Po co komu archiwa?

Felieton. Maria Baliszewska

Archiwa, archiwalia, zbiory muzyki tradycyjnej. Ostatnio chętnie używamy tych słów, pochylamy się nad ich treścią, bo wróciła ich waga, znaczenie. Przedtem nie brano ich poważnie. „Ach, to jakieś stare śmieci, kto zajrzy do nich, nie ma po co zostawiać!” – taką argumentację usłyszała Barbara Peszat-Królikowska w roku 1982 w Radiu Kraków, kiedy skasowano znaczną część jej archiwalnych nagrań muzyki tradycyjnej z południa Polski. Zabrakło wtedy taśmy (analogowej BASF) na bieżącą produkcję – oczywiście polityczną. Muzyka tradycyjna, bo o nią przecież chodziło, była na ostatnim albo jeszcze dalszym miejscu zainteresowania władz (czy to państwowych, czy to lokalnych, czy radiowych). Kropka na marginesie – tak wtedy mówiliśmy i czuliśmy, nie przestając, oczywiście, „robić swojego”. Zapewne skasowanych w tamtym okresie nagrań było w rozgłośniach radiowych więcej, ale akurat ta informacja jest pewna, ponieważ usłyszałam ją od samej autorki bolejącej nad stratą. Przecież nie własną – a wspólną, kulturową. Te archiwa to nie nazwa, sucha taśma, opis, ale ludzie, ich muzyka, opowieści, żywe wierzenia, przekazy międzypokoleniowe, a nawet „międzywiekowe” – tak można określić wagę ich trwania w pamięci. Niematerialne dziedzictwo. Kultura tradycyjna.
Świadomość konieczności dokumentacji polskiej muzyki ludowej wśród radiowców istniała już przed wojną, kiedy to w Programie Drugim Polskiego Radia (powstał w 1937r.) nadawano poświęcone jej audycje. Niestety, nie zachowały się one, ponieważ wówczas były transmitowane „na żywo”. We wczesnych latach powojennych Polskie Radio uczestniczyło w Akcji Zbierania Folkloru Jadwigi i Mariana Sobieskich. Jej plon w postaci licznych nagrań ówczesnych artystów ludowych znalazł miejsce w Instytucie Sztuki Polskiej Akademii Nauk. Z dokumentacji z lat 40. i 50. pozostało w Archiwum PR tylko kilka czy kilkanaście nazwisk, a wśród nich Tomasz Śliwa, Franciszka Ciesiółkowa, Jan Wiatrowski.
Do tworzenia archiwów w rozgłośniach radiowych powrócono już w latach 70., kiedy pracę archiwizacyjną prowadziło niewiele instytucji i osób. Ot, pasjonaci, koledzy radiowi: Piotr Gan (1914-1983, Radio Kielce), który pozostawił ogromne archiwum nagrań z Kielecczyzny, wspomniana Barbara Peszat-Królikowska (1922-2005, Radio Kraków), po niej Andrzej Starzec (1955-2017, Radio Kraków), Anna Jachnina (1914-1996, Radio Bydgoszcz) podróżująca po Kujawach, Jerzy Dynia (Radio Rzeszów) specjalista od muzykantów i kapel ziemi rzeszowskiej i jego młodsza koleżanka Jolanta Danak-Gajda, Stanisław Jarecki (1925-2004, Radio Katowice), który zjeździł Beskidy wzdłuż i wszerz, Stanisław Śmiełowski (1930-2008, Radio Opole), autor niewielu, ale jakże ważnych nagrań pieśni ze Śląska Opolskiego. Chcę dziś właśnie tych radiowców przypomnieć, bo nie zaznali oni zbyt wiele szacunku i aprobaty od zwierzchników wtedy, kiedy tworzyli te archiwa. Ba, musieli zabiegać o to, by nie kasowano tych zapisów. Dzisiaj, choć większości ich autorów i bohaterów już nie ma wśród nas, cieszymy się, że mieli tę pasję, że z ciężkim magnetofonem na ramieniu (bo lekkich nie było) docierali do wsi i osiedli, aby spotkać się z muzykantami, śpiewakami i zostawić ten tak cenny ślad po szybko ginącej, tradycyjnej kulturze. Szczególnie pięknie zapisał się mój kolega radiowy Marian Domański (1927-1991), dla którego nie było przeszkód w docieraniu do zapadłych wsi i najciekawszych muzykantów. Lista ich nazwisk jest długa, a każde ważne, bo niepowtarzalne.
Byli też prywatni rejestratorzy, zapisujący muzykę tradycyjną, którą słyszeli nieopodal swego miejsca zamieszkania, czy ci, którzy byli jej częścią. Np. Bolesław Karpiel pozostawił wiele nagrań starych mistrzów muzyki góralskiej. To byli pionierzy. Nie wracam już do najstarszych z początku wieku XX, a tylko do tych z niedawnej przeszłości, nam prawie współczesnych. Dopiero teraz naprawdę widzę zmianę w podejściu do muzyki tradycyjnej i jej archiwizacji. Rejestracja ostatnich wielkich tradycyjnej muzyki stała się pasją wielu. Jest też na pewno łatwiejsza z powodu postępu technologii i powszechnego do niej dostępu. Powstały z tych nagrań serie płytowe, a Instytut Sztuki PAN kończy projekt „Polskie dziedzictwo – muzyka ludowa”, dzięki któremu każdy będzie miał wiedzę i dostęp do nagrań przy pomocy Internetu. Już służą i będą służyć pokoleniom jako źródło poznania i repertuaru.

Maria Baliszewska

Skrót artykułu: 

Archiwa, archiwalia, zbiory muzyki tradycyjnej. Ostatnio chętnie używamy tych słów, pochylamy się nad ich treścią, bo wróciła ich waga, znaczenie. Przedtem nie brano ich poważnie. „Ach, to jakieś stare śmieci, kto zajrzy do nich, nie ma po co zostawiać!” – taką argumentację usłyszała Barbara Peszat-Królikowska w roku 1982 w Radiu Kraków, kiedy skasowano znaczną część jej archiwalnych nagrań muzyki tradycyjnej z południa Polski. Zabrakło wtedy taśmy (analogowej BASF) na bieżącą produkcję – oczywiście polityczną. Muzyka tradycyjna, bo o nią przecież chodziło, była na ostatnim albo jeszcze dalszym miejscu zainteresowania władz (czy to państwowych, czy to lokalnych, czy radiowych).

Dział: 

Dodaj komentarz!