Muzyczny inwentarz ziem czeskich

Współczesna czeska scena muzyczna jest wynikiem niezbyt prostych historycznych zależności, znanych polskiemu czytelnikowi z własnego podwórka – oba kraje dzieliły na przestrzeni ostatnich pięćdziesięciu lat podobne doświadczenia kulturowe i polityczne. W większości reżimów totalitarnych Europy Wschodniej muzyka ludowa stała się narzędziem politycznej manipulacji. Spotaniczność zastąpiono rutyną wspieranych przez państwo zespołów folklorystycznych, tworzonych według wzoru sowieckiego, w którym choreografia i trening całkowicie wypierały indywidualizm wyrazu.

Pomiędzy poszczególnymi krajami bloku wschodniego odnajdujemy jednakże delikatne różnice – w Bułgarii na przykład w latach ‘50. XX w. kompozytor Filip Kutev stworzył na bazie melodii ludowych, a co ciekawe jednocześnie na zamówienie reżimu, artystyczny, wyrafinowany, nowy twór muzyczny – żeńskie chóry znane dziś jako Le Mystčre des Voix Bulgares. Na Węgrzech, jako przeciwwaga dla ogromnych zespołów typu sowieckiego, wytworzył się w latach ‘70. folklorystyczny ruch opozycyjny Táncház.

Nadużywanie muzyki ludowej do celów propagandowych nie należało w XX w. do rzadkości – odbywało się ono w nazistowskich Niemczech. W okresach dyktatur wypłynęły też hiszpańskie flamenco i portugalskie fado, po obaleniu portugalskiego reżimu w 1974 r., fado powróciło więc w pełnej sile dopiero w 2002 r. wraz ze śpiewaczką Marizą. „Skupianie dużej uwagi na fado w czasach dyktatury sprawiło, że muzyka ta straciła swoją iskrę. Odbudowanie tego zainteresowania zajęło dwadzieścia lat, stąd brakuje nam całego pokolenia wykonawców“ - powiedziała portugalska śpiewaczka Mafalda Arnauth w wywiadzie dla BBC.

Dotyczy to również sytuacji w Czechosłowacji i późniejszej Republice Czeskiej. Zamiłowanie do muzyki ludowej ówczesne pokolenie zastąpiło awersją do zdepersonalizowanych zespołów folklorystycznych, stąd aktywność muzyczna przesunęła się bardziej w kierunku jazzu i gatunków alternatywnych. Nastolatkowie identyfikali się z muzyką, która była symbolem politycznego prostestu – z anglosaskim rockiem, z Rolling Stones czy Frankiem Zappą, a światową scenę jazzową wzbogacili czescy wykonawcy, którzy, podobne jak ich polscy koledzy, wyjechali na emigrację – Jan Hammer, George Mraz, Miroslav Vitouš.

Czeska społeczność muzyczna z dużym zainteresowanie śledziła polską scenę, w porównaniu z czeską o wiele bardziej liberalną, reprezentującą szeroki wachlarz gatunkowy – od artystów pokroju Czesława Niemena czy grupy SBB, aż po Warszawską Jesień, stanowiącą w ówczesnej Europie Wschodniej wyczyn nadzwyczajny.

W Czechosłowacji, mimo powszechnego traktowania upolitycznionej muzyki tradycyjnej jako deformacji i narzuconego kłamstwa, istniały również rzadkie wyjątki: bliźniacy Hana i Petr Ulrych, łączący lokalny koloryt Moraw z językiem pokolenia rockowego, czy piosenkarz-dysydent Jaroslav Hutka, zmuszony przez komunistyczną policję do udania się na emigrację, który oprócz protestsongów nagrał również album z ludowymi pieśniami.


Dzika granica w poprzekEuropy

Gdzie właściwie leżą korzenie czeskiej muzyki tradycyjnej? W 1993 r. ziemie tworzące Czechosłowację zostały podzielone na dwa państwa, Republikę Czeską (obejmującą Czechy, Morawy oraz część historycznego regionu Śląska) oraz Słowację. Jak zobaczymy, z podziałem politycznym, choć nie zupełnie do końca, pokrywa się też obraz mapy stylów muzycznych.

Zachodnia część Republiki Czeskiej, podobnie jak Niemcy, należy do rodziny zachodnioeuropejskich stylów muzycznych, podczas gdy na Słowacji i Morawach dominują wpływy wschodnioeuropejskie, takie jak na Ukrainie czy Węgrzech. Granica między tymi dwiema rodzinami jest więc w stosunku do granicy państwowej ze Słowacją przesunięta na zachód. Przebiega z północy na południe zachodnią częścią Moraw, wyznaczając również inne podziały kulturowe.

Na zachodzie, gdzie dominują prostsze rytmy, typowym napojem jest piwo, na wschodzie – Morawach, Słowacji i Węgrzech – uprawia się wino. Istnieją teorie, według których muzyka i zabawa związane z winem są weselsze i bardziej złożone rytmicznie w stosunku do tego, co można usłyszeć w Czechach. Klimat kulturowy zmienia się również wędrując wzdłuż południków. Podróżując z nizin morawskich w kierunku Polski, ku terenom górzystym, możecie skosztować najlepszej śliwowicy, pálenki ze śliwek rosnących w surowszym niż winorośl klimacie.


Leoš Janáček i jego szukaniekorzeni

Morawsko – słowackie pogranicze przez stulecia było nie tylko wrzącym kotłem dwóch sąsiadujących narodowości, ale także dziką granicą, swego rodzaju kresami, przez które przenikały tureckie wojska podczas swoich inwazji na Europę, naznaczając lokalną muzykę orientalnymi wpływami.

Leoš Janáček, morawski kompozytor o trzydzieści lat starszy od Bartóka, odegrał podobną rolę dla muzyki morawskiej jak Bartók dla węgierskiej. Morawsko – słowackie pogranicze, gdzie spotykały się dwa pokrewne języki słowiańskie – po morawskiej stronie czeski, po wschodniej zaś słowacki – stanowiło dla zbieraczych wypraw Janáčka równie atrakcyjne obszary, co plantacje bawełny amerykańskiego Południa dla Johna i Alana Lomax’ów. Janáčka fascynowała intonacja miejscowych dialektów. W odróżnieniu od niektórych azjatyckich czy afrykańskich języków, w których melodia słów reguluje sens znaczeniowy, w dialektach morawsko – słowackich intonacja nie wpływa na treść, stanowi zaledwie upiększenie ubarwiające komunikację słowną. Janáček takie strzępy melodii zapisywał w nutach tak, aby mógł je wykorzystywać w swoich kompozycjach.

Inwazje tureckie oraz wpływy ze Wschodu pozostawiły trwałe ślady w morawskiej muzyce ludowej, z tego względu należy ona do tej samej rodziny co muzyka węgierska, rumuńska oraz inne style wschodnioeuropejskie, zasadniczo odróżniając się od muzyki czeskiej i niemieckiej. Ponadto, na rolniczych obszarach Moraw tradycje muzyczne zachowały się znacznie dłużej niż w uprzemysłowionych Czechach. Ostatnie ślady autentycznej czeskiej muzyki ludowej znajdziemy na ziemiach południowo – zachodnich, a jej dominującym instrumentem są czeskie dudy. W Strakonicach co dwa lata odbywa się Międzynarodowy Festiwal Dudziarski, założony i przez długie lata kierowany przez dudziarza i folklorystę Josefa Režnego (1924-2012).Innym źródłem czeskiej tradycji jest muzyka miejskich kabaretów i teatrów, której nowoczesna postać rozwijana jest przez piosenkarzy i bardów. Najbardziej wyróżniającą się na tym polu osobowością jest Radůza, wkładająca w połączenie śpiewu i akordeonu niemal punkrockową energię. Udało się jej jednocześnie wytworzyć całkowicie indywidualny, wolny od wszelkich piosenkarskich stereotypów styl.


Enklawa romska

Całkowicie samodzielną sferę na czesko – morawskim rynku muzycznym reprezentuje muzyka romska, bardzo różnorodna stylowo – od form tradycyjnych, aż po funk czy rap. Największą historyczną postacią był prymista Jožka Kubík (1907-1978), skrzypek ze wschodniomorawskiego przygranicznego regionu Horniacko, który jako pierwszy z miejscowych kapelmistrzów wprowadził na trwałe do swojej obsady duże węgierskie cymbały. Nawiasem mówiąc, był on również pierwszą w Czechosłowacji osobą romskiego pochodzenia upamiętnioną pomnikiem.

Ze względu na fakt, iż język romski zanikł w codziennych rozmowach w zasymilowanych społecznościach romskich, możliwość usłyszenia go w pieśniach wydaje się jeszcze cenniejsza. Czysto romskim repertuarem posługiwała się Věra Bílá. Jej całkowicie naturalny, nieskażony rutyną śpiew przypomina – choć gatunkowo zupełnie odległą – Cesarię Evorę. W szczytowym okresie kariery śpiewaczka koncertowała więcej za granicą niż w kraju, m.in. na festiwalu Womad w Seattle, ale na kilka tygodni przed planowanym koncertem w Carnegie Hall zupełnie niespodziewanie odwołała wszystkie planowane koncerty i przeprowadziła się do wschodniej Słowacji. Zostały po niej na szczęście nagrania z pierwszorzędną grupą Kale. Ostatnie z nich, „C’est Comme Ca”, ukazało się w 2006 r.


Morawskie korzeniei ich owoce

Muzyka nawiązująca do bogactwa morawskich rytmów i melodii ma szereg odmian – od tradycyjnych kapel łączących cymbały ze skrzypcami, poprzez folk rock z gitarami elektrycznymi (Czechomor), aż po całkowicie indywidualistyczne, wymagające od słuchaczy projekty. Największym autorytetem, spajającym morawską muzykalność z improwizacją i eksperymentalnymi metodami współczesnej muzyki poważnej, jest Iva Bittová, która wzbogaciła światowy słownik muzyczny całkowicie wyjątkową kombinacją: skrzypaczka, która rozwija śpiewem dźwięki swojego instrumentu – śpiewaczka akompaniująca sobie na skrzypcach. Ciekawie jest obserwować, jak wiele kolejnych kobiet muzyków w Finlandii, Polsce, czy innych krajach nawiązywało do tego modelu, nawet jeśli w niektórych przypadkach chodziło być może o nieświadomą inspirację. Rozpiętość zainteresowań Bittovej powoduje, że jest ona trudna do sklasyfikowania. Nagrywała dla jazzowego ECM oraz dla wydawców undergroundowych, grała z nowojorskim zespołem Bang on a Can, praskimi jazzmenami oraz postaciami sceny alternatywnej w Brnie, co czyni ją zresztą zjawiskiem, które zasługuje na odrębne studium.

Z breńskiej sceny alternatywnej wypłynął też Tara Fuki – duet wiolonczelistek, które także łączą instrumenty smyczkowe ze śpiewem. Ich twórczość jest ponadto całkowicie naturalnym pomostem między kulturą czeską a polską. Tara Fuki śpiewają głównie po polsku, własne kompozycje jak i opracowania tekstów Krzysztofa Kamila Baczyńskiego i innych autorów. Obie artystki dorastały w pobliżu polskiej granicy – matka Doroty Barovéj nawet pochodziła z Polski, podczas gdy druga członkini duetu, Andrea Konstankiewicz, nosi polskie nazwisko po przodkach. Obecnie duet świętuje swój artystyczny powrót albumem „Winna”.

Zainteresowanie tradycjami muzycznymi ciągle jeszcze „nieodkrytych” wschodnioeuropejskich regionów rośnie również w świecie. W ubiegłym roku ukazał się w Nowym Jorku album „Dálava”, autorstwa wokalistki czeskiego pochodzenia Julii Úlehlej i gitarzysty Arama Bajakiana, znanego ze współpracy z czołowymi twórcami rockowymi i jazzowymi, takimi jak Lou Reed, Marc Ribot czy John Zorn. Julia Úlehla jest prawnuczką dobrze rozpoznawanego przez morawskich folklorystów zbieracza, Vladimíra Úlehlego, zapamiętanego również jako przyrodnik. „Dálava” umieszcza jednakże transkrypcje Úlehlego w zupełnie nowych ramach dźwiękowych – zamiast cymbałów i skrzypiec słyszymy przeplatające się warstwy gitarowych dźwięków.


Crossroads – platformadla muzyki z Czech i Polski

A jaki wpływ ma revival korzeni morawskich na lokalną scenę? Showcase’owy przegląd Crossroads, który odbył się w ubiegłym roku po raz pierwszy, przed festiwalem Colours of Ostrava, zaprezentował łącznie jedenaście kapel, z których trzy czerpały bezpośrednio z Moraw. Bezobratři ze stolicy Moraw – Brna na początku swojej muzycznej drogi skupiali się przede wszystkim na piszczałach pasterskich oraz innych instrumentach dętych wyrabianych z czarnego bzu, od którego zaczerpnęli również swoją nazwę. Na swoim ostatnim albumie „Desátý den trní” rozszerzyli repertuar o opracowania muzyczne tekstów z Bośni, Serbii i Ukrainy.

Kolejne nowe objawienie, Jitka Šuranská, skrzypaczka w filharmonii w Zlinie, na swoim ostatnim albumie „Nězachoď slunečko” umieściła zarówno solowe nagrania z elektronicznym efektem loopstation, jak i muzykę zespołową z udziałem fenomenalnego skrzypka Stano Palúcha i wirtuoza cymbałów Marcela Comendanta z Mołdawii. Palúch to niezwykła osobowość o encyklopedycznej wiedzy na temat regionalnych stylów gry – od Ukrainy aż po Skandynawię. Razem z Comendantem działają w słowackiej grupie PaCoRa, a także w nowym projekcie Milokraj, prowadzonym przez czeską śpiewaczkę Martę Töpferovą wraz z kompozytorem i kontrabasistą Tomášem Lišką. Töpferová ma za sobą barwną drogę. Od dzieciństwa wychowywała się z matką i siostrą na emigracji w USA, w Andaluzji studiowała flamenco, zainteresowania muzyką śpiewaną po hiszpańsku pogłębiła zaś w Ameryce Łacińskiej. W Nowym Jorku zarejestrowała serię wysoko cenionych przez znawców albumów w duchu hiszpańskim, zaś po powrocie do Czech sięgnęła do swoich korzeni. Dzięki swym doświadczeniom i szerokim horyzontom umieszcza tradycję morawską w nowym kontekście, w efekcie tworzy się jednak wzbogacenie o nowe warstwy, nie zaś fuzja czy wymuszony crossover. Jej koncert zaliczał się do ważniejszych wydarzeń na ubiegłorocznym przeglądzie Crossroads. Nawiasem mówiąc, Crossroads planuje swoją rozbudowę, przewidując udział zespołów z Polski w nadchodzącej edycji. Kolejne kraje w przygotowaniu.


Petr Dorůžka
dziennikarz muzyczny współpracujący
z Czeskim Radiem, profesor katedry World Music Cultures na Uniwersytecie Karola w Pradze,
założyciel czeskiej wytwórni Bonton,
autor wielu publikacji muzycznych i członek jury prestiżowych festiwalimuzyki świata
tłumaczenie: Piotr Majczyna

Skrót artykułu: 

Współczesna czeska scena muzyczna jest wynikiem niezbyt prostych historycznych zależności, znanych polskiemu czytelnikowi z własnego podwórka – oba kraje dzieliły na przestrzeni ostatnich pięćdziesięciu lat podobne doświadczenia kulturowe i polityczne. W większości reżimów totalitarnych Europy Wschodniej muzyka ludowa stała się narzędziem politycznej manipulacji. Spotaniczność zastąpiono rutyną wspieranych przez państwo zespołów folklorystycznych, tworzonych według wzoru sowieckiego, w którym choreografia i trening całkowicie wypierały indywidualizm wyrazu.

Dział: 

Dodaj komentarz!