Polsko-afrykański folk

Dzikie Jabłka

Dzikie Jabłka to łódzka grupa grająca folk, etno, world music, polskie ludowe rytmy i piosenki w połączeniu z dźwiękami z Czarnego Lądu. Muzycy zdobyli 3 miejsce oraz Nagrodę Publiczności „Burzę Braw” na Nowej Tradycji 2014. Zwyciężyli w konkursie Scena Otwarta podczas Mikołajek Folkowych 2013. Warto także wspomnieć o Złotej Fujarze, którą otrzymali na poznańskim Dragon Folk Fest dwa lata temu. 29 września w łódzkim klubie „New York” odbyła się premiera ich pierwszej płyty zatytułowanej „Prosto z ziemi”. O twórczości Dzikich Jabłek i ich wrażeniach po fonograficznym debiucie rozmawiała Nina Orczyk.

Jesteście świeżo po premierze płyty. Gratuluję. Towarzyszą temu pewnie dość silne wrażenia... Jak się czujecie?
Oczywiście, było to dla nas bardzo mocne przeżycie. Ustaliliśmy datę premiery na 29 września i tego samego dnia po południu udało nam się odebrać płytę z tłoczni. Było dużo nerwów, sporo zamieszania, ale na szczęście wszystko potoczyło się pomyślnie. Koncert premierowy był fantastycznym wydarzeniem. Przyszło ponad 200 osób. Mnóstwo radości, wzruszeń, ciepłych słów i pozytywnej energii.

Podkreślacie, że Wasza publiczność jest wspaniała, ale przecież ta bardzo energetyczna atmosfera na koncertach to w dużej mierze także Wasza zasługa.
Ważne jest to, że w czasie koncertów tak wiele osób „wchodzi na nasze fale” i tak żywo reaguje na nasz przekaz. Jesteśmy wdzięczni i bardzo szczęśliwi, że muzyka, którą tworzymy, sprawia radość nie tylko nam samym. Podczas grania naszych utworów wyzwalamy emocje i wciąż jest dla nas radosnym zaskoczeniem, gdy widzimy, że ludzie te emocje odczytują. Rozmawiamy ze sobą poprzez muzykę i energię – poza słowami. Dodatkowo z koncertu na koncert ta relacja jest coraz głębsza. To jest właśnie ta rzecz, która sprawia, że tak często dziękujemy naszym fanom. Granie na żywo jest i zawsze pozostanie dla nas najważniejsze.

Tak, gdy nie ma komu słuchać, granie jest bez sensu, muzyką trzeba się dzielić. Wasi fani reagują euforycznie nie tylko na Wasze koncerty, ale także słuchając Waszego albumu.
Tak jak mówiliśmy, koncerty są najważniejsze – tym bardziej raduje nas fantastyczny odbiór naszej płyty. Słuchacze wskazują na to, że album jest świetnie zrealizowany. Nie tylko oddaje żywiołowość naszej muzyki, ale dostarcza również możliwość zagłębienia się w niuanse, które nie zawsze można wychwycić w czasie koncertu.

To teraz powiedzcie, jaki jest według Was ten krążek, w czym przejawia się jego wyjątkowość?
Z pewnością płyta jest bardzo różnorodna. Każdy z jedenastu utworów stanowi zupełnie oddzielną jakość. Sprawia to, że mamy wielką trudność z wybraniem singla promującego płytę, bo każdy utwór jest zupełnie inny. Od żywiołowego „Wiwatu” do lirycznej, delikatnej „Kołysanki”, od surowego brzmieniowo i prostego w formie „Mazurka” do skomplikowanej aranżacyjnie „Krasuli” czy gęstych i wielowymiarowych „Łabędzi”. Z pewnością każdy znajdzie na tej płycie utwór dla siebie.

Wasza płyta ma tytuł „Prosto z ziemi”, co mocno kojarzy się z muzyką korzeni, źródeł. Nazywacie się Dzikie Jabłka, a wykonujecie m.in. piosenkę „Zielona Rutka”. Co Was tak ciągnie do natury, do dzikości?
Dokładnie tak. Tytuł ten można interpretować na różnych poziomach. Z jednej strony oddaje nasz szacunek do tradycji. Staraliśmy się nie odbiegać zbytnio od źródeł. Zarówno polskie melodie, jak i afrykańskie rytmy pochodzą z ludowej tradycji i chociaż je łączymy ze sobą, to nie zmieniamy ich pierwotnej formy (chociaż zdarzają się od tego nieliczne wyjątki). Z drugiej strony „Prosto z ziemi” to również energia, która drzemie w obu tradycjach – polskiej i afrykańskiej. Choć często może się wydawać, że te dwa światy są tak bardzo odległe i różne, to jednak okazuje się, że ludzie prości, żyjący blisko natury w podobny sposób wyrażają swoje emocje poprzez muzykę. Jest to nam bardzo bliskie.
Kochamy naturę, nie znosimy sztuczności, działania wyłącznie dla poklasku i popularności. To przywiązanie do ziemi i do mądrości wywodzącej się z bliskiego kontaktu z przyrodą sprawiło, że skierowaliśmy się w ogóle w stronę muzyki tradycyjnej.

Ja, słuchając Waszych utworów po raz pierwszy, byłam bardzo poruszona. Niosą one ze sobą cały wachlarz emocji – z jednej strony polska dusza, proste piosenki i tęskne dźwięki skrzypiec, z drugiej zaś uderzenia afrykańskich bębnów... To fascynująca, dźwiękowa podróż. Jak sądzicie, dokąd wiedzie ta muzyczna droga?
Jak mówią, droga jest celem... Nigdy nie wiemy, gdzie nas zaprowadzi i co nas czeka za zakrętem. Jesteśmy otwarci na inspiracje i porywy chwili. Mamy oczywiście wiele planów i marzeń. Chcielibyśmy, jak pewnie większość zespołów, dotrzeć do jak najszerszej publiczności. Póki co skupiamy się jednak na tym, co na tej drodze jest najbliżej. Obecnie zajmujemy się wysyłką nagród dla współwydawców naszej płyty, potem koncerty promocyjne i organizowanie trasy na przyszły rok.

W Waszej muzyce słychać nie tylko bębny, ale też balafon, co dowodzi, że instrumenty z Afryki naprawdę są Wam bardzo bliskie.
Owszem. Jest to naturalne, bowiem duża część naszego składu to fascynaci muzyki afrykańskiej i poprzez Afrykę tak naprawdę dotarli na nowo do polskiej muzyki ludowej. Nasi bębniarze grają od kilkunastu lat, ucząc się również od afrykańskich mistrzów djembe i jeżdżąc wielokrotnie do Afryki.

Wy chyba bardzo dobrze czujecie znaczenie słowa wielokulturowość…
Tak. Wielokulturowość, ale i patriotyzm lokalny (śmiech).

Patriotyzm lokalny, czyli śpiewanie takich piosenek, jakie nuciły Wasze babcie, prababcie?
Dokładnie. To jest w końcu nam najbliższe.

Polsko-afrykański folk... Czy można tak nazwać Wasze brzmienia?
Z pewnością.

To takie zderzenie dwóch na pozór dość odległych kultur, a jednak tak bliskich. Czy nie baliście się, że to połączenie może być trochę ryzykowne?
Nie myśleliśmy o tym. Po prostu szliśmy za głosem naszych serc oraz za intuicją muzyczną (śmiech).

Serdecznie dziękuję Wam za rozmowę. Życzę, żebyście zawsze mogli iść za głosem serca i spełniać nie tylko muzyczne marzenia.
Dziękujemy bardzo.

W skład zespołu wchodzą: Małgorzata Ciesielska-Gułaj (skrzypce, wokal), pochodząca z Ukrainy Olena Yeremenko (skrzypce, wokal), Sylwia Walczak (bębny, perkusjonalia), Bartosz Gułaj (bębny, śpiew, balafon, flet), Dawid Koniecki (bębny, przeszkadzajki) oraz Damian Siuta (gitara, bas, bębny, balafon).

Skrót artykułu: 

Dzikie Jabłka to łódzka grupa grająca folk, etno, world music, polskie ludowe rytmy i piosenki w połączeniu z dźwiękami z Czarnego Lądu. Muzycy zdobyli 3 miejsce oraz Nagrodę Publiczności „Burzę Braw” na Nowej Tradycji 2014. Zwyciężyli w konkursie Scena Otwarta podczas Mikołajek Folkowych 2013. Warto także wspomnieć o Złotej Fujarze, którą otrzymali na poznańskim Dragon Folk Fest dwa lata temu. 29 września w łódzkim klubie „New York” odbyła się premiera ich pierwszej płyty zatytułowanej „Prosto z ziemi”. O twórczości Dzikich Jabłek i ich wrażeniach po fonograficznym debiucie rozmawiała Nina Orczyk.

Fot. tyt. D. Anaszko: Nowa Tradycja 2014

Autor: 
Dział: 

Dodaj komentarz!