Od redakcji

Obserwuję, najczęściej niestety za pośrednictwem listy dyskusyjnej Muzykant (muzykant@plearn.edu.pl), ogromny natłok imprez folkowych i pokrewnych w stolicy. Nie wiem czy staje się to za sprawą "Sopot Festival", czy sprawnych organizatorów i licznej publiczności. Popatrzcie tylko: koncert Adreasa Hagberga i "Kalako" w listopadzie w S1, drugiego grudnia "Podhale - źródła i fascynacje", w którym wystąpiła kapela Jana Karpiela-Bułecki z Zakopanego z towarzyszeniem klawesynisty, tenora i Chóru Polskiego Radia pod batutą Antoniego Wita. Chodzą słuchy o koncercie kolęd Marii Pomianowskiej 23.grudnia. Gdzieś gra Dzezva, u Bazylianów "Goście z Nizin". W Adwencie Dom Tańca zaprasza na dwa spotkania z kolędami: 2 grudnia o godz. 19.00 i 9 grudnia o godz. 19.30 (o 17.30 dla dzieci). Będą pieśni adwentowe, kolędy i pastorałki nieznane (z nagrań śpiewaczek wiejskich) i powszechne, ozdoby choinkowe i kartki świąteczne. Są też spotkania chóru u Dominikanów na Nowym Mieście prowadzone przez Andrzeja Struga. Tyle w stolicy. Szkoda, że aż sto sześćdziesiąt kilometrów od Lublina, że Szczecinie czy Kłodzku nie wspomnę.

Choć i tu na wschodzie atrakcji ostatnio nie brakowało. Pod koniec października Fundacja "Muzyka Kresów" zorganizowała I Festiwal Najstarszych Pieśni Europy. Wystąpiły bardzo ciekawe zespoły, były prowadzone, już nie po raz pierwszy warsztaty wokalne. Można nie być zwolennikiem sposobu współistnienia z kulturą ludową proponowanego przez Fundację, ale wspaniałej muzyki zawsze warto posłuchać.

Nieco wcześniej odbyły się Dni Kultury Węgierskiej, podczas których sporo miejsca zajmował jakże bogaty folklor. Była niezmiernie ciekawa wystawa fotografii, warsztaty rękodzieła prowadzone przez szkołę rzemiosła ludowego w Nádudvar i warsztaty tańców (prawie jak w stolicy). Te ostatnie uświadomiły różnice w traktowaniu ludowej tradycji muzycznej pomiędzy "bratankami" i skłoniły redakcję do rozważań nad stosowaną również w Polsce metodą Kodaly'a. Dowodem na poszanowanie muzyki na Węgrzech niech będzie nie tylko ilość domów tańca i grup muzycznych ,które tak często gościmy w Polsce, ale też fakt że przeciętny Węgier chodzi na koncerty muzyki poważnej dziesięciokrotnie częściej niż statystyczny Polak.

Ostatnio w Lublinie koncertowało Kroke (o których szerzej w następnym numerze), a w tym tylko krótka informacja - wreszcie polscy miłośnicy ich talentu i muzyki żydowskiej będą mogli kupić ich trzy ostatnie płyty wydane dotychczas w Niemczech przez firmę Oriente - "Eden", "Live in the Pit" i ostatnią "The sound the vanishing world". Te ostatnie, bardzo autorskie, bardzo osobiste utwory łączą w sobie elementy wielu tradycji muzycznych i są próbą opisu podstawowych pojęć, nad których znaczeniem w dzisiejszych zabieganych czasach nikt się nie zastanawia. Odwiedziła też Kozi Gród kapela Trebuniów-Tutków prezentująca ostatni program - "Podniesienie".

A w szerokim świecie, tzn. w Niemczech, ukazała się wydana przez WeltWunder Records składanka prezentująca polskie grupy folkowe. Ciekawe jakie wzbudzi zainteresowanie?

Skrót artykułu: 

Obserwuję, najczęściej niestety za pośrednictwem listy dyskusyjnej Muzykant (muzykant@plearn.edu.pl), ogromny natłok imprez folkowych i pokrewnych w stolicy. Nie wiem czy staje się to za sprawą "Sopot Festival", czy sprawnych organizatorów i licznej publiczności. Popatrzcie tylko: koncert Adreasa Hagberga i "Kalako" w listopadzie w S1, drugiego grudnia "Podhale - źródła i fascynacje", w którym wystąpiła kapela Jana Karpiela-Bułecki z Zakopanego z towarzyszeniem klawesynisty, tenora i Chóru Polskiego Radia pod batutą Antoniego Wita. Chodzą słuchy o koncercie kolęd Marii Pomianowskiej 23.grudnia. Gdzieś gra Dzezva, u Bazylianów "Goście z Nizin". W Adwencie Dom Tańca zaprasza na dwa spotkania z kolędami: 2 grudnia o godz. 19.00 i 9 grudnia o godz. 19.30 (o 17.30 dla dzieci). Będą pieśni adwentowe, kolędy i pastorałki nieznane (z nagrań śpiewaczek wiejskich) i powszechne, ozdoby choinkowe i kartki świąteczne. Są też spotkania chóru u Dominikanów na Nowym Mieście prowadzone przez Andrzeja Struga. Tyle w stolicy. Szkoda, że aż sto sześćdziesiąt kilometrów od Lublina, że Szczecinie czy Kłodzku nie wspomnę.

Dział: 

Dodaj komentarz!