Nad pustą kartką

Felieton. Maria Baliszewska

Siedzę nad pustką kartką i zastanawiam się, czym się podzielić z czytelnikami „Pisma Folkowego”? Jakie przemyślenia niesie ten rok, czy dla kultury tradycyjnej jest szczególny, czy zwykły? I co jest zwykłe, a co nie? Od licznych imprez z kulturą ludową (tak czy inaczej rozumianą) w Polsce aż tętni. Nawet zima nie przeszkodziła w organizacji wielu koncertów, festiwali, konferencji, spotkań, warsztatów. Mało tego – w wielu nowych miejscach pojawili się wiejscy muzykanci i folkowcy, choć ci ostatni może mniej licznie, a pierwsi częściej. Na Facebooku codziennie publikowane są informacje o nowych projektach miejsko-wiejskich, z akcentem na „miejskość”. O czym to wszystko świadczy? Czy może mamy jakiś wielki wzrost zainteresowania rodzimą kulturą, tą tradycyjną? Chyba jednak nie. Nie świadczą też o nim nadesłane do radiowego festiwalu muzyczne propozycje folkowe – było ich wiele, ale niewiele ciekawych. Do samego konkursu wybrano tylko jedenaście z nich, różnorodnych stylistycznie, czasem nawet odległych od tematu tradycji. Trzeba powiedzieć odważnie i z bólem, że mimo naprawdę dużego wsparcia ze strony instytucji do tego uprawnionych (Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, Instytutu Muzyki i Tańca, ośrodków samorządowych) nie jest u nas zbyt dobrze z kulturą ludową! Kto zastąpi odchodzącą generację wiejskich muzykantów, śpiewaków, tych, którzy jeszcze mieli okazję uczyć się od swoich poprzedników drogą przekazu ustnego i słuchowego? Czy może nieliczni, pochodzący z miasta pasjonaci tej muzyki – świadomi wartości w niej tkwiących, bo dobrze wykształceni i pełni empatii? To za mało! To, na co cierpi ta kultura, to brak powszechnego szacunku, to używanie terminu folklor w pejoratywnym znaczeniu, dla określenia negatywnych zjawisk – zwłaszcza w polityce. A przecież folklor z definicji zły nie jest i być nie może (według Richarda Watermana „jest to postać sztuki obejmująca różne rodzaje opowiadań, przysłów, powiedzeń, zaklęć, pieśni, […] a posługująca się mową codzienną, jako środkiem wyrazu”1), niesie bowiem treści i wartości dawne, ugruntowane, pożyteczne. Wiedzę pokoleń o życiu, świecie, zawiłościach natury ludzkiej, o wydarzeniach, które wypadły z historii, a pozostały śladem w balladach. Folklor to ekspresja przenoszona przez wieki w pamięci, to praca, zabawa, modlitwa własnymi słowami. Cóż, można długo wyliczać wartości tkwiące w folklorze, a czuć, że to głos wołającego na puszczy czy rzucanie grochem o ścianę. Ścianę niewiedzy, niechęci, zadawnionych uraz, podziału na miasto (w domyśle lepsze) i wieś (gorszą). Trudno na to znaleźć lekarstwo, ale próbujmy, szukajmy sposobu, wołajmy, sprzeciwiajmy się publicznie nękaniu terminu folklor! Kto źle o nim mówi, ośmiesza się, wystawia sobie świadectwo nieuka.
A kto temu winien – bo ktoś być musi? Winna jest edukacja, brak ciekawych lekcji w szkołach, począwszy od podstawowych, spotkań z tą kulturą, którą jeszcze mamy, z ludźmi, którzy ją tworzą. I prostactwo umysłowe. O tym właśnie rozmyślam nad pustą kartką.

Maria Baliszewska

1 Cyt. za J. Krzyżanowski, Słownik folkloru polskiego, Warszawa 1965, s. 104.

Skrót artykułu: 

Siedzę nad pustką kartką i zastanawiam się, czym się podzielić z czytelnikami „Pisma Folkowego”? Jakie przemyślenia niesie ten rok, czy dla kultury tradycyjnej jest szczególny, czy zwykły? I co jest zwykłe, a co nie? Od licznych imprez z kulturą ludową (tak czy inaczej rozumianą) w Polsce aż tętni. Nawet zima nie przeszkodziła w organizacji wielu koncertów, festiwali, konferencji, spotkań, warsztatów. Mało tego – w wielu nowych miejscach pojawili się wiejscy muzykanci i folkowcy, choć ci ostatni może mniej licznie, a pierwsi częściej. Na Facebooku codziennie publikowane są informacje o nowych projektach miejsko-wiejskich, z akcentem na „miejskość”. O czym to wszystko świadczy? Czy może mamy jakiś wielki wzrost zainteresowania rodzimą kulturą, tą tradycyjną?

Dział: 

Dodaj komentarz!