Najlepsze wydarzenia 2020 roku

Najciekawsze folkowe płyty, wydarzenia, debiuty

Rok braku muzyki na żywo nie oznaczał braku muzyki w ogóle. Liczba wydawnictw płytowych, a także symptomatycznych i adekwatnych do sytuacji nagrań pandemicznych – na przykład z własnej kuchni – była ogromna. Moje trzy typy roku 2020 dotyczą takich właśnie wzmożonych działań, o niezaprzeczalnych walorach artystycznych. Typ numer jeden to oba albumy Karoliny Cichej „Tany” i „Karaimska mapa muzyczna”. Pierwszy z nich to energetyczna płyta z przekazem, do której Karolina zaprosiła nawet gwiazdę pop, czyli Kayah. A drugi? Cicha nie zaprzestaje pracy badawczej i etnomuzykologicznej, odnajdując i dając światu na nowo zapomniane dźwięki i historie mniejszości. Wielokulturowa Polska ożywa dzięki jej pracy artystycznej i dokumentacyjnej. Typ numer dwa to WoWaKin. Ich album „Wiązanka” znalazł się w rankingach najlepszych płyt roku 2020. Pastorałkowy krążek „W malowanych sankach” z kolei pokojowo zamknął ten stresujący rok premierą 6 grudnia, czyli idealnie na Mikołaja, z udziałem dzieci. WoWaKin szybko wziął sprawy w swoje ręce i był jednym z pierwszych zespołów w naszym kraju, któremu udało się nagrać koncert online jeszcze z sali koncertowej, dbając o odpowiednią oprawę techniczną, czego inni się dopiero mieli nauczyć po kilku miesiącach. Co do Mikołaja, to trzecim typem, wielkim sukcesem roku 2020 na pohybel pandemii była wirtualna edycja Mikołajek Folkowych. Nikt w kraju nie miał takiej scenografii i zaryzykuję tezę, że również takiej frekwencji i udziału publiki zagranicznej. Jubileuszowa, trzydziesta edycja zebrała śmietankę polskiej sceny folkowej i zaprezentowała szeroki wachlarz repertuarowy. Nagrody dla organizatorów należały się zasłużenie. Konkurs Sceny Otwartej odbył się bez szwanku – na Facebooku, a obrady jury – na Zoomie! Gratulacje dla Was i obyśmy się spotkali na koncertach Karoliny Cichej, WoWaKinu czy na kolejnej edycji festiwalu Mikołajki Folkowe w Lublinie.

Martyna Markowska
Absolwentka kulturoznawstwa i filozofii w ramach MISH na Uniwersytecie Śląskim, członkini Board of Directors Europejskiej Sieci Jazzowej, jurorka showcase’ów w wydarzeniach: jazzahead! European Jazz Award, Danish Jazz Award, Israeli Music Showcase, Samuraj WOMEX 2017. Dyrektor artystyczna Katowice JazzArt Festiwalu oraz Festiwalu Muzyki Świata Ogrody Dźwięków. Kuratorka polskiej części konferencji Czech Music Crossroads. Jedna z osób odpowiedzialnych za programowanie i organizację WOMEX World Music Expo – Targi Muzyki Świata (Katowice 2017) oraz XII Kongresu Sieci Miast Kreatywnych UNESCO „Creative Crossroads” (Kraków-Katowice 2018).

 

Miniony rok był rokiem wielkiej niewiadomej, a następnie wielkiej zmiany, czasem trudnym, ale jednocześnie odkrywczym i innowacyjnym dla muzyki w Polsce. Przez ten pryzmat widzę naszą scenę folkową jako bardzo twórczą, pomysłową, wkraczającą w nowe formy przekazu z niepewnością, ale i odwagą. Mainstreamowa scena muzyczna w Polsce czekała w przyczajeniu na odmrożenie koncertów, przekładając trasy na następne lata, kiedy pełne sale będą mogły pokryć wszelkie koszty. My, folkowcy, od lat niekomercyjni, zdani na subwencje instytucji państwowych, realizowaliśmy projekty, festiwale, trasy koncertowe, meandrując pomiędzy przepisami, ograniczeniami, niepewnością, zmieniającymi się z tygodnia na tydzień obostrzeniami. I tak myśląc o rankingu tegorocznych osiągnięć, projektów, płyt, festiwali, stwierdzam – wygrywamy wszyscy. Wszyscy, którym chciało się nagrywać płyty, organizować festiwale, kreować nowe formy przekazu w internecie, tworzyć. Dlatego moje zestawienie na ten rok wygląda jak poniżej.
1. Wydawnictwa płytowe – wielkie gratulacje i pierwsze miejsce dla wszystkich, którzy odważyli się wydać i promować swoje płyty w tym roku. Są to: Karolina Cicha i Spółka, Sutari, Kapela ze Wsi Warszawa, Fanfara Awantura.
2. Pierwsze miejsce dla wszystkich organizatorów festiwali tegorocznych: Festiwal Rozstaje, EthnoPort Poznań, Wszystkie Mazurki Świata, Mikołajki Folkowe – za znalezienie możliwości dotarcia do publiczności i zaproponowania wielce ciekawych programów. Wielkie gratulacje dla Festiwalu w Czeremsze, który jako pierwszy podjął się szalonego otwarcia sezonu po wiosennym zamknięciu kwarantannowym Polski i organizacji spotkania z udziałem publiczności. Uczestniczyłam w tym bezpośrednio – wielki szacunek i podziw wzbudziły działania organizatorów ograniczane obostrzeniami i reagowanie na bieżąco na zmienne, nieprzewidywalne warunki.
3. Ze wszystkich aktywności na scenie folkowej tego roku najbardziej udane wydają się działania, których efekty mogliśmy podziwiać w internecie. Indywidualne stypendia ministra kultury, tak hojnie w tym roku przyznawane chyba wszystkim zainteresowanym, zaowocowały wieloma ciekawymi produkcjami: lekcjami śpiewu i gry, wykładami, koncertami. Powstała baza śpiewników, wyselekcjonowanych tematycznie programów o pieśniach, manierach gry i śpiewu, tańcach. Wymienię choćby „Pieśni Cieśli” Katarzyny Dudziak, posiady śpiewacze Brygidy Sordyl „Do Kołyski w Sieci”, lekcje gry na bębenku i skrzypcach Janusza Prusinowskiego, podcasty o tańcu tradycyjnym RCKL pt. „Pierwsze kroki”. Cudowna innowacyjność środowiska sprawiła, że wiele nieznanych, ale ciekawych tematów z zakresu muzyki tradycyjnej trafiło do szerszego obiegu. Chwała Wam wszystkim za Waszą pracę i pomysłowość, otwartość na nowe technologie i chęć podzielenia się Waszą wiedzą i umiejętnościami z anonimowymi internautami.

Magdalena Sobczak-Kotnarowska
Od lat związana z Kapelą ze Wsi Warszawa, cymbalistka, etnomuzykolożka, śpiewaczka, aranżerka. Koncertuje w dalekim świecie, współtworzy płyty uznane w Polsce i za granicą. Ostatnio dobry duch, mentor i nauczyciel śpiewu.

 

Pandemia obróciła sezon 2020 w popiół i postawiła istnienie naszej branży i środowiska pod znakiem zapytania. Uważam, że mówimy o tym za mało i za cicho. Sytuacja jest dramatyczna, a wszyscy zajmujemy się robieniem dobrej miny do fatalnych okoliczności i zdarzeń. Czekam na ruchy w branży poważnie traktujące to, że za moment rozlecą się grupy tworzące festiwale, rozpadną się zespoły, a spotkania na żywo nie wrócą w pełnej skali w tym sezonie (zakład?). I na płyty opowiadające pandemiczną izolację, ból śmierci, grozę zarazy.
Ale myśląc o tych wydarzeniach, które stawiły czoło wynikającym z pandemii ograniczeniom, piszę przede wszystkim o pierwszej w Polsce internetowej potańcówce. „Koronawirówkę” zorganizowała ekipa Śląsk Folkowy, a jej pionierskość oraz jakość prezentacji była zachwycająca. Po raz pierwszy w historii tańczyliśmy oberki, polki, tańce francuskie, jazz i jeszcze kilka innych rodzajów tańca we własnych domach, a przygrywali nam na żywo muzycy rozsiani po salach prób i mieszkaniach w całym kraju, transmitowani przy użyciu jednego z portali społecznościowych. Dzieliliśmy się na żywo zdjęciami, nagraniami. To było niezwykłe doświadczenie i nie mieści mi się w głowie, dlaczego nikt nie podjął tego tematu ponownie, czemu podobnych imprez nie było więcej? Cała (folkowa) Polska w cieniu Śląska (Folkowego)?
Druga „dobra zmiana” w pandemicznej kulturze to internetowe edycje festiwali filmowych. Dzięki dostępowi „na żądanie”, zarówno podczas targów WOMEX, jak i przy okazji polskich festiwali jak Afrykamera, 5 Smaków czy Docs Against Gravity, udało mi się obejrzeć w tym roku wiele doskonałych obrazów. I takich osób jak ja było mnóstwo, co podkreślali organizatorzy wszystkich wymienionych wydarzeń. Seanse takich filmów jak „Pogawędki o drzewach to zbrodnia”, „Budda w Afryce”, „Fly Bird Fly – The Hungarian Dance House Story” czy krótkometrażowych „Sama’ Abdulhadi” i „Naja” zostaną w mojej głowie na długo.
Jeśli chodzi o płyty - cieszy mnie obecność dwóch nowych wydawców w segmencie muzyki tradycyjnej. Fundacja Muzyka Zakorzeniona opublikowała cztery interesujące krążki, a wydawnictwo Karrot Kommando poszerzyło swoją ofertę o album kapeli Kosylaków.
Życzę sobie i czytelnikom „Pisma Folkowego” zdrowia i nadziei na dobry rok 2021.

Mateusz Dobrowolski
Dziennikarz Radiowego Centrum Kultury Ludowej, korespondent brytyjskiego „Songlines Magazine”, muzykant, aktywista (fot. Grzegorz Śledź/Polskie Radio).

 

Wspólnie ze słuchaczami „Klubu Folkowego” doszliśmy do wniosku, że dostrzec należy trzy rodzaje działań. Pierwszy to oczywiście płyty, bo rok był szczególny, więc niełatwo było i nagrać, i wydać. Albumów jednak ukazało się dużo i każdy (no, prawie każdy) zasługuje na uznanie. Gdybym miał jednak jakiś wyróżnić, to „Muzykę Świętych Jezior” tria Maćka Rychłego, Mateusza Rychłego i Elisabeth Seitz – za bezkompromisowe urąganie wymogom mód i zmieniającego wszystko czasu. Stary dobry Kwartet Jorgi. Jak ktoś kiedyś powiedział, nie sztuką jest zaistnieć, a prawdziwy wyczyn to wciąż utrzymywać się w topowej formie. Z tego samego powodu ukłon w kierunku Kapeli ze Wsi Warszawa.
Drugą kategorią, jaka znienacka się pojawiła w naszej rzeczywistości, jest działalność internetowa. Tu uwagę naszą przykuł Marcin Rumiński z cyklem warmińskich podań i legend („Rumun Bajdurzy”) oraz koleżanka z Krzikopy, Katarzyna Dudziak, z serią filmików poświęconych śpiewom śląskim.
Kategoria trzecia to radio – tu słuchacze na pierwszym miejscu umieścili powrót „Klubu Folkowego” i „Ossobliwości Muzycznych” do Trójki oraz wydarzenie smutne – spadek z anteny „Gitarą i Piórem” Janusza Deblessema.

Wojciech Ossowski
Etnomuzykolog, dziennikarz Polskiego Radia.

 

Zastrzegam, że folk traktuję bardzo szeroko oraz że pomysł na zestawienie nie ma jakiegoś programowego charakteru. Po prostu wśród płyt, które ujęły mnie w zeszłym roku, wyjątkowo dużo jest albumów kobiecych.
Jeśli chodzi o trad folk, to palmę pierwszeństwa wręczyłbym kaukaskiej, a dokładnie abazyńskiej muzykantce, której dwie płyty wydało prężne wydawnictwo Ored Recordings prowadzone przez punk-etnografów z miasta Nalczyk w Kabardyno-Bałkarskiej Republice Rosji. Sonya Shavtikova to znacząca osobowość, ciepła i energetyczna kobieta. Taka jest i jej muzyka, taneczne melodie grane na harmonii, do których artystka spontanicznie podśpiewuje. „Liryka, liryka, tkliwa dynamika...” w nieznanej mi dotąd barwie: „Nadyrla: Personal Anthology of Abaza Wedding Music”.
Sílvia Pérez Cruz gra na gitarze, ale przede wszystkim śpiewa. Jest obdarzona czarującym głosem, w sobie właściwy sposób łączy fado i flamenco. Jej muzykę – subtelną, dopracowaną i wyrafinowaną, ale zarazem komunikatywną (i oczywiście po iberyjsku emocjonalną) – można określić z kolei jako chamber folk: „Farsa (género imposible)”.
Zupełnie niezwykły debiut piosenkarski czterdziestoletniej aktorki angielskiej Keeley Forsyth pod znaczącym tytułem „Debris”, czyli „Rumowisko”, to twórczość zaśpiewana skrajnie odmiennym głosem niż w przypadku Cruz – chropawym, świadomie zmanierowanym, ze specyficznym wibratem. To poruszające piękno, jakiego sporo jest na tym niedługim albumie, to piękno „nieładne”, a nawet odstręczające. Stylistycznie rzecz ujmując, to dark folk, bliski poezji śpiewanej.
Trzeci album kapeli Stick in the Wheel z Londynu, „Hold fast”, stanowi przykład folku bezprzymiotnikowego raczej, chociaż trochę „avant”, bardzo kreatywnego, sięgającego do różnych tradycji brytyjskiej muzyki, od lat 50. XX wieku począwszy. Do bluesa, punka, gitarowej sceny niezależnej i elektroniki lat 80. Siłą albumu jest połączenie świetnej kapeli o nietuzinkowych pomysłach i aranżacjach z magicznym głosem Nicoli Kearey, głosem „z dzwoneczkiem”, takim, w którym można się zakochać. Czasem bardzo tradycyjnym, czasem zaskakująco i ciekawie przetwarzanym.
No i tunezyjska śpiewaczka Ghalia Benali. W swoim głosie i sposobie (sposobach) śpiewania łączy wiele z wymienionych wcześniej cech poprzednich wokalistek. To niebywałe, ale tak jest. Mam jedno tylko słowo, które tu pasuje: geniusz. Towarzyszy jej także śpiewem oraz na gambie Romina Lischka i kontrabasista (plus chitarra battente) Vincent Noiret. To znakomite trio nagrało muzykę, której chyba nikt wcześniej sobie nie wyobrażał – klasyczny śpiew arabski spoiście i organicznie złączony z francuskim barokiem spod znaku Maraisa oraz elementami hinduskimi, jak np. śpiew dhrupad: „Call to prayer”.

Remek Mazur-Hanaj
Współtwórca ruchu domów tańca w Polsce, etnograf, animator i dokumentator tradycyjnej kultury etnomuzycznej, scenarzysta filmów dokumentalnych, współpracownik Polskiego Radia, redaktor naczelny portalu MuzykaTradycyjna.pl.

 

Sugerowane cytowanie: M. Markowska, M. Sobczak-Kotnarowska, M. Dobrowolski, W. Ossowski, R. Mazur-Hanaj, Najlepsze wydarzenia 2020 roku, "Pismo Folkowe" 2020, nr 151 (6), s. 4-5.

Skrót artykułu: 

Rok braku muzyki na żywo nie oznaczał braku muzyki w ogóle. Liczba wydawnictw płytowych, a także symptomatycznych i adekwatnych do sytuacji nagrań pandemicznych – na przykład z własnej kuchni – była ogromna. Moje trzy typy roku 2020 dotyczą takich właśnie wzmożonych działań, o niezaprzeczalnych walorach artystycznych.

(Martyna Markowska)

Dział: 

Dodaj komentarz!