Muzyka drewna i dłuta

Snycerstwo

Żyjemy w czasach, gdy komputery i maszyny pozostawiają już niewiele miejsca na pracochłonne rzemiosła, które dawniej wychodziły z trudem spod rąk miejscowych artystów. Snycerstwo też odchodzi powoli do lamusa, a większość prac zdobniczych, które powstają, jest już obróbką komputerową. Nie wszyscy jednak godzą się na taki obrót spraw. W Zagrodzie Maziarskiej w Łosiu, we wsi położonej w sercu Beskidu Niskiego, od prawie roku trwają warsztaty snycerstwa i jest szansa, że sztuka ta jednak przetrwa.

Bogdan Kareł to snycerz samouk i można stwierdzić, że amator, bo nie ma wykształcenia artystycznego. Jest z zawodu m.in. metaloznawcą, jednak prawie 30 lat temu postanowił zmierzyć się pierwszy raz z kawałkiem drewna. Nigdy nie miał mistrza. Uczył się z książek i na własnych błędach. Gdy po paru miesiącach wykonał swoją pierwszą pracę na zamówienie, przyznaje, że wyszło mu to całkiem nieźle. Amatorstwo szybko przemieniło się w profesjonalne podejście do tematu, bo miłość do rzeźby sprawiła, iż oddawał się swojej pasji nawet po kilkanaście godzin dziennie, a sztuka snycerstwa stała się dla niego niczym narkotyk. „Codziennie marzyłem tylko o tym, że jak wrócę do domu, to wezmę choć na moment do ręki dłuto i choć chwilę będę rzeźbił. Nie potrafiłem już bez tego żyć i tak jest do dzisiaj” – mówi Bogdan.
Wielogodzinne spotkania z pracą nad drewnem zaowocowały licznymi, autorskimi wystawami i nagrodami. Obecnie większość prac Kareła znajduje się w rękach prywatnych kolekcjonerów, a jego ikony zdobią m.in. greckokatolicką plebanię w Ladomirovej na Słowacji.
Po kilkudziesięciu latach postanowił innym przekazać swoją wiedzę, a przede wszystkim doświadczenie, które gromadził latami. Bogdan Kareł zainspirowany przez kierowniczkę Zagrody Maziarskiej w Łosiu, Klaudię Zbiegień, pomyślał o zorganizowaniu warsztatów. Zebrał grupę sześciu osób i raz w tygodniu spotykają się na kilka godzin, wspólnie rzeźbiąc. Pracują w grupie, choć praca rzeźbiarza to, jak przyznaje Bogdan, samotność. „Mierzysz się z drewnem, z czasem, z tym, co Cię natchnie”. Jednak warsztaty snycerstwa mają na celu podtrzymanie tradycji snycerskich na Łemkowszczyźnie, przekazanie fachu, wyrobienie dobrych nawyków w rzeźbieniu, nauczenie samodzielności w podejmowaniu decyzji, w jaki sposób pokierować dłutem, aby osiągnąć oczekiwany efekt. Bogdan dodaje: „Warsztaty mają uczyć cierpliwości, cierpliwości, cierpliwości. Natchnienie przychodzi z czasem”. Nauka pracy z dłutem to trochę jak nauka jazdy samochodem. Z czasem przestaje się myśleć o wrzuceniu odpowiedniego biegu, zauważamy znaki i sygnalizację świetlną, ale ten proces odbywa się jakby poza naszą świadomością. To samo jest z rzeźbieniem. „Najpierw u początkującego snycerza rzeźbią mięśnie, które niejednokrotnie bolą, a po pewnym czasie rzeźbi głowa za pomocą rąk” – dodaje Kareł.
Snycerstwo to pogranicze sztuki i rzemiosła. To często sztuka zdobnicza. Przykładami mogą być ramy, wykończenia mebli, przedmioty użytkowe, jak np. zdobione talerze, patery, półmiski. Warto jednak podkreślić, że ze sztuką snycerstwa wiąże się w dużym stopniu wystrój łemkowskich cerkwi, których w tym regionie jest nadal wiele, a kilka z nich znajduje się na liście UNESCO. To tutaj można podziwiać najpiękniejsze przykłady tego rzemiosła. Z tych zabytków czerpią inspiracje uczestnicy warsztatów prowadzonych przez Bogdana. Jednak na początku poznawali ten fach na przykładzie prostych prac, choć tak naprawdę dla każdego było to coś zupełnie nowego. Nie zawsze pierwsze ruchy przychodziły bez trudu. Niefachowe trzymanie dłuta skutkowało zadrapaniami i drobnymi ranami, ale po kilku godzinach praktyki pod okiem Bogdana Kareła dłonie przyzwyczaiły się do narzędzi, a ruchy stały się płynniejsze.
Spotkania warsztatowe odbywają się w pięknych okolicznościach przyrody. Czasem uczestnicy rzeźbią na terenie Zagrody Maziarskiej w Łosiu, czasami – gdy pogoda nie dopisze – w Domu Kultury w Klimkówce, ale zdarzało się też spotykać im w domu u jednego z uczestników, na łące z widokiem na wzgórza Beskidu Niskiego. Atmosfera pracy jest niezwykle ważna. Kontakt z przyrodą dodatkowo inspiruje i przenosi niejako w inny wymiar.
Okazuje się, że przygody ze snycerstwem może spróbować każdy, kto posiada odpowiednio przygotowane narzędzia, drewno np. lipowe, chęci, cierpliwość i dużo czasu. Na warsztatach u Bogdana fach zdobywają zarówno kobiety, jak i mężczyźni. Są tegoroczny maturzysta i student, jest studentka krakowskiej ASP, która z rzeźbą spotyka się jednak po raz pierwszy, jest fotograf, urzędniczka i leśnik. Oczywiście są osoby, które mają mniejsze i większe predyspozycje, ale przede wszystkim snycerstwo to praktyka i jeszcze raz praktyka. Jak podkreśla Bogdan Kareł: „Nie wolno robić sobie przerw, trzeba systematycznie pracować i utrwalać zdobytą wiedzę, a co za tym idzie czuć materiał, w którym się rzeźbi. Potem człowiek, który pokocha ten warsztat, nie będzie mógł żyć choćby bez chwili z tą sztuką. Dla mnie ta muzyka drewna i dłuta stała się sensem życia”.
Marzeniem Bogdana Kareła jest utworzenie w najbliższej przyszłości szkoły snycerstwa w rodzinnej miejscowości Łosie. Już teraz zgłaszają się do niego rodzice kilkuletnich dzieci, które deklarują chęć próby sił w tej pięknej sztuce. Po warsztatach w Zagrodzie Maziarskiej, które kończą się w grudniu tego roku, Bogdan oczekuje, że uczestnicy nie porzucą praktyki i będą się w niej doskonalić. Najważniejsze, aby ta sztuka dalej żyła i nie dała się masowym wyrobom maszynowym, które często są mylące dla niewprawnego oka.
10 grudnia 2016 roku w Wiejskim Domu Kultury i Turystyki w Klimkówce odbędzie się wystawa prac uczestników kursu. Warsztatowicze zaprezentują swoje roczne dokonania, będzie możliwość porozmawiania z każdym z nich, jak również z ich mistrzem – Bogdanem Karełem. Bogdan dodaje na koniec: „Ta wystawa to dla mnie pewnego rodzaju podsumowanie jakiegoś etapu przygody ze snycerstwem. Fajnie, jeśli ktoś zajmie się tym na poważnie, będzie szukał w drewnie własnej drogi, indywidualnego spojrzenia na materiał, a może z czasem też przekaże tę sztukę dalszym pokoleniom. Najważniejsze, żeby rzemiosło funkcjonowało w naszym regionie”.

Marlena Pachla
z wykształcenia kulturoznawca, doświadczenie zawodowe ma jednak mocno zróżnicowane – od kelnerki w restauracji, przez agencję reklamową, agencję PR-ową, sprzątanie aż po warszawski Teatr Konsekwentny (obecnie WARSawy), gdzie zajmowała się prawie wszystkim, ale głównie promocją i PR-em. Wszelkie doświadczenia życiowe, przyjaźnie i pasje zaprowadziły ją w końcu do miejsca, o  którym marzyła od zawsze, czyli na wieś. Od niedawna mieszka w Beskidzie Niskim, gdzie wraz z mężem prowadzi malutkie gospodarstwo agroturystyczne „Nasza Polana”. Jest miłośniczką podróży, wypraw górskich i rowerowych, ale także szeroko pojętej kultury. Od wielu lat prowadzi bloga www.naszapolana.blogspot.com

Projekt warsztatów powstał w Muzeum Dwory Karwacjanów i Głasyszów pod dyrekcją mgra Zdzisława Tohla.
Projekt finansowany ze środków Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego.

Skrót artykułu: 

Żyjemy w czasach, gdy komputery i maszyny pozostawiają już niewiele miejsca na pracochłonne rzemiosła, które dawniej wychodziły z trudem spod rąk miejscowych artystów. Snycerstwo też odchodzi powoli do lamusa, a większość prac zdobniczych, które powstają, jest już obróbką komputerową. Nie wszyscy jednak godzą się na taki obrót spraw. W Zagrodzie Maziarskiej w Łosiu, we wsi położonej w sercu Beskidu Niskiego, od prawie roku trwają warsztaty snycerstwa i jest szansa, że sztuka ta jednak przetrwa.

Fot. tyt. aut.: Praca Bogdana Kareła

Dział: 

Dodaj komentarz!