Nagrania w Studiu Zero

Orkiestra św. Mikołaja


Swoją najnowszą płytę - "O miłości przy grabieniu siana" - Orkiestra św. Mikołaja nagrała wczesną jesienią w stodole w Makowiskach koło Żółkiewki na Lubelszczyźnie - o czym opowiada realizator nagrań Sławomir Gładyszewski.

Skąd pomysł na nagrania w stodole?

Nagrania w studiu są dość oklepane. Osiąga się wtedy standardowe, wyseparowane, sterylne brzmienia poszczególnych instrumentów i trudno już czymkolwiek słuchacza zaskoczyć. Dlatego starałem się zaleźć inny pomysł na nagranie Orkiestry. Uważałem, że taka muzyka najlepiej zabrzmi w swoim naturalnym otoczeniu, w miejscu gdzie była dawniej grywana - czyli właśnie na wsi. Na szczęście pojawił się taki "obiekt". Po wstępnej wizji lokalnej byłem zadowolony ze swojego "S-0". W zapolu zrobiliśmy studio, a na boisku reżyserkę.

Nie znaczy to jednak, że i sprzęt był archaiczny. Najważniejsze dla każdego nagrania są tak naprawdę mikrofony, a te i całą resztę kompletowałem po całym Lublinie. Nagrywaliśmy (żargonowo mówiąc) w systemie ADD - od mikrofonów do stołu analogowo, a potem już cyfrowo. Mogę powiedzieć, że było to chyba jedno z tańszych studiów na świecie. Zdecydowałem się na nagrania "setkowe" jako najbardziej naturalne rozwiązanie (choć oczywiście taka metoda rodzi zawsze problem przesłuchów). Oczywiście mieliśmy także możliwość nagrywania śladami i robienia dogrywek (czyli system odsłuchu), ale korzystaliśmy z niego sporadycznie.

Nagrania w Makowiskach przeszły moje najśmielsze oczekiwania i mam nadzieję, że zespołu również. Zresztą gdyby powstała jakakolwiek wątpliwość co do sensu takiego przedsięwzięcia - wycofalibyśmy się od razu. Trzeba podkreślić, że nie bez znaczenia był fakt, że wszyscy się znamy, co pomagało nam w pracy.

Jakie są niedogodności takiego "wiejskiego" studia?


W zasadzie nie ma żadnych. Mieliśmy trochę problemów z prądem (nie zdążyliśmy zainstalować tak zwanej "siły"), które zostały szybko wyeliminowane. "S-0" nie było też ogrzewane, a nagrania odbywały się na początku września. Zespół jednak dość szybko się zaaklimatyzował i dzielnie znosił niskie temperatury. Za to studio było swojskie i dostępne przez 24 godziny na dobę. W czasie nagrań kręciliśmy też teledysk, więc musiałem czasem ludzi ganiać po polach, ale zabawa była przednia. Ogólnie rzecz biorąc - te cztery dni wspominam nie tylko jako czas pracy, ale też fajnej zabawy - nocnych ognisk, porannej gry w piłkę...

Nie bałeś się odgłosów z zewnątrz?

Nie. To było zgodne z koncepcją projektu. Takie odgłosy znalazły się nawet na płycie. Jeśli wiatr czy deszcz przybierały na sile, przerywaliśmy granie. Sąsiedzi, uprzedzeni o nagraniach, starali się wtedy nie orać i nie jeździć ciągnikami.

Dlaczego muzyk rockowy i takiż realizator dźwięku zdecydował się na pracę z zespołem folkowym?

Choć jestem rockmanem, nigdy nie uciekam od akustycznego brzmienia, które bardzo mnie fascynuje. Mikołaje nie brzmią standardowo i to z pewnością jest wyzwaniem dla dźwiękowca. Wystarczy wspomnieć o charakterystycznym bębnie Orkiestry, który sprawia kłopot prawie wszystkim akustykom - a moim zdaniem jest to ciekawy, plastyczny i jedyny w swoim rodzaju instrument. Jeśli ktoś się na niego gniewa, to niesłusznie. Nie mniej interesujące są wszystkie "strunowce" (zwracam na nie uwagę pewnie dlatego, że sam jestem gitarzystą). Z wielką precyzją i czadem gra na nich Piotrek Majczyna. Z prawdziwą przyjemnością nagrywałem też jego wokal.

Jak zareagowali na to, co się działo, sąsiedzi z Makowisk?

Traktowali nas trochę jak zjawisko nie z tej ziemi, tym bardziej, że w przysiółku, gdzie są tylko cztery gospodarstwa, byliśmy nie lada atrakcją. Zjawili się prawie wszyscy, zaraz na początku, kiedy byłem bardzo zaaferowany i rozkładałem te wszystkie kable. Potem obserwowali nas wielokrotnie podczas pracy pomagając, przynosząc wiktuały, a nawet użyczając konia do teledysku. Muzyka chyba im się spodobała, bo podjęli się organizacji koncertu w pobliskiej remizie.

Co sądzisz o pomyśle połączenia poezji Wandy Czubernatowej z muzyką karpacką?

Dobór repertuaru przez Orkiestrę i sposób jej myślenia o muzyce pozostaje dla mnie pewną tajemnicą i chyba dużo czasu musiałbym poświęcić, żeby móc odpowiedzieć na to pytanie. Mogę powiedzieć jedno - teksty są odlotowe, a muzyka bardzo ciekawa. Ten repertuar odbieram jako zwrot o 180 stopni w muzyce Orkiestry, coś zupełnie nowego. Niczego nie można zarzucić aranżom, wszystko jest na swoim miejscu, utwory są przygotowywane pod solistkę. Dobrze zrobiło też zespołowi wprowadzenie kontrabasu, gdyż ma teraz pełną podstawę basową (co dla muzyka rock-owego ma duże znaczenie). Kiedy słucham tych nagrań, a znam tu każdą nutkę, myślę, że odwaliliśmy kawał dobrej roboty.

Rozmawiała Dorota Wesołowska          

Skrót artykułu: 

Swoją najnowszą płytę - "O miłości przy grabieniu siana" - Orkiestra św. Mikołaja nagrała wczesną jesienią w stodole w Makowiskach koło Żółkiewki na Lubelszczyźnie - o czym opowiada realizator nagrań Sławomir Gładyszewski.

Skąd pomysł na nagrania w stodole




Miejsca sprzedaży

Dział: 

Dodaj komentarz!