Jest takie miejsce w Polsce, które raz do roku czaruje magią, niezapomnianym urokiem ludzi, muzyki, pamięcią dawnych melodii i obrzędów. To Kazimierz Dolny nad Wisłą i Festiwal Kapel, Śpiewaków i Instrumentalistów Ludowych. Nie po raz pierwszy poświęcam temu wydarzeniu felieton, ale okazja jest szczególna, bo dochodzą głosy (plotki, niesprawdzone wiadomości, uwagi decydentów lub brak tej uwagi?), że festiwal może być przeniesiony w inne miejsce, może mieć też innego organizatora, regulamin i być w ogóle innym festiwalem dostosowanym bardziej do współczesności.
Znam ten festiwal od czterdziestu ośmiu lat, uczestniczyłam w nim najpierw jako redaktorka dokonująca nagrań ludowych artystów w imieniu Polskiego Radia, a od roku 1992 jako juror, obserwatorka, miłośniczka miejsca i wydarzenia. Z tego powodu muszę zabrać głos na łamach „Pisma Folkowego” w obawie, że te plotki czy niesprawdzone wiadomości jednak okażą się prawdą. Niewątpliwie festiwal ma kłopoty, przede wszystkim z powodu wchłonięcia głównego organizatora, Wojewódzkiego Ośrodka Kultury w Lublinie, przez nową instytucję – Centrum Spotkania Kultur. Oczywiście, zmiany były, są i będą częścią naszego życia społecznego i nie oponuję przeciwko nim, zresztą nic by to nie dało. Jednak zakusy, by przeobrazić kazimierski festiwal, zmienić miejsce na inne (bo rzekomo miasto nie chce tego wydarzenia…), uważam za szkodliwe. Dlaczego? Kochając zmiany (w umiarkowany sposób), obserwowałam w tegorocznej edycji (ostatni weekend czerwca 2022 roku) wielką i pożądaną zmianę pokoleniową wśród wykonawców. O tę zmianę my, jurorzy układający regulamin (przeglądany co roku i dostosowywany do zmiennych kontekstów muzyki tradycyjnej), zabiegaliśmy latami, widząc, jak szybko odchodzi pokolenie dawnych śpiewaków i instrumentalistów, a jak wolno przejmują wiedzę, styl, jakość gry i śpiewu młodzi wykonawcy. Tej zmianie służył konkurs „Mistrz i uczeń”, na początku, czyli około trzydzieści lat temu, raczkujący, dziś wspaniale rozwijający się, nawet kwitnący. Te wszystkie działania – klub Tyndyryndy, warsztaty, konkursy, promowanie także przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego nauki młodych u mistrzów muzyki tradycyjnej spowodowały, że w tym roku odmiennie niż w przeszłości na festiwalu dominowali młodsi i całkiem młodzi wykonawcy, patrząc z respektem na niedużą już grupkę starszych, pokazując znakomitą grę, świetne pieśni wyciągane ze starych zeszytów babć. Nie sposób wymienić tu wszystkich zasługujących na to, dość powiedzieć, że nagrodziliśmy bądź wyróżniliśmy po raz pierwszy w historii wszystkie kapele! W każdej z czterech kategorii (kapele, zespoły śpiewacze, śpiewacy soliści i instrumentaliści) właściwie nie było słabych muzyków!
Wiem, że zmiany są konieczne, ale nie w tym wypadku! Dla tego festiwalu, który jest wizytówką polskiej muzyki tradycyjnej, miejsce, Kazimierz nad Wisłą, jest ważną okolicznością jej przekazu i trwania. Dumą tysięcy muzyków, którzy tu występowali, byli nagrywani, nagradzani, wyróżniani za wierność tradycji swojego regionu czy nawet wsi. Dorobek festiwalu jest tak wielki, że przypomnę, iż słynna kultowa seria płytowa „Muzyka Źródeł” Polskiego Radia prezentuje nagrania w większości dokonane na tym wydarzeniu. Służą one od już blisko trzydziestu lat młodym jako źródło do nauki. Skupiłam się w tym felietonie na obronie przede wszystkim festiwalowego miejsca. Ale przecież chciałabym też zaapelować do decydentów o większą dbałość o festiwal, o dofinansowanie go zgodnie z zasługami dla kultury tradycyjnej w Polsce, o szacunek po prostu dla rzeszy wiernych tradycji artystów wiejskich! „To jest festiwal nowej wsi, która już inaczej wygląda i która chce mieć taki festiwal” (Remigiusz Mazur-Hanaj, „Źródła” 26 lipca 2022, Dwójka, Polskie Radio).
Maria Baliszewska
Sugerowane cytowanie: M. Baliszewska, Magiczne miejsce, "Pismo Folkowe" 2022, nr 161 (4), s. 20.
Jest takie miejsce w Polsce, które raz do roku czaruje magią, niezapomnianym urokiem ludzi, muzyki, pamięcią dawnych melodii i obrzędów. To Kazimierz Dolny nad Wisłą i Festiwal Kapel, Śpiewaków i Instrumentalistów Ludowych. Nie po raz pierwszy poświęcam temu wydarzeniu felieton, ale okazja jest szczególna, bo dochodzą głosy (plotki, niesprawdzone wiadomości, uwagi decydentów lub brak tej uwagi?), że festiwal może być przeniesiony w inne miejsce, może mieć też innego organizatora, regulamin i być w ogóle innym festiwalem dostosowanym bardziej do współczesności.