Na zamku zimą?

Dlaczego nie... Wprawdzie ktoś mógłby sądzić, że współcześni rycerze pakują tobołki jedynie w lecie, kiedy to wybierają się na turnieje rycerskie i inne podobne imprezy historyczne, podczas których odtwarzane są realia doby średniowiecza. Coraz częściej jednak zdarza się, że miłośnicy "historii żywej" spotykają się również poza sezonem, zjeżdżając do pobliskich zamków, by w ich komnatach lub podziemiach kultywować tradycje przodków. Wyjeżdżam również w zimie, ponieważ nie mógłbym spotykać się z przyjaciółmi jedynie latem. Po jakimś czasie człowieka fascynuje nie tylko epoka i chęć uczestnictwa w nietypowej imprezie, ale przede wszystkim ludzie, którzy tworzą ten współczesny ruch rycerski - tłumaczy Wasyl, opolski kat.

Jest wiele kultowych już miejsc, do których rycerze i wojowie chętnie co roku zjeżdżają - Grunwald, Byczyna, Wolin, Opole... Oprócz nich popularne wśród odtwarzających średniowiecze stały się ostatnio imprezy zamknięte - na zaproszenia, na które przyjeżdżają jedynie zaprzyjaźnieni ze sobą wojowie i damy. Często organizujemy sobie prywatne turnieje bojowe na dziedzińcu jakiegoś zamku lub strzelamy z łuku do tarczy, a potem już do rana biesiadujemy w zamku i tańczymy do dźwięków muzyki dawnej. Ważne jest, by uczestnicy stworzyli odpowiedni klimat - ubierając się w strój dawny, używając naczyń historycznych, przygotowując staropolskie potrawy i śpiewając pieśni dawnych bardów - tłumaczy Tomko z Torunia.

A tematy poruszane na biesiadzie przy miodzie pitnym są dla niejednego obserwatora spoza ruchu dziwne, wręcz groteskowe. Przysłuchiwałam się kiedyś rozmowie dwóch szlachciców, którzy przez kilka godzin dyskutowali na temat guzików przy swoich strojach. Dyskusja zakończyła się kłótnią. Sytuacja przypominała dawne sejmiki i poczułam się, jakbym naprawdę cofnęła się w czasie. Rozmowy na temat szczegółów uzbrojenia, albo rodzaju materiału do uszycia odpowiedniej sukienki ciągną się tak długo, że lepiej ich nie słuchać. Zresztą przy niektórych rycerzach i damach można popaść w kompleksy - biorąc pod uwagę ich fachową wiedzę na temat, według mnie, zbyt wielu szczegółów. No, ale w końcu, gdzie oni mogą o tym porozmawiać - w pracy? w szkole? Już się nie dziwię, że tak chętnie się spotykają, bo ciągnie ich do innych, że tak powiem - "fanatyków" - wspomina Dorota z Raciborza, która kilka razy za namową koleżanki wybrała się na śląskie turnieje rycerskie.

Dla uczestników takich zlotów, przejechanie kilkuset kilometrów, by spotkać się z innymi, podobnymi im, nie stanowi problemu. Ważne, by przyjechali ci, których lubią, miejsce było "klimatyczne", jedzenie dobre i pogoda dopisała.

Organizacją takich przedsięwzięć - nie tylko latem - może pochwalić się wiele bractw - szczególnie te, które mają swoje siedziby w miejscach historycznych - basztach, zamkach, pałacach lub ruinach. W Opolu nie posiadamy historycznej siedziby. Dotychczas organizowaliśmy turnieje w wielu krajach i innych miastach polskich, korzystając z gościnności włodarzy miast i zarządców zamków. Już niezadługo osiądziemy we własnym średniowiecznym grodzie w Byczynie, który obecnie jest budowany za duże pieniądze z funduszy unijnych. Oczywiście nie zrezygnujemy z organizacji dotychczasowych imprez, na przykład w naszym rodzinnym Opolu, ale cieszymy się, że w przyszłym sezonie letnim będziemy panami w naszym grodzie i wówczas nasi goście w pełni poczują powiew średniowiecza - mówi Efendi, namiestnik Opolskiego Bractwa Rycerskiego - jednego z największych w Polsce.

Bardzo popularne "preteksty" do spotykania się jesienią i zimą to obchody różnego rodzaju jubileuszy bractw, chrzciny, wesela rycerskie, imieniny, urodziny, andrzejki i wigilie. Tradycją stały się już pozasezonowe spotkania na zamku w Będzinie, które organizuje Czarny Rycerz - kasztelan będziński i lipowiecki. Ostatnie spotkanie andrzejkowe przyciągnęło nie tylko trzech Andrzejów z Opola, Łodzi i Ogrodzieńca, ale również gości z całej Polski. Niecały miesiąc później wielu z uczestników zjazdu będzińskiego spotkało się, tym razem na Dolnym Śląsku, na zamku w Grodźcu. Wigilia połączona z urodzinami trzech członków bractwa z Opola przyciągnęła rzesze ludzi z południowej i centralnej Polski. Tradycyjnie podzieliliśmy się opłatkiem, wręczyliśmy zabawne prezenty jubilatom, najedliśmy się do syta i bawiliśmy się do rana we wnętrzu i na dziedzińcu jednego z piękniejszych i bardziej tajemniczych zamków polskich - wspomina Czarny Wiesław z Grodźca.

Warto wspomnieć, iż w marcu 2004 roku w hali sportowo-widowiskowej w Opolu odbył się największy w Polsce zjazd zimowy ludzi odtwarzających wszystkie okresy średniowiecza. Tak więc reprezentanci kilku nacji, przedstawiających ludy wikińskie, słowiańskie, wareskie, ruskie, a także dwór i rycerstwo późnośredniowieczne bawili się razem. Do dziś niejeden uczestnik tamtej imprezy z sentymentem wspomina owo spotkanie, podkreślając, iż była to wspaniała okazja do omówienia kalendarza przyszłych, letnich spotkań.

Dla wielu miłośników historii niekorzystna pogoda i niska temperatura nie stanowią bariery przed uczestnictwem w imprezach na świeżym powietrzu. Wystarczy ognisko, namiot historyczny ze słomą i skórami zwierząt, i już lekki przymrozek nie jest problemem - opowiada Adrian z Gwardii Wareskiej.

Organizacją pozasezonowych imprez w środku lasu, z dala od cywilizacji mogą poszczycić się bracia Urbańscy - Janek z Drużyny Rycerskiej Bogusława V ze Słupska i Jaśmin - dowódca Pocztu Jaśmina ze Zgierza. Jaśmin kładzie szczególny nacisk na historyczny autentyzm. Starannie wybiera sobie uczestników takiego spotkania. Jego ludzie pilnują, by wszelkie przedmioty codziennego użytku takie jak naczynia, a nawet solniczki były wiernie stylizowane na średniowieczne - wspominają zgodnie uczestnicy. Właśnie takie zwracanie uwagi na szczegóły decyduje o tym, że imprez tego typu się nie zapomina. Można zapomnieć o chłodnych nocach, niewygodzie gotowania potraw na ognisku, korzystania z leśnej toalety. Nie zapomni się jednak wieczorów przy drewnianych lampionach, ognisku z garem kaszy i śpiewów dawnych ballad. Tam telefon komórkowy i śpiwór nie przejdzie - śmieje się Jaśmin.

Innym bractwem, które nie jest zrażone zimowymi chłodami, jest formacja wikińska - Eysenklang z Górnej Austrii. Co roku spotykamy się zimą. Na śniegu rozbijamy namioty, staramy się zadbać o ciepło wewnątrz nich i bawimy się w odtwarzanie wczesnego okresu średniowiecza. W tym roku spotkaliśmy się w połowie stycznia w ruinach zamku - opowiada Jacek, członek austriackiej grupy.

Dlaczego odtwarzanie historii tak fascynuje wielu ludzi? Po pierwsze, na pewno niektórzy z nich czują, że ich spotkania są "elitarne", odczuwają silne emocje mając tak nietypowe hobby. Innych pociągają ludzie, z którymi nareszcie można porozmawiać na wspólne tematy. Jeszcze dla innych ważna jest tajemniczość tej epoki, zamki i wyjazdy do wielu historycznych miejsc. Dla niektórych liczy się przede wszystkim rozwijanie się w określonej dziedzinie, jako łucznik, rzemieślnik, kusznik, tancerz albo walczący wojownik. Taki aktywny miłośnik średniowiecza kompletuje wówczas odpowiedni sprzęt lub militaria, uczestniczy regularnie w treningach, wyjeżdża na turnieje, by wziąć udział w konkurencjach. Nie brakuje i takich, którzy po prostu chcą się pobawić, pochodzić w stroju, poznać nowych przyjaciół, napić się z nimi wina i zrobić kilka ciekawych zdjęć. Są też i tacy, którzy negują wybory odtwórców. Jako historyk lubię średniowiecze, jednak nie bawią mnie te przebieranki i chodzenie w kolorowych portkach po zamkach. Miejsca historyczne - owszem, ale nie w formie, jaką wybrali rycerze. Moja siostra żyje tym wszystkim. Jej sprawa. Ja wolę pójść do archiwum i pogrzebać w starych dokumentach. Byłem kiedyś na jednym turnieju. Dostałem jakąś koszulinę, tunikę i gacie. Nie czułem się w tym dobrze. Miałem wrażenie, że wszyscy się na mnie gapią i śmieją, że "taki stary, a głupi". Trochę wstydziłem się chodzić w tych łachmanach - śmieje się Grzegorz z Raciborza.

Niezależnie od tego, co przyciąga ludzi do ruchu rycerskiego, wiadomo jedno: ci ludzie w miarę możliwości chcą uczestniczyć w jak największej liczbie imprez. Chcą również, aby te imprezy były jak najlepiej stylizowane na te, które odbywały się przed wiekami. Dlatego też spotykanie się latem wielu z nich nie wystarcza. Już zastanawiają się, gdzie spędzą sobotnie wieczory końca zimy - na zamku, w pałacu... a może w namiocie historycznym w środku lasu?

Autorka jest dziennikarką, instruktorką kultury dawnej, nauczycielką języka polskiego w Raciborzu. Wydała książkę "Dwieście legend i podań powiatu raciborskiego i okolic" (Racibórz 2005), opublikowała też kilka artykułów poświęconych demonologii ludowej. Współpracuje z redakcjami sześciu czasopism w Polsce i USA. Jest członkiem Rady Rycerskiej Opolskiego Bractwa Rycerskiego i sekretarzem Międzynarodowej Ligi Średniowiecza.

Skrót artykułu: 

Dlaczego nie... Wprawdzie ktoś mógłby sądzić, że współcześni rycerze pakują tobołki jedynie w lecie, kiedy to wybierają się na turnieje rycerskie i inne podobne imprezy historyczne, podczas których odtwarzane są realia doby średniowiecza. Coraz częściej jednak zdarza się, że miłośnicy "historii żywej" spotykają się również poza sezonem, zjeżdżając do pobliskich zamków, by w ich komnatach lub podziemiach kultywować tradycje przodków.

Autor: 

Dodaj komentarz!