Od redakcji...

"Weź gitarę, załóż kierpce, będziesz miał pieniędzy więcej. Zbieraj grosik do grosika, zostań kumplem Janosika." Ten prosty przepis na zostanie folkowcem podaje "Big Cyc" w refrenie najnowszej piosenki. Satyra na zespół grający "węgierski folklor polski" jest lansowana przez radiową Trójkę, która jeszcze niedawno piała na cześć tychże muzyków peany. Z tej prostej receptury zdaje się korzystać coraz więcej muzyków, choćby Anna Maria Jopek, która wyznała: "Moi rodzice pracowali w zespole "Mazowsze", tata zresztą śpiewa tam do dziś. Dzięki temu od najwcześniejszych lat dziecięcych pamiętam ich koncerty i pamiętam, że piosenki ludowe to były pierwsze piosenki jakie mi śpiewano i jakie sama śpiewałam. Mając trzy lata śpiewałam na przykład publicznie piosenkę "Świeć miesiączku w okno moje". Piosenkę tę po latach nagrałam na albumie "Ale jestem", troszkę ją zmodyfikowałam - tam brzmiała: "Świeć księżycu w okno moje". Słowem, wydaje mi się, że mam pełne prawo do śpiewania ludowych tematów, ponieważ są wpisane w mój życiorys. I nie ma właściwie takiej muzycznej ścieżki, na której nie natykałabym na wątki ludowe. Jest to rzecz bardzo mi bliska i w moim muzykowaniu wydaje mi się kluczowa. Szkoda, że teraz to jest tak bardzo popularne, i że to jest tak bardzo na topie. Złości mnie to dlatego, że to jest mój sposób na muzykę, zawsze wierzyłam w to, że muzyka ludowa ma w sobie pewną nadzwyczajną prawdę, ma w sobie coś szlachetnego i bardzo bezpośredniego. Uważam również, że polskie skale ludowe są nadzwyczaj bogate i piękne. Właściwie nie chce się wierzyć, że taka mądrość mogła tkwić w ludziach, w ludziach ziemi i w muzyce ziemi."

Łaska pańska na pstrym koniu jeździ. Jeszcze niedawno dziennikarze zachwycali się odkrytym przez siebie, niczym Internet przez Alana Gore'a, zjawiskiem folku. Już za moment doszukują się błędów i wypaczeń. Ot, choćby w przypadku recenzji drugiego folkowego numeru "Czasu kultury", tu podstawowym zarzutem było nadużywanie słowa folk przez dzienniakrzy "Czasu kultury", które to krytyk kojarzył głównie z twórczością Boba Dylana. Faktycznie tak było. Wystarczy sięgnąć do wydanej w Wielkiej Brytanii (polskie wydanie Oficyna Wydawnicza "Atena" Poznań 1996) "Encyklopedii folku", aby we Wstępie przeczytać: "Dla zwykłego obserwatora muzyka ludowa (folkowa) jest jednym z najbardziej niezrozumiałych gatunków muzyki popularnej XX wieku. Na początku stulecia amerykański miejski folk-blues utworzył osobny gatunek zwany bluesem. W latach 30-tych powstała muzyka country, która dziś stanowi najbardziej dochodowy obszar muzyki popularnej. (...) organizacje walczące o prawa obywatelskie wywołały w latach 60-tych eksplozję gniewu i oburzenia. Głosem i sumieniem narodu stał się Bob Dylan, który wraz z takimi artystami jak Joan Baez i Tom Paxton, stanął na czele pokolenia poetów-pieśniarzy wykonujących muzykę opartą na folku.

W Wielkiej Brytanii ruch folkowy postrzegano jako kult wyznawany przez garstkę dziwaków. Przez wiele lat panowało tam przekonanie, że folkowcy są albo sympatykami ruchu komunistycznego, albo też lokalnymi działaczami społecznymi, zgromadzonymi wokół ogniska i śpiewającymi ludowe przyśpiewki. (...) W rozwoju brytyjskiego folku dużą rolę odegrał Bob Dylan. (...)

Jednak tylko jednemu zespołowi przyszło w udziale zdefiniowanie na nowo muzyki folkowej, określenie jego semantycznej nośności i granic. Fenomenalny Fairport Convention wypromował amerykański folk-rock i pożeglował w zupełnie dziewicze tereny. (...) 30 lat po ich debiucie scenicznym ruch folkowy rozwiaja się wspaniale." (Myślę, że ta krótka lekcja historii przyda się wszystkim.)

Podobnie czują się też sami prekursorzy pojęcia folk w obecnym znaczeniu, mimo chorób i "podeszłego" wieku grają, organizują festiwale (Cropredy Folk Festival), wydają płyty nie oglądając się na tuzów tej branży, kształtują poglądy poprzez czaspisma. Naocznie mógł przekonać się o tym Krzysztof Opalski, który brał udział w najważniejszej chyba imprezie folkowej VI Światowych Targach Muzyki Folk "Womex 2000" w Berlinie.

Zupełnie dobrze ma się również polski ruch folkowy, o czym mogli się przekonać ostatnio jurorzy oraz publiczność Folkowego Fonogramu Roku czy "Sceny otwartej" - konkursów odbywających się w ramach X Festiwalu Muzyki Ludowej "Mikołajki Folkowe 2000" oraz uczestnicy innych wydarzeń muzycznych. Oby rozwijał się tak jak po drugiej stronie Kanału La Manche - czego Czytelnikom i sobie na nowy, rok, wiek i tysiąclecie życzę.

Skrót artykułu: 

Łaska pańska na pstrym koniu jeździ. Jeszcze niedawno dziennikarze zachwycali się odkrytym przez siebie, niczym Internet przez Alana Gore'a, zjawiskiem folku. Już za moment doszukują się błędów i wypaczeń. Ot, choćby w przypadku recenzji drugiego folkowego numeru "Czasu kultury", tu podstawowym zarzutem było nadużywanie słowa folk przez dzienniakrzy "Czasu kultury", które to krytyk kojarzył głównie z twórczością Boba Dylana.

Dział: 

Dodaj komentarz!