Podpowiadacz(e)

Felieton. Maria Baliszewska

Jest kilkoro ludzi w naszym kraju, którym należy się od dawna felieton i uznanie. Zawsze w cieniu, o krok za swoimi bohaterami. Pretekstem do tego felietonu jest nagłe i nieplanowane wcześniej przejście na emeryturę Mirosława Nalaskowskiego, pracownika Suwalskiego Ośrodka Kultury. Znam go od wielu lat i to była wiadomość szokująca, bo są ludzie, którzy powinni pracować tak długo, jak długo zdrowie im na to pozwala. Najlepiej do końca. I on do nich należy.
Nie urodził się na Suwalszczyźnie, a w Toruniu i mówi o sobie, że z urodzenia jest Krzyżakiem. Tam kształcił się muzycznie, grał w zespołach muzyki klasycznej, a także zespołach pieśni i tańca. To był koniec lat 70. ubiegłego wieku. Na studiach muzykologicznych w Poznaniu zaangażował się w interdyscyplinarne badania na Suwalszczyźnie i ostatecznie na początku lat 80. tam znalazł swój „ląd”. Pamiętam, że właśnie w tym czasie na Festiwalu Kapel i Śpiewaków Ludowych w Kazimierzu zaczęli pojawiać się wykonawcy z tego, wcześniej nie reprezentowanego ani nawet nie znanego od strony muzycznej regionu. Zespół „Pogranicze” z Szypliszk, potem wspaniałe solistki Ludwika Rynkiewicz, Anna Andruszkiewicz, Bronisława Jedenasty z głowami pełnymi pieśni odmiennych od innych regionów, kapela Racisów i jeszcze wiele innych, zwłaszcza zespołów śpiewaczych. Bo pieśń na Suwalszczyźnie ocalała z pożóg historii, ale trzeba było ją wydobyć z serc i pamięci mieszkańców tamtych stron. I pokazać różnorodność – różnorodność wynikającą z przyczyn historycznych. Wtedy poznałam Mirka, zapalonego opiekuna wszystkich wykonawców.
„Ja nie jestem badaczem, jestem podpowiadaczem. Żeby dojść do tej tradycji lokalnej, do tej świadomości, co tam było za czasów babek, prababek, trzeba było szukać w ich własnej pamięci, bo żadnej dokumentacji nie było. Różne migracje po 1945 roku niosły te tradycje własnych perspektyw kulturowych, często do końca nie uświadomionych. Jedni przyjechali z dawnych Kresów Wschodnich, inni z Akcji »Wisła«, którzy zostali przymusowo osiedleni między innymi na terenach wschodnich Mazur. Były też migracje po sąsiedzku. Z przeludnionych czy zniszczonych wsi ludzie się przenosili o 30–50 kilometrów na zachód lub północ i tam próbowali się poukładać z własnym życiem. Powstał kalejdoskop muzyki, zwyczajów […]. To było piękne wyzwanie. Chodzi o to, by tożsamość w jakiś sposób wydobywać bez stresowania tych, którzy tę
tradycję z sobą przynieśli. Napotkałem jeszcze ludzi, którzy urodzili się w 1900, 1905 roku i oni byli osadzeni w tej swojej wewnętrznej tradycji. Prądu nie było, więc nie mieli dostępu do radia, do nagrań. To był ich świat, który jeszcze w sobie przynieśli” – Magazyn „Źródła”, Program Drugi Polskiego Radia, 3 marca 2020 roku.
Był i jest człowiekiem skromnym i skupionym na tych, którzy niosą tradycję. „Podpowiadacz” 260 dni w roku spędzał wśród ludzi na wsi, starając się uruchamiać ich pamięć pieśni, melodii, tekstów i ich kontekstów. Dzięki jego pracy muzyka na szeroko pojętej Suwalszczyźnie ożyła, powstawały zespoły śpiewacze, wśród ludności rdzennej i tej, która przybyła w tamte strony w wyniku zmian historycznych. Dzięki niemu mogliśmy na festiwalach, a w efekcie i w radiu słuchać pieśni pogranicza czarnoruskiego, polsko-litewskiego, staroobrzędowców, cymbalistów wileńskich. Bo Suwalszczyzna, choć dziś liczy formalnie tylko trzy powiaty, w latach 80. była województwem i dużym terenem nowych badań, obozów etnograficznych, nagrań radiowych. To taka nasza ówczesna polska egzotyka i otwarcie na inne kultury – zawsze z Mirosławem Nalaskowskim jako przewodnikiem i „podpowiadaczem”. Pożegnanie pracy zawodowej urządziło mu kilkanaście zespołów, organizując obrzęd weselny z nim w roli głównej jako Panem Młodym. Trudno o większe uznanie, nawet dla laureata nagrody im. Oskara Kolberga, którą Nalaskowski dostał w 1992 roku.
Takich „podpowiadaczy”, ważnych dla lokalnej kultury, jest w Polsce jeszcze kilkoro. Wspomnę Małgorzatę Dziurowicz-Kaszubę z regionu sieradzkiego, Henryka Dumina z Dolnego Śląska, Wandę Księżopolską z Mazowsza. Ale są i młodzi, zwłaszcza w małych lokalnych społecznościach. To właśnie „podpowiadacze” przywracają kulturę ludową tam, gdzie ona została zapomniana lub odrzucona.

Maria Baliszewska

 

Sugerowane cytowanie: M. Baliszewska, Podpowiadacz(e), "Pismo Folkowe" 2020, nr 146-147 (1-2), s. 20.

Skrót artykułu: 

Jest kilkoro ludzi w naszym kraju, którym należy się od dawna felieton i uznanie. Zawsze w cieniu, o krok za swoimi bohaterami. Pretekstem do tego felietonu jest nagłe i nieplanowane wcześniej przejście na emeryturę Mirosława Nalaskowskiego, pracownika Suwalskiego Ośrodka Kultury. Znam go od wielu lat i to była wiadomość szokująca, bo są ludzie, którzy powinni pracować tak długo, jak długo zdrowie im na to pozwala. Najlepiej do końca. I on do nich należy.

Dział: 

Dodaj komentarz!