Old Blind Dogs w Poznaniu

Jak tylko dotarła do nas wieść, że na tegorocznej edycji Festiwalu Celtyckiego w Poznaniu, 29 września, zagra Old Blind Dogs w swoim nowym wcieleniu, przeszedł nas dreszcz. Decyzja była natychmiastowa - bilety do Poznania, hotel, spakowanie ostatniej płyty OBD w celu uzyskania autografów i ruszamy w drogę. Pierwszy koncert miał być w centrum handlowym M1, na tak zwanej scenie plenerowej. Jakże wielkie było nasze zdziwienie, gdy przybywszy na obszar poznańskiego hipermarketu żadnej sceny nie zobaczyliśmy. Przed jednym z wejść zagadnęliśmy kilku osobników z instrumentami, którzy okazali się być zespołem Conor. Od nich dowiedzieliśmy się, że scena jest w środku hipermarketu, tuż przed wejściem na hale, gdzie spokojnie, z wózeczkami wypchanymi zakupami przechadzają się mieszkańcy Poznania i okolic. Okazało się także, że zespół Baal Kuzest, widząc w jakich warunkach ma grać odmówił występu. Zaczęliśmy się obawiać, że na nic nasza wycieczka do supermarketu i trzydzieści złotych wydane na taksówkę, żeby tam dojechać - taniej wyszłoby przejechać się własnym pojazdem do Janek.

Rzeczywistość okazała się wręcz groteskowa. Przed sceną, na której urzędowali techniczni, co chwile przemykały rodzinki z wypełnionymi zakupami wózkami. Na szczęście OBD nie zrezygnowali z występu i dali porządny koncert, mimo że Buzby MacMillan (cytara, bas) nie wyglądał na zbyt szczęśliwego. Rewolucja w składzie zespołu, po zmianie wytwórni na Green Linet, okazała się dobrym posunięciem. Doskonały wokal i harmonijka Jima Malcolma oraz rewelacyjna gra na dudach Border Pipes Rory’ego Campbella, znanego wcześniej z Deaf Shepard wzbogaciły i zmieniły brzmienie zespołu. Wartość płyty przywiezionej z Warszawy wzrosła pięciokrotnie - o pięć autografów członków zespołu. Trzeba przyznać, że byli w niemałym szoku, gdy dowiedzieli się, że płyta została zakupiona w Londynie - w Polsce można o niej tylko pomarzyć. Wieczorem w pubie Morgana nastroje były jeszcze gorętsze. Rozpoczął zespół Conor, przez ponad godzinę bawili publikę swoją muzyką. Potem weszli OBD. Na scenie o wielkości dwóch metrów kwadratowych zmieściło się pięć osób z całym instrumetarium, a co najlepsze, dzięki rewelacyjnemu akustykowi - członkowi ekipy szkockiego zespołu - brzmienie nie różniło się zbytnio od nagrań na CD. W takich chwilach właśnie okazuje się, że własny akustyk to skarb.

W niedzielę na porannych warsztatach w Domu Bretanii John Hardie opowiadał o muzyce na skrzypce z różnych części Szkocji, ilustrując swe opowieści przykładami. Można było usłyszeć, jak gra się na skrzypcach na Orkadach, Szetlandach, Nizinach czy w Północnej Szkocji. Wreszcie rozpoczęły się warsztaty dudziarskie prowadzone przez Rory’ego Campbella. Rory rozpoczął od anatomii dud Border, zwanych także Cauld Wind Pipes, a to z powodu miecha, którym pompuje się worek, co zasadniczo odróżnia szkockie dudy z nizin od Wielkich Dud Górskich. Dzięki takiemu rozwiązaniu stroik nie wilgotnieje i nie zużywa się tak szybko jak w dudach nadmuchiwanych ustami. Jak sama nazwa wskazuje dudy Border Pipes pochodzą z pogranicza Szkocji i Anglii. Rory zagrał na nich kilka tradycyjnych i własnych utworów dudziarskich, a nawet fragment piobroach – długiej tradycyjnej szkockiej formy, charakteryzującej się długimi dźwiękami, dosyć dowolną linią melodyczną i ozdobnikami, których przybywa wraz z rozwijaniem się melodii. Przedtem prelegent zastrzegł, że starzy dudziarze szkoccy zatłukliby go piszczałkami burdonowymi, gdyby dowiedzieli się, że nie gra pibro na Wielkich Szkockich. Chociaż dudziarz zaprezentował w zwolnionym tempie kilka tricków charakterystycznych dla szkockiego palcowania (miedzy innymi dubbling i barrow), Rory Campbell gra na Border Pipes w swoim własnym stylu, nie stosując się rygorystycznie do tradycyjnych reguł gry na dudach szkockich. Dzięki wyrozumiałej przebierce stosuje ornamentację typową dla dud angielskich z North Umberland, małych dud szkockich, czy nawet, choć trudno w to uwierzyć, dla irlandzkich Uilleann Pipes. Co ciekawe, na sali znalazły się także dwa zestawy dud hiszpańskich Gaita Galega. Jeden przyniósł ze sobą Piotrek Fiedorowicz, drugi Rory Cambell. Byłby i trzeci, bo gdyby niżej podpisany wiedział, ze Rory grywa również i na tej odmianie dud, nie omieszkałby przywieźć swojej Gaity z Warszawy. Jak się okazało, tradycyjna muzyka Galicji Hiszpańskiej nie jest obca Old Blind Dogs, bo na zakończenie warsztatów John i Rory wykonali piękną allborade na dudy i skrzypce.

Członkowie Old Blind Dogs byli bardzo przyjaźni i wykazali dużo dobrej woli starając się przekazać trochę wiedzy. Takie właśnie spotkania powodują, że potem siedzi się długimi wieczorami i dusi kozę, starając się uzyskać brzmienie chociaż trochę podobne do tego, co słyszało się na warsztatach. Mimo wszystkich niedogodności należą się także podziękowania organizatorom, bez których nie byłoby szansy na posłuchanie w Polsce jednego z najlepszych szkockich zespołów.

http://www.dudziarz.art.pl
Skrót artykułu: 

Jak tylko dotarła do nas wieść, że na tegorocznej edycji Festiwalu Celtyckiego w Poznaniu, 29 września, zagra Old Blind Dogs w swoim nowym wcieleniu, przeszedł nas dreszcz. Decyzja była natychmiastowa - bilety do Poznania, hotel, spakowanie ostatniej płyty OBD w celu uzyskania autografów i ruszamy w drogę...

Dział: 

Dodaj komentarz!