Nie chcemy robić skansenu

Lemko Archive

Łemkowska rodzina z Komańczy lata 30. XX wieku; fot. z archiwum rodzinnego Julii Chomki

Podczas ostatniej edycji Mikołajek Folkowych miała miejsce prezentacja portalu o nazwie Lemko Archive. Z jego współtwórczynią, Martą Graban-Butryn, rozmawiała po łemkowsku Anna Dubec.

Anna Dubec: Na początku chciałabym zapytać, skąd pomysł projektu Lemko Archive? Jesteście wszyscy Łemkami? Od czego zaczynaliście?
Marta Graban-Butryn:
Nie wszyscy jesteśmy Łemkami. (śmiech). Wśród osób zaangażowanych w projekt są Łemkowie, Polacy i Ukraińcy. Projekt został wymyślony przez Fundację Stara Droga. Jest to fundacja, która istnieje i działa od zeszłego roku, i która zajmuje się m.in. Łemkami, ale tak generalnie to pograniczem łemkowsko-słowackim, polsko-słowackim i polsko-ukraińskim, a przede wszystkim Łemkowszczyzną i Roztoczem. Te pogranicza nas też interesują najbardziej – zarówno Polaków, Łemków, jak i Ukraińców. Powodem jest również to, że mieszkamy w Lublinie, stąd fascynacja całym wschodnim pograniczem i wielokulturowe przyjaźnie. Studiowaliśmy z mężem na jednym roku [Krzysztof Butryn, mąż Marty, prowadzi wraz z ojcem, Zbigniewem, Szkołę Suki Biłgorajskiej i corocznie organizuje Festiwal „Na rozstajnych drogach” koło Janowa Lubelskiego – przyp. red.], rok niżej był Paweł Królikowski, Polak z Lublina, który ożenił się z Łemkinią i obecnie mieszkają w Sanoku. Z Łemków jest jeszcze Tomek Kwoka, który mieszka w Krakowie, ale bardzo się przyjaźnimy od czasów dzieciństwa. Jest filologiem serbskim, przede wszystkim językoznawcą i jego też bardzo interesuje folklor. Tomek robił dokumentację cmentarzy łemkowskich, koordynował jedną ekspedycję terenową, jeździł z nami na badania. W Lublinie mieszka obecnie także Marianka, doktorantka z Tarnopola, która pomagała przecierać szlaki na Ukrainie.

Dlaczego Lublin jako miejsce premiery? Dlaczego nie, powiedzmy, Kraków, bliżej gór?
Dlatego, że Mikołajki Folkowe odbywają się w Lublinie i jesteśmy z nimi od kilkunastu lat związani (śmiech). Ciężko jest zorganizować takie spotkanie, żeby ludzie przyszli nie przy okazji jakiegoś festiwalu. Byli tacy, którzy przybyli specjalnie na to spotkanie i czekali. Na Mikołajkach zjawiają się osoby, które interesują się Łemkowszczyzną i folklorem łemkowskim – dlatego zdecydowaliśmy się na prezentację na tym festiwalu. Chcieliśmy zasygnalizować podjęte przez nas działania ludziom, których znów zobaczymy dopiero za rok, na następnych Mikołajkach.

Czyli ci pasjonaci kultury łemkowskiej przekażą informacje o projekcie dalej?
Przede wszystkim jest to projekt internetowy i chcemy także robić promocję w sieci, poprzez portale społecznościowe, gdzie są różne grupy, a także na stronach tematycznych. Projekt ma być długofalowy. Obecnie dopiero zaczyna raczkować, ale wewnątrz, „od kuchni” dużo już się dokonało jeśli chodzi o badania terenowe, informacje, treści. Promocja internetowa to nie tylko strony polskie, ale także amerykańskie, kanadyjskie, słowackie, ukraińskie. Chcielibyśmy, aby nasi partnerzy zamieścili informacje o archiwum łemkowskim na swoich stronach. Tylko, że na to wszystko trzeba jeszcze trochę czasu. A wracając do poprzedniego pytania – dlaczego Lublin, a nie góry, bliskie samym zainteresowanym? Myślę, że między Łemkami najlepiej będzie zrobić prawdziwą promocję na żywo, z ludźmi, z rozmową, z filmem i tak dalej, na naszych łemkowskich festiwalach, czyli jednej, drugiej, trzeciej Watrze.

Jakie instytucje wam pomagają?
Projekt jest polsko-słowacko-ukraiński. Na Ukrainie jest to Instytut Narodoznawstwa Akademii Nauk Ukrainy – taka najważniejsza instytucja etnograficzna w kraju. Ze słowackiej strony mamy Muzeum Kultury Rusnaków i Ukraińców w Svidníku i jeszcze współpracuje z nami prof. Mikulaš Mušinka z Preszowa i pani Nadija Varchol – etnograf. W Polsce są to instytucje, które mają dużo wspólnego z Łemkami – Muzeum Historyczne oraz Muzeum Budownictwa Ludowego w Sanoku, a także m.in. Stowarzyszenie Twórców Ludowych i Gminny Ośrodek Kultury w Komańczy. Chcielibyśmy, aby przyłączyły się także takie instytucje, jak na przykład Muzeum Etnograficzne im. Seweryna Udzieli w Krakowie. Ze strony łemkowskiej materiały udostępniło nam Stowarzyszenie Lemko Tower ze Strzelec Krajeńskich.

Jak wyglądały badania terenowe?
W 2014 roku odbyły się trzy ekspedycje terenowe. Pierwsza wyruszyła na Ukrainę, do obwodu tarnopolskiego. I tam jest mieszanka ludzi przesiedlonych z różnych wsi – zarówno ze wschodniej, jak i z zachodniej Łemkowszczyzny. Odwiedziliśmy wsie Czerneliw Ruski, Żowtnewe, Łuczka, Kopyczyńci. Druga ekspedycja objęła tereny wschodniej Łemkowszczyzny, ale po obu stronach granicy – polskiej i słowackiej. Były to m.in. miejscowości Palota i Kalinov na Słowacji oraz Komańcza, Smolnik, Szczawne, Kulaszne, Turzańsk w Polsce. Trzecia dotarła do środkowej Łemkowszczyzny, m.in. do wsi: Wysowa, Zdynia, Konieczna, Wołowiec, Leszczyny, Kunkowa. Te trzy ekspedycje były przeprowadzone w ramach rocznego projektu. Trwały po pięć dni i w czasie każdej zostało nagranych kilka-kilkanaście osób – dziennie były to maksymalnie 2-3 wywiady.

O co pytaliście w tych wywiadach?
Chcieliśmy przeprowadzić jak najszersze badania. Nie pytaliśmy o obrzędy weselne, gdyż te są już dobrze opisane. Interesowały nas elementy kultury, które nie mają kompletnej dokumentacji, np. weczyrky, Zielone Świątki, sobótki – historie o tym, jak to dawniej było na Łemkowszczyźnie.

Skoro w tych trzech ekspedycjach uzyskaliście w sumie niewiele, to co z resztą? Od kiedy zajmujecie się dokumentowaniem?
To wcale nie tak niewiele, taka jest specyfika badań etnograficznych – dobry wywiad zawiera wiele szczegółów, poza tym dość często tworzą się więzi, które zostają na długo. Ja osobiście zajmuję się badaniami od ponad 10 lat. Często jeżdżę w teren, jak mam okazję, to nagrywam, robię zdjęcia lub skanuję stare. Czasami robię to parę razy w roku, czasami rzadziej. Ale współpracuję jeszcze z Łemkami mieszkającymi na zachodzie Polski – mam zapisanych wiele osób z okolic Lubina i Gorzowa Wielkopolskiego. Poza tym, chcemy nawiązać współpracę z etnografami, którzy już zbierali materiały, aby mogli je na naszej stronie udostępniać.

Materiałów na temat Łemków jest niewiele.
Tak, dodatkowo są one porozrzucane po różnych bibliotekach, archiwach, instytucjach czy prywatnych zbiorach. Moim marzeniem zawsze było, aby zebrać to wszystko razem i żebym mogła swoje materiały gdzieś zamieszczać. Mam grubo ponad 100 nagrań Łemków, z których jakieś 70-80% już nie żyje. Moja najstarsza respondentka była z 1907 r., to była pani z Łosia. Kiedy ją nagrywałam w 2004 r., miała 97 lat, niedługo później zmarła. Nagrywam głównie osoby starsze, gdyż pamiętają one wiele sprzed wysiedlenia.

Ciężko jest namówić ludzi, by coś opowiedzieli, zaśpiewali? Są tematy, których nie lubią poruszać?
Zależy od człowieka. Są tacy, którzy bardzo chętnie opowiadają, śpiewają, jedni wiedzą więcej na taki temat, a drudzy mniej. Zaczęłam od rozmów o pogrzebach – bardzo ciężki temat. Kiedy ktoś nie bardzo chce opowiadać o pogrzebie czy chrzcinach, a wynika z rozmowy, że np. chodził po kolędzie – może zna jakieś stare kolędy albo fragmenty Wertepu, albo może o weczyrkach mi coś powie. Ludzie nie chcą za bardzo opowiadać o Akcji „Wisła” – to wciąż jest bolesna rana. Poza tym każdy człowiek to inna historia. Tych historii mamy grubo ponad setkę. Pewna pani spod Lwowa mieszkała przed wysiedleniem w Wołowcu. Nie była tam od 15. roku życia, a opisała nam wszystko dom po domu, gdzie była przerwa, gdzie ścieżki, nazwy fragmentów wsi, kto gdzie mieszkał – i to nie nazwiska podawała tylko przydomki.

Czyli ludzie, którzy nigdy na Łemkowszczyźnie nie byli, mogą poczytać o kulturze swoich przodków.
Tak, o to chodzi. I nie tylko poczytać – będzie można obejrzeć fragmenty filmów, stare i współczesne fotografie, posłuchać nagrań, pieśni, opowieści itd. Przede wszystkim chcę, żeby to była strona dla Łemków – dla takich, którzy nie wiedzą, czego szukają, którzy są daleko, rozsiani po świecie. Ale nie tylko – też dla ludzi, których zapraszamy. Dlatego było spotkanie na Mikołajkach, bo było na nim dużo osób, które jeżdżą od lat na nasze tereny, którzy zachłysnęli się Łemkowszczyzną. Czekamy na współczesne relacje z wędrówek po tych ziemiach. Strona jest dla tych, którzy lubią nasz teren, chcą nauczyć się pieśni łemkowskich. Normalnie ciężko jest komuś z zewnątrz wejść do tego świata, namówić do śpiewania, mówienia rdzennych mieszkańców. Zapraszamy też do współpracy samych Łemków – jeśli chcą się podzielić nagraniami swoich dziadków, rodziców, swoimi zdjęciami rodzinnymi. Bo to jest tak, że skoro mają to wszystko na co dzień, to nie uważają tego za coś niezwykłego – nie idą na cmentarz robić zdjęć wszystkich krzyży, bo to dziwnie by wyglądało, nie jeżdżą do sąsiednich miejscowości tylko gdzieś dalej, żeby odpocząć w wolnym czasie. Te zdjęcia robią osoby, które przyjeżdżają na nasze tereny – bo góry, bo piękne widoki, bo odmienna kultura mniejszości łemkowskiej. Zapraszamy ich więc do współpracy i wymiany – dajemy im informacje o Łemkowszczyźnie, dawnych pieśniach – to, do czego my możemy dotrzeć, a oni dzielą się współczesnymi relacjami, zdjęciami.

Jak wygląda sama strona?
Są działy, np. „kultura materialna”, gdzie znajdziemy wiadomości o stroju, jego poszczególnych elementach, wzorach, haftach, życiu codziennym, architekturze – cerkwiach, krzyżach przydrożnych, kapliczkach, cmentarzach, chyżach, sypańcach, wyposażeniu. Następny dział to „kultura duchowa”, w tym łemkowski folklor, pieśni, wierzenia, obrzędy i zwyczaje. W galerii są zamieszczane stare i nowsze zdjęcia. Jest także mapa. Kolejny dział to „czytelnia” – są tam teksty, które zamawiamy, więc będą dostępne tylko u nas: naukowe, popularnonaukowe, relacje; wypisy z różnych książek, materiały archiwalne oraz znalezione w Internecie. Będziemy linkować gotowe artykuły, aby nie trzeba było ich szukać. Jest także dział „aktualności” – o tym, co się dzieje w środowisku (przede wszystkim naukowym). Chcemy, by wszystko było tradycyjne (w tym muzyka), ale możliwe, że w przyszłości poszerzymy stronę o dział mówiący o współczesnym życiu, instytucjach, zespołach inspirujących się folklorem. Wychodzimy od tematyki etnograficznej, ale rozwój portalu zależy od odbiorców, więc nie wykluczamy pojawiania się współczesnych nagrań, nawet niekoniecznie zespołów łemkowskich – muzyką naszą inspiruje się chociażby Orkiestra św. Mikołaja. Nie chcemy z naszej strony robić jakiegoś skansenu.

Jak można wyszukiwać informacje na stronie Lemko Archive?
Wygląda to tak: interesują nas np. weczyrky. Wchodzimy więc do działu „kultura duchowa”, patrzymy na święta doroczne i szukamy. Można też inaczej: chcę dowiedzieć się czegoś o Wysowej. Otwieram mapę i szukam – jest zdjęcie, charakterystyka wsi, nazwiska osób udzielających informacje, opisy obrzędów, pieśni.

Jakie jeszcze inicjatywy podejmują Łemkowie w regionie lubelskim?
Jest nas tutaj mało. Naszą inicjatywą jest strona dla dzieci – był to pomysł mojego męża, naszego syna i dzieci siostry, która też mieszka w Lublinie – Lemkoland. Pomyśleliśmy, że dlaczego nasze dzieci mają siedzieć na polskich portalach. Ta strona pomalutku się buduje i zawiera różne rzeczy – mieliśmy latem konkurs fotograficzny, robiliśmy akcję na Watrze w Ługach. Zaczęło się od tego, że nasz syn skończył żłobek i miał taki jeden wierszyk. Pojechaliśmy na wakacje do rodziców w góry i te nasze dzieci kombinowały, jak ten wierszyk „przerobić” na łemkowski. W tym samym czasie wymyśliły grę planszową „W dida i baby na seli” („U dziadka i babci na wsi”) – ją także mieliśmy na Watrze w Ługach – i wszystko było po łemkowsku. Na tej stronie jest nauka liter, gry, dodatki świąteczne. Mamy teraz nagranie zespołu dziecięcego z Ukrainy – taka akcja „dzieci dla dzieci”.

Słyszałam, że macie także projekt dotyczący materiałów prof. Romana Reinfussa.
Dotarliśmy do jego nagrań z czasów, kiedy jeździł do Łemków, nagrywał, rysował, zapisywał. Zaczęło się jeszcze w latach 30. ubiegłego wieku, ale nagrania dźwiękowe są dopiero z lat 60. Z tych nagrań wybraliśmy ponad godzinę muzyki, wywiadów, a dokładnie 66 utworów, z których powstała płyta „Tam na hori czereszeńka”. Szukaliśmy przekazów, które są nieznane, nie funkcjonują już wśród Łemków, są archaiczne. Pomiędzy tymi pieśniami są m.in. sobótkowe, śpiewane na Rusala, czyli Zielone Świątki, kołysanki, weselne, ślubne łatkanki, na chrzciny, śpiewane na weczyrkach (które po wysiedleniu zanikły). To jest taki materiał, którego dziś nie bylibyśmy w stanie nagrać. Są tam materiały ze wszystkich części Łemkowszczyzny.
Jak przebiegały weczyrky? W jednym domu zbierało się kilkanaście dziewcząt, które przędły, zaś chłopcy przychodzili i robili psoty. Przychodzili także jako przebierańcy z przedstawieniami w stylu commedia dell’arte, np. o niedźwiedziu, o cygańskim Otcze Nasz, czy kazaniu cygańskim albo udawali panów z miasta. Przebierali się także za baczów – zależy od wsi.

Dziękuję za rozmowę.
I ja dziękuję.

http://lemko-archive.com/
www.staradroga.com

Skrót artykułu: 

Podczas ostatniej edycji Mikołajek Folkowych miała miejsce prezentacja portalu o nazwie Lemko Archive. Z jego współtwórczynią, Martą Graban-Butryn, rozmawiała po łemkowsku Anna Dubec.

Autor: 
Dział: 

Dodaj komentarz!