"Jes hań na niebie kwościca, co wielgim kwostem co wieczora zamiato, kie zamiecie po ziemi, to wte chlaśnie wos i nos i pódemy syćki jednom drogom"*.
Powyższa pesymistyczna przepowiednia dotyczy oczywiście komety, którą możemy oglądać na naszym niebie do końca maja, kiedy wskutek skracania się nocy przestanie być widoczna. To jeszcze do niedawna dość tajemnicze zjawisko astronomiczne - nie wiadomo dlaczego - od wieków budzi wiele emocji i rodzi niezwykłe koncepcje, jakoby szczególnie ważne dla ludzkości wydarzenia wywołane były właśnie przez "kwościcę". Jednym z najważniejszych była owa niezwykła noc w Betlejem, związana z kometą, nazwaną później "gwiazdą betlejemską". Wydawałoby się, że emocje te są szczególnie silne wśród ludzi opierających swą wiedzę jedynie na obserwacji nieba, bez pomocy naukowych przyrządów i hipotez, tymczasem...
Pierwszym "naukowcem" zaniepokojonym niezwykłym ciałem niebieskim był największy chyba filozof starożytności - Arystoteles, który stworzył jeden z pierwszych systemów kosmologicznych, wyjaśniających budowę wszechświata. Jakże wielkie musiało być jego zdumienie, kiedy na doskonałym niebieskim sklepieniu pojawiła się jakaś przybłęda, chcąca wstrząsnąć systemem wielkiego filozofa. Okazało się bowiem, że wszechświat nie jest jeszcze ukończony, a co za tym idzie - niedoskonały. Dlatego też Arystoteles umieścił nową gwiazdę w strefie ziemskiej i stwierdził, że jest ona zjawiskiem tego samego rodzaju co ... tęcza.
Była to pierwsza trudność jaką sprawiła kometa i jedna z licznych, jakie nastąpiły w wiele wieków po Arystotelesie. W 1577 r. pojawiła się kometa do dziś uważana za jedną z najatrakcyjniejszych w czasach nowożytnych. Tym razem jej wyzwanie podjął duński astronom Tych de Brahe, podając bardziej naukowe uzasadnienia istnienia komet.
Długa i ciężka była astronomiczna przygoda z kometą, która jak wiemy dzisiaj, najogólniej mówiąc, jest kupką kosmicznego gruzu: okruchów skał, błota i zestalonych gazów, o średnicy od kilku do kilkunastu kilometrów, należącym do naszego układu planetarnego i widocznym z ziemi w momencie, kiedy zbliża się do słońca. Tyle nauka. Najciekawsze są bowiem związane z kometą wierzenia i przepowiednie ludowe, upatrujące w "kwościcy" najbardziej niepomyślne wróżby.
"Gwiazda z ogonem", z grzywą, rózgą, wiechą lub, jak woleli inni - z łańcuchem, pawim piórem czy też po prostu zwyczajne gwiezdne "pomietło" było zawsze, nie tylko w polskiej kulturze ludowej, zapowiedzią wojen i innych nieszczęść a nawet końca świata, bo, jak mówi jedno z wierzeń "przecie kie ci tako gwiazda, kwościca unizy się ku ziymi i zamiecie ogonem, to syścik ludzi moze na wieki wywrócić i hnet po ludzkim zywobyciu na ziemi"*. Gwiazda z mieczem miała być zsyłaną przez Boga karą za grzechy. Na szczęście koniec świata był karą najcięższą spośród wszystkich, do których należały jeszcze wszelkiego rodzaju wojny, susze, nieurodzaje, pomory etc. Można było ich uniknąć przepraszając i błagając Boga "upominającego" w ten sposób swoje grzeszne owieczki. Takich upomnień było już w naszym stuleciu kilka, m.in. Wielka Kometa Styczniowa i kometa Halleya w 1910 r., komety w latach: 1927, 1965, 1976 i wreszcie bohaterka ostatnich tygodni, kometa Hale-Bopp, nota bene uważana za znacznie atrakcyjniejszą od swych poprzedniczek. A czy najgroźniejszą? Nie wiadomo. Naukowcy twierdzą, że niemożliwe jest, aby uderzyła w ziemię, i jak chcą ludowe przepowiednie "wywróciła ją do góry nogami", zostawiają jednak trzy kropki po zdaniu "jest to niemożliwe, ale ..."
Czy Hale - Bopp przyniesie wszystkie te nieszczęścia? Sądzę, iż nie będą one większe od nieszczęść wywołanych przez jej poprzedniczki, a tak naprawdę - spowodowanych ludzkim pędem ku coraz lepszej(?), nowocześniejszej(?) i szczęśliwszej(?) przyszłości. Poza tym - jest ona naprawdę bardzo ładna, co stwierdziłam obserwując ją dokładnie 1-go kwietnia, kiedy była najbardziej widoczna.
Spójrzcie więc czasem na rozgwieżdżone, nocne niebo i nie bójcie się komety, może kiedyś okaże się, iż była ona nie złą, a dobrą wróżbą.
* "Słownik stereotypów i symboli ludowych", t. 1, UMCS Lublin 1996
"Jes hań na niebie kwościca, co wielgim kwostem co wieczora zamiato, kie zamiecie po ziemi, to wte chlaśnie wos i nos i pódemy syćki jednom drogom"*.