Pole Chońka - Amor bieszczadzki

Połacie zieleni, kręte dróżki prowadzące po bezdrożach oraz bajeczne widoki niczym nie ograniczonej natury. Bieszczady - przez Mikołajów uświęcone, wyniesione do rangi miejsc kultowych. Tam naprawdę można posmakować przestrzeni i odetchnąć wolnością.

W Bieszczadach schronienie odnajdywali wieczni tułacze, wagabundy, grupy hipisów, poszukiwacze przygód i sensu życia, bohema artystyczna, a także uciekinierzy przed niewolą cywilizacji. Pomimo niesprzyjających wiatrów historii, prześladowań i wysiedleń, (głównie podczas akcji "Wisła"), Bieszczady nadal obok Polaków zamieszkują mniejszości narodowe, m.in. - Łemków i Bojków.

"Lud tradycję przechowuje w pieśniach" - mówi przysłowie. To w nich swoje źródła i inspiracje odnajdują młodzi artyści z Ustrzyk Dolnych. Ich zespół Pole Chońka, prezentuje muzykę "pogranicza bez granic". Wykonawcy zachowują tradycyjny, charakterystyczny dla tych gór sposób śpiewania, instrumentalnie eksperymentują poszukując wyszukanych, nieraz egzotycznych form i przestrzeni.

Pole Chońka jest nie tylko grupą muzyczną, ale również środowiskiem ludzi kreujących przeróżne działania - od organizowania koncertów - np. "Bieszczadzkie Wianki", po wystawy fotograficzne, warsztaty muzyczne, wyprawy i obozy górskie. I chociaż mieszkają na samym końcu Polski, zaproszeni nawet nad morze, przyjadą z ogromną radością i satysfakcją, nawet za zwrot kosztów! Muzykowanie bowiem jest dla nich wielką miłością, a wszystkim, którzy chcą posłuchać i potańczyć przy ich bieszczadzkich nutach, zagrają z wielką ochotą.

Pole Chońka powstała w styczniu 1997 r. w Ustrzykach Dolnych. W tym samym roku zespół zdobył wiele wyróżnień i III nagrodę podczas "Mikołajków Folkowych" w Lublinie. Największym sukcesem grupy był występ na festiwalu EURO FOLK'98 w Częstochowie, gdzie zajęli I miejsce.


Na pytania odpowiada założyciel zespołu, nadworny bieszczadzki Basza - Mariusz "Budyń" Pucyło:

Co to znaczy, Pole Chońka?


Co za Pole i co za Choniek? Tutaj przypomina mi się stare podanie o bieszczadzkim bożku, czarcie, związanym ze szczęściem i miłością. Strzela on swymi toksycznymi strzałami w ludzi i zaraża ich miłością. Miłość jest jak opętanie przez Chońka. Nie wiesz kiedy, gdzie i za co, strzeli w ciebie z przeklętego łuku... Później człowiek może się już z tego nie wylizać. Prawda jednak jest zupełnie inna. Nigdy żadnego Chońka nie było. A Pole Chońka niech zostanie tajemnicą!


Jak określiłbyś muzykę Pole Chońki?


To nasze przetworzenie, głęboko osadzone w szarpidrutowskiej fascynacji załogami typu Sex Pistols, The Clash, Buzzkock's czy 999. Nasze korzenie muzyczne, to zespoły typu Rolka Papy, Widelec, Pinezka, Nachtigall. Osobiście byłem związany z bieszczadzkim gigantem KSU - udzielałem się tam na klawiszach. Grał też z nimi nasz gitarzysta oraz obecny basista - Marek Wojtasik. Wspólnie zrealizowaliśmy autorski program dla TV. Słowem uczyliśmy się na bieszczadzkiej szkole punk - rocka. Tu nie było przebacz.


Robert Brylewski wspominał, że kiedy na początku lat osiemdziesiątych zespół Kryzys grał koncert, przyjechała razem z KSU załoga z Bieszczadów. I nagle wszystkim zrobiło się słabo. Oni - trochę ulizana awangarda w marynarkach, i wy - glany, skóry, irokezy, łańcuchy, słowem bieszczadzka dziczyzna. Ustrzyki Dolne stały się nieoficjalną stolicą lechickiego punk - rocka, a zarazem górskim bastionem kontestacji. Jaka była droga od rebelii do ludowszczyzny, folku i za dużych, wełnianych swetrów?


Nie wiem, nie mam pojęcia, nie zastanawiałem się nad tym. A szczerze, to było tak naturalne, że aż banalne. Kto za młodu nie był buntownikiem, na starość nie będzie przyzwoitym człowiekiem. Ustrzyki miały taki właśnie klimat. Trochę jak z "Rude Boy'a", (film dokumentalny o The Clash - przyp. M.S.). I on gdzieś pozostał do dzisiaj. A myśmy się tylko trochę zmienili, ale nie zestarzeli! Zaczęliśmy dostrzegać więcej pozytywnych aspektów, radość życia, harmonię z naturą... W muzyce ludowej odkryliśmy siłę i piękno brzmień akustycznych, równie ekspresyjną jak punk - rock, ale bez demolki. Dzisiaj już nie rozwalę i nie skopię na scenie akordeonu, raz - bo mnie na to nie stać, dwa - bo mi szkoda.


Co fascynuje Was w muzyce Bieszczadów?


Najbardziej charakterystyczna jest warstwa literacka. ródła i archetypy muzyczne są raczej słabo zachowane, nieznane bądź przetworzone. Ale słowo przetrwało. Pieśni zawierają wiele radości, motywów rozpustnych, hulaszczych, frywolnych, rubasznych, ale podanych w subtelny sposób. Prosta relacja uczuciowa pomiędzy głównymi bohaterami np. dwojgiem kochanków, albo relacja między matką a córką, wkomponowana w poetycki pejzaż Bieszczadów - połonin, górskich strumyków, lasów, dolin... To urzeka i fascynuje.


Często porównuje się Was do kapel "orkiestropodobnych"...


Na pewno największy wpływ miała na nas Orkiestra św. Mikołaja, i to nie tylko muzyczny, ale przede wszystkim towarzyski. Zadecydowały o tym kontakty z nimi, wzajemne spotkania na szlakach turystycznych. (Pierwszy raz spotkaliśmy się w Ustrzykach Górnych na wspólnym wypasie). Natomiast w sferze muzycznej trudno porównać oba zespoły.

Czerpiemy przede wszystkim z tematów bojkowskich i to zapisanych przez Kolberga. Chociaż przekaz ustny zachował się w jakiejś postaci, to jest on mało wiarygodny, naznaczony lokalnymi i głównie ukraińskimi wpływami. Kolberg jest na tyle bogaty, że odkrywany z naszej perspektywy, przez wspólne doświadczenia, w zupełności wystarcza. Wydaje nam się, że czujemy i wiemy jak w jego zapiski tchnąć życie.


Przyszło Wam muzykować na ziemiach, gdzie w przeszłości dochodziło do wielu nieporozumień i antagonizmów...


Tak, kiedyś było trochę wzajemnych uprzedzeń i zacietrzewień. Czasem starsi pytali się nas "jak to muzyka ukraińska?". Ale dzisiaj tego nie ma. Młodzi są wolni od nienawiści. Ludzie zaczęli się szanować, poważać i jedni drugich wspierać. I muszę powiedzieć, że odegraliśmy tu ważną rolę. Zaginął stereotyp myślenia o złych "banderowcach" i dobrych Polakach, albo odwrotnie. Akcja "Wisła" spowodowała wielkie spustoszenie, również w mentalności ludzkiej, ale jest już historią. Nie chwaląc się, jako jedni z pierwszych odważyliśmy się korzystać z różnych bieszczadzkich tradycji i konsekwentnie się tego trzymamy. Ku wzajemnej radości i pokrzepieniu serc!


Dzięki.


Dzięki i jeszcze jedno...
Przyjeżdżajcie koniecznie w Bieszczady!

Rozmawiał Maciej Szajkowski &nbsp&nbsp&nbsp&nbsp&nbsp

Kontakt z zespołem:
Mariusz "Budyń" Pucyło:
tel. 013/46130 01

Skrót artykułu: 

Połacie zieleni, kręte dróżki prowadzące po bezdrożach oraz bajeczne widoki niczym nie ograniczonej natury. Bieszczady - przez Mikołajów uświęcone, wyniesione do rangi miejsc kultowych. Tam naprawdę można posmakować przestrzeni i odetchnąć wolnością.

W Bieszczadach schronienie odnajdywali wieczni tułacze, wagabundy, grupy hipisów, poszukiwacze przygód i sensu życia, bohema artystyczna, a także uciekinierzy przed niewolą cywilizacji. Pomimo niesprzyjających wiatrów historii, prześladowań i wysiedleń, (głównie podczas akcji "Wisła"), Bieszczady nadal obok Polaków zamieszkują mniejszości narodowe, m.in. - Łemków i Bojków.

"Lud tradycję przechowuje w pieśniach" - mówi przysłowie. To w nich swoje źródła i inspiracje odnajdują młodzi artyści z Ustrzyk Dolnych. Ich zespół Pole Chońka, prezentuje muzykę "pogranicza bez granic". Wykonawcy zachowują tradycyjny, charakterystyczny dla tych gór sposób śpiewania, instrumentalnie eksperymentują poszukując wyszukanych, nieraz egzotycznych form i przestrzeni.

Dział: 

Dodaj komentarz!