Na cmentarzu człowiek wie, że żyje...

W istocie cmentarz jest miejscem, w którym można się przekonać - dotkliwie lub nie - jak wiele albo jak niewiele dzieli nas od śmierci, skądinąd naturalnego stanu rzeczy, o którym Platon twierdził, że jest tylko oddzieleniem duszy od ciała. Przy czym cmentarz, przestrzeń otwarta pionowo - jak pisze Eliade - w odróżnieniu od przestrzeni, w której poruszamy się na co dzień, niesie ze sobą przekaz zwielokrotniony... To bowiem przeszłość i przyszłość, ale też znaki, które wiele mówią, o ile umiemy je odczytać. Kamienie, drewno, metal, ziemia, ikonografia, inskrypcje, drzewa...

Cmentarze stały się dla mnie axis mundi i imago mundi jednocześnie. Nie wiem dlaczego. Stały się też ważne dla wielu, bez których zrobiłbym niewiele. Kiedy ktoś pyta, dlaczego tak mnie to pociąga (?), odpowiadam: "Po prostu", ale... szukam czasami kontekstów.

"Hermeneuta musi prowadzić swe prace /.../, na podwójnej niwie, na której się schodzą i przechodzą w siebie dzieje ludzkości i współczesność człowieka. W imię jedności rodu ludzkiego ma hermeneuta przyswoić - bo do tego winno zmierzać rozumienie - swym współczesnym zdobycze obcych ludzi z różnych stron i innych czasów; /.../, musi jakoś znieść dystans stwarzany przez obcość, odrębność, inność i wytłumaczyć jego powstanie". Musi także poradzić sobie z: "obojętnością wobec tego, co minione, odrzucaniem dziedzictwa, niszczeniem dorobku przodków, pogardą, wstrętem, wrogością okazywaną innym kulturom...".

Nigdy nie myślałem o filozofii ze specjalną atencją. Nie jestem - rzecz jasna - hermeneutą, ani w sensie filozoficznym, ani - tym bardziej - teologicznym. Tyle tylko, że to, co robimy, wpisane jest w istotę hermeneutyki. Filozofię zastępuje imperatyw wpływania na rzeczywistość, co wyraża się dbałością o kamienie, w których zapisana jest przeszłość i... przyszłość. Rzeczona dbałość to zwyczajna fizyczna praca - żmudna, wymagająca cierpliwości, a bywa ciężka, ale też wdzięczna. Może dlatego żyję od 25 lat na cmentarzach, nie odwiedzam, a żyję w ich rytmie, przemieszczając się z jednego na drugi. Mało tego... nie robię tego sam, a z dość liczną - choć nie jest nas legion - grupą przyjaciół i znajomych, grupą zwaną Magurycz. Niektórzy z nich towarzyszą mi od kilkunastu lat, inni od kilku, jeszcze inni od roku, wielu żyje dziś własnym życiem, co nie zmienia faktu, że ich zapał zostawił ślad w rzeczywistości, a może także ich umysłach. Nie spotykamy się, aby pomodlić się, kontemplować ciszę, zapalać znicze czy grabić liście. Cmentarze te w większości dość trudno dostrzec, nie mają ogrodzeń, alejek, a znicze palą się na nich rzadko albo nigdy, bo też zanim je opuścimy często nie bardzo wiadomo gdzie te znicze postawić... chyba, że koło sterty kamieni, która kiedyś była nagrobkiem.

Spotykamy się po to, żeby to, co ludzka bezmyślność, czas i przyroda pochłonęły - nomen omen - ożywić. Przywrócić znaczenie tym znakom po to, żeby mogły nam i umarłym służyć dalej. Nie tylko 1. XI, nie po to tylko, żeby zapalić znicz, ale dlatego, że cmentarze pełne są ludzi, bez których świat nie mógłby istnieć. Robimy to przede wszystkim tam gdzie cmentarze utraciły swoich naturalnych opiekunów, bo zostali wymordowani, wysiedleni, bądź w inny sposób zerwana została nić łącząca pokolenia. Zamiarem naszym jest nie tylko ratowanie sztuki sepulkralnej poprzez regularne remonty, ale także powiązanie pokoleń ludzi różnych kultur, wyznań czy społeczności, ponieważ są to nasze wspólne korzenie. Takoż w nadziei, że świadomość złożoności świata, który nas otacza, pozwoli uchronić nas przed konfliktami, które tak dramatycznie dotknęły naszą część świata. Te wysiłki to także pochwała różności i różnorodności, bo stare cmentarze nie są tak jednolite jak te współczesne.

W tym roku byliśmy w wielu miejscach, na wielu cmentarzach w Bieszczadach (Bojkowszczyzna), Beskidzie Niskim (Łemkowszczyzna), na Roztoczu i po raz kolejny na Ukrainie. Co ważne, coraz częściej udaje nam się przekonać innych ludzi czy inne stowarzyszenia, że warto to robić.

Kirkut w Baligrodzie, na którym - po 6 latach - pracowaliśmy po raz ostatni, odwiedza dzisiaj mnóstwo turystów przemierzających Bieszczady i nareszcie mogą zobaczyć ponad 250 zachowanych tam macew, co prawda ponad połowa z nich to destrukty, ale jeszcze długo będą znaczyć przestrzeń cmentarza i opowiadać o baligrodzkich Żydach.

Na Ukrainie, wraz z przyjaciółmi stamtąd, w małej, bardzo wyludnionej wsi na Podolu, o wdzięcznej nazwie Prytuliwka, [która należała kiedyś do dóbr nietuzinkowego polskiego szlachcica, Ignacego Ścibora Marchockiego, który zniósł pańszczyznę w swoich dobrach 1. I 1795r. (sic!)], zajęliśmy się starym, zapomnianym przez autochtonów i zdewastowanym cmentarzem prawosławnym. Naprawiliśmy tam 50 nagrobków, a mieszkańcy ze łzami w oczach pożegnali nas korowajem, chlebem i samogonem.

Na cmentarzu z I wojny światowej na Magurze Małastowskiej w Beskidzie Niskim kontynuowaliśmy prace porządkowe i rekonstrukcyjne. Mamy nadzieję, że pochowani tam Austriacy, Rosjanie, Ukraińcy, Polacy, Bośniacy i Słowacy cieszą się.

Nie ograniczamy się tylko do cmentarzy i w związku z tym, we współpracy z mieszkańcami Rajskiego w Bieszczadach, odbudowaliśmy tamtejszą, murowaną z kamienia, greckokatolicką kaplicę "na skale" powstałą w II płw. XIX w. Zaś w Uluczu, na przedgórzu Bieszczadów, prowadziliśmy pierwsze w historii Magurycza wykopaliska archeologiczne na miejscu nieistniejącej murowanej, obronnej cerkwi z przełomu XV/XVI w.

To, co robimy ma znacznie więcej kontekstów niż byłbym w stanie tutaj wskazać. Mam nadzieję, że zdjęcia powiedzą więcej.

Wierzę, że kolejny rok działania, nie będzie ostatnim... Wprost przeciwnie, będzie początkiem... Dołącz do nas, a spotkasz na granicy tego co minęło i tego co nas otacza dobrych ludzi.

Aha, gdybyś się kiedyś człowieku zgubił, idź na cmentarz, a wnet się odnajdziesz. I nie musi to być 1 XI...


kontakt: szymon@magurycz.org lub 18-351-63-45; 600688811
Skrót artykułu: 

W istocie cmentarz jest miejscem, w którym można się przekonać - dotkliwie lub nie - jak wiele albo jak niewiele dzieli nas od śmierci, skądinąd naturalnego stanu rzeczy, o którym Platon twierdził, że jest tylko oddzieleniem duszy od ciała. Przy czym cmentarz, przestrzeń otwarta pionowo - jak pisze Eliade - w odróżnieniu od przestrzeni, w której poruszamy się na co dzień, niesie ze sobą przekaz zwielokrotniony... To bowiem przeszłość i przyszłość, ale też znaki, które wiele mówią, o ile umiemy je odczytać. Kamienie, drewno, metal, ziemia, ikonografia, inskrypcje, drzewa...

Dodaj komentarz!