Muzyka przeszłej przyszłości

Polmuz

Polmuz to stosunkowo nowy projekt muzyczny, którego efektem było nagranie dość specyficznej (w zupełnie pozytywnym tego słowa znaczeniu!) płyty pt. „Drzewiej”. Album miał premierę na Bandcampie w połowie listopada i zdecydowanie powinno być o nim jak najgłośniej. W dotychczasowej muzyce polskiej pojawiały się projekty lepiej lub gorzej wykorzystujące materiał ludowy i łączące go z muzyką elektroniczną. Z lepszym lub gorszym skutkiem wszystkie kojarzyły brzmienia z tych dwóch odrębnych rzeczywistości dźwiękowych, czasami uzupełniając je pewnymi rozwiązaniami charakterystycznymi dla gatunków elektronicznych. W przypadku Polmuzu odbiorcy mają do czynienia z czymś bardziej wyszukanym, przemyślanym i organicznym, z faktyczną próbą zsyntetyzowania muzyki ludowej z muzyką elektroniczną.
Warto zwrócić uwagę na koncepcję, zgodnie z którą stworzono nowy album. Mimo że na płycie znajduje się siedem utworów, to każdy z nich posiada swoją alternatywną wersję. Niezależnie od celów, które chcieli osiągnąć członkowie zespołu, kluczem interpretacyjnym wydaje się charakterystyczna dla muzyki ludowej wariantowość pieśni i tańców. Między jednymi wariantami istnieją większe, między drugimi mniejsze różnice, jednakże nie to ma największe znaczenie; w muzyce popularnej taki sposób traktowania materiału zdarza się niezwykle rzadko i to właśnie stanowi element dystynktywny dla odbiorcy.
Źródłem materiałowym dla zespołu są polskie tańce ludowe. Wskazują na to same tytuły („Oberek z Jurkowa”, „Walc z obczyzny”, „Na odsiebkę Śremak”), ale często również wprowadzony do utworów surowy materiał z nagrań, które stanowiły podstawę poszczególnych kompozycji. To, co źródłowe, pozostaje jednak ukryte w najgłębszych warstwach dzieła. W oderwaniu od samych tytułów często trudno byłoby usłyszeć w „Drzewiej” muzykę ludową. Każda kompozycja przykryta została bardzo gęstą fakturą elektroniczną, a muzycy korzystają z wielu gatunków, takich jak drone, drum’n’bass czy jungle, które wplatają w oryginalną tkankę poszczególnych elementów dzieła. Otwierająca album „Specyalność Krupki wersja 1” rozpoczyna się burdonowymi, przetworzonymi elektronicznie brzmieniami syntezatora oraz repetycyjnym dźwiękiem, przypominającym bardzo krótki efekt pogłosu gitarowego, natomiast po minucie spod nawału syntetycznych brzmień wyłania się melodia ludowa, która osiąga swoją sprecyzowaną formę dopiero ok. 4 minuty. W drugiej wersji, nieco bardziej kojarzącej się z tradycją ludową, utwór wyraźnie opiera się na nałożeniu na drone’owy bas flażoletowych brzmień instrumentów dętych. Koncepcja budowania dzieła może przypominać muzykę minimalistyczną. W trakcie rozwijania utworu dodawane są kolejne elementy, takie jak bęben grający na progu słyszalności, postrzępione partie smyczków i w końcu saksofon, którego partia rozpoczyna się od repetycji jednego dźwięku, żeby w końcu przerodzić się w pełną melodię ludową.
Ciekawy materiał do analizy przynoszą też obydwa „Walce z obczyzny”. W wersji pierwszej utwór otwiera się zapętlonym, bardzo przefiltrowanym materiałem źródłowym, pochodzącym prawdopodobnie z oryginalnego nagrania. Temat „Walca” prowadzony jest przez saksofon, jednakże melodia zdwajana jest w tle przez syntezator, za pomocą którego efekty brzmieniowe są zmieniane w czasie rzeczywistym. Osiąga to swoje apogeum ok. 3 minuty, kiedy to syntezator pozostaje sam i ukazuje możliwości obwiedni oraz LFO, meandrując od brzmień klarownych do silnie zdekomponowanych. Ten element będzie, obok braku materiału oryginalnego na początku utworu, rzeczywiście jedynym elementem wyraźnie odróżniającym to wykonanie od drugiej wersji „Walca”, w której klawiszowiec kieruje się w stronę innej koncepcji przetwarzania dźwięku.
Na jeszcze innej zasadzie zróżnicowane są „Mazur z Gryżyny wersja 1” i „Mazur z Gryżyny wersja 2”. W tych utworach przede wszystkim warstwa rytmiczna będzie stanowiła o wariantowości obydwu utworów. W pierwszej wersji rytm regulowany jest przez – charakterystyczne dla muzyki jungle – funkowe, szybkie figury rytmiczne, w drugiej zaś przez bardziej nieregularne, przypominające muzykę Amona Tobina, struktury drum’n’bassowe. W warstwie barwowej zwraca uwagę głównie rozróżnienie drugich części „Mazurów”. W pierwszej wersji muzyka kieruje się raczej w stronę syntezatorowych brzmień, w drugiej zaś w stronę bardziej akustycznego, aczkolwiek poddanego ingerencji elektronicznej, saksofonu.
Każdy utwór z albumu „Drzewiej” wydaje się podwójnie poliwersyjny. Nie dość, że sama idea zakłada stworzenie nowej wersji muzyki dawnej, niejako palimpsestu, to dodatkowo twórcy opracowują alternatywę dla tekstu nadpisanego na tekście dawnym. Albumowi nie brakuje wad (chociażby w „Na odsiebkę Śremiak” brakuje pomysłu na wersję drugą, co charakteryzuje się niemożnością odróżnienia jednego „Śremiaka” od drugiego), jednakże pomysłowość muzyczną i kompozycyjną twórców należy odczytywać jako niezwykły walor.

Wojciech Bernatowicz

Skrót artykułu: 

Polmuz to stosunkowo nowy projekt muzyczny, którego efektem było nagranie dość specyficznej (w zupełnie pozytywnym tego słowa znaczeniu!) płyty pt. „Drzewiej”. Album miał premierę na Bandcampie w połowie listopada i zdecydowanie powinno być o nim jak najgłośniej. W dotychczasowej muzyce polskiej pojawiały się projekty lepiej lub gorzej wykorzystujące materiał ludowy i łączące go z muzyką elektroniczną. Z lepszym lub gorszym skutkiem wszystkie kojarzyły brzmienia z tych dwóch odrębnych rzeczywistości dźwiękowych, czasami uzupełniając je pewnymi rozwiązaniami charakterystycznymi dla gatunków elektronicznych. W przypadku Polmuzu odbiorcy mają do czynienia z czymś bardziej wyszukanym, przemyślanym i organicznym, z faktyczną próbą zsyntetyzowania muzyki ludowej z muzyką elektroniczną.

Dział: 

Dodaj komentarz!