Ligawa wtóruje – święta wywołuje

Fot. A. Kusto: Adwentowe Granie w Siedlcach

…tak jedno z ludowych przysłów mówi o dźwięku legawy, tj. długiej drewnianej trąby. Wykonywano je z długich (nawet trzymetrowych) odpowiednio wygiętych gałęzi osiki (bo w środku „pusta”), wierzby, świerku, modrzewia, sosny, brzozy, buka. Właściwie nie nadawało się na taki instrument tylko drewno dębowe.

W jednej z relacji czytamy: Z wirzbowego drzewa ta lygawka była. [...] Gałųź taku sobie wziun, wydłuboł w środku, uostrugano była, wydłubano ładnie i na kuńcu taki miała zasadzuny taki copek i to grało[1]. Przecięte wzdłuż na pół konary wydrążano dłutami, a potem łączono je obręczami z metalu, wiązano łykiem, uszczelniano smołą lub zalewano „pakiem”. Polewano je też wodą, która zamarzając, uszczelniała instrument. Legawę znano na obszarze Mazowsza Leśnego i Mazowsza Starego oraz na Podlasiu. Główny obszar występowania instrumentu obejmuje swym zasięgiem także północną część Ziemi Sandomierskiej. Jego odpowiednikami są podhalańskie trombity i kaszubskie bazuny.

Legawa, ligawa – skąd nazwa? Właściwe nie ma w niej nic tajemniczego. Jej motywacja jest bardzo praktyczna. Jak pisał w słowniku języka polskiego Samuel B. Linde, chodzi o to, że końce tych długich pastuszych trąb „przy trąbieniu opierają się o ziemię, czyli legają na niej”, wedle innych relacji – były bardzo ciężkie i dlatego kładziono je na podwyższeniu. Doszukiwano się również łowieckiego źródłosłowu, łącząc nazwę trąby z myśliwskimi psami nazywanymi legawcami czy z techniką gry na tym instrumencie polegającą na prześlizgiwaniu się (liganiu) po dźwiękach.

Legawy pierwotnie były tradycyjnymi instrumentami pasterskimi służącymi do komunikacji na odległość (informowania o spędzie stada czy zbliżającym się niebezpieczeństwie). Z czasem przydano im rytualną funkcję „otrąbiania” adwentu. Opowiadano: Jak kto uumioł grać, to to tak piãknie wygrywoł ze niepojańcie w adwencie. Bo w adwencie kiedyś nie było zabaw, tylko na tych lygawkach na tu pamiųtka, ze sia mioł narodzić Pan Jezus, to grały na lygowkach[2]. W relacji Czesława Maja z Motycza czytamy: jak przyszedł adwent […], Władek to miał takie podwyższenie, jakąś skrzynke, czy coś, i o szóstej rano wychodził i o szóstej wieczór i grał na tej ligawie[3]. Grano świtem, zwykle przed roratami, co udokumentowała pieśń Wstawajcie psubraty, już czas na roraty! Ale były też miejsca, w których legowano rano, w południe i wieczór każdego dnia adwentu, a także podczas pasterki. Legacz stawał z instrumentem tuż przy domu, na dachu, przy studni, na wzniesieniu, przy drodze – ważne, by głos trąby słychać było daleko. Wykorzystywał przyjęty w danej okolicy schemat melodyjny, a grze towarzyszyły pieśni, np. Aby do Gód, aby do Gód.

Czym motywowano ten zwyczaj? Otóż dźwięk legawy miał symbolizować pierwsze i ostatnie przyjście Chrystusa. Z pierwszą warstwą symboliczną łączy się gra w czasie adwentu, z drugą – kojarzenie tego instrumentu z trąbą archanioła Gabriela i Sądem Ostatecznym. Ale – jak wspominał Czesław Maj, jeszcze było tak, że: Pan Bóg polecił prorokowi Jonaszowi, żeby udał się do miasta Niniwy i tam żeby nawracał ludzi, bo strasznie grzeszne to miasto było. Ale tam słyszał ten prorok, że oni nie dbają o nic – zabijają nawet ludzi, jak kto przychodził ich poprawić. I wsiadł na okręt i pojechał w dół i koniec. W przeciwnym kierunku. I zerwała się burza na morzu. Okręt zatonął. A tego Jonasza połknęła ryba. I trzy dni był we wnętrzu ryby, a później ryba go wyrzuciła i on żył jeszcze. I poszed jednak do tego miasta – już co będzie. Ale ci niniwianie się śmiali z niego. A on w końcu wziął dwa garnki gliniane i na rynku w Niniwie stłukł te garnki. I mówi: „Tak Pan Bóg was zetrze, jak ja te garnki stłukłem”. No i oni sobie wzięli do serca to i zaczęli pokutować; i król, posypali głowy popiołem, wory, wory pokutne przywdziali. I właśnie nawet król dał takie zarządzenie, że bydłu nie dawać jeść przez ileś tam dni; żeby ryczało, żeby prosiło Boga i to, i to bydło o zmiłowanie. No i, tak że, to pomogło, że ci niwianie się nawrócili. Że stąd właśnie ta ligawa, że to bydło ryczało. To już jak w, w pierwszą niedzielę adwentu to już się zaczynało. I to niektórzy to i w nocy wstawali i grali, ale to przeważnie jak przymrozek był taki, taki średni, to to dobrze, dobrze było grać, lżej. Tak, to te, te głosy tak to tu, tu było słychać. No ale z tych starych graczy już nie ma[4].

Joanna Szadura

 

[1] Relacja Henryka Dudy z Michałówki, [w:] Lubelskie. Polska pieśń i muzyka ludowa. Źródła i materiały, red. Jerzy Bartmiński, cz. 1: Pieśni i obrzędy doroczne, Lublin 2011, s. 98.

[2] Tamże.

[3] Relacja zob. Czesław Maj. Granie na ligawach – opowieść biblijna tłumacząca zwyczaj grania. Teatr NN. Archiwum Programu Historii Mówionej, [online], [źródło http://biblioteka.teatrnn.pl/dlibra/Content/46242/HM_Maj_Czeslaw_2011_03... dostęp: 10.10.2020].

[4] Tamże.

 

Sugerowane cytowanie: J. Szadura, Ligawa wtóruje – święta wywołuje, "Pismo Folkowe" 2020, nr 150 (5), s. 36.

Skrót artykułu: 

…tak jedno z ludowych przysłów mówi o dźwięku legawy, tj. długiej drewnianej trąby. Wykonywano je z długich (nawet trzymetrowych) odpowiednio wygiętych gałęzi osiki (bo w środku „pusta”), wierzby, świerku, modrzewia, sosny, brzozy, buka. Właściwie nie nadawało się na taki instrument tylko drewno dębowe.

Fot. A. Kusto: Adwentowe Granie w Siedlcach

Dział: 

Dodaj komentarz!