Niezwykłe opowieści

Jak inspirują historie o niesamowitych istotach i wydarzeniach?

W Beskidach dzieją się czary. Dorastałam w Ustroniu, od najmłodszych lat słuchając lokalnych podań i czytając legendy. Jedną z moich ulubionych była ta o zbójniku Ondraszku w wersji Gustawa Morcinka, a gdy jako dziecko wraz z rodzicami przemierzałam szlaki Równicy, zastanawiałam się, czy przypadkiem nie spotkam gdzieś diabła Rokity. Inspiracją do zgłębiania tajników kultury Beskidów (i nie tylko) były dla mnie lekcje edukacji regionalnej w szkole podstawowej. Muzyka folkowa nie pasjonowała mnie jednak w żaden sposób. Wtedy nie wiedziałam jeszcze – i pewnie zupełnie nie spodziewałam się tego – że kilkanaście lat później góralszczyzna stanie się dla mnie jednym z najważniejszych wyznaczników twórczości.
Jako nastolatka zaczęłam interesować się muzyką nawiązującą do obrzędowości słowiańskiej, folk metalem. Wówczas pierwszy raz pomyślałam, że sama chciałabym taką wykonywać i tworzyć. Myśl ta zaczęła dojrzewać we mnie w liceum – wtedy właśnie powstały moje pierwsze piosenki osadzone w tym klimacie. Dwie przetrwały do dziś.
Związany ze studiami wyjazd do innego miasta sprawił, że jeszcze bardziej doceniłam swoją „małą ojczyznę”. Choć uwielbiam Śląsk i czułam się tu znakomicie, każdy powrót w rodzinne Beskidy budził we mnie nieuświadomione dotąd tęsknoty. Postanowiłam uwiecznić je w muzyce i poezji, przywołując w moich piosenkach czy wierszach postacie zbójników, opowiadając o pięknie natury, zwracając się w kierunku folkloru. Ostatnia z tych inspiracji odnajduje swoje miejsce również w mojej działalności naukowej.
W wolnych chwilach chętnie czytam zbiory legend i poznaję tradycyjne pieśni. Komponuję i piszę w otoczeniu natury, która zawsze wpływa na mnie kojąco; to właśnie w sercu gór najlepiej rozumiem to, o czym one mówią.

Agnieszka „Dziewanna” Suchy
Muzyczka, kompozytorka rozmiłowana w folklorze. Pisze doktorat na Uniwersytecie Śląskim. Laureatka plebiscytu „Wirtualne Gęśle – Folkowa Płyta Roku 2019”. Pochodzi z Beskidu Śląskiego.

 

Zarówno rodzima wiara, jak też wywodzące się z niej podania i legendy – będące niezwykle ważnym echem dawnej Słowiańszczyzny – są w mojej twórczości elementem bazowym. Szczególnie bliska jest mi demonologia słowiańska, niezwykle zresztą bogata, niestety przez ogrom czasu pomijana i niedoceniana. Traktuję je wszystkie jako rdzeń, który ubieram w słowa, starając się z respektem odzwierciedlić moje odczucia wobec konkretnej inspiracji i często w tym celu stosując oniryczny klimat. Tworzenie tekstów i muzyki do tak bliskich mi tematów jest dla mnie bardzo istotnym elementem coraz lepszego poznawania i zagłębiania się w podwaliny niesłusznie bagatelizowanej kultury, tak przecież pięknej i bogatej. Przywoływanie dawnych wierzeń czy języka uważam za bardzo rozwijający typ artystycznego ukłonu w stronę dawnych wieków, bez których nie byłoby nas. Historie o niezwykłych istotach i wydarzeniach są nieodłączną częścią poszukiwania inspiracji w ludowej liryce i brzmieniach. Ciężko wyobrazić sobie folk ich pozbawiony. Dotyczy to zwłaszcza dark folku, gdzie istotą jest wprowadzanie słuchacza w stan refleksji nad duchowością, czy folk metalu, traktującego często o południcach i innych dawnych widziadłach.

Hania Fancus z zespołu Weljar
Weljar to projekt inspirowany czasami prasłowiańskimi i szamanizmem, powstały z tęsknoty za bliskością natury oraz tkwiącej w niej siły pierwotnej. Tworzy muzykę melancholijną z pogranicza folku oraz ambientu.

 

Już sama nazwa naszego zespołu nie pozostawia wątpliwości, jakie znaczenie ma dla nas tradycja i związane z nią legendy, baśnie i opowieści wierzeniowe. Od powstania grupy bazujemy na tradycji i fascynacji całym bogactwem kultury tradycyjnej – począwszy od wiary w moce rodem z Łysej Góry, w siłę ludzkiej energii, wiedzy i umiejętności.
Wykonujemy utwory, które czerpią z ludowych wierzeń i obrzędów. To jest coś, co nas ukształtowało i uważamy, że jest bardzo ważne zarówno w życiu, jak i w procesie tworzenia. Równie ważne jak ludzka siła są siła i moc natury. Całe bogactwo fauny i flory jest w tradycji bardzo istotne. A dla nas ma duże znaczenie.
Początkowo wykonywaliśmy pieśni tradycyjne, ale od jakiegoś czasu tworzymy własne utwory, które istotnie podkreślają znaczenie ludowych wierzeń. Takim przykładem jest utwór „Wiedźma Bimbrownica”, który ukaże się na kolejnej płycie. Jest to opowieść o kobiecie, o wiedzącej, warzącej wywary o szczególnej mocy, przywołującej duchy przodków i z szacunkiem odnoszącej się do tajemnej wiedzy, którą posiada. Taka kobieca moc tworzenia z iście żeńską przewrotnością.
Kolejny przykład to „Morowa Dziewica”, utwór oparty na legendach o tytułowej istocie krążącej po wsiach i miastach, machającej czerwoną chustką, ilekroć zsyła na kogoś chorobę i śmierć. To siła niszcząca, która odbiera życie, rujnuje wszystko wokół. Utwór powstał na bazie aktualnych wydarzeń związanych z pandemią.
Dla nas jako twórców takie historie to skarbnica inspiracji. Zespół ma na froncie dwie charyzmatyczne kobiety, które doskonale symbolizują tę pierwotną, inspirującą moc kojarzącą się również z magią Łysej Góry.

Łysa Góra
Folkowa dusza zakorzeniona w słowiańskiej ziemi wyrastająca wśród energetyzujących aranżacji. Trudno ich jednoznacznie przypisać do jednego nurtu. Poruszają się między folkiem, rockiem i ciężkim głębokim metalowym brzmieniem. Większość tekstów czerpią zarówno z tradycji polskiej wsi, jak i z kultury naszych wschodnich sąsiadów. Nie boją się eksperymentować i łamać schematów. Dwa silne kobiece wokale oparte na śpiewie klasycznym i białym głosie przeplatają się wzajemnie na kanwie elektryzujących dźwięków gitary, głębokiego basowego brzmienia i mocnej perkusji, oswojonych delikatnymi brzmieniami instrumentów perkusyjnych oraz skrzypiec. Ich występom towarzyszy nieprawdopodobna energia i klimat rodem z Łysej Góry.

 

Niesamowite opowieści, te przypadkiem zasłyszane, jak i przytoczone w opracowaniach czy będące legendami, od początku inspirują naszą twórczość w ramach zespołów Percival oraz Percival Schuttenbach.
Uwielbiamy jednakowo historie spisane na papierze i te snute na ekranie – od E.A. Poe po R.E. Howarda, H.P. Lovecrafta, B. Stockera czy obecnie S. Kinga. Nasza fascynacja niesamowitymi opowieściami wykracza poza to, co zawiera się w kategorii horroru – zachwyca nas Rękopis znaleziony w Saragossie J. Potockiego czy niedalekie kulturowo Bajki czeskie J. Drdy.
Przeważająca część naszych utworów inspirowana jest legendami, jak choćby „Dzierzba” oraz „I nie wrócił” z albumu „Mniejsze Zło”, korzeniami sięgające śląskiej historii o skarbie ukrytym w jaskini i kobiecie, która – zaślepiona chciwością – porzuciła własne dziecko. Najnowszej płycie Percivala Schuttenbacha „Dzikie Pola” towarzyszy opowieść pełna odniesień do mrocznych słowiańskich legend, jak rosyjska przypowieść o Wasylisie. Nadnaturalne istoty zamieszkują także świat przedstawiony w albumie „Svantevit”. W folkowym Percivalu również odnajdujemy zakotwiczenie naszej twórczości w ludowych podaniach, zawierających pierwiastek niesamowitości. Uczta postrzyżynowa u Piasta Kołodzieja i odwiedziny tajemniczych wędrowców, mroczna pieśń Allana z Doliny, opisująca spotkanie bohaterki ze śmiercią, czy „Dziewczyna Swarożyca”, odwołująca się do jednego z czołowych bóstw Słowian, to także utwory, w których fantastyczna i pełna grozy historia stanowi niezwykle ważny element całej kompozycji.
Zakorzenione w rodzimej tradycji legendy, bajki czy opowieści wierzeniowe, jak i nieodwołujące się w bezpośredni sposób do kultury dawnych Słowian mają istotny wpływ na naszą twórczość. Nieraz stanowiły one dla nas fundament, na którym opieraliśmy całą kompozycję utworu oraz towarzyszącego mu tekstu, inspirując nas także do napisania własnej historii grozy, opowiedzianej zarówno słowem, jak i muzyką.

Mikołaj Rybacki
Współzałożyciel grupy Rivendell, lider folkowego zespołu Percival i folkmetalowego Percival Schuttenbach, malarz, rysownik, nauczyciel.

 

Opowieści tradycyjne są dla mnie wodą płynącą w strumieniu. Uwielbiam je odkrywać na spacerach w gęstwinie tekstów kultury, a właściwie wracać do nich, bo prawdą jest, że się przy nich urodziłem. Babcia w Boliwii przymykała oczy wieczorami i zaczynała wypuszczać z ust gęste sploty wątków, na dźwięk których zbiegaliśmy się wszyscy, przywołując głośnym szeptem dzieci z okolicznych domów. Siadaliśmy wokół niej i odpływaliśmy. Znikały ściany z surowej gliny, dym z paleniska stawał się królestwem magicznych stworzeń, a my wierną załogą, gotową stawić czoło każdej napotkanej przygodzie. Urokiem i największym skarbem babcinych opowieści była ich niepowtarzalność. Losy i nastrój bohaterów zależały od jej kaprysów i humoru. Dorastając, żyłem wciąż tym światem fantastycznym, przekonany, że jest całkiem realny, dopóki nie nauczyłem się czytać i odkryłem cmentarze opowieści – książki o kuszących tytułach: Najpiękniejsze bajki czy Skarbiec legend, w których oprócz cudownych ilustracji znalazłem mnóstwo liter, uszeregowanych w jeden niezmienny sposób niezależnie od pory dnia ani nastroju, kiedy przyszło mi do tych zbiorów zaglądać. Niczym stojąca woda te bajki zdawały mi się zalatywać stęchlizną. Postanowiłem kontynuować dzieło babci i tak zostałem opowiadaczem. Zajmuję się tym właściwie od zawsze i nigdy nie opowiadam czegoś dwa razy tak samo. Dziś oczywiście sięgam do źródeł pisanych, nauczyłem się pływać w bajorku, ale by móc wyciągnąć stamtąd choć jedną nową myśl, muszę koniecznie przewertować dziesiątki zbiorów baśni i poznać wszystkie możliwe wersje każdej z nich, żeby przekonać się jeszcze raz, iż takowe nie istnieją – tak, jak nie istnieje kawałek wody w strumieniu odtąd dotąd.
A więc jak mnie inspirują historie niezwykłe? Tak, że tworzą nad moją głową gigantyczną sieć wątków oplatających cały świat i gdzie tylko spojrzę, lubię wyłuskać kilka z nich i upleść dla tego, kto zechce przystanąć i posłuchać, kilka zwrotek pieśni strumienia.

Witold Vargas
Współautor serii Legendarz, muzyk, pedagog, ilustrator i opowiadacz. Pisze artykuły o polskiej fantastyce ludowej m.in. do „Nowej Fantastyki”, „Temidium”, „Folk 24” i „Jak”. Jeździ po Polsce z prelekcjami i opowieściami, by zgodnie z rodzinną tradycją uprawiać żywe słowo.

Skrót artykułu: 

W Beskidach dzieją się czary. Dorastałam w Ustroniu, od najmłodszych lat słuchając lokalnych podań i czytając legendy. Jedną z moich ulubionych była ta o zbójniku Ondraszku w wersji Gustawa Morcinka, a gdy jako dziecko wraz z rodzicami przemierzałam szlaki Równicy, zastanawiałam się, czy przypadkiem nie spotkam gdzieś diabła Rokity. Inspiracją do zgłębiania tajników kultury Beskidów (i nie tylko) były dla mnie lekcje edukacji regionalnej w szkole podstawowej. Muzyka folkowa nie pasjonowała mnie jednak w żaden sposób. Wtedy nie wiedziałam jeszcze – i pewnie zupełnie nie spodziewałam się tego – że kilkanaście lat później góralszczyzna stanie się dla mnie jednym z najważniejszych wyznaczników twórczości.

(Agnieszka „Dziewanna” Suchy)

Dział: 

Dodaj komentarz!