Śpiewałaby ja se, śpiewała, śpiewała,
Oj, żeby mi matejka dobrze jeść dawała,
Dobrze jeść dawała, robić nie kazała,
Oj, śpiewałaby ja se śpiewała, śpiewała.
I śpiewali na Lubelszczyźnie najwięksi. Z przewagą kobiet z oczywistych (weselnych) powodów: Józefa Pidek z Bychawki (jej wielbicielem był i jest prof. Jerzy Bartmiński, niżej podpisana nagrała całe jej wesele w roku 1975), Anna Malec z Jędrzejówki (wielbicieli jej śpiewania jest wielu, wśród nich prof. Piotr Dahlig), Joanna Rachańska z Łubczy, jedyna pamiętająca pieśni z zawołaniem „łado”. A także Helena Goliszkowa, obdarzona i głosem, i pamięcią, Aniela Gmoch, specjalistka od pieśni weselnych, Józefa Albiniak, Janina Chmielowa – encyklopedia rozmaitych rodzajów pieśni, Krystyna Placha, Maria Podgórska, Edwarda Kowalczyk, Zofia Sulikowska, Walentyna Pakułowa, Maria Gumiela, Stefania Gadzińska o mocnym głosie i ekspresji weselnych pieśni, Karolina Łagowska, Marian Kulik, Wojciech Sołtys. Wielu innych, których nie sposób wymienić, zaznaczyło swoje istnienie na lubelskiej ziemi, przekazało pieśni. Zostawiło ślad w nas, którzy mieli szczęście ich słyszeć, spotkać, nagrać…
Tylko Anna Malec ( 1913-1991) z Jędrzejówki doczekała się swojej płyty (2013, Muzyka Źródeł – Portrety), tak wiele pieśni pamiętała, pozostawiła, ułożyła. A układała ona, jej mama i babcia, ale też przekazywały sobie zapamiętane z ich dzieciństwa, a ono sięgało głęboko w wiek XIX! A w pieśniach liryka, życie codzienne, życie odświętne.
Oj, lesie, ty mój lesie, oj, ktoż cię rozweseli,
Oj, zezula nie kuko, dziwki popysznieli.
Anna Malec miała to szczęście, a według innych pecha, że jedną z jej pieśni „wziął” na warsztat Grzegorz Ciechowski (w 1994 roku), „wpuścił” w sampler (program komputerowy pozwalający na cyfrową analizę dźwięku analogowego) i oto Anna Malec w charakterze gwiazdy rocka śpiewała już nie w rytmie mazurka, a marszowo – na tle elektroniki:
Piejo kury, piejo, ni mają koguta,
Oj, ładna to jest, ładna biłgorajska nuta.
I w ten sposób wraz z Ciechowskim znalazła się na Liście Przebojów Trójki, z czego na pewno byłaby zadowolona, bo śpiewać lubiła, ale też lubiła sławę śpiewaczki
Oj, zieleni się ruta, oj, zieleni się ziele,
Oj, z jękiem, brzękiem jedzie jędrzejowskie wesele.
Oj, koniki parskają, oj, druhenki śpiewają,
Oj, a swacha ze swachą, oj, miodem przepijają.
Te weselne śpiewaczki to była i jeszcze ciągle jest (choć to już naprawdę okruchy) żywa księga, prawdziwy skarbiec języka, symboliki, minionych nazw i przedmiotów, dawnych warunków życia. Miałam szczęście spotkać wszystkich wymienionych artystów. Oni o sobie tak nie myśleli, może trochę Anna Malec, bo zawsze powtarzała, że kiedy jędrzejowski (a mieszkała w Jędrzejówce) ksiądz słyszy ją śpiewającą w radiu – a to zdarzało się w latach siedemdziesiątych nawet dość często – to jest dumny z parafianki-artystki. Jednak tak ona, jak i inni śpiewacy mieli świadomość, że tymi pieśniami opowiadają o świecie, którego już nie ma, o wsi, która zmieniła się diametralnie, o zwyczajach, które nie powrócą. Wspominam ich często zarówno w audycjach, jak i prywatnie, bo spotkania z każdym z nich to były niezapomniane momenty, pełne przejęcia – zarówno osoby nagrywającej, jak i nagrywanej.
Maria Gumiela, maleńka, w chusteczce-chustejce na głowie, skupiona i pieczołowicie zdobiąca każdą nutę, każdą frazę, śpiewała zarówno pieśni weselne, jak i kołysanki w sposób absolutnie niepowtarzalny, nie bacząc na mikrofon:
Oj, lulaj, lulaj maleńki sokole,
Oj, jak ty mnie urośniesz, pójdziesz ze mną w pole.
Kołysz mi się, kołysz kolibeńko lipia,
Oj, niechże ci synuniu buziuniu usypia.
Maria Podgórska (1919-1991) z Zawieprzyc czarowała spokojem, lirycznym klimatem, ciepłym głosem:
Zaszło słonko w rogu pieca, siadaj Kasiuniu do czepca.
Do czepca bielusieńkiego, nie żałuj wianka swojego.
Karolina Łagowska ze wsi Paary opowiadała mi w 1985 roku: „te pieśni, które tu śpiewałam, to jeszcze z babusi wiem, to jest taki ród długo żyjący; śpiewać dużo, weselić się to jest życie – mówił mi tata. Mama też pochodziła z rodziny śpiewaków”. Pamiętam ją nie tylko opowiadającą o weselu, ale i rozmodloną w pieśniach:
Wszystka moja nadzieja u Boga mojego,
Nie boję ja się nieszczęścia, ni smutku żadnego.
Bóg zasmuci, Bóg pocieszy, On jest Panem wszelkiej rzeczy,
Także i mojej.
Wojciech Sołtys, urodzony w 1902 roku, śpiewał pieśni zapamiętane z dzieciństwa spędzonego na polu, ze słownictwem dziś nieznanym:
Cugiem bydło cugiem, to jedno poza drugiem.
Jak się wycugujem, ta do dom powędrujem.
Marian Kulik z Wilkowa, z rodziny śpiewającej („śpiewała babka, ojciec i całe rodzeństwo”), pozostanie na zawsze w pamięci jako ten, który przejmująco opowiadał śpiewem o Narodzeniu Pana:
Stała se lipeńka, alleluja, alleluja, alleluja,
A pod tą lipeńką wodeńka zdrojowa, alleluja, alleluja, alleluja,
A w tej wodence Maryja się myła, alleluja, alleluja, alleluja,
A jak się umyła, Synka zrodziła, alleluja, alleluja, alleluja.
Synaczka zrodziła, rybkę złowiła, alleluja, alleluja, alleluja,
On ci ją rozmnożył, niebo nam otworzył, alleluja, alleluja, alleluja.
Mogłabym tak przywoływać osoby i pieśni długo…Lubelscy giganci pieśni. Dużo zostawili po sobie. Czy jeszcze tacy się pojawią? Oj, dodo moja, dodo!
I śpiewali na Lubelszczyźnie najwięksi. Z przewagą kobiet z oczywistych (weselnych) powodów: Józefa Pidek z Bychawki (jej wielbicielem był i jest prof. Jerzy Bartmiński, niżej podpisana nagrała całe jej wesele w roku 1975), Anna Malec z Jędrzejówki (wielbicieli jej śpiewania jest wielu, wśród nich prof. Piotr Dahlig), Joanna Rachańska z Łubczy, jedyna pamiętająca pieśni z zawołaniem „łado”. A także Helena Goliszkowa, obdarzona i głosem, i pamięcią, Aniela Gmoch, specjalistka od pieśni weselnych, Józefa Albiniak, Janina Chmielowa – encyklopedia rozmaitych rodzajów pieśni, Krystyna Placha, Maria Podgórska, Edwarda Kowalczyk, Zofia Sulikowska, Walentyna Pakułowa, Maria Gumiela, Stefania Gadzińska o mocnym głosie i ekspresji weselnych pieśni, Karolina Łagowska, Marian Kulik, Wojciech Sołtys. Wielu innych, których nie sposób wymienić, zaznaczyło swoje istnienie na lubelskiej ziemi, przekazało pieśni. Zostawiło ślad w nas, którzy mieli szczęście ich słyszeć, spotkać, nagrać…