Na Mikołajki zamyślenie

Trudno byłoby pewnie powiedzieć coś odkrywczego albo przynajmniej niebanalnego o tym, jak ważne dla polskiej muzyki folkowej są "Mikołajki Folkowe". Z jednej strony - również dzięki miejscu w kalendarzu, są zawsze rodzajem podsumowania mijającego roku. Z drugiej strony - są jednym z najlepszych miejsc dla młodych muzyków. No i mają swój niepowtarzalny klimat. Nic dziwnego, że są "Mikołajki" dla wielu świętem, jednym z centralnych zdarzeń roku.

Jednak, co ciekawe, kiedy w edytorze tekstu Word wpiszemy słowo "folkowy", komputerowy słownik upiera się by poprawić słówko na "fokowy" albo "foliowy". Oczywiście, żadna to trudność, zważywszy na fakt, że każde słówko można dodać samemu do słownika własnego komputera i problem znika. Zanim jednak dla poprawy estetyki (by uniknąć karcących czerwonych podkreśleń w tekście) owo słówko dodamy, warto chwilę zaczekać. Bo co oznacza fakt, że słowa nie ma w słowniku? Że w zbiorowej wyobraźni nie istnieje jego desygnat? A skoro nie istnieje (albo nie do końca istnieje - bo czymże może być "statystyczne wyobrażenie o folkowości"), to dobrze czy źle?

Banalne to rozważania, ale może ta nieobecność jest w pewien sposób symboliczna. Być może polski folk jest znów (wciąż?) przed pytaniem, które półżartem można streścić tak: ujawniać się społeczeństwu czy nie? Ujawniać podejmując jakieś kroki - medialne? promocyjne?

Wciąż na jednej szali jest kultowość, środowiskowość, wierność zasadom niezależnej antykomercyjnej (akomercyjnej) sztuki. A jednak jest też szala druga: potrzeba akceptacji, mówienia - skoro mówi się rzeczy ważne - do możliwie szerokiego kręgu odbiorców. No i - gdzieś na końcu może - pragmatyczna potrzeba artystów, by móc po prostu przeżyć dzięki uprawianej przez siebie twórczości.

Może warto i przy okazji "Mikołajków" zastanowić się, jak to się stało, że zaledwie kilka zespołów odniosło jakiś tam (czasem spory) międzynarodowy sukces, a niewiele więcej jest rozpoznawalnych w naszym kraju. I postawić całkiem nie prowokacyjne pytanie: czy chcielibyśmy, żeby było ich więcej, czy nie? Bo może cena za chęć bycia uznanym jest zbyt wysoka? Zwłaszcza ta cena artystyczna? Albo: czy egalitaryzm pomaga, czy szkodzi folkowemu przesłaniu? Choć przecież ludowy twórca - gdybyśmy chcieli się odwołać do tego etosu - sięgał po instrument z wewnętrznej potrzeby, ale i po to, by dotrzeć do jak najszerszego grona ludzi w swej okolicy i oczywiście, zarobić. To go łączy z artystą estradowym; różni ich naturalnie skala, wynikająca z technologicznych możliwości.

Różni ich oczywiście i parę innych spraw, także "społeczny kontekst muzykowania". Ale tu współczesnym, miejskim folkowcom (nawet tym "konserwatywnym") niemal zawsze bliżej do twórców estrady. Grana przez nich muzyka nie jest wszak elementem obrzędu, rytuału. A jeśli bywa tak określana, to raczej w metaforycznym sensie. Jest wiernym tradycji, albo daleko od niej odchodzącym, interpretowaniem dawnych form, tematów, pieśni. I przede wszystkim smak, wrażliwość, twórcza uczciwość decydują o tym, jaki kształt ta interpretacja przybiera. A upierałbym się, że nie gatunkowe przynależności świadczą o wartości (bądź jej braku) poszukiwań.

Słucham muzyki skandynawskiej: Triakel, Maria Kalaniemi, Agnes Buen Garnas, Lena Willemark i Alle Moller, Värttinä, Hedningarna, Mari Boine, Lars Hollmer, Kimmo Pohjonen, Garmarna, Wimme Saari. Można byłoby wymieniać dalej. Jedni są wierni akustycznej, tradycyjnej formule, inni sięgają do elektrycznego albo i nawet elektronicznego instrumentarium. Czy komuś z nich brak artystycznej wiarygodności? Kontaktu ze źródłami? Mają jedno i drugie, będąc w dodatku rozpoznawalni w całej Europie i dalej! Marzę o chwili, gdy równie otwarcie i bez kompleksów staną wobec europejskiej publiczności liczniejsi polscy artyści.

Czy to tylko kwestia managementu i promocji? Czy wiary w siebie? Bo przecież pomysłów na mądre muzykowanie w naszym kraju nie brakuje...

Skrót artykułu: 

Trudno byłoby pewnie powiedzieć coś odkrywczego albo przynajmniej niebanalnego o tym, jak ważne dla polskiej muzyki folkowej są "Mikołajki Folkowe". Z jednej strony - również dzięki miejscu w kalendarzu, są zawsze rodzajem podsumowania mijającego roku. Z drugiej strony - są jednym z najlepszych miejsc dla młodych muzyków. No i mają swój niepowtarzalny klimat. Nic dziwnego, że są "Mikołajki" dla wielu świętem, jednym z centralnych zdarzeń roku.

Autor: 
Dział: 

Dodaj komentarz!