Fot. K. Niemkiewicz: Iwan Bondarenko. Perebrody, Ukraina 2006
W dniu 24 lipca 2017 r. siedemdziesięciotrzyletnia Kobieta opowiedziała mi historię pięknego trupka z jej dzieciństwa. Jak twierdzi, pamięta, że rzecz miała miejsce, kiedy była dwuletnią dziewczynką. W wyniku niefortunnie przeprowadzonego, domowego porodu (wyrwanie dziecku barku przez akuszerkę) zmarła jej rodząca się siostrzyczka. Dziewczynka, która była świadkiem zdarzenia, tak bardzo upodobała sobie pięknego trupka, iż wzięła go za śliczną lalkę, zabrała na rączki i bawiła się nim w tekturowym pudełku. Zabawa była tak atrakcyjna dla dwulatki (Kobieta pamięta do dziś śliczną główkę z loczkami), że dopiero kiedy zmęczona poszła spać, jej rodzicom udało się podkraść trupka. Następnie mała, zmarła siostrzyczka została pochowana w rodzinnym grobie. W opowieści nie usłyszałam ani śladu lęku przed martwym ciałem, ani cienia strachu przed śmiercią, ani też konfuzji wynikającej z potraktowania martwego ciała noworodka jak urokliwej lalki. Co ta opowieść mówi dziś o polskojęzycznej matrycy kultury chłopskiej w aspekcie traumy śmierci? Jak jej słuchać? Jak to możliwe, że dwuletnie dziecko zapamiętuje fakt domowej śmierci jako chwilę wspaniałej zabawy ze ślicznym trupkiem? Czy oddanie dziewczynce ciała martwego dziecka jest miarą niefrasobliwości rodziców, czy też – przeciwnie – taka forma doświadczania nieuświadomionej żałoby wyposażyła kobietę w szacunek dla życia, odporność psychiczną i elastyczność pracy z własnym doświadczeniem? Ta opowieść o fizycznym pięknie martwego, dziecięcego ciała stawia przed nami pytanie o społeczne ramy traumatyzacji śmierci w indywidualnych biografiach. Co by się stało, gdyby współczesna dwulatka otrzymała do rąk własnych ślicznego trupka z loczkami? Jaki rodzaj patologii przypisalibyśmy rodzicom pozwalającym na zaistnienie tak silnego doświadczenia? Tego rodzaju pytań nasuwa się coraz więcej. Zwłaszcza że to maleńkie dziecko, a dziś dojrzała Kobieta doskonale pamięta wydarzenie i własną, dziecięcą wiedzę o tym, iż siostrzyczka umarła i pójdzie do grobu. W opowieści pobrzmiewa czułość zabawy dziewczynki z najpiękniejszą lalką dzieciństwa. W pierwszym odsłuchu historii zaskakuje uwiedzenie słuchającego estetyzacją swoistej dziecięcej nekrofilii. Kobieta pamięta nawet pocałunek dla siostrzyczki. W drugim podejściu przyswojenia historii pojawia się refleksja nad jakością odsłuchanej relacji. Czy piękny trupek z loczkami w rękach dwulatki to zapomniany, archaiczny ryt uzdrawiającego dotyku śmierci? Czy ten gest oswojenia martwoty świadczy o jakimś wypartym rysie tradycji jedności świata żywych i umarłych, w którym rodzice pozwolili zanurzyć się maleńkiemu dziecku? Jak pracować z tego typu opowieścią terenową, aby nie przegapić jej fascynującej genealogii i nie nakładać anachronicznej kalki współczesnego wartościowania na sacrum doświadczenia tamtej dziewczynki i tej Kobiety? Ona twierdzi dziś, że nigdy nie przeżyła traumy śmierci. Nawet własną matkę ubrała do trumny bez lęku, opowiadając jej, jak bardzo jest jej wdzięczna za życie. Dzięki śmierci wie, że żyć trzeba.
Anna Kapusta
W dniu 24 lipca 2017 r. siedemdziesięciotrzyletnia Kobieta opowiedziała mi historię pięknego trupka z jej dzieciństwa. Jak twierdzi, pamięta, że rzecz miała miejsce, kiedy była dwuletnią dziewczynką. W wyniku niefortunnie przeprowadzonego, domowego porodu (wyrwanie dziecku barku przez akuszerkę) zmarła jej rodząca się siostrzyczka. Dziewczynka, która była świadkiem zdarzenia, tak bardzo upodobała sobie pięknego trupka, iż wzięła go za śliczną lalkę, zabrała na rączki i bawiła się nim w tekturowym pudełku.
Fot. K. Niemkiewicz: Iwan Bondarenko. Perebrody, Ukraina 2006