W tej chałupce gołodupce, wszystko mają, nic nie dają na tak niepochlebną ocenę, według kolędniczego zwyczaju, bywają narażeni gospodarze, którzy zamykają swoje domostwa i kolędników nie przyjmują. Dzisiaj zwyczaj kolędowania nie jest jedynie reliktem przeszłości, choć niewątpliwie stracił na sile wyrazu i nie stanowi już wizyty tak wyczekiwanej jak dawniej. Kolędowano ze śpiewem, niosąc nowinę o Narodzeniu, prowadzono ze sobą zwierzęta, przebierano się za Heroda, Diabła, Trzech Króli. Nie wypadało kolędników nie przyjąć ani nie wynagrodzić ich drobnym poczęstunkiem czy zapłatą. Owszem chodzący dziś kolędnicy często mają w sobie za mało chęci, aby wysilić się na zaśpiewanie czegoś więcej niż pierwszej zwrotki którejś z najbardziej znanych kolęd; są jednak także ci, których słucha i ogląda się z zainteresowaniem. Szkoda tylko, że niejednokrotnie tak trudno wkupić się im w łaski gospodarzy. Reszty tej myśli niech dopełnią słowa pochodzące z najnowszej płyty Muzykantów „Gore Gwiazda” Pastorałki i kolędy nagraliśmy ze świąteczną i noworoczną dedykacją dla Najbliższych i Przyjaciół, dla własnej przyjemności i pamięci kolędowania w Małopolsce, Wielkopolsce, na Roztoczu i Pomorzu, z powinszowaniem dla tych, którzy kolędników nie wpuszczają („przyjdźcie kiedy indziej, dzisiaj mamy gości z zagranicy...”), jak i dla gospodarzy, u których drzwi zawsze były otwarte.
Wspomniana wyżej kolędowa płyta jest jedną z kilku, które pojawiły się w okolicach Bożego Narodzenia. Omówienia tej i innych zamieszczamy w „Gadkach”. Z tematyką minionych świąt łączy się także recenzja jeszcze świeżego wydawnictwa „Polskie kolędy ludowe”, jak również rzecz o ruchomych szopkach i spektaklu „Wertep”, wystawionym w jednym z lubelskich teatrów. Postaci z tego właśnie widowiska, zrealizowanego na podstawie tekstu znanego współczesnego pisarza ukraińskiego Walerija Szewczuka, spozierają z Gadkowej okładki. I choć czas Bożego Narodzenia szybko minął, zagłuszony radosnym karnawałowaniem, wierzymy, że materiały te warte są publikacji i chwili uwagi.
W grudniu odbyła się kolejna edycja „Mikołajków Folkowych”, a przy nich po raz dziesiąty wystartował najstarszy w kraju konkurs dla debiutujących zespołów folkowych „Scena Otwarta”. W numerze znalazło się miejsce na chwilę refleksji i kilka słów podsumowania. Wielu, zarówno spośród jurorów jak i widzów festiwalu, zwróciło uwagę na świetny repertuar zaprezentowany w tym roku przez zespoły białoruskie, a jednocześnie brak takiego ognia i twórczego podejścia do tradycji wśród grających ziomków. „Gadki”, zakładające sobie wolność wypowiedzi i nie mające aspiracji do dopuszczania wybranych ocen, publikują różne spojrzenia na tę kwestię, sam temat pozostawiając nadal otwarty.
Cieszymy się, że stałych prenumeratorów „Gadek” możemy obdarować kolejną płytą. Tym razem jest to „Folkowa planeta” krążek szczególnie nam bliski, ponieważ zawierający nagrania zespołów folkowych działających na drugim piętrze lubelskiej „Chatki Żaka”, którą jeden z naszych redakcyjnych kolegów określił jako ciało niebieskie o wysokim ciśnieniu potencjału twórczego i dużej gęstości inwencji na metr kwadratowy. Kilka lat temu pojawili się tu muzycy odkrywający na nowo ludowe melodie i swoją pasją zarażający innych. Niedługo potem ukazał się pierwszy numer „Gadek z Chatki” i tak to się zaczęło. Zapraszamy do lądowania!
W tej chałupce gołodupce, wszystko mają, nic nie dają na tak niepochlebną ocenę, według kolędniczego zwyczaju, bywają narażeni gospodarze, którzy zamykają swoje domostwa i kolędników nie przyjmują. Dzisiaj zwyczaj kolędowania nie jest jedynie reliktem przeszłości, choć niewątpliwie stracił na sile wyrazu i nie stanowi już wizyty tak wyczekiwanej jak dawniej. Kolędowano ze śpiewem, niosąc nowinę o Narodzeniu, prowadzono ze sobą zwierzęta, przebierano się za Heroda, Diabła, Trzech Króli. Nie wypadało kolędników nie przyjąć ani nie wynagrodzić ich drobnym poczęstunkiem czy zapłatą.