Międzykulturowa sonofuzja

Poland–Pakistan

Karolina Cicha od kilku lat może być kojarzona z nurtem twórczości wieloetnicznej, nie zamykającej się w jednym paradygmacie estetycznym i próbującej odnaleźć wspólny język dla nieraz odległych od siebie tradycji. Jej wcześniejsze albumy „Wieloma językami” z 2013 r. oraz „Jidyszland” z 2015 r. doskonale pokazują, w jaki sposób można dokonać fuzji dźwiękowej nie tylko w obrębie poszczególnych „folków”, ale również gatunków muzyki popularnej i rocka. Na tle świetnych poprzednich albumów Karoliny Cichej „Poland – Pakistan” wypada nieco blado.
Samo założenie stojące za płytą wydaje się niezwykle ambitne: autorzy próbują dokonać syntezy tradycji Europy Wschodniej z tradycją pendżabską. Obydwa obszary łączy ich wielokulturowość (Pendżab położony jest na pograniczu pakistańsko-indyjskim), dzięki czemu na płycie zauważalne są wpływy muzyki pakistańskiej, indyjskiej, polskiej, żydowskiej i ukraińskiej. Na ten multietniczny kolaż składa się bogata i oryginalna instrumentacja (sarangi obok akordeonu), wielojęzyczne teksty oraz zróżnicowane techniki kompozytorskie. Dodatkowym smaczkiem może być próba nadania albumowi koncepcyjnej formy – na końcu pojawia się repryza otwierającego krążek „Gia Le Geyo Re”. Mimo dość wysokiego poziomu artystycznego większej części płyty, warto zwrócić uwagę na pewne wady. Po pierwsze, przy całej próbie stworzenia amalgamatu dźwiękowego (chociażby poprzez próbę reinterpretacji wcześniejszych utworów Karoliny Cichej z płyty „Wieloma językami”: „Ałe”, „O grzebaniu umarłych” oraz „Oj u Poli”) wyraźnie można wyznaczyć granicę pomiędzy tym, co wyrasta z tradycji reprezentowanej przez zespół Shafqata Alego Khana, i tym, co do Pakistanu przywieźli ze sobą polscy artyści. Kolejnym problemem, jaki jawi mi się przy odbiorze albumu, jest fakt, iż muzycy nad wyraz rozpościerają kompozycje w czasie. Repetytywność i cyrkularność, które stanowią podstawę poszczególnych kompozycji, posiadają zapewne swoje źródła w filozofii muzyki wyrosłej na pograniczu Środkowego Wschodu, południowej i wschodniej Azji. Teoria jednak nie może być w takim wypadku nadrzędna w stosunku do praktyki: ujmując rzecz wprost – album wydaje się czasami nudny.
Całość „Poland – Pakistan” odbieram jednak względnie pozytywnie. Szczególnie należy tu podkreślić nadzwyczajny poziom warsztatowy samych muzyków. Poza tym mamy do czynienia z dość wysokiej próby eksperymentem polegającym na fuzji światów tak bardzo od siebie geograficznie i filozoficznie odległych. Przede wszystkim, pomimo wspomnianych powyżej wad, płyty słucha się po prostu dobrze.

Wojciech Bernatowicz

Skrót artykułu: 

Karolina Cicha od kilku lat może być kojarzona z nurtem twórczości wieloetnicznej, nie zamykającej się w jednym paradygmacie estetycznym i próbującej odnaleźć wspólny język dla nieraz odległych od siebie tradycji. Jej wcześniejsze albumy „Wieloma językami” z 2013 r. oraz „Jidyszland” z 2015 r. doskonale pokazują, w jaki sposób można dokonać fuzji dźwiękowej nie tylko w obrębie poszczególnych „folków”, ale również gatunków muzyki popularnej i rocka. Na tle świetnych poprzednich albumów Karoliny Cichej „Poland – Pakistan” wypada nieco blado.

Dział: 

Dodaj komentarz!