Jest to trzecia część cyklu złożonego z sześciu wierszy osnutych między innymi na motywach starych kurpiowskich pieśni ludowych. Ich autor - Zbigniew Nasiadko jest Kurpem z pochodzenia i choć mieszka obecnie na Podlasiu, w utworach wraca do rodzinnych stron. Zbigniew Nasiadko nie tylko opisuje piosenki - jest też ich znakomitym wykonawcą. |
Lecień
Oj za wodą byzie moje za wodą Pójdę łęgami Oj za strugą byzie moje za strugą Oj za strużką byzie moje za stróżką Oj w olszynie byzie moje w olszynie Oj po cztery byzie moje po cztery Oj po osiem byzie moje po osiem Oj pod borem byzie moje pod borem
a już moja dróżka w boru murawą zarosła W Zdrojach wody się napiję a już moja studzieneczka piaskiem zasypana
Krzyczą z wysokości a ura! a ura! a ura! a ura! Leciały gąseńki za bór wysoczeńki Czajka na wygonie dzieci woła stoi lipa zielona a na tej lipie są szerokie liście trzej ptaszkowie śpiewają |
***
|
Słownik wyrazów bliskich i swojskich nazw:
Lecień - uroczysko, łąki, pastwiska, starorzecza na prawym brzegu Narwi poniżej Nowogrodu. Pasałem tam krowy, złowiłem również na wędkę z żyłką z końskiego włosia pierwszą w moim życiu rybę, to była płotka.
Brzany - ryby te żyją w Narwi w miejscach, gdzie jest szybki prąd wody i wiry. Dorastają nawet do 6-8 kg. Jeśli pominąć ich wielkość, to poza tym są bardzo podobne do kiełbi, małych rybek z wąsikami przy pysku, którymi interesują się tylko najmłodsi wędkarze. Z powodu podobieństwa do kiełbi i swej wielkości brzana miała w Nowogrodzie nazwę "wiślany kiełb". Nazwa ta sugeruje, że tak duże ryby musiały wyrosnąć w większej rzece - Wiśle i stąd przywędrowały do Narwi. Podobnie należy wyjaśnić nazwę "morski kiełb" - tak nazywają brzany wędkarze w okolicach Białegostoku.
W miejscu swego stałego przebywania w pogodne, letnie dni brzany wyskakują dosyć wysoko nad wodę, co nie zdarza się żadnym innym dużym rybom. Jeśli stado brzan jest duże, to w takim przypadku co chwila jedna z nich wyskakuje z głośnym pluskiem z wody i po chwil znika w głębinie. Jeżeli wędkarz zachowuje się ostrożnie, to może obserwować w ciągu dnia kilka takich wspaniałych spektakli, z których każdy trwa może do 10 minut.
Byzie - tak zdrobniale od słowa byki, byczki, byśki (w liczbie pojedynczej bysiek) nazywano na Kurpiach stare cielęta, których stada wypasane były oddzielnie od krów mlecznych.
Od pieśni o byziach, które pasły dzieci rozpoczyna się przedmowa do II rozdziału książki "Puszcza Kurpiowska w pieśni" ks. Władysława Skierkowskiego. Poniższy cytat wyjaśnia w jaki sposób młodzież i dzieci naśladują starsze pokolenie. Już od najmłodszych lat uczą się śpiewu, uczestnicząc w grach i zabawach, obrzędach, uroczystościach rodzinnych i przy wszelkich innych okazjach.
"Najpowszechniejszą a zarazem najbardziej ulubioną pieśnią na Puszczy Kurpiowskiej jest bez wątpienia pieśń zalotna i miłosna. Każdy ją śpiewa. Mały Kurpik, "siurek", czy mała Kurpianeczka "siuchna" - pasąc "oziecki" lub "byzie" na pokrytych jałowcem i karłowatą sosną pagórkach, śpiewa od rana do wieczora, aż się rozlega po polach:
Oj po śtyry byzie moje , po śtyry,
Oj zielgeć to wolkoziunki kośtyry.
Oj po osiem byzie moje, po osiem,
Oj dobreć to carniunecki do krosien</div>
Cichy i pogodny wieczór wśród lata - to odpowiednia chwila do koncertów rozmiłowanych serduszek młodzieży kurpiowskiej. Po "oprzantach", tj. po skończonych pracach gospodarczo - domowych i po wieczerzy wychodzą chłopcy i dziewczyny na drogę i gromadzą się pod ścianą czyjegoś domu, zwykle tej dziewczyny czy tego chłopca, który cieszy się w danej wsi największym wzięciem. Z początku rozmawiają jakiś czas o sprawach codziennych, to pokpiwa jedno z drugiego, ale temat rozmowy szybko się wyczerpał, poczynają śpiewać."
Na końcu tej strony autor podaje przypis następujący: " Kurpie tylko w piątki nie śpiewają, bo uważają, że kto w piątek śpiewa, ten w niedzielę płacze". Wszystko to mogę potwierdzić na podstawie własnego doświadczenia i wspomnień. W każdej nieomal rodzinie dzień zaczynał się pieśnią "Kiedy ranne wstają zorze" albo "Zacznijcie wargi nasze chwalić Pannę Świętą". Tak krzątając się przy gotowaniu, przędzeniu tkanin rozpoczynały swój pracowity dzień babcie i mamy. Młodzi ludzie, kawalerowie i panny zbierali się po zakończeniu prac gospodarskich w umówionych miejscach, w lecie na świeżym powietrzu, zimą po domach. Były śpiewy, gry, zabawy, wystarczyło, aby wśród młodzieży znalazł się jeden skrzypek, a zabawa taneczna trwała do późnego wieczora. Tak się złożyło, że w mojej rodzinie na skrzypcach gra dziadek, mój ojciec, stryj oraz ciocia. Kawaler, który nie umiał tańczyć nie liczył się zupełnie w towarzystwie, podobnie jak panna, która nie umiała śpiewać i nie znała pieśni weselnych.
Wracając do cytowanego tekstu wyjaśniam, że "wolkuzianki", niezgrabne dziewczęta" - kośtyry", to były mieszkanki wsi Wolkowe, zaś te zgrabne i "dobreć do krosien" pochodziły ze wsi Czarnia. Według księdza Skierkowskiego, mały Kurpik to "siurek". Tak było, ale to jeszcze nie wszystko. W mojej okolicy, w południowej części Kurpi, na małego chłopca mówiło się najczęściej " chłopak", a tylko w niektórych sytuacjach "siurek". To słowo oznaczało na Kurpiach również , a może przede wszystkim...siusiaka. I to nie tylko u małego chłopca. Można było o kimś zaocznie powiedzieć "ten siurek", ale powiedzenie do nastolatka albo dorosłego mężczyzny "ty siurku jeden", było już bardzo obraźliwe. Nazwanie kogoś w gniewie i bez zdrobnienia słowami "ty siurze" oznaczało zerwanie wszelkich dalszych kontaktów na dłuższy okres.
Być może idealizuję swoje dzieciństwo i nie chcę pamiętać tego, co było złe, ale nie przypominam sobie, aby ktoś używał tego słowa wśród moich bliskich i sąsiadów. Pamiętam natomiast zabawę w ciasnej świetlicy we wsi Mątwica, gdy w pewnej chwili podochocony wodzirej, jeden z organizatorów imprezy, zamówił u muzykantów oberka, zwracając się zaś do pozostałych uczestników zabawy wykrzyknął: "siury po ścianach, Mątwica się bawi..." , oznaczało to, że z powodu braku miejsca, tym razem tańczyć oberka będą tylko kawalerowie z Mątwicy. Inni chłopcy mieli stać pod ścianami i podziwiać. I pamiętam jeszcze, że było wtedy na co popatrzeć...
"Tam cietrzewie do świtania grają..." - głos tokującego cietrzewia ma taką właściwość, że słychać go bardzo daleko, nawet do 10 km od miejsca wiosennych toków (tokowiska). Pewnego razu bardzo wcześnie wyruszyłem na piechotę z Ostrołęki do Nowogrodu, odległość między tymi miejscowościami wynosi ponad 20 km. W połowie drogi usłyszałem znane mi od dzieciństwa "gulgotanie" cietrzewi. Tak, to były moje cietrzewie z Lecienia. Nie wiem, czy tam jeszcze są, podobno w Polsce zostało już bardzo mało tych ptaków.
# # #
Trzydzieści lat temu, gdy po raz pierwszy zetknąłem się z książką ks. Władysława Skierkowskiego "Puszcza Kurpiowska w pieśni", wydaną w roku 1928 w Płocuk, usiłowałem znaleźć tam słowa i nuty do tej pieśni o byziach za wodą, które pasałem na Lecieniu. Niestety poza wzmianką, którą zacytowałem, nic więcej nie znalazłem. Być może tekst i nuty pozostały w niepublikowanych rękopisach księdza Skierkowskiego. Poprosiłem wkrótce potem starszą kobietą ze wsi Czarnia, żeby zaśpiewała mi pieśń o byziach i o dziewczynach, co "dobreć są do krosien". Starsza kobieta wsłuchiwała się chwilę w moje rytmiczne par lando a potem pociągnęła wspaniale archaiczną, transową, całą utkaną z melizmatów i glissand melodię. Zaśpiewała pieśń, której słowa jej podałem na melodię dobrze jej znanej pieśni weselnej, od której zawsze zaczynały się na kurpiowskimi weselu oczepiny:
Oj zza stoła pani młoda, zza stoła
A podziękuj swym druhenkom wesoło
Ostatnio znalazłem na płycie z muzyką kurpiowską wydanej przez Polskie Radio w ramach cyklu "Muzyka źródeł", pieśń o byziach za wodą, która zaczyna się od słów:
Oj zarycał siwy bysiek, zarycał
Nie będę siędo ślachcianki zalecał...
Następne zwrotki pokrywają się z tymi, które usłyszałem 34 lat temu w Czarni. Melodia, choć nieco się różni, jest równie piękna i poruszająca.
P. S. Jeszcze raz pochwalę się czytelnikom "Gadek z Chatki" swoim kurpiowskim rodowodem: Na stronie 22 książki "Puszcza Kurpiowska w pieśni" doczytałem się, że ksiądz Skierkowski zapisał jeden z wariantów pieśni "Siedem koni Jasio miał" w roku 1928 od Stasi Nasiatkówny z Baranowa, która miała w tym czasie 17 lat...
W pobliżu Ostrołęki jest wieś Nasiadki, pochodne od tej nazwy miejscowe nazwisko to Nasiatka, Nasiatko, Nasiadka i własne moje.
Jest to trzecia część cyklu złożonego z sześciu wierszy osnutych między innymi na motywach starych kurpiowskich pieśni ludowych. Ich autor - Zbigniew Nasiadko jest Kurpem z pochodzenia i choć mieszka obecnie na Podlasiu, w utworach wraca do rodzinnych stron. Zbigniew Nasiadko nie tylko opisuje piosenki - jest też ich znakomitym wykonawcą.