Łączyć rock z tradycją

Kipikasza

fot. G. Michalec

Kipikasza to żeński duet powstały w 2013 r. Zespół został doceniony na XXIII Międzynarodowym Festiwalu Muzyki Ludowej „Mikołajki Folkowe”, gdzie dziewczyny otrzymały trzecią nagrodę „za pomysłowość i odwagę, oraz poszukiwanie i świeżość eksperymentowania” oraz wyróżnienie „za niekonwencjonalność i ekspresję”. W czasie kolejnej edycji Festiwalu miały już własny koncert rejestrowany, po którym z Karoliną Balmas, Aleksandrą Członką i Jakubem Członką (menadżerem zespołu) rozmawiała Wioleta Matczak.

Nazwa duetu, Kipikasza. Skąd taki pomysł?
K.B.:
Wcześniej grałyśmy w większym składzie i jedna koleżanka (grająca na djembe) pokazała nam na próbie nowy rytm „kipi kasza”. Najpierw skojarzyłyśmy to z jakąś afrykańską nazwą, ponieważ uchwyciłyśmy go jako jedno słowo „kipikasza”. Jednak później przypomniałyśmy sobie wierszyk z dzieciństwa: „Kipi kasza, kipi groch, lepsza kasza niż ten groch…” i stwierdziłyśmy, że to będzie dobra nazwa dla zespołu. Pisana jako jedno słowo.

Skąd pochodzicie?
A.C.:
Pochodzimy z Sandomierza, natomiast w Lublinie studiowałyśmy. Ja w tym roku już skończyłam studia, a Karolina 12 grudnia będzie bronić pracę magisterską w Krakowie.

Wobec tego gdzie się spotykacie by tworzyć, ćwiczyć?
K.B.:
Głównie umawiamy się w Lublinie na dwa, trzy dni i ćwiczymy po kilka godzin, żeby nadrobić materiał. Również w Sandomierzu się spotykamy, ale już rzadziej.

Jak rozpoczęła się Wasza przygoda z muzyką?
A.C.:
Przewijałyśmy się przez różne gatunki – począwszy od rocka, punk rocka. Wówczas grałyśmy we cztery, Karolina grała na gitarze, a ja na perkusji. Już wtedy próbowałyśmy teksty tradycyjne przemycać do punk rocka. Niestety, naszym koleżankom nie bardzo to się spodobało, więc nasze drogi się rozeszły. Wraz z Karoliną postanowiłyśmy w 2013 r. stworzyć duet. Muzyka tradycyjna na tyle zaczęła nas wciągać, że zrezygnowałyśmy z gry na gitarze i perkusji w celu poszukiwania nowych brzmień. Dlatego wykorzystujemy i łączymy nietypowe dźwięki różnych przedmiotów w naszych utworach.

Jak to się dzieje, że potraficie zagrać na tylu instrumentach? Uczyłyście się gdzieś wcześniej?
K.B.:
Właściwie nie potrafimy grać na niczym. Jest to raczej metoda ćwiczenia i próba wydobywania dźwięku z każdego instrumentu.
A.C.: Nie skupiamy się na odegraniu melodii, schematu, tylko na brzmieniu. Oczywiście, istotne jest dla nas to, by wydobywane dźwięki tworzyły spójną całość.

Dlaczego zainteresowałyście się muzyką ludową, a nie jakimś innym gatunkiem muzycznym?
K.B.:
Od zawsze czułyśmy potrzebę sięgania do korzeni, a wiadomo, że muzyka naszych przodków taka jest.

Czy jeździcie na festiwale i przemycacie coś z nich do swojej twórczości?
A.C.:
Oczywiście, jeździmy na różne festiwale. W sumie to dzięki nim zaczęłyśmy się zagłębiać w muzykę tradycyjną, biorąc udział chociażby w warsztatach. Jeśli chodzi o mnie, to spędziłam całe wakacje w rozjazdach między naszymi koncertami a festiwalami. Dzięki festiwalom poznajemy wiele ciekawych osób, mamy możliwość bezpośredniego trafienia do muzykantów i śpiewaków, którzy bardzo nam pomagają, ucząc nas np. poprawnego zaśpiewu bądź pozwalają nam nagrać i wykorzystać swoją twórczość.

Czy macie jakąś osobę lub zespół, którymi się inspirujecie?
K.B.:
Zespół Żywiołak, Kapela ze Wsi Warszawa – to takie nasze początki w tego typu muzyce. Obecnie czerpiemy przede wszystkim od śpiewaków, muzykantów ludowych oraz z muzyki eksperymentalnej.

Powstawanie utworów wiąże się z napisaniem tekstów i muzyki. Jak to jest w Waszym przypadku, same piszecie czy korzystacie z czyjejś pomocy?
A.C.:
Część tekstów piszemy same, a część bierzemy z tradycyjnych pieśni Lubelszczyzny, do których same aranżujemy muzykę.

Na jakim regionie skupiacie się, tworząc?
A.C.:
Głównie jest to region lubelski, ale również uczymy się pieśni z regionu podkarpackiego, radomskiego i kieleckiego.

Jak byłyście postrzegane przez swoich bliskich i znajomych, gdy zaczęłyście tworzyć muzykę ludową?
K.B.:
Jeśli chodzi o moich rodziców, to cieszą się, że gramy – tylko mama pytała, czy nie możemy grać inaczej, weselej, nie takie ponure, smutne utwory. Zapytała również, czemu ta Olka tak śpiewa jak stara baba (śmiech)? Słowa mojej mamy bardzo nas ucieszyły, bo w końcu mamy to, czego chciałyśmy, czyli zbliżony śpiew do białego.
A.C.: Oczywiście, zdajemy sobie sprawę, że jeszcze daleka droga do doskonałości, ale cieszymy się nawet tym, że nasi bliscy już zauważają różnicę.

Komu zawdzięczacie swój wygląd na scenie oraz całą scenografię?
A.C.:
Początkowo zajmowałyśmy się tym same, jednak od niedawna wspiera nas i pomaga nam menadżer, którym jest Kuba Członka [brat Aleksandry – przyp. aut.] orazKolektyw CGG. Do każdego występu podchodzą indywidualnie i są w stanie przygotować wszystko. Ostatnio udało im się dokonać niemożliwego, tzn. zorganizowali nam koncert na budowie [Lublin, ul. Sądowa – przyp. aut.] razem z jednym z muzyków krakowskich, Snowidem. Oczywiście, grając tam, mieliśmy na sobie kaski ochronne, ale było to naprawdę coś wyjątkowego i historycznego. Za co im bardzo dziękujemy.

Jak to się stało, że wziął Pan dziewczyny pod swoje skrzydła i stał się ich menadżerem?
J.C.:
Ze względu na to, że jestem bratem Oli, zawsze byłem blisko. Znam ich utwory, stylistykę i podoba mi się to, co robią – dlatego postanowiłem je wspierać i pomagam im.

Najciekawszy koncert, jaki do tej pory grałyście?
K.B.:
Noc Kultury – wystąpiłyśmy na Scenie Gaby Kulki, na którą zaprosiła tylko kilka zespołów z Lublina. Początkowo nie wierzyłyśmy w to, ale kiedy po występie sama podeszła, żeby nam pogratulować, okazało się, że to była prawda. Niesamowite przeżycie dla nas.
A.C.: Równie ważny i emocjonujący był koncert na budowie, o którym wspominałam wcześniej.

Co dał Wam udział w Mikołajkach Folkowych?
A.C.:
Ogólnie Mikołajki dały nam doświadczenie, więcej osób nas zna, dostajemy dużo więcej zaproszeń, więcej koncertujemy, miałyśmy możliwość nagrania demo, niedługo będziemy dzięki nim nagrywać teledysk. Mikołajki Folkowe otwierają drzwi do szerszej publiczności.

Czy myślałyście, że jesteście tak dobre w tym, co robicie? W końcu jesteście młodym duetem, a zdobyłyście aż trzy nagrody.
K.B.:
Właściwie byłyśmy bardzo zaskoczone, ale i szczęśliwe, że dostałyśmy te nagrody. Fajnie, że zauważono w nas potencjał i otwartość twórczą. Oczywiście, spotkałyśmy się też z krytyką, która działa na nas motywująco, wiemy, nad czym mamy pracować.
A.C.: Zdajemy sobie sprawę, że jesteśmy na początku drogi i jeszcze wiele przed nami.

Jak oceniacie całe przedsięwzięcie, jakim są Mikołajki Folkowe?
J.C.:
Według mnie Mikołajki są świetne. Przyjeżdżają tacy artyści, którzy nigdy wcześniej nie grali w Polsce. Jest to niesamowite wydarzenie, szczególnie że trwają cztery dni i bilety na koncerty są niedrogie.

Jakie są wasze plany muzyczne?
A.C.:
Chciałybyśmy nagrać teledysk oraz płytę, którą – mamy nadzieję – uda się stworzyć w ciągu roku.
K.B.: Chcemy zgłosić się na konkurs „Nowa Tradycja” i grać dużo koncertów.

Dziękuję za udzielenie wywiadu.
My również dziękujemy.

Skrót artykułu: 

Kipikasza to żeński duet powstały w 2013 r. Zespół został doceniony na XXIII Międzynarodowym Festiwalu Muzyki Ludowej „Mikołajki Folkowe”, gdzie dziewczyny otrzymały trzecią nagrodę „za pomysłowość i odwagę, oraz poszukiwanie i świeżość eksperymentowania” oraz wyróżnienie „za niekonwencjonalność i ekspresję”. W czasie kolejnej edycji Festiwalu miały już własny koncert rejestrowany, po którym z Karoliną Balmas, Aleksandrą Członką i Jakubem Członką (menadżerem zespołu) rozmawiała Wioleta Matczak.

Dział: 

Dodaj komentarz!