Prezentacje

Łukasz Wierzbicki „Drzewo”
2020, Nine Realms

Ten album to ciekawa adaptacja audiobooka ze słuchowiskiem radiowym. Podstawą była książka Łukasza Wierzbickiego Drzewo. Mity słowiańskie i inne opowieści, nad którą autor pracował ładnych kilka lat. To też jest trochę edytorskie nawiązanie (a nawet kontynuacja) do wydanego w 2009 roku „Słowiańskiego Mitu o Stworzeniu Świata” Percivala i Radbora, z tym że Drzewo… to zdecydowanie bardziej proza z muzyką w tle niż dark/neofolk/ambient jako taki – ale tematyka ta sama. Wśród udzielających swych głosów bogom i postaciom z mitów i legend znaleźli się: Mariusz Bonaszewski (Weles), Filip Kosior (Perun), Laura Breszka (Matka Ziemia), Maciej Kowalik (Jaryło), Magdalena Schejbal (Marzanna), Krzysztof Plewako-Szczerbiński (Chors), Miłogost Reczek (Kościej), Monika Obara (Baba Jaga), Agata Góral (Córka króla Kojaty), Robert Jarociński (Ognisty Ptak) i Piotr Fronczewski (Król Kojata). Całość głosem spiął narrator – Wojciech Żołądkiewcz. Te ponad 68 minut słowiańskiej prozy okraszone zostało darkfolkowo-darkambientową elektroniką, doskonale dobraną pod konkretne opowiadania. Warto też dodać, że nie wszystkie zawarte tu słowa skierowane są do najmłodszych – tu jest trochę jak z baśniami braci Grimm, choć w naszym słowiańskim wydaniu. Dlatego Drzewo… nie jest tylko zbiorem baśni dla dzieci – to jest bardzo udana próba usystematyzowania słowiańskiej mitologii i do tego nie wymaga od słuchacza dogłębnej, specjalistycznej wiedzy na temat historii i kultury słowiańskiej, by w pełni je zrozumieć. Jest natomiast bardzo dobrym starterem, przenoszącym w trochę magiczny, a i trochę mroczny świat dawnych Słowian, dla osób świeżo zafascynowanych tym tematem. I na szczęście bardzo daleko jest do turbolechickich koszmarków.

VZ

 

Opowieści z Walizki i Przyjaciele „Wyliczanki – wydzieranki”
2020, Soliton

Opowieści z Walizki to grupa opowiadaczy i muzyków mająca siedzibę w Sanoku, choć jej członkowie pochodzą z różnych miast. Jest inicjatorem projektów kulturalnych. W zeszłym roku pod jej egidą ukazała się płyta z dziecięcymi wyliczankami, znanymi i skandowanymi w przedszkolu czy na podwórku. Proste, zabawne, abstrakcyjne rymowanki zamieszkujące pamięć obecnych czterdziestolatków i starszych dzieci zyskały nowe umuzykalnione brzmienie. Artyści zamienili je w piosenki, ubierają słowa w melodie rodem z przedwojennych podwórek czy letnich kawiarnianych ogródków. Czasem kilka nut, na przykład akordeonu, przywiedzie na myśl audycję „Pod dachami Paryża”. W tym albumie spotkali się: Katarzyna Szurman (Kapela ze Wsi Warszawa, Czarne Motyle) – śpiew o bardzo charakterystycznej pasującej do klimatu płyty barwie, harmonia, skrzypce i wiele innych instrumentów; Joanna Sarnecka (Sutari) – śpiew, akordeon; Maciej Kierzkowski (Swoją Drogą) – mandolina, syntezator i wiele innych; Maniucha Bikont (Tęgie Chłopy) – tuba; Jacek Mielcarek (współpraca z Januszem Prusinowskim czy Adamem Strugiem) – klarnety, saksofony i chrapliwy charakterystyczny śpiew; Katarzyna Brzozowska – lira korbowa, bębenek obręczowy; Anna Woźniak – śpiew. W ich wykonaniu znalazły się na CD też bardzo popularne wyliczanki, trzeba przyznać, że w pełnych wersjach – choćby „Jedziemy na wycieczkę”, „Panie pilocie” czy „W słonecznym cieniu”, jak i te mniej znane – „Szła Marysia z fabryki” i „Jamnik”. Świetna muzycznie, wysmakowana, akustyczna płyta z absurdalnymi często tekstami odsyłającymi słuchacza w czasy dzieciństwa.

TOC

 

Völur „Death Cult”
2020, Prophecy Productions

Ten album to ciekawy przykład, jak przesadnym eklektyzmem w łączeniu okultyzmu i pogaństwa oraz programowym „dołem” można całkowicie zarżnąć całkiem niezły pomysł na połączenie doom metalu z folkiem. Na samym początku płyty wyćwiczone ucho co prawda wyłapie wpływy mazowiecko-radomskich transów, dryfujących z wolna na Północ Europy i przechodzących w bliższe szwedzkiemu graniu w stylu „polski”. Z czasem dochodzi wolne, stonerowo-doomowe metalizowanie tychże klimatów. Pomysł w tym jakiś jest, wszak stricte tradycyjna nuta nizinnej Polski czy skandynawskich lasów i fiordów nie należy do łatwych ani „lekkich i przyjemnych”. To trans, to swoisty mrok, im bardziej na Północ, tym cięższy i przesycony treściami, które w dzisiejszych czasach podpadałyby pod kryminał. I dopóki na trzecim studyjnym longplayu kanadyjskiego tria Völur muzyka przeważa nad paranoidalnym porykiwaniem Lukasa Gadkego i średnio udanym growlowaniem Laury Bates, to brzmi to jeszcze względnie i faktycznie rytmika bliższa jest ludowemu transowi niż typowemu, programowemu doomowemu smęceniu. Niestety, w gruncie rzeczy pseudopogańskie i dość silnie grafomańskie teksty ściągają to wydawnictwo w otchłań absurdu... Pseudofilharmoniczne pomrukiwania przełamane pijaną i rozstrojoną wiolonczelą, przesycone „niewysłowionym” smutkiem i żalem, do którego dołączają przydługawe i przynudnawe ryki obdzieranego ze skóry nieszczęśnika, są też przesadnie jęczące – przez co zarzynanie tego całkiem fajnego pomysłu jest jeszcze bardziej rozpaczliwe… Na końcu odkrycie, coś co było bardzo zwolnioną szwedzką polką. Co prawda przewałkowaną madejowym łożem na coś przypominającego z grubsza muzykę filmową do taniego dramatu psychologiczno-patologicznego – ale miało to w sobie tchnienie folkowe. Szkoda, że z poderżniętego gardła.

VZ

Skrót artykułu: 

Łukasz Wierzbicki „Drzewo”; Opowieści z Walizki i Przyjaciele „Wyliczanki – wydzieranki”; Völur „Death Cult”

Autor: 
Dział: 

Dodaj komentarz!