Ludowość i awangarda

KODY

Tegoroczna edycja Festiwalu Tradycji i Awangardy Muzycznej KODY odbyła się jak zwykle na początku maja (9-12) w Centrum Spotkania Kultur w Lublinie. Wydarzenia z pogranicza koncertu, spektaklu, performance’u ułożone zostały według planu. Tym razem kluczem festiwalu stały się „rozdroża”, a więc słowo zawarte w nazwie organizatora – Ośrodka Międzynarodowych Inicjatyw Twórczych Rozdroża.

W tym jubileuszowym dla festiwalu roku podkreślono znaczącą rolę Lublina jako miejsca szczególnego „wzmożenia” kulturowego, o czym zgrabnie wspomniał w folderze festiwalowym Komisarz Artystyczny Festiwalu, Jerzy Kornowicz. Program każdego z czterech dni festiwalowych zawierał koncert wieczorny zwieńczony spotkaniem z artystami oraz wydarzenia towarzyszące. Na uwagę zasługuje instalacja „Apparatum” grupy panGenerator, nawiązująca do – kultowego w skali europejskiej – dziedzictwa Studia Eksperymentalnego Polskiego Radia. W zamyśle twórców instalacji zastosowanie intuicyjnego interfejsu dotykowego pozwalało każdemu na skomponowanie własnego utworu. Idea warszawskiego studia odcisnęła swe elektroniczne piętno na wielu innych punktach programu.
Pierwszy wieczorny koncert przyjął niezwykłą konwencję ciągłej formy muzycznej. Wykorzystano w nim utwory trzech klasyków współczesnej awangardy: „Ramifications” (1968/69) Györgya Ligetiego, „Siedem ostatnich słów” na wiolonczelę, bajan i smyczki (1982) Sofii Gubajduliny i „Fratres” w wersji na smyczki i perkusję (1983) Arvo Pärta. To, co scaliło i tak już bardzo odmienne światy muzyczne, to muzyka elektroniczna Rafała Ryterskiego – „per” – preludium, interludia i postludium. Za projekcję dźwięku, prócz kompozytora, odpowiadał Wojciech Błażejczyk. Obaj to twórcy młodego pokolenia, śmiało operujący dźwiękiem w różnorodnych projektach artystycznych, już uznani, rozchwytywani i niezwykle pomysłowi. Muzyka, a właściwie płaszczyzny brzmieniowe wiele zyskały dzięki mistrzowskim wykonaniom: zjawiskowego dialogu wiolonczelisty, Andrzeja Bauera i akordeonisty, Macieja Frąckiewicza oraz orkiestry AUKSO pod batutą (a właściwie plastycznymi rękami) Marka Mosia. Fantastycznie spójne brzmienie, kultura dynamiki i precyzja frazowania w wykonaniu muzyków z Tychów dały znakomity efekt, a trzeba jasno powiedzieć, że dwudziestowieczne utwory nie należą do łatwych w słuchaniu! I jeszcze ta intrygująca elektronika Błażejczyka i Ryterskiego… Zamysł kompozycji świetny, zdaje się (bo tego zawsze krytyk się tylko doszukuje) oparty na inspiracji motywem wywiedzionym z utworu, który miał poprzedzać. Stąd zgodność płaszczyzny harmonicznej i piękne, naturalne wręcz przejście do kolejnej kompozycji. Pewne zastrzeżenia mógł budzić poziom głośności dźwięku. Wielka sala operowa CSK świetnie oddawała każdy niuans brzmienia, więc pomiędzy utworami akustycznymi a elektroniką zarysowały się zbytnie dysproporcje.
Kolejne dni przyniosły wiele podróży muzycznych i w czasie, i w przestrzeni. Był Karlheinz Stockhausen z lat 60. i zamówiony przez KODY „Of Organic Geometry & Cancer Ontology” Szymona Stanisława Strzelca, w wykonaniu sekstetu wokalnego proMODERN oraz fortepianowe rewolucje w wykonaniu Małgorzaty Walentynowicz z wykorzystaniem mediów elektronicznych. Dla czytelników „Pisma Folkowego” być może najbardziej interesujący mógł wydać się koncert-maraton zaplanowany na wieczór 11 maja w foyer sali operowej CSK. A tematem wydarzenia stało się tradycyjne muzykowanie, bo nie chodziło tylko o inspiracje folklorem, ale szczególnie o umiejętność „gry na sposób ludowy”, jak to określił Zygmunt Krauze w kompozycji „Aus aller Welt stammende” z roku 1973. Utwór ten, zwany „muzyką o muzyce”, oparty został na czterech melodiach światówek z Sandomierskiego. Premierowe wykonanie odbyło się jeszcze tego samego roku z udziałem Ensemble „Die Reihe” z Wiednia. Potem jeszcze raz utwór pojawił się na Warszawskiej Jesieni za sprawą Zespołu Kameralistów Filharmonii Narodowej pod dyrekcją Karola Teutscha. Podczas tegorocznych KODÓW po kompozycję Krauzego sięgnęli muzycy: na instrumentach perkusyjnych Piotr Gwadera, znany m.in. ze współpracy z zespołami Odpoczno czy Lautari oraz skrzypkowie – Łucja Siedlik, Maria Stępień, Mateusz Kowalski, Marcin Lorenc, Maciej Filipczuk. Wszyscy pokusili się o stworzenie pierwszego zespołu opartego na tradycyjnym muzykowaniu bez zapisu nutowego. Radical Polish Ansambl postawiło sobie za cel łączenie tego, co jest ideą festiwalu KODY, a więc tradycji z awangardą. Nic więc dziwnego, że artystom powierzono „zagospodarowanie” całego wieczoru. Mogliśmy usłyszeć w ich wykonaniu jeszcze wariacje na temat światówki Stanisława Witkowskiego, a także „(Mazurka) In C” Terry’ego Rileya, utworu uznawanego za przełomową kompozycję XX w., uwalniającą transowość i dowolność interpretacji w ramach pomysłu skreślonego na jednej stronie partytury. Ilu było wykonawców z różnych stron świata, tyle interpretacji tej kompozycji. W Lublinie jednak po raz pierwszy zabrzmiały w owym pomyśle rytmy mazurkowe, co świetnie zespoliło się z ideą bliskiego tradycyjnemu wykonawstwu heterofonicznie traktowanego materiału melodycznego. Jak wypadł RPA na KODACH? Chyba całkiem dobrze i to z wielu powodów. Wspomniany hall z zaglądającymi z balkonów przypadkowymi słuchaczami był najlepszym miejscem na taki koncert. Szkoda, że nie włączyli się w to słuchacze, bo przecież ostatni z utworów, „Il Combattimento”, zakładał „karczemną sonosferę”, a więc swobodę słuchaczy, tańce, rozmowy… No, to chyba za duże oczekiwania w stosunku do szacownych odbiorców. Konieczne są w przyszłości jakieś warsztaty z asertywności w odbiorze melodii... A sama muzyka? Piękna, szlachetnie brzmiąca, lekka i zwiewna, choć czasem nużąca, bo jednak odwołująca się do zamysłu kompozytorskiego lub zamknięta w ramach pomysłu, który musi zrealizować każdy z muzyków. To już inny świat, w oddali słychać, skąd się ta nuta wywodzi, ale jej brzmienie rozpływa się w innym czasie i przestrzeni. Wydaje się to początkiem nowej drogi, rozpoczętej od uhonorowania polskiej muzyki tradycyjnej w wydarzeniach uświetniających Rok Kolberga, przez liczne sukcesy muzyków tradycyjnych i folkowych (Tęgie Chłopy, Lautari, Maniucha i Ksawery itp.) po pełnoprawne wejście na scenę muzyki współczesnej i polskiej awangardy. Zapowiedziane podczas KODÓW projekty Radical Polish Ansambl zdają się tylko potwierdzać zajęcie należnego miejsca przez polski folklor w świecie nowoczesnej kultury.

Agata Kusto

Skrót artykułu: 

Tegoroczna edycja Festiwalu Tradycji i Awangardy Muzycznej KODY odbyła się jak zwykle na początku maja (9-12) w Centrum Spotkania Kultur w Lublinie. Wydarzenia z pogranicza koncertu, spektaklu, performance’u ułożone zostały według planu. Tym razem kluczem festiwalu stały się „rozdroża”, a więc słowo zawarte w nazwie organizatora – Ośrodka Międzynarodowych Inicjatyw Twórczych Rozdroża.

Fot. T. Kulbowski / materiały OMIT Rozdroża: Radical Polish Ansambl

Autor: 
Dział: 

Dodaj komentarz!