Okolice rzeczywistości

(Folk a sprawa polska)

Zdarzają się bardzo dobre edycje festiwalu "Nowa Tradycja", zdarzają się też "zaledwie" dobre. Tegoroczna była, moim zdaniem, bardzo dobra - i zena względu grupy występujące w konkursie, i ze względu na zaproszonych gości specjalnych, także laureatów konkursu na Folkowy Fonogram Roku.

Wydaje się jednak, że, niezależnie od indywidualnych ocen kolejnych edycji, "Nowa Tradycja" pozwala każdorazowo jaśniej spojrzeć na polski folk.Mam bowiem wrażenie, że zawsze (powiedzmy: zazwyczaj) u końca festiwalu pojawia się uczucie satysfakcji, poczucie bogactwa i różnorodności folkowejsceny. Kiedy triumfy odnoszą artyści dobrze znani, z radością można dostrzec ich rozwój. Kiedy zwyciężają młodzi, satysfakcja słuchacza jest równieduża. Jaka jest jednak naprawdę kondycja sceny folkowej? Czy publiczność tłumnie wypełniająca Studio im. Lutosławskiego w Warszawie jest symbolicznymwyrazem ogromnego zainteresowania tym nurtem, czy może tylko dowodem, że to z okazji "święta folkowego" raz do roku zbiera się kilkaset osób? Bojest wszak w folkowym kalendarzu "Nowa Tradycja", są "Mikołajki Folkowe", ale co poza tym? Ileż było festiwali, imprez, inicjatyw, ileż zespołów,których już nie ma. To nie skargi ani przygany. To tylko próba zapytania, co kształtuje folkową, zbiorową samoświadomość? I jaka ona powinna być?

Zdarzyło mi się słyszeć ostatnio, nie raz, od ważnych, mądrych artystów z tego kręgu zastrzeżenie w rodzaju "nie wiem, czy to, co gram, to jeszczejest folk". Czy to nieprzystawalność artystycznego temperamentu do poczucia "folkowej powinności"? [To żart]. Bo mnie cieszy, kiedy artyści decydująsię na twórcze poszukiwania. Kiedy zostawiają na boku spekulacje, czy trafią w gust słuchaczy, środowiska, czy wpasują się w oczekiwania. Kiedydecydują się zawierzyć intuicji.

Warto przede wszystkim dostrzegać zjawiska pozytywne. A takich nie brakowało podczas tegorocznego festiwalu i niech one trwają w pamięci, nawet jeślinieco fałszują albo co najmniej przesłaniają szarą rzeczywistość. Śpiew Márty Sebestyén i duet Jar, Roman Kumłyk z Orkiestrą św. Mikołaja, grupaMichała Czachowskiego, Joanna Słowińska.

Cieszą też wykonawcy, którzy z sukcesem wzięli udział w konkursie. Mam nadzieję, że nie stresuje ich przesadnie myśl, czy mieszczą się w "folkowychstandardach". Może nawet niech się nie mieszczą, niech będą wolni, byle starczyło im odwagi, wyobraźni i pomysłowości, żeby sensownie, w odwołaniudo tradycji snuć swoją opowieść. Z furią, pędem i szaleństwem jak Żywiołak, który jest nie wiem, czy nie pierwszym "elektrycznym", gitarowym folkowymzespołem w tym kraju, któremu w pełni wierzę. Mniejsza o brzmieniowe niedoskonałości, ważne, że jest nieudawana energia.

A z zupełnie innej strony Kwadrofonik. Czy może Grand Prix na festiwalu folkowym dostać wykonawca nie folkowy? A dlaczego by nie? (Swoją drogą, jakmierzyć "folkowość" wykonawcy)? Dlaczego by nie, skoro przedstawia mądrą, spójną, własną opowieść. Udowadnia, że klasyczne wykształcenie bynajmniejnie zabija wrażliwości ani otwartości na źródła. Rzuca pomost między współczesną dwudziestowieczną muzyką w stylu, powiedzmy, Steve'a Reicha,a czerpaniem natchnień z tradycji ludowej. I jest to czerpanie nie pretekstowe, nie gadżetowe, ale trafnie wpisujące się w język proponowany przezzespół.

A z jeszcze innej strony - Psio Crew, która rozsądnie i z pomysłem "zaprzęga" do folkowego myślenia elektronikę. A dla równowagi piękne granieprzedstawicieli "głównego nurtu" - Mikołajów, Čači Vorby, Transkapeli.

A propos Transkapeli. Kilka dni po festiwalu zagrała w Poznaniu grupa Lautari, w której również gra Maciej Filipczuk. W nowym składzie z grającymna fortepianie Zbigniewem Łowżyłem (liderem Drum Machiny) i Robertem Siwakiem na instrumentach perkusyjnych. I tu znów mogłoby powrócić pytanie,czy to jeszcze jest folk? Albo na ile to folk? Tyle że nie ma to żadnego znaczenia. Ważne, że zespół znów nabrał rozpędu, że chyba bardziej jestteraz otwarty na improwizację, na "szukanie dźwięków". Że nadal (albo znów) potrafi zachwycać, poruszać. A to jest przecież w muzyce najważniejsze.Nie stylistyczne podziały.

Skrót artykułu: 

Zdarzają się bardzo dobre edycje festiwalu "Nowa Tradycja", zdarzają się też "zaledwie" dobre. Tegoroczna była, moim zdaniem, bardzo dobra - i zena względu grupy występujące w konkursie, i ze względu na zaproszonych gości specjalnych, także laureatów konkursu na Folkowy Fonogram Roku.

Autor: 
Dział: 

Dodaj komentarz!