać ich różnorodność, dlatego czasem „szorstkość” wynikająca z pośpiechu jest również powodem do zdziwienia.

F.G., G.S.K.: Aby pokochać tańce czango, trzeba w nich uczestniczyć w specjalny sposób – czuć siebie, ale także grupę. Dlatego staramy się robić wszystko, co możliwe (poprzez odpowiednie światło, ustawienie sali, kolejność i długość utworów, tradycyjne strojenie instrumentów), aby ludzie użyli własnej intuicji i w ten sposób zrozumieli głębię tańca.

 

Cenna wymiana i co dalej?

G.S.K.: Jesteśmy szczęśliwi, widząc, ile życia i miłości mają w sobie ludzie tańczący w Polsce. Czują przyjemność z zabawy oraz polskiej i węgierskiej muzyki. Takie klimaty na Węgrzech pamiętam z końca lat 90. ubiegłego wieku.

F.G.: Cieszymy się, że ruch domów tańca jest w Polsce bardzo żywy – ludzie szukają tradycyjnych tańców, śpiewów, spotykają wiejskich muzykantów i śpiewaków, artystom ludowym i ich kontynuatorom oraz promotorom okazywany jest należny szacunek.

G.S.K.: Wspaniale było ponownie zagrać z polskimi przyjaciółmi: w Krakowie z Pawłem Iwanem, cymbalistą (Kapela Ozimkiewicza) i Jakubem Trojankiem (na kobozie); w Gdańsku z Oleną Yeremenko, skrzypaczką; w Toruniu z Dominikiem Wóltańskim, skrzypkiem (Agregandado, Skrzypkowie Dzielni).

F.G., G.S.K.: Dziękujemy za gościnę, za schronienie dla nas – włóczęgów, za otwarcie serc i Waszych domów w Krakowie, Gdańsku i Toruniu, gdzie mogliśmy dzielić Waszą miłość do domowej przestrzeni.

J.M.: Dziękujemy partnerom lokalnym w każdym regionie, Ambasadzie Węgier, Konsulowi Generalnemu w Gdańsku, Węgierskiemu Instytutowi Kultury, a nade wszystko wspaniałym tancerzom, którzy już w trakcie potańcówek pytali, kiedy następna edycja Festiwalu? Ja rozmyślałam w tym czasie o karnawale (!) i z początkiem lutego planujemy znów zorganizować polsko-węgierski dom tańca. Zaglądajcie proszę na www.facebook.com/festiwalcsango.

 

Więcej o tańcach czango przeczytacie w numerze 150 „Pisma Folkowego”: https://pismofolkowe.pl/artykul/tance-w-kregu-csango-wzmacniajaca-sila-p...

 

Sugerowane cytowanie: F. Guylai, J. Mieszkowicz, G. Samsodi Kiss, Rozniecamy żar w ludzkich sercach, "Pismo Folkowe" 2021, nr 157 (6), s. 14.

Skrót artykułu: 

Festiwal Csángó w Polsce jest dobrym przykładem rozkwitu ruchu domów tańca, a przy tym kultury tradycyjnej: wspólnie tańczymy, muzykujemy, śpiewamy. Tworzą się relacje, przyjaźnie, wspólnota. Bardzo entuzjastyczne doświadczenia uczestników spotkań festiwalowych pozwalają nam wierzyć, że spotkamy się ponownie już niebawem. O owocach II Festiwalu Csángó w Polsce opowiadają współorganizatorzy – Farkas Guylai, Joanna Mieszkowicz i Gergely Samsondi Kiss.

 

fot. Joanna Gostkowska: II Festiwal Csango, Gdańsk

Dział: 

Dodaj komentarz!