Revival 2019

Felieton. Maria Baliszewska

Termin revival idealnie oddaje istotę muzyki, o której chcę dziś napisać. Niestety w języku polskim nie ma dobrego odpowiednika tego określenia. Czy to ma być: „kontynuacja”, „muzyka odżywająca” (a pfuj!), „muzyka nowa”? To nie to! Biedzimy się tak, poszukując odpowiedniej nazwy do zastosowania na Festiwalu Kapel i Śpiewaków Ludowych w Kazimierzu, ale pozostaje tylko określenie opisowe. No i teraz poopisuję, zaczynając od muzyki skandynawskiej, gdzie ów angielski termin powstał.
Muzyka skandynawska jest mi bliska, a na jej przykładzie dobrze widać problemy, jakie pojawiają się we współczesnej sztuce, wywodzącej się z tradycji. Szczególnie ważne jest pokazanie możliwości jej przekazu.
Na tle europejskiej praktyki muzyka tradycyjna w krajach skandynawskich należy do chlubnych wyjątków. Wiele lat temu zaginęły jej dawne formy, czyli utwory wykonywane w czasie wesel i obrzędów. To, co dziś nazywamy autentykiem ludowym, z powodu szybkiej industrializacji zostało na pewien czas (kilkanaście lat) zapomniane. Jednak dość szybko różne instytucje kulturalne, szkoły, prywatni ludzie zorientowali się, że rodzima kultura została pozbawiona czegoś ważnego, czyli tej właśnie tradycji – instrumentalnej, tanecznej, pieśniowej. Znaku tożsamości kulturowej. I dość szybko – a stało się to w latach 70. XX wieku – zaczęto szukać sposobu przywrócenia jej praktykowania . Co najważniejsze, od lat 30. do 50. w Norwegii, Finlandii i Szwecji (która chyba dłużej zachowała dawne formy muzykowania) dokonano licznych nagrań muzyki tradycyjnej. Po zarchiwizowaniu mogły służyć jako doskonałe źródło do nauki nowych, młodych muzykantów. Ci nowi artyści – zgodnie z moimi obserwacjami – pochodzili się z dwóch grup społecznych. Jedni byli potomkami (wnukami i wnuczkami) weselnych śpiewaków i muzykantów, dla których ta muzyka mogła być wciąż bliska. Drudzy to studenci i uczniowie szkół, którzy świadomie chcieli jej się uczyć. Z jednej strony szybko i dość prosto powrócono do metody słuchowej, czyli przekazu pokoleniowego, z drugiej – przygotowano plan edukacji w zakresie muzyki tradycyjnej w szkołach. Tam, gdzie to było możliwe, np. w regionie Telemark w Norwegii czy w małych miejscowościach regionu Halling, w których do dziś żyją autentyczni skrzypkowie, organizowano lekcje muzyki tradycyjnej u jeszcze żyjących muzyków starszego pokolenia, często analfabetów nie znających nut, którzy uczyli młodych przez prostą prezentację melodii i ornamentów. Wprowadzono naukę gry na instrumentach tradycyjnych i muzyki tradycyjnej do szkół muzycznych. I tam one są – w Norwegii, Finlandii, Szwecji, a nawet Danii, gdzie jednak ten ruch muzyczny jest mniej intensywny.
Akademie z wydziałami muzyki ludowej są w Danii, Norwegii (Oslo, Odense, Voss), Finlandii (Akademia Sibeliusa), Szwecji (Malmö). Istnieje wspólny program, w ramach którego można wybrać (nawet przez Internet!) jednego z kilkunastu nauczycieli muzyki ludowej w jednym z tych czterech krajów. Są też pomocne Stowarzyszenia Muzyki Ludowej. A że nikt tak, jak to się dzieje w Polsce, nie wstydzi się swoich korzeni, swojej muzyki, to dla wielu muzyków profesjonalnych od muzyki klasycznej źródłem sławy jest udział w koncertach muzyki tradycyjnej, znajomość tego repertuaru.
To właśnie jest revival, styl, sposób muzykowania – z tradycji wywodzący się i jej bliski, nie kopiujący, a twórczy, jak to przed wiekami bywało.
I teraz wracam do nas, do Polski. Trochę już tego revival mamy, choć odpowiedni termin nie powstał (może ogłosić w „Piśmie Folkowym” jakiś konkurs?). Mamy urodzonych i wychowanych w mieście muzyków, którzy powrócili na wieś, by tam uczyć się u źródła. Są też twórczy kontynuatorzy. Tylko tej edukacji świadomej, planowej wciąż brak. Ona jest tylko tam, gdzie ludzie z pasją i wyobraźnią , ale i z miłością chcą uczyć. Ale to za mało jak na duży, trzydziestoośmiomilionowy kraj z aspiracjami kulturalnymi. O wiele za mało.

Maria Baliszewska

Skrót artykułu: 

Termin revival idealnie oddaje istotę muzyki, o której chcę dziś napisać. Niestety w języku polskim nie ma dobrego odpowiednika tego określenia. Czy to ma być: „kontynuacja”, „muzyka odżywająca” (a pfuj!), „muzyka nowa”? To nie to! Biedzimy się tak, poszukując odpowiedniej nazwy do zastosowania na Festiwalu Kapel i Śpiewaków Ludowych w Kazimierzu, ale pozostaje tylko określenie opisowe. No i teraz poopisuję, zaczynając od muzyki skandynawskiej, gdzie ów angielski termin powstał.

Dział: 

Dodaj komentarz!