Moc lubelskich wibracji

W Lublinie podczas "Mikołajków Folkowych" w 2004 roku świeżo upieczony, zaledwie czteromiesięczny muzyczny bobas - Balkan Sevdah pokazał, że od tej pory na scenie folkowej mogą się dziać bałkańskie cuda, a drużyna w składzie: Puko - akordeon, śpiew, Luko - instrumenty perkusyjne, Olga - flet, Marci - śpiew, buzuki na tejże scenie jest w stanie wypowiedzieć swoje pierwsze ważne słowa.

Przez lata zmieniały się składy, ale grupa jest wierna muzyce inspirowanej tradycjami muzycznymi wywodzącymi się z różnych regionów Półwyspu Bałkańskiego (Albania, Grecja, Turcja, Macedonia, Bułgaria, Bośnia, Serbia i Kosowo). W ich repertuarze odnajdziemy sevdalinki, czyli miłosne pieśni z Bośni, a także energetyczne i zagrane w sposób żywiołowy melodie serbskich i macedońskich Cyganów. Stałym źródłem dla zespołu pozostają wielogłosowe pieśni z regionu Pirin, z nietypowymi współbrzmieniami. Ale nie starają się nikogo naśladować. Wręcz przeciwnie - łączą elementy tradycyjne z własnymi doświadczeniami muzycznymi.

Po nagraniu debiutanckiej płyty pt. "Ramizem" Balkan Sevdah wystąpił w sierpniu 2005 roku na największym folkowym festiwalu w Kopriwszticy w Bułgarii i jak do tej pory był jedyną formacją z Polski, która kiedykolwiek tam zagrała. Latem 2006 roku Balkan Sevdah gościł na festiwalu "Art.Forum" w Orahowcu w Kosowie, gdzie również spotkał się z ciepłym przyjęciem.

Po pięciu latach Balkan Sevdah wraca na miejsce swych medialnych narodzin, aby wypić toast i podładować muzyczne akumulatory.


Z Marcinem Zadroneckim, założycielem zespołu Balkan Sevdah, rozmawia Adam Pasieczny.

Zespół Balkan Sevdah istnieje już od pięciu lat. Powiedzcie, czy nadal macie taki zapał do grania jak na początku istnienia?
Pewnie, że tak! Zapału nam nie brakuje. Cały czas tworzymy nową muzykę, gramy sporo koncertów, a takie jak ten w "Chatce Żak" (koncert 9 stycznia 2010 r. - przyp. red.), nakręcają nas na tyle, że chce się nam jeszcze więcej grać, próbować, tworzyć, nagrywać…

Sięgasz do surowego materiału źródłowego, zaczynasz grać, przychodzą nowe pomysły, każdy dokłada coś od siebie, krok za krokiem tworzy się nowa piosenka, której jeszcze nikt wcześniej nie grał w ten sposób. Wreszcie pokazujesz ją na koncercie i karmisz się reakcją publiczności. To się nie może znudzić!


Dlaczego wybraliście akurat klimaty bałkańskie? Skąd fascynacja tym regionem Europy?
Przed kilkunastoma laty wybrałem się po raz pierwszy na Bałkany i wtedy miałem pierwszy kontakt z muzyką bałkańską. A muszę powiedzieć, że na Bałkanach muzyka tradycyjna, bądź nawiązująca do tradycyjnej, jest wszechobecna. Na ulicy, w lokalu, w radio, w telewizji, wszędzie słychać izvorne nuty ([serb-chorw.] w wolnym tłumaczeniu oznacza źródłowe -przyp. A. P). Zachwycił mnie ten fakt i mogę powiedzieć, że była to miłość od pierwszego usłyszenia. Właściwie od razu po powrocie z tamtych wakacji zacząłem próbować rytmy, zgłębiać melodie, uczyć się je rozumieć, a wreszcie po swojemu interpretować. Udało mi się zarazić fascynacją kolegów z zespołu, choć każdy z nas już wcześniej zetknął się z tradycyjną muzyką bałkańską.

Jakie są Wasze inspiracje, zarówno te folkowe, jak i te z innych gatunków muzycznych?
Z tym jest różnie, w zespole jest nas pięcioro i każdy ma swój zupełnie odmienny background muzyczny. Marcin [Marcin Pukaluk - przyp. A.P.], na przykład, inspiruje się ostatnio najbardziej mroczną muzyką metalową, np. Behemothem. To słychać w jego grze na akordeonie i - mówię zupełnie poważnie - sam się do tego przyznał jakiś czas temu. Kasia [Katarzyna Zadora - przyp. A.P.] eksploruje regiony muzyczne związane z Afryką, stąd pomysł, żeby grała na djembe w naszym zespole. Zaskakująco dobrze to pasuje. Oliwier [Oliwier Andruszczenko - przyp. A.P.] studiuje na Akademii Muzycznej w Katowicach, jest też zafascynowany jazzem. Przed półtora rokiem był na koncercie Jana Garbarka i od tego czasu kompletnie zbzikował na punkcie takiej muzyki! Patrycja [Patrycja Napierała - przyp. A.P.], która dołączyła do Balkan Sevdah na jesieni zeszłego roku, ma chyba największe z nas doświadczenie w graniu muzyki folkowej, zajmuje się tym od kilkunastu lat. Obecnie gra w Danarze (muzyka irlandzka), a znana jest z długoletniej współpracy z Karpatią.

Warto by wspomnieć o tekstach utworów w repertuarze zespołu. Czy są to tylko oryginalne teksty bałkańskiej muzyki ludowej, czy może też teksty Waszego autorstwa?
Teksty są tradycyjne, rzadko się zdarza, żebym dopisywał jakieś dodatkowe słowa do istniejących treści. Staram się bardzo uważnie wysłuchać oryginałów, żeby wyodrębnić każde słowo, w szczególnie trudnych przypadkach zwracam się o pomoc do znajomych Bałkańczyków. Moim zdaniem to dosyć istotne, bo treści utworów są ciekawe, metaforyczne, przewrotne i na pewno niebanalne.

Rozpoznałem język serbski w utworach. W jakich jeszcze językach z regionu Bałkanów śpiewacie?
Śpiewamy piosenki ze wszystkich krajów bałkańskich, a więc i we wszystkich bałkańskich językach. Warto wspomnieć, że pieśni ludowe najczęściej śpiewane są w dialektach, często bardzo różniących się od obowiązującego w danym kraju języka literackiego. To zrozumiałe, bo przecież są to stare piosenki. Co ciekawe wiele dialektów z regionów zachodniej Bułgarii, Macedonii i południowej Serbii jest dużo bardziej do siebie zbliżona, niż współczesne języki literackie tych krajów. Być może stąd częste spory o pochodzenie jakiejś pieśni, którą do swojego dziedzictwa przypisuje kilka narodów. Zdarza się, że te dialekty są trudne do zrozumienia dla mieszkańców danego kraju, mnóstwo w nich turcyzmów i archaizmów.

Jak wspominacie "Mikołajki Folkowe" w 2004 roku, które przyniosły Wam pierwszą nagrodę w konkursie "Scena Otwarta"?
Dla nas był to najważniejszy moment w historii zespołu, zaskoczenie i wielka radość, więc zdecydowaliśmy się tutaj w Lublinie uczcić nasze pięciolecie. W końcu pierwsza nagroda przyznana nam wtedy podczas konkursu była dla nas wszystkich największym osiągnięciem muzycznym.

Pamiętam, że długo nie mogliśmy z Marcinem uwierzyć, w to co się stało, ja zgłupiałem kompletnie i zrozumiałem, jak może się czuć nowo wybrana Miss Polonia (śmiech - przyp. A.P.) Życzę wszystkim, żeby coś takiego przeżyli! Zawsze będę miał sentyment do "Mikołajków". Myślę, że Marcin tak samo i cała reszta tamtego składu zespołu. Mam nadzieję, że będziemy często wracać do "Chatki Żaka".


W ciągu pięcioletniej działalności zespołu, grając koncerty, najdalej dotarliście do... ?
Jeśli chodzi o dystans, to najdalej dotarliśmy do Bułgarii. Chociaż najdłużej jechaliśmy chyba do Kijowa, bo drogi były fatalne, ale warto było, bo to był na pewno najlepiej przyjęty występ w całej naszej historii! Za granicą nie koncertowaliśmy zbyt dużo, było to raptem kilka występów. Oprócz wymienionych bułgarskiej Kopriwszticy i Kijowa dotarliśmy z naszą muzyką do Kosowa i Niemiec. Prawdziwe muzyczne podróże po Europie dopiero przed nami!

Przejdźmy teraz do Waszych albumów. Jaka jest najnowsza płyta "Yaman Aman Aman" i czym się różni od poprzedniczki, czyli "Ramizem"?
To jest dla mnie trudne pytanie… Właściwie pytanie może jest i łatwe, ale odpowiedź na nie trudna, bo muszę oceniać swoją muzykę. Wiem, jaką płytę chcieliśmy nagrać wchodząc po raz pierwszy do studia. Miała być właśnie mroczna i bardzo surowa, odwołująca się do najgłębszych korzeni muzyki bałkańskiej, jednocześnie postanowiliśmy nie nagrywać żadnych bałkańskich "evergreenów" i znalazły się na niej nieznane lub mało znane utwory, z których opracowań jesteśmy zadowoleni do dziś (Safuşum, Zadade Se Stojane de, Ramizem). Spełniły się założenia o tej mroczności i surowości, nawet okładka jest czarna.

Natomiast płyta "Yaman Aman Aman" miała być przeciwieństwem pierwszej. Nasza propozycja to muzyka do tańca i do śpiewania. I mam wrażenie, że się udało, a świadczy o tym choćby to, że dzieci naszych przyjaciół bardzo chętnie tańczą przy tej płytce.


Korzystacie z wielu ludowych instrumentów. Które z nich pochodzą z Europy południowo-wschodniej?
Wiele z nich pochodzi z Europy południowo-wschodniej. I zacznę od siebie - ja gram na tamburach i baglamie. Tambury pochodzą z Bułgarii, baglamę niedawno kupiłem w Turcji i tak naprawdę stawiam dopiero pierwsze kroki. Instrumenty tradycyjne przekraczają granice wraz z podróżami muzyków. I tak już od wielu lat na Bałkanach gra się na darabukach i bendirach wywodzących się z kultury arabskiej. Z kolei klarnet i akordeon są już tak zakorzenione w muzyce ludowej, że właściwie trudno sobie wyobrazić jej wykonywanie bez tych instrumentów. Szczególnie dotyczy to Epiru, czyli pogranicza albańsko-greckiego oraz muzyki cygańskiej.

Na koniec, chciałbym spytać o Wasze plany na 2010 rok, szczególnie te koncertowe. Na które festiwale zamierzacie się wybrać?
Tego jeszcze nie wiem. Niestety, ciągle to nie my decydujemy, gdzie i kiedy gramy, może w przyszłym roku będziemy mieli na to większy wpływ. Liczę na kilka występów na dużych festiwalach za granicą. Na razie mamy zaproszenie na rosyjski "Woodstock" w czerwcu i być może będzie to najważniejszy nasz koncert w tym roku.

Wiele obiecujemy sobie po nagraniu kolejnej płyty z nowym materiałem. Znajdą się na niej głównie utwory z obecnie przygotowywanego programu koncertowego. Za parę tygodni wyjeżdżamy na "obóz kondycyjny". Cisza, przyroda i muzyka. Tam powstanie pewnie większość aranżacji nowych utworów, potem będziemy je sprawdzać na koncertach, a najlepsze nagramy. Do studia wchodzimy na jesieni.


Dziękuję za rozmowę.
Skrót artykułu: 

Przez lata zmieniały się składy, ale grupa jest wierna muzyce inspirowanej tradycjami muzycznymi wywodzącymi się z różnych regionów Półwyspu Bałkańskiego (Albania, Grecja, Turcja, Macedonia, Bułgaria, Bośnia, Serbia i Kosowo). W ich repertuarze odnajdziemy sevdalinki, czyli miłosne pieśni z Bośni, a także energetyczne i zagrane w sposób żywiołowy melodie serbskich i macedońskich Cyganów. Stałym źródłem dla zespołu pozostają wielogłosowe pieśni z regionu Pirin, z nietypowymi współbrzmieniami. Ale nie starają się nikogo naśladować. Wręcz przeciwnie - łączą elementy tradycyjne z własnymi doświadczeniami muzycznymi.

Po nagraniu debiutanckiej płyty pt. "Ramizem" Balkan Sevdah wystąpił w sierpniu 2005 roku na największym folkowym festiwalu w Kopriwszticy w Bułgarii i jak do tej pory był jedyną formacją z Polski, która kiedykolwiek tam zagrała. Latem 2006 roku Balkan Sevdah gościł na festiwalu "Art.Forum" w Orahowcu w Kosowie, gdzie również spotkał się z ciepłym przyjęciem.

Po pięciu latach Balkan Sevdah wraca na miejsce swych medialnych narodzin, aby wypić toast i podładować muzyczne akumulatory.

Dział: 

Dodaj komentarz!