Od granice do granice stare babska czarownice

Opalenickie procesy czarownic

Od granice do granice stare babska czarownice[i]

Podczas tegorocznego, odbywającego się w Kazimierzu Dolnym nad Wisłą Festiwalu Kapel i Śpiewaków Ludowych pochodzący z Doruchowa Zespół Folklorystyczny „Doruchowianie”[ii] wyśpiewał sobie drugą nagrodę. Dość nietypowo – jak na zespoły śpiewacze – jest to grupa wyłącznie męska. Zespół pochodzi z Doruchowa (gm. Doruchów, pow. ostrzeszowski, woj. wielkopolskie) – wsi, która słynna jest z bodaj ostatniego w Europie sądu nad czarownicami.

Historia wydarzyła się pod koniec XVIII wieku. W 1775 roku żona doruchowskiego dziedzica zaczęła odczuwać ból w palcu, a włosy zwinęły jej się w kołtun, co było zapewne efektem zaniedbań w sferze fizjologii, lecz znaleziono inne wytłumaczenie: z pewnością ktoś chciał zaszkodzić dziedziczce przy pomocy nieczystych sił. Wezwana z Tokarzewa znachorka orzekła, że ,,cioty (czyli czarownice) zadały kołtuna, a Dobra najpierwsza”. Ostatecznie uwięziono czternaście kobiet, które oskarżono o kontakty z diabłem i rzucanie uroków. Rzekome czarownice w każdy wtorek i czwartek miały spotykać się we wsi Łysa Góra z diabłem. Podejrzane poddano najpierw tzw. próbie wody[iii] – ale ponieważ żadna z nich, wrzucona do rzeki, nie utonęła, co – o ironio!- świadczyło o ich czystości i niewinności, zabrano je do miejscowego spichlerza i wsadzono do beczek używanych do kiszenia kapusty. Beczki były tak małe, że można w nich było tylko klęczeć, musiała to być zatem straszna tortura. Miejscowy proboszcz, Józef Możdżanowski, interweniował w sprawie maltretowanych kobiet. W czasie kiedy ksiądz pojechał do stolicy, do samego króla Stanisława Augusta, by tam szukać ratunku dla kobiet i prosić władcę o interwencję, dziedzic postanowił szybko rozprawić się z czarownicami. Trzy z kobiet zmarły jeszcze w trakcie „przesłuchania”, resztę zabił ogień. Kobiety spalono na stosie w okolicach Łysej Góry. Zapobiegawczo przy stosie wychłostano też ich córki – gdyby miały okazać się następczyniami swoich matek-czarownic. Dziedziczka jednak nie wyzdrowiała, a co więcej zapadła na chorobę psychiczną, natomiast jej mąż ufundował monstrancję do miejscowego kościoła[iv].

Nie jedyna to historia z czarownicami w tle z wielkopolskiej ziemi. W Opalenicy w zachodniej Wielkopolsce procesy czarownic odbywały się w XVII wieku. Mamy pewność, że miały miejsce trzy procesy o czary, pierwszy w 1652, a dwa kolejne w 1660 roku. Informacje o opalenickich sądach nad domniemanymi czarownicami zebrał i opracował miejscowy regionalista Bogumił Wojcieszak w publikacji Opalenickie procesy czarownic w XVII wieku[v].

Czarownice szczególnie aktywne miały być w okolicach Bożego Ciała, w Zielone Świątki czy podczas przesileń. Z jakich powodów oskarżano niewinne kobiety? „W procesach opalenickich występowano z oskarżeniami o powodowanie chorób bydła, odbieranie krowom mleka, nieurodzaj, psucie piwa i szkodzenie na zdrowiu”[vi] – były to standardowe oskarżenia, jakie stawiano w owym czasie. W 1652 roku Marusza Staszkowa „z mąk spuszczona dobrowolnie się sama przyznała, że ona nabrała piasku z grobu otwartego na cmentarzu, po tym się przyznała do żaby parchaty […], którą przez głowę swoją z tym piaskiem do tegoż Mateusza Kasperka przez próg wrzuciła, żeby zniszczał”[vii]. W 1660 roku Jadwiga Rabaczka „nazbierała kości koniowych i gnatów bydlęcych i inszych rzeczy do tego przyłożywszy we wrociach zakopała”[viii].

Dzierżawca Nowego Tomyśla Jakub Rogowski oskarżył Agnieszkę Odrobinę i jej trzy wspólniczki o to, że zatruły mu mleko: „zmówiwszy się diabła Jej Mości w mleku zadały”[ix]. Takim działaniom można też było przeciwdziałać, rzecz jasna tylko wtedy, kiedy się było czarownicą. Ta sama kobieta – Agnieszka Odrobina – starała się chronić własne mleko: „sadziłam piołun i rózgę osową na swoim ogrodzie i podeń podłożyłam smoły […] i przez to mi mleka nieodejmowano”[x]. Inna czarownica – Dorota Mielkowa śpiewała, by chronić krowy przed dawaniem zepsutego mleka. Miała temu służyć śpiewka „Daj się zerwać ziele, będę obmywała krowy śmiele”[xi], wykonywana w trakcie zbierania ziół.

W folklorze czarownice pojawiają się w opowiadaniach, bajkach, a także w krótkich przyśpiewkach:

Przyszła, przyszła ta czarownica.

Weźcie te czarownice,

wyrzućcie na ulice,

te czarownice[xii].

Gdy już oskarżono jakąś kobietę o czary, czekający ją proces był niechybny. W jego trakcie oskarżone były nieludzko torturowane i w zasadzie nie miały ani możliwości się bronić, ani pozostać przy życiu: „[…] Dorota Mielkowa załamała się dopiero po czwartej serii tortur, które zgodnie z panującym prawem nie mogły dłużej trwać jak godzinę. Gdy oskarżona podczas tortur umierała, tłumaczono to perfidią szatana, który udusił lub pomógł udusić się swej wspólniczce, aby zdołała uniknąć spalenia na stosie. W opalenickich procesach nie spotykamy się z takim przypadkiem, jednakże szatan, będący na usługach Agnieszki Odrobiny – według oświadczenia oskarżonej – proponował jej uduszenie w celu skrócenia cierpień. Zobaczywszy jednak dewocjonalia, które w międzyczasie zawieszono oskarżonej na szyi, zamiaru swego poniechał”[xiii].

Łysa Góra, wymieniona w historii czarownic z Doruchowa, to tylko jedno z wielu miejsc, gdzie spotykały się czarownice. W okolicach Opalenicy spotkania z diabłem miały odbywać się koło Michorzewa, Sękowa i w okolicy Poznania. Jak czarownice docierały na miejsce? Agnieszka Odrobina dostała maść od szatana. Gdy się nią nasmarowała, mogła…latać. Z kolei Jadwiga Rybaczka była zanoszona na miejsce przez swojego diabła.

Motyw balów czarownic występował powszechnie w całym kraju. Franciszek Góralski z Ulnowa (ur. 1888 w Ulnowie, gm. Susz) opowiadał bajkę o czarownicy. W zamku mieszkała śliczna panna, która nie chciała kawalera. Młodzieniec spotkał starą babę, której poskarżył się, że wymarzona białogłowa go nie chce. Na co baba powiedziała: „To i ty jej nie chciej, a ona już więcej cię nie zobaczy”. Nagle zagrzmiało i ten zamek zniknął z powierzchni ziemi, a młodzieniec już nigdy więcej nie zobaczył pięknej białogłowy. „Stare baby to mówili, że czarownice […] jechali na tę górę na taki bal, a bal to taka uczta […] i przyszedł tam diabeł, i pytał się, która to zrobiła, a która to zrobiła. Jedna miała za mało, to ją wysłał jeszcze, by jeszcze w tę noc swój plan wykonała”[xiv].

Wyrok

Kiedy poddana próbom kobieta okazała się być czarownicą, palono ją na stosie. W jednym z uzasadnień wyroku opalenickiego procesu napisano o czarownicach, że „niedobrze uczyniły, gdyż nam Pan Bóg przykazał swymi słowy dobre miłować, złe karać, nakazujemy sądowym dekretem […], aby one były zgubione śmiercią i zdrowie ich ogniem odebrane”[xv]. Los kobiet oskarżonych o czary był straszny, były okrutnie torturowane, a na końcu mąk czekała na nie śmierć. Stopniowo, wraz z upowszechnianiem się wiedzy zaczynano rozumieć, że za niektóre wydarzenia wcale nie są odpowiedzialne siły nieczyste, które uosabiać miały właśnie czarownice. W niektórych zarejestrowanych przekazach widać zmianę myślenia – starsze pokolenie wierzy w czary, młodsze podchodzi do sprawy racjonalnie:

„Była to kobieta, którą podejrzewano o to, że potrafi zaczarować tak, że na przykład krowa mleka nie da i było mniemanie, że to mleko ona w jakiś sposób doi. I u mnie w domu był taki wypadek, że moja matka z pretensją poszła do tej kobiety i mówi tak: wyście, mówi, byli tutaj, kręciliście się koło obory i krowa zaczęła dawać mleko z krwią. Kobieta, jak mogła, się tłumaczyła, bo przecież była niewinna. Ale matka była przekonana, że właśnie to zrobiła ta kobieta. Tymczasem ja widzę, że te bajki to nie są prawdziwe, przede wszystkim trzeba wymyć naczynia, w których mleko się zlewa. I po dobrym takim wymyciu mleko to się jakieś takie lepsze zrobiło, bo [wcześniej – przyp. E.G.] mleko ciągnęło się w garnkach i ta śmietana ciągnęła się […], to najlepszy dowód, że to były jakieś drobnoustroje”[xvi].

Krótka opowieść Bogumiła Wojcieszaka o opalenickich czarownicach i urządzonych im procesach przybliża nam sylwetki trzech kobiet oskarżonych o czary, torturowanych i ostatecznie zgładzonych. Należy pamiętać, że czarownice ginęły nie tylko w Wielkopolsce – łącznie na ziemiach polskich zginęło bowiem blisko 20 tys. kobiet. Śladów tych wydarzeń, a także niegdysiejszych przekonań można tak jak Wojcieszak poszukiwać w dokumentach i aktach sądowych. Można też zajrzeć do bogatej literatury etnologicznej. Mam nadzieję, że EtnoLektura dotycząca zachodniowielkopolskich czarownic zachęci Czytelników do własnych poszukiwań.

Ewelina Grygier

 

[i] Przyśpiewka z kieleckiego (wyk. Ewa Saja), nagranie ze Zbiorów Fonograficznych IS PAN, sygn. T0999/14.

[ii] Mieszany zespół folklorystyczny istnieje od 1985 roku, grupa męska wyodrębniła się w 2017 roku i podczas 53. Ogólnopolskiego Festiwalu Kapel i Śpiewaków Ludowych w Kazimierzu Dolnym nad Wisłą wystąpiła w składzie: Zenon Dymarski (lat 60), Henryk Jagielski (lat 68), Sławomir Nowak (lat 63) oraz Lech Owczarek (lat 66).

[iii] Rodzajów prób było więcej, m.in. próba łez, próba szpilkowa – czarownicę golono i nakłuwano jej ciało szpilką w poszukiwaniu znamienia pozostawionego przez diabła; jeśli z nakłutego miejsca nie polała się krew, kobieta była uznawana za czarownicę; próba wagowa – czarownice miały prawie nic nie ważyć, zatem zbyt lekka waga kobiety mogła zadecydować o tym, że została ona uznana za czarownicę.

[iv] Ostatnie czarownice stracono w Doruchowie, [online], [dostęp: 21 sierpnia 2019]: https://ostrzeszowinfo.pl/wiadomosci/ostatnie-czarownice-stracono-w-doru...

[v] B. Wojcieszak, Opalenickie procesy czarownic w XVII wieku, Opalenica 1987.

[vi] Tamże, s. 4.

[vii] Tamże, s. 5.

[viii] Tamże, s. 5.

[ix] Tamże, s. 5.

[x] Tamże, s. 6.

[xi] Tamże, s. 6.

[xii] Przyszła, przyszła ta czarownica (wyk. Aniela Frączek), nagranie ze Zbiorów Fonograficznych IS PAN, sygn. T1440/19a.

[xiii] B. Wojcieszak, dz. cyt., s. 8.

[xiv] Bajka o czarownicach (wyk. Franciszek Góralski), nagranie ze Zbiorów Fonograficznych IS PAN, sygn. T1932/03.

[xv] B. Wojcieszak, dz. cyt., s. 12.

[xvi] Historia nagrana w połowie lat 60. XX wieku przez Jerzego Bartmińskiego w Siennicy Różanej. Opowiada pan Truskowski, nagranie ze Zbiorów Fonograficznych IS PAN, z archiwum Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie. Pracownia „Archiwum Etnolingwistyczne” UMCS, sygn. PAEUMCS_T0086B.09.

Skrót artykułu: 

Podczas tegorocznego, odbywającego się w Kazimierzu Dolnym nad Wisłą Festiwalu Kapel i Śpiewaków Ludowych pochodzący z Doruchowa Zespół Folklorystyczny „Doruchowianie” wyśpiewał sobie drugą nagrodę. Dość nietypowo – jak na zespoły śpiewacze – jest to grupa wyłącznie męska. Zespół pochodzi z Doruchowa (gm. Doruchów, pow. ostrzeszowski, woj. wielkopolskie) – wsi, która słynna jest z bodaj ostatniego w Europie sądu nad czarownicami.

Fot. S. Miejski / Wikimedia: Dwór w Doruchowie

Dział: 

Dodaj komentarz!