O moich pieśniach - III

Jest to trzecia część cyklu złożonego z sześciu wierszy osnutych między innymi na motywach starych kurpiowskich pieśni ludowych. Ich autor - Zbigniew Nasiadko jest Kurpem z pochodzenia i choć mieszka obecnie na Podlasiu, w utworach wraca do rodzinnych stron. Zbigniew Nasiadko nie tylko opisuje piosenki - jest też ich znakomitym wykonawcą.



Lecień


Polecę ptakiem na lecień
Popłynę wodą
Przez ploso
Bystrzakiem przy Siwym Kamieniu
Tam ryby wielkie
Co z Wisły przyszły
Brzany
Raz po raz skaczą wysoko
Pławią się spławiają
Polecę ptakiem
Popłynę wodą

Oj za wodą byzie moje za wodą

Pójdę łęgami
Łąkami nad strugą

Oj za strugą byzie moje

                 za strugą

Oj za strużką byzie moje

                 za stróżką

Oj w olszynie byzie moje

                 w olszynie

Oj po cztery byzie moje

                 po cztery

Oj po osiem byzie moje

                 po osiem

Oj pod borem byzie moje

                 pod borem



Marcinową dróżką zawrócę na Lecień

a już moja dróżka w boru murawą

                 zarosła

W Zdrojach wody się napiję

a już moja studzieneczka piaskiem

                 zasypana


Lecień
Trawy
Woda
Mlekić
Jałowce
Tam cietrzewie od świtania grają
Żurawie nad Bielawką

Krzyczą z wysokości
Dzikie gęsi

a ura! a ura! a ura! a ura!

Leciały gąseńki za bór wysoczeńki

Czajka na wygonie dzieci woła
Lipa na Grądziku

stoi lipa zielona

a na tej lipie są szerokie liście

trzej ptaszkowie śpiewają

***


Wróciłem na Lecień
Bo tam wszystko nasze
Grądzik
Wygon
Jałowce
Czajki i cietrzewie
Było nisko słońce
Nisko nad zachodem
Pachniał na Lecieniu
Mlekić i jałowiec

Była woda czysta
I ryb wielkich siła
Mama płótno bieliła
Co sama je tkała
Rano
Raniutko odeszła

Znowu byłem na Lecieniu
Byłem jeszcze raz

Zbigniew Nasiadko
Zielone Świątki
w Dobrym Lesie 1995 rok


Słownik wyrazów bliskich i swojskich nazw:

Lecień - uroczysko, łąki, pastwiska, starorzecza na prawym brzegu Narwi poniżej Nowogrodu. Pasałem tam krowy, złowiłem również na wędkę z żyłką z końskiego włosia pierwszą w moim życiu rybę, to była płotka.


Brzany - ryby te żyją w Narwi w miejscach, gdzie jest szybki prąd wody i wiry. Dorastają nawet do 6-8 kg. Jeśli pominąć ich wielkość, to poza tym są bardzo podobne do kiełbi, małych rybek z wąsikami przy pysku, którymi interesują się tylko najmłodsi wędkarze. Z powodu podobieństwa do kiełbi i swej wielkości brzana miała w Nowogrodzie nazwę "wiślany kiełb". Nazwa ta sugeruje, że tak duże ryby musiały wyrosnąć w większej rzece - Wiśle i stąd przywędrowały do Narwi. Podobnie należy wyjaśnić nazwę "morski kiełb" - tak nazywają brzany wędkarze w okolicach Białegostoku.

W miejscu swego stałego przebywania w pogodne, letnie dni brzany wyskakują dosyć wysoko nad wodę, co nie zdarza się żadnym innym dużym rybom. Jeśli stado brzan jest duże, to w takim przypadku co chwila jedna z nich wyskakuje z głośnym pluskiem z wody i po chwil znika w głębinie. Jeżeli wędkarz zachowuje się ostrożnie, to może obserwować w ciągu dnia kilka takich wspaniałych spektakli, z których każdy trwa może do 10 minut.


Byzie - tak zdrobniale od słowa byki, byczki, byśki (w liczbie pojedynczej bysiek) nazywano na Kurpiach stare cielęta, których stada wypasane były oddzielnie od krów mlecznych.

Od pieśni o byziach, które pasły dzieci rozpoczyna się przedmowa do II rozdziału książki "Puszcza Kurpiowska w pieśni" ks. Władysława Skierkowskiego. Poniższy cytat wyjaśnia w jaki sposób młodzież i dzieci naśladują starsze pokolenie. Już od najmłodszych lat uczą się śpiewu, uczestnicząc w grach i zabawach, obrzędach, uroczystościach rodzinnych i przy wszelkich innych okazjach.

"Najpowszechniejszą a zarazem najbardziej ulubioną pieśnią na Puszczy Kurpiowskiej jest bez wątpienia pieśń zalotna i miłosna. Każdy ją śpiewa. Mały Kurpik, "siurek", czy mała Kurpianeczka "siuchna" - pasąc "oziecki" lub "byzie" na pokrytych jałowcem i karłowatą sosną pagórkach, śpiewa od rana do wieczora, aż się rozlega po polach:


Oj po śtyry byzie moje , po śtyry,
Oj zielgeć to wolkoziunki kośtyry.
Oj po osiem byzie moje, po osiem,
Oj dobreć to carniunecki do krosien<
/div>

Cichy i pogodny wieczór wśród lata - to odpowiednia chwila do koncertów rozmiłowanych serduszek młodzieży kurpiowskiej. Po "oprzantach", tj. po skończonych pracach gospodarczo - domowych i po wieczerzy wychodzą chłopcy i dziewczyny na drogę i gromadzą się pod ścianą czyjegoś domu, zwykle tej dziewczyny czy tego chłopca, który cieszy się w danej wsi największym wzięciem. Z początku rozmawiają jakiś czas o sprawach codziennych, to pokpiwa jedno z drugiego, ale temat rozmowy szybko się wyczerpał, poczynają śpiewać."

Na końcu tej strony autor podaje przypis następujący: " Kurpie tylko w piątki nie śpiewają, bo uważają, że kto w piątek śpiewa, ten w niedzielę płacze". Wszystko to mogę potwierdzić na podstawie własnego doświadczenia i wspomnień. W każdej nieomal rodzinie dzień zaczynał się pieśnią "Kiedy ranne wstają zorze" albo "Zacznijcie wargi nasze chwalić Pannę Świętą". Tak krzątając się przy gotowaniu, przędzeniu tkanin rozpoczynały swój pracowity dzień babcie i mamy. Młodzi ludzie, kawalerowie i panny zbierali się po zakończeniu prac gospodarskich w umówionych miejscach, w lecie na świeżym powietrzu, zimą po domach. Były śpiewy, gry, zabawy, wystarczyło, aby wśród młodzieży znalazł się jeden skrzypek, a zabawa taneczna trwała do późnego wieczora. Tak się złożyło, że w mojej rodzinie na skrzypcach gra dziadek, mój ojciec, stryj oraz ciocia. Kawaler, który nie umiał tańczyć nie liczył się zupełnie w towarzystwie, podobnie jak panna, która nie umiała śpiewać i nie znała pieśni weselnych.

Wracając do cytowanego tekstu wyjaśniam, że "wolkuzianki", niezgrabne dziewczęta" - kośtyry", to były mieszkanki wsi Wolkowe, zaś te zgrabne i "dobreć do krosien" pochodziły ze wsi Czarnia. Według księdza Skierkowskiego, mały Kurpik to "siurek". Tak było, ale to jeszcze nie wszystko. W mojej okolicy, w południowej części Kurpi, na małego chłopca mówiło się najczęściej " chłopak", a tylko w niektórych sytuacjach "siurek". To słowo oznaczało na Kurpiach również , a może przede wszystkim...siusiaka. I to nie tylko u małego chłopca. Można było o kimś zaocznie powiedzieć "ten siurek", ale powiedzenie do nastolatka albo dorosłego mężczyzny "ty siurku jeden", było już bardzo obraźliwe. Nazwanie kogoś w gniewie i bez zdrobnienia słowami "ty siurze" oznaczało zerwanie wszelkich dalszych kontaktów na dłuższy okres.

Być może idealizuję swoje dzieciństwo i nie chcę pamiętać tego, co było złe, ale nie przypominam sobie, aby ktoś używał tego słowa wśród moich bliskich i sąsiadów. Pamiętam natomiast zabawę w ciasnej świetlicy we wsi Mątwica, gdy w pewnej chwili podochocony wodzirej, jeden z organizatorów imprezy, zamówił u muzykantów oberka, zwracając się zaś do pozostałych uczestników zabawy wykrzyknął: "siury po ścianach, Mątwica się bawi..." , oznaczało to, że z powodu braku miejsca, tym razem tańczyć oberka będą tylko kawalerowie z Mątwicy. Inni chłopcy mieli stać pod ścianami i podziwiać. I pamiętam jeszcze, że było wtedy na co popatrzeć...


"Tam cietrzewie do świtania grają..." - głos tokującego cietrzewia ma taką właściwość, że słychać go bardzo daleko, nawet do 10 km od miejsca wiosennych toków (tokowiska). Pewnego razu bardzo wcześnie wyruszyłem na piechotę z Ostrołęki do Nowogrodu, odległość między tymi miejscowościami wynosi ponad 20 km. W połowie drogi usłyszałem znane mi od dzieciństwa "gulgotanie" cietrzewi. Tak, to były moje cietrzewie z Lecienia. Nie wiem, czy tam jeszcze są, podobno w Polsce zostało już bardzo mało tych ptaków.


# # #


Trzydzieści lat temu, gdy po raz pierwszy zetknąłem się z książką ks. Władysława Skierkowskiego "Puszcza Kurpiowska w pieśni", wydaną w roku 1928 w Płocuk, usiłowałem znaleźć tam słowa i nuty do tej pieśni o byziach za wodą, które pasałem na Lecieniu. Niestety poza wzmianką, którą zacytowałem, nic więcej nie znalazłem. Być może tekst i nuty pozostały w niepublikowanych rękopisach księdza Skierkowskiego. Poprosiłem wkrótce potem starszą kobietą ze wsi Czarnia, żeby zaśpiewała mi pieśń o byziach i o dziewczynach, co "dobreć są do krosien". Starsza kobieta wsłuchiwała się chwilę w moje rytmiczne par lando a potem pociągnęła wspaniale archaiczną, transową, całą utkaną z melizmatów i glissand melodię. Zaśpiewała pieśń, której słowa jej podałem na melodię dobrze jej znanej pieśni weselnej, od której zawsze zaczynały się na kurpiowskimi weselu oczepiny:


Oj zza stoła pani młoda, zza stoła
A podziękuj swym druhenkom wesoło

Ostatnio znalazłem na płycie z muzyką kurpiowską wydanej przez Polskie Radio w ramach cyklu "Muzyka źródeł", pieśń o byziach za wodą, która zaczyna się od słów:


Oj zarycał siwy bysiek, zarycał
Nie będę siędo ślachcianki zalecał...

Następne zwrotki pokrywają się z tymi, które usłyszałem 34 lat temu w Czarni. Melodia, choć nieco się różni, jest równie piękna i poruszająca.


P. S. Jeszcze raz pochwalę się czytelnikom "Gadek z Chatki" swoim kurpiowskim rodowodem: Na stronie 22 książki "Puszcza Kurpiowska w pieśni" doczytałem się, że ksiądz Skierkowski zapisał jeden z wariantów pieśni "Siedem koni Jasio miał" w roku 1928 od Stasi Nasiatkówny z Baranowa, która miała w tym czasie 17 lat...

W pobliżu Ostrołęki jest wieś Nasiadki, pochodne od tej nazwy miejscowe nazwisko to Nasiatka, Nasiatko, Nasiadka i własne moje.

Skrót artykułu: 

Jest to trzecia część cyklu złożonego z sześciu wierszy osnutych między innymi na motywach starych kurpiowskich pieśni ludowych. Ich autor - Zbigniew Nasiadko jest Kurpem z pochodzenia i choć mieszka obecnie na Podlasiu, w utworach wraca do rodzinnych stron. Zbigniew Nasiadko nie tylko opisuje piosenki - jest też ich znakomitym wykonawcą.

Dział: 

Dodaj komentarz!