Podróż małymi krokami

Mapa, namiot, śpiwór i nocnik. Samochód, pociąg, samolot czy rower. Nie trzeba wyruszać na drugi kontynent, by odkryć blaski i cienie podróży z dzieckiem. Bilans jest zawsze na plus.

Kochamy podróże, te bez planów i zarezerwowanego noclegu, z częstą zmianą miejsc, od gór po morze. Gdy na świecie pojawiła się Hania, szybko zaczęliśmy planować wspólne wyjazdy. Realizowaliśmy je już wtedy, gdy Hania była jeszcze "w brzuchu". Podróże z dzieckiem czy w ciąży budzą sporo emocji. Najczęstszy model rodzinnej turystyki to wczasy pod gruszą. Do tego dochodzi wizja totalnego zmęczenia, chorób i zagrożeń czyhających wszędzie na małe dziecko, od braku stałego rytmu po niebezpieczne przygody.

Choć statystyki mówią, że do najniebezpieczniejszych wypadków dochodzi w domu, to jednak wyprawa "w nieznanie" z dzieckiem jawi się jako ekstremum. Czy tak jest? Naszym zdaniem podróżowanie z dzieckiem nie jest niczym niezwykłym, a daje mnóstwo radości i tego, co najcenniejsze - wspólnie przeżytego czasu. Odpowiednie przygotowanie pozwoli nam zapewnić maluchowi bezpieczeństwo, a wspólnie spędzony czas stanie się bezcenną pamiątką wakacji. Dla niektórych rodzinne podróżowanie stało się sposobem na życie. Dla nas - sposobem na wakacje i realizowaniem pasji we trójkę.

Pierwszą dużą podróż odbyliśmy, gdy Hania miała niecałe sześć miesięcy. Samolotem wyruszyliśmy do Francji. Zarówno podróż samolotem, jak i codzienne przemieszczanie się pociągami Hania przyjęła bardzo dobrze. Nie tyle nawet przyjęła, co przespała. W chwilach aktywności rozkładaliśmy koc i korzystaliśmy z wiosennego słońca, a Hania - z okazji do raczkowania. Z ośmiomiesięczna córką spędzamy dziewięć dni w trasie po Zakarpaciu: Węgry, Rumunia i Ukraina. Miesiąc później po raz pierwszy wyruszamy na górski szlak. Hania w chuście. Dwa miesiące później ruszamy na trzytygodniowe wakacje - Serbia, Bułgaria, Rumunia. I tak dalej. Dziś Hania ma dwa lata. Była już z nami w dwunastu krajach, zwiedziła pół Europy i promil Azji.

Nie mamy (jeszcze) doświadczenia w wielomiesięcznych wyprawach i eksplorowaniu odległych kontynentów, ale spędzając w podróży każdy urlop zebraliśmy już trochę przemyśleń, którymi możemy się podzielić.


24 godziny na dobę razem!

To najwspanialsza część wspólnych podróży, zwłaszcza dla dziecka. Bez rozłąki na pracę czy zakupy. Cały czas spędzamy razem. Radość malucha zaskoczyła nas już podczas pierwszego wyjazdu. Hania miała wtedy niespełna sześć miesięcy. Jej mina, gdy po obudzeniu widziała rodzinę w komplecie, była bezcenna. Z drugiej strony, wspólny wyjazd pozwala zapracowanym rodzicom lepiej poznać swoje dziecko. W podróży Hania codziennie nas czymś zaskakuje, jakby jej rozwój postępował kilka razy szybciej. A może po prostu to my mamy więcej czasu, by go obserwować?

Bezpieczeństwo

Ciągła obecność rodziców daje maluchowi niezastąpione poczucie bezpieczeństwa i stałości. Musimy być jednak przygotowani także na mniej przyjemne przygody, (które równie dobrze mogą wydarzyć się w domu). Podstawowa sprawa to apteczka. Najlepiej skompletować ją w konsultacji z pediatrą. Zajmuje trochę miejsca, ale na szczęście, najczęściej wraca z nami nienaruszona. Zawsze, tuż przed wyjazdem, umawiamy się na kontrolną wizytę u lekarza.

Samochodem najwygodniej

Niekoniecznie. Część dzieci o wiele lepiej znosi podróż np. pociągiem. Oczywiście jest to bardziej skomplikowane ze względów logistycznych, ale dla poznawania ludzi i miejsc, w które wyruszamy, nie ma nic lepszego niż komunikacja publiczna. Dla maluchów jest to też nieraz spora atrakcja.

Drogi hotel

Bynajmniej! Najlepszą opcją noclegową dla naszego malucha okazał się namiot. Nie tylko jest źródłem dobrej zabawy, ale też likwiduje wiele problemów. Nie musimy się martwić o niezabezpieczone gniazdka czy to, że Hania spadnie z nieznanego łóżeczka. Na dodatek na świeżym powietrzu dzieci śpią lepiej.

Coachsurfing z dzieckiem?

Dopiero obecność Hani skłoniła nas do spróbowania tej formy noclegów. Gościli nas coachsurferzy w Rumunii, Ukrainie i w Niemczech. Poszukując "hosta" od razu zaznaczamy, że podróżujemy z dzieckiem. Z reguły zapraszają do siebie osoby, które także posiadają dzieci lub planują powiększenie rodziny. Większość hostów zapewniała nam osobny pokój - pełen luksus! W każdym z tych miejsc Hanka znalazła dla siebie coś specjalnego. Począwszy od największej atrakcji - towarzystwa innych dzieci i ich zabawek, po ściganie kotów i psów. My mogliśmy wymienić rodzicielskie międzynarodowe uwagi.

Nosidełko lub chusta

Okazało się najważniejszym turystycznym rekwizytem. Dzięki niemu wspólnie zdobyliśmy kilka szczytów, przydaje się też w wybrukowanych centrach miast czy wszędzie tam gdzie wózek nie wjedzie.

Relaks?

Czy da się odpocząć podczas podróży z dzieckiem? Psychicznie na pewno tak. A fizycznie? Trudne pytanie. Ale w podróży bez dziecka też nie odpoczywaliśmy. Teraz częściej spędzamy kilka nocy w jednym miejscu, nie podróżujemy cały dzień, lepiej się odżywiamy i przede wszystkim mniej planujemy. Nie biegamy cały dzień po mieście z przewodnikiem. Coraz częściej spędzamy długi czas na placu zabaw czy w parku. Nieraz co innego podoba się bardziej Hani, a co innego nam. Ale wszystko da się pogodzić. Razem z dzieckiem odkrywamy inny, fascynujący świat robaków, roślin, kamieni albo ponownie poznajemy zapomniane atrakcje w wesołym miasteczku.

Ludzie i zaufanie

Podróżując, trafiamy w różne miejsca i na różne kultury. Czasem spotykamy się z gościnnością i sympatią, czasem nie budzimy żadnego nadzwyczajnego zainteresowania. Nigdy jednak nie zdarzyło się nam odczuć negatywnych emocji i co najważniejsze - wiemy, że zawsze znajdzie się ktoś, kto nam pomoże, jeśli będziemy tego potrzebować. Podróżowanie z dzieckiem zwiększa też zaufanie, którym nas obdarzają inni, a my ich. Gdy w Bułgarii Hania rozchorowała się, nie odczuliśmy tego, że jesteśmy w obcym kraju i bez problemu korzystaliśmy z opieki medycznej. Oczywiście ważne jest też, by mieć ubezpieczenie, a najlepiej także możliwość wykonania telefonu do pediatry, do którego zazwyczaj chodzimy. Zna dziecko i nawet na odległość może coś doradzić.

Musimy być przygotowani także na to, że w niektórych regionach nasze dziecko będzie budziło zainteresowanie. Dwulatka o blond włoskach we Włoszech sprawiała, że ciągle słyszeliśmy od kogoś komplementy i miłe słowa pod jej adresem. W Gruzji przyzwyczailiśmy się do tego, że ciągle ktoś Hanię głaszcze i zagaduje. Zarówno dorośli, jak i dzieci.

Wspólne podróże pozwalają nam odkrywać dwa światy, zewnętrzny i wewnętrzny, świat naszej rodziny. Często wracamy zmęczeni, ale zawsze szczęśliwi, pełni wspomnień i pomysłów na kolejny wypad.

Skrót artykułu: 

Mapa, namiot, śpiwór i nocnik. Samochód, pociąg, samolot czy rower. Nie trzeba wyruszać na drugi kontynent, by odkryć blaski i cienie podróży z dzieckiem. Bilans jest zawsze na plus.

Dział: 

Dodaj komentarz!