Oczy i Obiektywy

fot. materiały promocyjne

Miałem przyjemność gościć na przeglądzie filmów etnograficznych, który miał miejsce od 25 do 27 listopada 2022 roku w Warszawie. Oczy i Obiektywy, bo tak nazywa się ten festiwal, którego „Pismo Folkowe” jest patronem medialnym, odbywa się od 2004 roku, ale dla mnie to był pierwszy raz. Przyznam, że było to nieco stresujące doświadczenie, choćby dlatego, że nigdy wcześniej nie odwiedzałem Warszawy całkiem sam, ale ostatecznie wydarzenie okazało się bardzo przystępne dla ludzi, którzy wcześniej nie mieli z nim styczności. Wszedłem, dostałem bilet i zająłem miejsce w sali. Przegląd obejmował cały ostatni weekend listopada, ale niestety przez natłok pracy mogłem sobie pozwolić tylko na piątek, a i tak obejrzałem jedynie dwa filmy z trzech.
Pierwszym z nich było „Pragnienie” w reżyserii dr Malki Shabtay. Izraelska antropolożka za sprawą swojej produkcji pragnie opowiedzieć o społeczności Felaszów, ludzie kuszyckim wywodzącym się z Etiopii. Lud ten głównie wyznaje judaizm i jest to o tyle ciekawe, że – jak to powiedziane jest w filmie – większość społeczności żydowskich nie zdaje sobie sprawy z jego istnienia. Natomiast ci, którzy o nim wiedzą, nie byli i wciąż nie są przychylnie do Felaszów nastawieni. Zmuszało to etiopskich judaistów do ukrywania się i walki o przetrwanie oraz o własną tożsamość. Uprzedzenia wobec nich wynikają między innymi z ich ciemnego koloru skóry.
Film ma prostą, ale dobrą konstrukcję. Zaczyna się od przygotowań do podróży na ziemie Felaszów. W ekspozycji zostaje wyjaśnione, kim oni są, kim jest dr Malka Shabtay, oraz zarysowany jest ogólny kontekst wyprawy. Ponadto poznajemy postać Abera Teshome. To młody artysta wywodzący się ze wspomnianej wspólnoty, który jednak nigdy nie miał okazji się z nią spotkać. Ten dokument był dla niego bodźcem, by poznać swoje korzenie i lepiej zrozumieć swoją żydowską tożsamość. Jest to o tyle dobre, że my, widzowie, obserwujemy tę kulturę razem z nim. Jest trochę jak protagonista w filmie fabularnym. Niestety początek dokumentu nie jest całkowicie klarowny. Realia Etiopii i kultur żydowskich są mi zupełnie obce. Nigdy wcześniej nie zagłębiałem się w tę tematykę. Początkowy nadmiar informacji sprawił, że nie zawsze byłem w stanie wszystko zrozumieć albo zapamiętać.
Na szczęście im dalej, tym lepiej. Produkcja powoli wprowadza w świat „ukrytej” społeczności. Ukazane zostaje, gdzie i jak jej przedstawiciele mieszkają. Felaszowie dzielą się swoją historią i tym, jak przez lata musieli zmagać się z wykluczeniem. De facto wciąż się z nim zmagają, choć w innej skali niż kiedyś. Opowiadają o swoich zwyczajach, w tym takich, które inne społeczności żydowskie porzuciły już dawno. Dla mnie najbardziej fascynujące było to, jak się przez lata ukrywali. Żyli w trudnych warunkach z nikłym dostępem do cywilizacji. Ludzie rozsiani byli w kilku wioskach w dolinie (która swoją drogą wygląda bardzo pięknie), żeby się za często nie widywać. Im więcej mijało filmu, tym mniej było na ekranie dr Shabtay. Być może to dobrze, gdyż dzięki temu można było się skupić na gospodarzach i poznającym ich Aberze.
Po krótkiej przerwie wyświetlono następną produkcję poruszającą zgoła odmienną tematykę. „Siostry w tęsknocie” opowiadają o kobietach, które w łotewskim więzieniu muszą odsiedzieć długie wyroki za zbrodnie. Do tych czynów popchnęła je systemowo akceptowana przemoc ze strony mężczyzn.
Twórczynu filmu, Elita Klavina, to nagradzana aktorka, reżyserka i była dziennikarka, której od wielu lat nieobca jest łotewska scena teatralno-filmowa. We wspomnianej produkcji faktycznie czuć wpływ teatru. Tytuł odnosi się zresztą do sztuki „Trzy siostry”, do której na ekranie ćwiczą bohaterki. Problem w tym, że gdyby przed seansem nie poinformowano mnie, o czym jest film, to miałbym problem z jego zrozumieniem. Brakuje w nim jakiegoś wprowadzenia. Bez tego trudno określić, w jakim miejscu rozgrywa się akcja. Łotewskie więzienie w ogóle nie przypomina tego, którego wyobrażenie zakorzeniło mi się w głowie. Wygląda trochę jak ośrodek mieszkalny. Gdybym wcześniej nie wiedział, co to za miejsce, wziąłbym je chyba za szpital psychiatryczny. Na szczęście to jest mój jedyny zarzut. Dokument w pełni skupia się na więźniarkach, które dzielą się swoją przeszłością, a ta wbrew temu, co może się pozornie wydawać, nie jest czarno-biała. Ukazywana jest nam głównie codzienna rutyna w placówce – bez zbędnych trzecich głosów w tle służących za ekspozycję albo wyciągających za nas wnioski.
Żałuję, że nie mogłem wrócić na festiwal w sobotę i niedzielę, bo te dwa filmy mi się naprawdę podobały. Jeśli będzie jeszcze okazja, by gdzieś je zobaczyć, to polecam sprawdzić. To dobre produkcje z miłymi dla oka zdjęciami.

Michał Dudek

Sugerowane cytowanie: M. Dudek, Oczy i Obiektywy, "Pismo Folkowe" 2022, nr 163 (6), s. 36.

Skrót artykułu: 

Miałem przyjemność gościć na przeglądzie filmów etnograficznych, który miał miejsce od 25 do 27 listopada 2022 roku w Warszawie. Oczy i Obiektywy, bo tak nazywa się ten festiwal, którego „Pismo Folkowe” jest patronem medialnym, odbywa się od 2004 roku, ale dla mnie to był pierwszy raz. Przyznam, że było to nieco stresujące doświadczenie, choćby dlatego, że nigdy wcześniej nie odwiedzałem Warszawy całkiem sam, ale ostatecznie wydarzenie okazało się bardzo przystępne dla ludzi, którzy wcześniej nie mieli z nim styczności. Wszedłem, dostałem bilet i zająłem miejsce w sali. Przegląd obejmował cały ostatni weekend listopada, ale niestety przez natłok pracy mogłem sobie pozwolić tylko na piątek, a i tak obejrzałem jedynie dwa filmy z trzech.

Dział: 

Dodaj komentarz!