Fot. z arch. A. Magier: Marian i Jan Struczykowie
Rok 1945. Słoneczny, jesienny dzień roboczy. Toczy się życie codzienne, każdy w Szóstce zajmuje się swoimi obowiązkami. Jan Struczyk (1903–1980) – jak co dzień – przygotowuje mąkę w swoim wiatraku. W tym miejscu należy wspomnieć, że rodzina Struczyków to od pokoleń właściciele wiatraka typu koźlak, który stał na Sachalinie, dzielnicy na obrzeżach wsi Szóstka. Każdy męski potomek w rodzinie Struczyków był przez lata nazywany „Młynarzem”. Jan Struczyk jest nie tylko młynarzem, ale i muzykantem – od młodości gra na skrzypcach i altówce. Nauczył się grać u Andrzeja „Dziadka” Trochimiuka (1887–1961), skrzypka mieszkającego na Starowsi. Dziesięcioletni Marian, syn Jana, uczy się grać na harmonii dwurzędowej.
Jan przerzuca worki z mąką, wokół wzbijają się tumany białego kurzu, pokrywając bielą wszystko dookoła, łącznie z „Młynarzem”. Do wiatraka wbiega mały Maniuś. Z entuzjazmem woła, że po wiosce chodzi fotograf, właśnie do nich przyszedł i pyta, czy ktoś chce się sfotografować. Jan, tak jak stał, wybiegł z młyna, zaprasza fotografa do izby. Ustawia dwa krzesła, na jednym siada mały Marian, na drugim Jan. Obaj trzymają instrumenty, ale Jan proponuje, by dokonali zamiany – Maniek bierze altówkę ojca, a „Młynarz” siada z dwurzędówką. Pozuje do zdjęcia w ubraniu roboczym, w spodniach zakurzonych mąką.
Później, po latach, Marian (1935–2015) wspominał: „Ojciec mówił, że przez Duży Post nauczył się grać na skrzypcach u tego Trochimiuka. Nasza skrzypka była długo dobra, ale jak się jej długo nie używało, rozklejała się. W Kwasówce był fachowiec od reperacji, ruski człowiek [pochodzenia ukraińskiego lub rosyjskiego – przyp. aut.]. Ojciec dał mu skrzypki do naprawy, ale tamten wyjeżdżał po froncie i zabrał skrzypki ze sobą. Później nie było na czym grać i ojciec nie chciał się do muzykanctwa czepiać. Chociaż grać umiał, bo mówił: Maniek, przynieś mi od Trochimiuków skrzypce, to ja sobie pogram. No i wziąłem, a ojciec trzymał je miesiąc, więcej...”.
Marian Struczyk przejął po ojcu wiatrak, przejmując tym samym przydomek „Młynarza”. Przez wiele lat był czynnym muzykantem, grał na harmonii i bębnie. Miejscowi wspominają, że był dobrym muzykantem, jednak on sam podchodził do tematu swoich umiejętności nadzwyczaj skromnie: „Nie grałem tak dobrze, jak inne muzykanty grają. Kaleczyłem to granie, ale jakoś tam się, na poprawinach czy gdzieś, ponapijali się ludzie, to tańczyli. […] Grało się z głowy. Nut ja nie znałem i nie znam. Uczyłem się trochę w szkole, ale jak to w szkole – taka tam nauka była o nutach. Grało się ze słuchu, trochę się podsłuchało innych muzykantów gdzieś na weselu, jakiś kawałek, to się go tam przejmie. Bawiło się tam chłopców i dziewczyny, jakoś tam tańczyli. Muzykanci łapali jeden drugiego na granie. Tańce były w starej remizie, ale głównie po domach, tam gdzie spore mieszkanie. Łóżko wynieśli, stół wynieśli i już można było skakać. Jednego razu kapela grała gdzieś za Międzyrzecem i mieli w chacie tak mało miejsca, że rozdzielili muzykantów. Harmonista poszedł do jednego mieszkania, a skrzypek z bębnistą został w drugim mieszkaniu. Kiedy ludzi zrobiło się mniej, znów graliśmy w jednej izbie”1.
Angelika Magier
Szóstka, 15 września 2019 r.
Sugerowane cytowanie: A. Magier, Pamięci muzykantów Jana Struczyka i Mariana Struczyka, "Pismo Folkowe" 2020, nr 146-147 (1-2), s. 17.
1 Z wywiadu przeprowadzonego z Marianem Struczykiem 30 kwietnia 2014 roku.
Rok 1945. Słoneczny, jesienny dzień roboczy. Toczy się życie codzienne, każdy w Szóstce zajmuje się swoimi obowiązkami. Jan Struczyk (1903–1980) – jak co dzień – przygotowuje mąkę w swoim wiatraku. W tym miejscu należy wspomnieć, że rodzina Struczyków to od pokoleń właściciele wiatraka typu koźlak, który stał na Sachalinie, dzielnicy na obrzeżach wsi Szóstka. Każdy męski potomek w rodzinie Struczyków był przez lata nazywany „Młynarzem”. Jan Struczyk jest nie tylko młynarzem, ale i muzykantem – od młodości gra na skrzypcach i altówce. Nauczył się grać u Andrzeja „Dziadka” Trochimiuka (1887–1961), skrzypka mieszkającego na Starowsi. Dziesięcioletni Marian, syn Jana, uczy się grać na harmonii dwurzędowej.
Fot. z arch. A. Magier: Marian i Jan Struczykowie